Pamiętają Państwo audycję „Chris o poranku” z serialu „Przystanek
Alaska”? Taras Prochaśko w swoim literackim programie radiowym stworzył jego
ukraiński odpowiednik. Bardziej poetycki, głęboko humanitarny i z
niepowtarzalną, magiczną atmosferą Karpat w tle.
Z każdą kolejną opublikowaną
książką ukraiński pisarz Taras Prochaśko coraz bardziej oddala się od
tradycyjnie pojmowanej fabuły. Po zbiorze opowiadań „Inne dni Anny” oraz
powieści „Niezwykli” zwrócił się ku formom literackim oscylującym między
autobiograficznym esejem a dziennikiem. Najpierw był nader prywatny literacki
dwugłos o ziemi ojczystej (książka „Ukraina”, gdzie obok eseju Prochaśki
pojawił się tekst Serhija Żadana), później „Z tego można zrobić kilka
opowieści” – zbiór przesiąkniętych rodzinną historią tekstów, będących raczej
ufabularyzowanymi eseistycznymi „ćwiczeniami z pamięci” niż klasycznie
skonstruowanymi opowiadaniami.
Najnowsza książka Prochaśki,
„Spalone lato”, którą już we wstępie autor nazywa „nieliteraturą”, stanowi
kolejne ogniwo tego łańcucha, choć paradoksalnie jest to rzecz sięgająca do
początków aktywności artystycznej ukraińskiego pisarza. Może to świadczyć o
totalności (anty)literackiego projektu autora „Niezwykłych”, który już na
początku swojej drogi twórczej doskonale zdawał sobie sprawę, że przede
wszystkim liczy się dla niego to, co jest niemożliwe do wypowiedzenia,
zwłaszcza za sprawą klasycznie skomponowanej fabuły.
„Spalone lato” składa się z
trzech autonomicznych części, z których każda na swój sposób stara się zmierzyć
z trudną do ogarnięcia materią nieokiełznanej ludzkiej myśli. Przeżycia
wewnętrzne doskonale współgrają w tych tekstach z wyjątkową wrażliwością na
wszelkie przejawy odczuwania świata zewnętrznego. Na utwór tytułowy składają
się wyimki z imaginacyjnego dziennika, zaś „Leksykon wiedzy tajemnej” to
specyficznie skonstruowany katalog alfabetycznie ułożonych próz poetyckich.
Jednak najważniejszą częścią tej książki stanowi (nie tylko z powodu objętości)
„Galicja FM”, zapis audycji, które Taras Prochaśko prowadził w iwanofrankiwskim
radiu „Wieża” niemal dziesięć lat temu. Program nosił niezbyt wymyślny tytuł
„Dziennik”, emitowany był codziennie oprócz sobót i niedziel i miał nader
prostą formułę – przez trzy minuty autor miał niczym nieskrępowaną możliwość obecności
w eterze. Zapis tych audycji stanowi niezwykły dokument, w którym Prochaśko
ustanowił naczelne zasady rządzące całą jego twórczością. A są to – przewaga
ustnego przekazu nad słowem pisanym, lokalny, galicyjsko-karpacki patriotyzm
oraz, wynikająca z botanicznego wykształcenia autora, franciszkańska postawa
bliskości z naturą.
Audycja Prochaśki obecna była na
antenie radia od listopada do marca i ów zimowy okres miał zasadniczy wpływ na
tematykę tych krótkich utworów. Mieszkający w górskiej samotni autor opisywał
swoją codzienną egzystencję w zagubionej wśród śniegów wiosce. Przyziemne
problemy (zaopatrzenie w drewno na opał, zamarzająca woda, konieczność
zrobienia zapasów na zimę) urastają u Prochaśki do rozmiarów niemal
metafizycznych, a jedność z naturą ma wymiar nieledwie religijny. Krótkie
opowieści ukraińskiego pisarza są wskrzeszeniem ludowych bajań, którymi dawniej
w długie zimowe wieczory starano się odgonić nieprzebraną czerń zaokiennego
świata. I Prochaśko w niezwykle prosty, a przy tym cudownie poetycki sposób,
opowiada o wszystkim, co w jego mniemaniu może być ważne w aspekcie
jednostkowego istnienia – przytacza historie zapamiętane z dzieciństwa i
niedawne sny, zastanawia się nad przemijalnością pór roku i wspomina niedawne
lektury. Ot, zwykłe życie i bezpretensjonalna przyjacielska pogawędka. Niby nic
wielkiego, a jednak szkoda, że tamta zima minęła tak szybko.
Taras Prochaśko
„Spalone lato”
tłum. Renata Rusnak
Wydawnictwo Nemrod, Kraków 2007
(tekst ukazał się pierwotnie w "Dzienniku. Polska-Europa-Świat")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz