czwartek, 29 marca 2012

SIŁA BYCIA POMIĘDZY - Michal Viewegh "Wychowanie dziewcząt w Czechach"


Michal Viewegh to najpoczytniejszy obecnie czeski pisarz, który wciąż nie może się przebić do serc polskich czytelników. Być może osiągnie ten cel za pomocą najnowszej powieści „Wychowanie dziewcząt w Czechach”?

Najwyższa pora, bo jeśli nie teraz, to kiedy? Do tej pory w polskim przekładzie ukazały się trzy książki Viewegha: błyskotliwy debiut „Cudowne lata pod psem”, wydawniczy ewenement (książka czeskiego pisarza wydana w czeskiej oficynie... po polsku!) „Uczestnicy wycieczki” oraz żartobliwa love-story „Powieść dla kobiet”. Tymi tytułami Viewegh dał się poznać jako znakomity stylista i ironista sięgający po codzienną tematykę i popularne klisze. Taka niezwykła hybryda – coś pomiędzy Pilchem a Grocholą.

„Wychowanie dziewcząt w Czechach” potwierdza opinię o Vieweghu jako wnikliwym obserwatorze współczesnych obyczajów. Tym razem głównym bohaterem jego powieści jest nauczyciel języka czeskiego, który, chcąc sobie dorobić do skromnej pensji, zostaje prywatnym korepetytorem nieco rozkapryszonej córki podejrzanego biznesmena. Lekcje twórczego pisania kończą się romansem, zaś świetnie ukazana codzienność nauczycielska (który z naszych pisarzy zdobędzie się na coś takiego?!) ustępuje miejsca literackim ambicjom autora.

Będąc dobrowolnym oficerem łącznikowym między lekceważonymi, ale kupowanymi czytadłami a szanowaną literaturą, której praktycznie nie czyta nikt, oczywiście muszę się liczyć z tym, że od czasu do czasu będę złośliwie besztany z obu obozów – mówi w pewnym momencie bohater „Wychowania...” (mający wiele wspólnego z samym autorem) i, aby schlebić gustom wyrobionego czytelnika, rozsiewa po całym tekście nawiązania do literatury wysokiej – już główny schemat fabularny może przypominać „Lolitę” czy raczej „Pigmaliona”.

Cała powieść przypomina postmodernistyczne korepetycje z literatury, pełne odautorskich komentarzy i cytatów ze współczesnych pisarzy (najczęściej czeskich), jest patchworkiem, na który składają się fragmenty cytowanych dzieł i wtłoczone w strukturę powieści odrębne opowiadania. „Wychowanie dziewcząt w Czechach” jest także autoironicznym komentarzem do twórczości Viewegha, gdzie wspomina się „Cudowne lata pod psem” i, ustami krnąbrnej uczennicy, wygłasza niezbyt pochlebne opinie: jest cały czas o tym samym... i ta nieustanna chęć rozbawiania!  Na dodatek nieprawdziwe.

Viewegh zdaje się przyklaskiwać Johnowi Fowlesowi, który twierdził, że literatura współczesna nie musi mówić wyłącznie o tym, jak trudno jest uprawiać literaturę i zręcznie kontrapunktuje „literackie korepetycje” kapitalnymi obserwacjami z życia praskiego intelektualisty w średnim wieku. Pod koniec powieści autor-bohater z przymrużeniem oka wymienia powody, dla których podjął się jej napisania. Są wśród nich i takie: zdobyć kolejną forsę i zdobyć kolejną nagrodę w dziedzinie literatury. Być może nadejdzie moment, kiedy Viewegh będzie musiał wybrać tylko jedną z powyższych opcji. Osobiście nie miałbym nic przeciwko możliwości nr 2.

Michal Viewegh
"Wychowanie dziewcząt w Czechach"
tłum. Jan Stachowski
Świat Literacki, Warszawa 2005

(tekst ukazał się pierwotnie w "Arte")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz