Michal Viewegh to najpoczytniejszy obecnie czeski pisarz, który wciąż
nie może się przebić do serc polskich czytelników. Być może osiągnie ten cel za
pomocą najnowszej powieści „Wychowanie dziewcząt w Czechach”?
Najwyższa pora, bo jeśli nie
teraz, to kiedy? Do tej pory w polskim przekładzie ukazały się trzy książki
Viewegha: błyskotliwy debiut „Cudowne lata pod psem”, wydawniczy ewenement
(książka czeskiego pisarza wydana w czeskiej oficynie... po polsku!)
„Uczestnicy wycieczki” oraz żartobliwa love-story „Powieść dla kobiet”. Tymi
tytułami Viewegh dał się poznać jako znakomity stylista i ironista sięgający po
codzienną tematykę i popularne klisze. Taka niezwykła hybryda – coś pomiędzy
Pilchem a Grocholą.
„Wychowanie dziewcząt w Czechach”
potwierdza opinię o Vieweghu jako wnikliwym obserwatorze współczesnych
obyczajów. Tym razem głównym bohaterem jego powieści jest nauczyciel języka
czeskiego, który, chcąc sobie dorobić do skromnej pensji, zostaje prywatnym
korepetytorem nieco rozkapryszonej córki podejrzanego biznesmena. Lekcje
twórczego pisania kończą się romansem, zaś świetnie ukazana codzienność
nauczycielska (który z naszych pisarzy zdobędzie się na coś takiego?!) ustępuje
miejsca literackim ambicjom autora.
Będąc dobrowolnym oficerem
łącznikowym między lekceważonymi, ale kupowanymi czytadłami a szanowaną
literaturą, której praktycznie nie czyta nikt, oczywiście muszę się liczyć z
tym, że od czasu do czasu będę złośliwie besztany z obu obozów – mówi w
pewnym momencie bohater „Wychowania...” (mający wiele wspólnego z samym
autorem) i, aby schlebić gustom wyrobionego czytelnika, rozsiewa po całym
tekście nawiązania do literatury wysokiej – już główny schemat fabularny może
przypominać „Lolitę” czy raczej „Pigmaliona”.
Cała powieść przypomina
postmodernistyczne korepetycje z literatury, pełne odautorskich komentarzy i
cytatów ze współczesnych pisarzy (najczęściej czeskich), jest patchworkiem, na
który składają się fragmenty cytowanych dzieł i wtłoczone w strukturę powieści
odrębne opowiadania. „Wychowanie dziewcząt w Czechach” jest także
autoironicznym komentarzem do twórczości Viewegha, gdzie wspomina się „Cudowne
lata pod psem” i, ustami krnąbrnej uczennicy, wygłasza niezbyt pochlebne
opinie: jest cały czas o tym samym... i ta nieustanna chęć rozbawiania! Na dodatek nieprawdziwe.
Viewegh zdaje się przyklaskiwać
Johnowi Fowlesowi, który twierdził, że literatura współczesna nie musi mówić
wyłącznie o tym, jak trudno jest uprawiać literaturę i zręcznie kontrapunktuje
„literackie korepetycje” kapitalnymi obserwacjami z życia praskiego
intelektualisty w średnim wieku. Pod koniec powieści autor-bohater z
przymrużeniem oka wymienia powody, dla których podjął się jej napisania. Są
wśród nich i takie: zdobyć kolejną forsę i zdobyć kolejną nagrodę w dziedzinie
literatury. Być może nadejdzie moment, kiedy Viewegh będzie musiał wybrać tylko
jedną z powyższych opcji. Osobiście nie miałbym nic przeciwko możliwości nr 2.
Michal Viewegh
"Wychowanie dziewcząt w Czechach"
tłum. Jan Stachowski
Świat Literacki, Warszawa 2005
(tekst ukazał się pierwotnie w "Arte")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz