„Jesteśmy w Albanii, tutaj nie ma żartów” – mówi młoda bohaterka
powieści Orneli Vorpsi, nie domyślając się nawet, ile w tym powiedzeniu zawiera
się prawdy
Niezbyt często możemy obcować z
literaturą albańską, jednak lektura pozycji, które zostały przetłumaczone na
język polski, zawsze jest doświadczeniem wstrząsającym. Oskarżycielskie eseje
Fatosa Lubonji oraz powieści Ismaila Kadarego czy Fatosa Kongoliego opisują
zapomniany kraj, który przez długie dziesięciolecia żył pod jarzmem jednego z
najcięższych reżimów komunistycznych. Terror państwa rządzonego przez Envera
Hodżę jest również tematem książki „Kraj, gdzie nigdy się nie umiera” autorstwa
Orneli Vorpsi, piszącej po włosku Albanki. Ironiczny tytuł odnosi się z jednej
strony do posuniętej do absurdu kłamliwej propagandy sukcesu (Matka-Partia
czuwa nad losem każdego obywatela i zapewnia mu życie w dobrobycie), z drugiej
zaś – do tragicznej rzeczywistości: w Albanii się nie umiera, w Albanii jest
się zabijanym. Bohaterka powieści, młoda albańska dziewczyna, nasiąka w szkole
hasłami socjalizmu, jednak rzeczywistość weryfikuje jej wiedzę. Ideały nie mają
wiele wspólnego z życiem w ciągłym poczuciu zagrożenia, z sieroctwem każdego
niemal dziecka, których ojcowie znikają z dnia na dzień, by pojawić się po
kilku latach, zamienieni przez przesłuchania i więzienia we wraki ludzi.
Tutaj właśnie odsłania się
dodatkowy wymiar powieści, odkrywający drugi, równie okrutny terror rządzący
Albanią. To zrodzona z południowej tradycji machismo pogarda dla samotnych
matek i wychowujących się w niepełnych rodzinach córek. To tragedia kobiet
skazanych na samotność i wyobcowanie. To wreszcie uświęcona przez odwieczne obyczaje
pogarda dla słabszej płci, nakazująca milczeć o przejawach wszelkiego
seksualnego wykorzystywania, nawet na łonie rodziny. „Kraj, gdzie nigdy się nie
umiera” to relacja o trudnym losie albańskich kobiet ubrana w formę bajkowej
gawędy, opowieści niewinnej dziewczynki, która nie chce dopuścić do siebie
okrutnej wiedzy o otaczającym świecie i woli zmyślać sobie piękniejszą
rzeczywistość. I żyć nadzieją, że istnieje świt, gdzie można cieszyć się
pięknem i oddychać pełną piersią.
Ornela Vorpsi
„Kraj, gdzie nigdy się nie umiera”
tłum. Joanna Ugniewska
Czarne, Wołowiec 2008
(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz