Uwe Johnson to – obok Güntera
Grassa, Heinricha Bölla i Martina Walsera – jeden z najwybitniejszych prozaików
niemieckich XX wieku. O ile twórczość wspomnianej trójki jest w Polsce
powszechnie znana, o tyle Johnson przez całe dziesięciolecia był dla polskiego
czytelnika całkowicie anonimowy. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jego proza jest
skomplikowana pod względem językowo-konstrukcyjnym – Johnson stosował zmienne
techniki narracyjne, operował różnymi odmianami języka niemieckiego (od
urzędowo-biurokratycznej nowomowy po slang środowiskowy i regionalne dialekty),
często budował opowieści celowo burząc ich chronologię. Po drugie, jako autor
opisujący bez upiększeń wschodnioniemiecką rzeczywistość epoki realnego
socjalizmu, był w ojczyźnie poddany cenzuralnym restrykcjom. Swoich powieści
nawet nie próbował wydawać w NRD, od razu publikując je „na Zachodzie”, czyli w
Republice Federalnej Niemiec. Jest więc sprawą oczywistą, że pisarz kalający
własne socjalistyczne gniazdo nie miał co liczyć na przekłady powieści w
bratnich krajach demokracji ludowej. Szkoda tym większa, że Johnson jest niejako związany z Polską,
urodził się bowiem w pomorskim Kammin (dzisiejszy Kamień Pomorski). Jego debiut
literacki – wydane w 1959 roku „Domniemania w sprawie Jakuba”– ukazuje się
właśnie w polskim tłumaczeniu. Publikacja debiutanckiej książki Johnsona z
niemal półwiecznym poślizgiem nie tylko nie ograbiła jej z podstawowych sensów,
ale dodatkowo pozwala umiejscowić ją w specyficznym kontekście.
Historię śmierci Jakuba Absa,
28-letniego dyspozytora kolejowego, Johnson przedstawia konfrontując ze sobą
tytułowe domniemania na temat okoliczności śmiertelnego wypadku, któremu uległ
Abs, kiedy w pewien listopadowy poranek przechodził przez zamglone torowisko i
wpadł pod przejeżdżającą lokomotywę. Z mrowia monologów, rozmów, wspomnień i
notatek wyłania się coraz bardziej kompletny obraz Jakuba, jednak całkowita
prawda na temat jego życia (i śmierci) pozostanie nieodkryta. Czy sumienny
pracownik kolei mógł nie zauważyć nadjeżdżającej lokomotywy? A może chciał
jej nie zauważyć? Okazuje się bowiem, że na życiu Jakuba mocno zaciążyła
wschodnioniemiecka rzeczywistość. Po wojnie – jako uchodźcy z Pomorza – młody
Jakub wraz z matką zamieszkali u niejakiego Heinricha Cresspahla, wdowca
samotnie wychowującego córkę Gesine. Między Gesine a Jakubem wytworzyła się
bliska więź, która z braterskiej miłości z czasem przetworzyła się w coś dużo
bardziej intymnego. Po studiach na anglistyce Gesine wyjechała z NRD i zaczęła
pracować jako tłumaczka w zachodnioniemieckiej siedzibie NATO. Jakub, jako jej
bliski znajomy, stał się wówczas łakomym kąskiem dla służb Stasi, która chciała
uczynić zeń tajnego współpracownika, by w ten sposób dotrzeć do Gesine. Dodając
do tego zamieszania fakt, że związek Gesine i Jakuba był w istocie miłosnym
trójkątem, w który wplątany był również pewien uczony, kwestia wypadku Jakuba
staje się mocno dyskusyjna. Jaką rolę w tej śmierci pełni kapitan Rohlfs? Czy
podwójna tożsamość Jakuba popchnęła go do samobójstwa? Czy śmiertelny wypadek
można łączyć z miłosnymi perturbacjami?
Mnożące się pytania sugerować
mogą odczytywanie tej książki w duchu kryminalno-szpiegowskiej intrygi z
wątkiem miłosnym i psychologicznym, jednak środek ciężkości powieści Johnsona
znajduje się gdzie indziej. To próba dowiedzenia prawdy o człowieku jako
jednostce – w czasach obowiązującej w sztuce gloryfikacji zbiorowości i
wspólnego wysiłku ku chwale ojczyzny, taka konstrukcja dzieła wymagała nie lada
tupetu. Tym bardziej, że „Domniemania” ukazały się w roku, w którym enerdowscy
twórcy proklamowali na konferencji w Bitterfeld doktrynę socrealizmu. Co więcej
– Johnson jako pierwszy pisarz wschodnioniemiecki odważył się pisać wprost o działaniach
służby bezpieczeństwa i o przykrych konsekwencjach wynikających z podzielenia
kraju. „Domniemania w sprawie Jakuba” są zatem pierwszym tak realistycznym
obrazem rzeczywistości NRD tamtych czasów; książką, o której literatura polska
mogła wówczas tylko pomarzyć, a i do dziś nie doczekała się rzetelnego,
rozrachunkowego opisu tamtych czasów.
Przypadkowo polskojęzyczne
wydanie debiutu Johnsona zeszło się w naszym kraju w czasie z ogólnonarodową
debatą na temat współpracy poszczególnych polityków z SB i awanturą wokół
odtajniania teczek. Książka Johnsona pokazuje, jak z takich spraw zrobić można
wybitne dzieło sztuki. Rymuje się ona w ten sposób z obecnym nie tak dawno na
naszych kinowych ekranach filmem „Życie na podsłuchu” i staje w opozycji do
lukrowanych obrazków zgrzebnego i wesołego komunizmu serwowanego w niemieckich
filmach „Słoneczna Aleja” i „Good Bye Lenin”. „Domniemania” mogą być odtrutką
na falę „ostalgii”, która w wydaniu zatytułowanym „tęsknota za PRL” ogarnia w
Polsce kolejne pokolenia.
Pozostając na gruncie filmowym, warto wspomnieć o jeszcze
jednym zbiegu okoliczności. W 1956 roku, jeszcze przed Październikiem, reżyser
Andrzej Munk zrealizował „Człowieka na torze” – film, który zrywał z manierą
ówczesnych produkcyjniaków i stanowił gorzkie rozliczenie z epoką socrealizmu.
Fabuła filmu – pracownik kolei ulegający wypadkowi i śledztwo próbujące dotrzeć
do sedna prawdy – przypomina późniejszą o trzy lata powieść Johnsona. W filmie
Munka padają w pewnym momencie znaczące słowa – w scenie przesłuchania
zwolennika socjalistycznych metod pracy jeden z członków komisji otwiera okno i
mówi: „Zrobiło się duszno. Trzeba przewietrzyć”. Była to czytelna aluzja pod
adresem obowiązującego programu partii, który już niedługo zostanie zmieniony
pod wpływem politycznej odwilży. Debiut Uwe Johnsona pełnił w literaturze
niemieckiej rolę takiego otwartego okna – autor ten jako pierwszy odważył się
piętnować zatopioną w atmosferze wszechobecnej podejrzliwości i partyjnych
szykan ówczesną rzeczywistość NRD. Zapłacił za to wysoką cenę – najpierw
publikował w RFN, później przeniósł się do Berlina Zachodniego, by wreszcie
wyemigrować do Stanów Zjednoczonych i – ostatecznie – do Wielkiej Brytanii. W
1984 roku znaleziono go martwego w domu nad Tamizą trzy tygodnie po jego
śmierci. Domniemań w sprawie śmierci Uwe Johnsona być nie mogło – spowodowana
była niewydolnością serca. Jednak jego twórczość, której główny trzon stanowi
tetralogia o życiu rodziny Cresspahl (występującej w „Domniemaniach”), wciąż
podlega drobiazgowym analizom jako jedno z najważniejszych świadectw o ludzkiej
jednostce zaplątanej w XX-wieczną historię Wschodniej Europy.
Uwe Johnson
"Domniemania w sprawie Jakuba"
tłum. Sława Lisiecka
Czytelnik, Warszawa 2008
(tekst ukazał się pierwotnie w "Notesie Wydawniczym")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz