Tutaj nic nie jest oczywiste – począwszy od samego autora (podpisującego się
jedynie nazwiskiem, które przybrał jako artystyczny pseudonim), aż po recepcję
jego twórczości (krytycy mają ogromny problem z zakwalifikowaniem genologicznym
tej prozy) aż po układ tomu („Świadek” to wspólne wydanie dwóch zbiorów Balli,
„De La Cruz” i
„Obcy”, ciekawi jednak fakt ich niechronologicznego ułożenia). Jedno jest pewne
– Balla często robi literaturę z literatury. W „Świadku” tropów literackich
jest co niemiara, już choćby w samych tytułach – od „Obcego” poczynając, na
„Świadku” kończąc. Kafka jest tu zresztą szczególnie ważny. W „Przemianie”, w
której kafkowski Gregor Samsa, zamieniając się w robaka, dostosował się wreszcie
do świata, w którym wszyscy są robakami,
Balla wykłada swoją strategię – to ironiczna dekonstrukcja literackich
wątków, a także odwrócenie odgórnie przyjętych norm. Flirtów z historią
literatury światowej jest w „Świadku” więcej – w „Squacie” Obłomow Gonczarowa
zmienia się w Odłomowa, który odkrywa, że brak działania wciąż jest najlepszą
filozofią życiową („Odłomow obrócił się na boku. Potem znowu. Całe życie tak
się tylko przewracał z boku na bok, ale przecież i świat też się tylko obraca i
kręci niczym komiczny spowolniony derwisz, bez żadnej szansy na osiągnięcie
transu”), w „Śmierci we Vrútkach” Gustaw Aschenbach, zwany także – nie bez
powodu – Arschenbachem, umiera zupełnie gdzie indziej niż w Wenecji, zaś
bohaterowie opowiadania „Świat jako przyszłość albo nic” czekają na swojego
Godota („Możesz być pewien, że się odezwie. Zawsze się odzywał. Wciąż był w
pobliżu”), który może być Bogiem, śmiercią, czymkolwiek. Balla często bawi się
w zamianę znaczeń i ontologicznych statusów – żona nagle nie poznaje swojego
męża, zaś wybierający się na zagraniczną fuchę murarz nie poznaje sam siebie. W
opowiadaniach Słowaka stałym rekwizytem jest lustro, w które patrzy się z
obawą, że odbicie może być przerażające. Potwory kryją się w nas, ale też czają
się w naszym najbliższym otoczeniem – ich obecność za telewizorem nikogo nie
dziwi. Balla zręcznie żongluje tropami, gatunkami, stylami – od fantastyki
przechodzi do makabreski wpisanej w opowieść szkatułkową, od metafizycznych i
probabilistycznych rozważań przechodzi gładko do groteski. Trzeba przyznać, że
ta kalejdoskopowa galopada znaczeń staje się z czasem męcząca. I po raz kolejny
okazuje się, że to, co najprostsze, ma w sobie największą siłę. U Balli taką
perełką jest króciutkie opowiadanie „Ernestowi”, czyli historia o stoicyzmie i
pragmatyzmie, z jakim przyjmuje się śmierć bliskiej osoby.
Balla
"Świadek"
tłum. jacek Bukowski
Biuro Literackie, Wrocław 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz