Chociaż tytuł powieści Petera Henischa odwołuje się do twórczości Piera della Francesca, proszę nie spodziewać się zachwytów nad włoskim malarstwem. To współczesna powieść drogi, kryminał i miłosna historia w jednym. Z zimową Italią w tle
„Brzemienna Madonna” („Madonna del Parto”) to arcydzieło
sztuki renesansowej. Fresk Piera della Fransceca, przedstawiający ciężarną
Matkę Boską w namiocie, którego brzegi uchylają aniołowie, znajduje się w
położonej 50
kilometrów na południe od Florencji niewielkiej
toskańskiej miejscowości Monterchi. Zbigniew Herbert, znany ze swojego
uwielbienia dla pochodzącego z Toskanii malarza, w „Barbarzyńcy w ogrodzie”
opisał Matkę Boską z Monterchi jako jedną z najbardziej prowokujących Madonn,
jakie kiedykolwiek artysta odważył się namalować. Rzeczywiście – choć taki
sposób przedstawienia nie jest w historii sztuki ewenementem, Madonna Piera
della Francesca ma w sobie coś lubieżnego i wzniosłego zarazem, coś z
naburmuszonej zmysłowości połączonej z doświadczaniem tajemnicy macierzyństwa.
Dla rzesz turystów Moterchi
wraz ze znajdującym się w miejscowej szkole podstawowej (!) freskiem jest
obowiązkowym punktem programu podczas wycieczek po Toskanii. Dla kobiet w ciąży
jest zaś docelowym miejscem pielgrzymek, w którym mogą wznieść modlitwy w
intencji udanego porodu. Ciężarna bohaterka powieści „Brzemienna Madonna”,
autorstwa Austriaka Petera Henischa, również trafia do Monterchi, jednak jej
podróż nie ma nic wspólnego ani z duchowością, ani ze zgłębianiem tajemnicy
błogosławionego stanu, ani tym bardziej ze zwiedzaniem pereł włoskiego
renesansu. Maria, 18-letnia maturzystka z Wiednia, nieszczęśliwie zakochana w
swoim nauczycielu religii, z którym jest w ciąży, zostaje przypadkowo
uprowadzona w skradzionym samochodzie. Auto należy do wspomnianego katechety,
zaś porywaczem jest niejaki Josef Urban, 50-latek, który stracił sens życia i
pragnie je zakończyć w emocjonujący sposób. Na przykład kradnąc samochód i
ruszając w nieznane. Nie przewidział jedynie tego, że na tylnym siedzeniu śpi
nafaszerowana valium nastolatka.
Brzmi jak streszczenie taniego
filmu? Tak właśnie miało być! Henisch umyślnie bowiem miesza wszelkie możliwe
popkulturowe klisze, zderzając je z kultura wysoką – wyprawia swoich bohaterów
w pięciotygodniową wycieczkę wokół Włoch, lecz zamiast zwiedzania zabytków,
funduje czytelnikowi lekcję odszyfrowywania sms-ów. Wszystko miesza się tu ze
wszystkim – Jimi Hendrix z Novalisem, Mussolini z Fernandelem, „Lolita” i
„Bonnie and Clyde” z legendami Ostrogotów. Ucieczka Józefa i Marii (brzmi
znajomo?) staje się kryminalną intrygą, w którą na dodatek wplątano uczuciowy
czworokąt, zaś ciężarna Maria jedzie do Monterchi stanąć twarzą w twarz z
wizualizacją niepokalanego poczęcia. Po drodze słucha oczywiście „Like a
Virgin” Madonny... Co zaskakujące – przy
takiej ilości cytatów, nawiązań i literackich gierek, autorowi udało się
zachować spójność opowieści, która wzbudza autentyczne czytelnicze
zainteresowanie.
Powieść Henischa to
bezpretensjonalna historia, która nie udaje, że jest czymś więcej niż
czytelniczą rozrywką (na przyzwoitym – trzeba dodać – poziomie). I tak też
należy ją traktować – jako zręcznie napisane czytadło, w sam raz do zabrania w
podróż. Najlepiej oczywiście, gdy jest to podróż po Włoszech w posezonowym
okresie.
Peter Henisch
„Brzeminna Madonna”
tłum. Sława Lisiecka
PIW, Warszawa 2008
(tekst ukazał się pierwotnie w "Dzienniku. Polska-Europa-Świat")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz