Szanowni Państwo, miło mi
zakomunikować, że kolejna biała plama na mapie współczesnej literatury została
wymazana. Fakt ten jest o tyle doniosły, że nie dotyczy odległych geograficznie
terenów literackich, lecz naszych najbliższych sąsiadów. Wydawać by się mogło,
że stan współczesnej literatury czeskiej jest nam dobrze znany, tymczasem
tłumacz Leszek Engelking (dołączający coraz szybciej do panteonu polskich
bohemistów) oraz nieustające w swoich nietuzinkowych peregrynacjach sejneńskie wydawnictwo
Pogranicze wyciągają asa z rękawa. I to jakiego asa! Jeżeli Jan Gondowicz,
znawca literatury czeskiej, na czwartej stronie okładki wyraża myśl: Z całym naciskiem powiadam, że Ajvaz to
najwybitniejszy obecnie pisarz Europy Środkowej, coś musi być na rzeczy.
Pierwsze
polskie tłumaczenie twórczości Michala Ajvaza otrzymujemy ponad piętnaście lat
od jego debiutu. Opłaciło się jednak czekać, albowiem trafia nam obecnie do rąk
„Ajvaz kompletny”. Kompletność ta zasadza się, w pierwszym rzędzie, na edycji
jego (można tak chyba powiedzieć) „dzieł wybranych” z początkowego okresu
twórczości praskiego autora. W jednym tomie dostajemy bowiem aż trzy książki:
debiutancki tom wierszy „Morderstwo w hotelu Intercontinental”, debiut
prozatorski – zbiór opowiadań „Powrót starego warana” oraz pierwszą powieść
Ajvaza, „Inne miasto”. A na dokładkę posłowie Leszka Engelkinga, w drobiazgowy
sposób przybliżające polskiemu czytelnikowi twórczość tego pisarza.
A
zatem cztery w jednym – lepiej niż proszek Omo! Wydawać by się mogło, że takie
porównanie, zwłaszcza w kontekście poważnego przecież twórcy, a zarazem
krytyka, estetyka i wykładowcy uniwersyteckiego, jest co najmniej nie na
miejscu. Nic bardziej błędnego! Ironia, posunięta aż do granic absurdu, postmodernistyczna
niezwykłość, mieszanie stylu wysokiego z niskim i purnonsensowe opowieści, w
których roi się od dziwacznych postaci (bardzo często zwierzęcych bądź
hybrydowych) to podstawowy składnik tego świata. Pozwolą Państwo, że przytoczę
tutaj fragment „Wstępu”, pierwszego opowiadania z „Powrotu starego warana”: Ostatnimi czasy często stawiałem sobie
pytanie, czy pisarz współczesny, jadący nocnym autobusem, do którego wsiada
przygłuchy lew morski, by ulokować się na sąsiednim miejscu, chociaż autobus
jest całkiem pusty, ma jeszcze prawo dołączać do swoich książek resumé po
hetycku. Wiem, że jako odpowiedź natychmiast narzucają się zwykłe w takich
razach słowa o pingwinach, stepujących w mdłe letnie popołudnia na zamkniętej
pokrywie fortepianu w kawiarni „Slavia”. Czy jednak wciąż możemy to istotnie
uważać za prawdziwą odpowiedź? Znamy przecież również pingwiny, które – jak pisze
Rilke w liście do Heleny von Nositz-Wallwitz – są przez właścicieli specjalnie
szkolone w wyszukiwaniu bestsellerów w antykwariatach. I dalej: Dzisiaj nikt już nie przypuszcza, że pingwin
czy lew morski mógł być autorem traktatu Pistis Sofia, jak w zasadzie
jednomyślnie utrzymywała nauka pozytywistyczna XIX wieku (spośród wielu
argumentów dość przytoczyć wymowny fakt, iż pingwiny do dziś nie sprzedają
baniek na mleko w wieży na moście Karola). Chyba wystarczy…
W
tym krótkim fragmencie jest wszystko. Ajvaz kompletny. Przytoczone zdania są
nadzwyczaj reprezentatywne dla całej twórczości Ajvaza, niezależnie od tego,
czy będą to wiersze, opowiadania, czy powieść. Mamy tu zatem pierwszoosobowego
narratora-bohatera, który zazwyczaj jest pisarzem, człowiekiem oczytanym, pracownikiem
uniwersytetu; mamy świat zwierzęcy, istniejący na takich samych zasadach jak
rzeczywisty „świat ludzki”; mamy także absurdalne, choć pozujące na akademicką
egzegezę, nawiązania do dzieł filozoficznych i literackich; mamy wreszcie realną
topografię Pragi jako miejsca akcji oraz surrealistyczną a-logikę snu, gdzie
wszystko może się wydarzyć. Owa jednorodność tematyczna, ale i formalna, to
kolejny przykład „kompletności” Ajvaza, z której zresztą brawurowo zakpił w
autoironicznym fragmencie (kończącego tym razem zbiór opowiadań) tekstu
„Morze”, w którym do bohatera, lecącego w powietrzu po skoku narciarskim,
dołącza kangur piszący pracę dyplomową o prozie protagonisty (postaci noszącej
cechy samego Ajvaza) i narzekający na schematyczność jego twórczości, łatwo
poddającej się analizie strukturalnej: te
pańskie prozy są wszystkie na jedno kopyto: na początku narrator spotyka jakieś
dziwne zwierzę, potem zwykle dochodzi do walki, a na końcu pojawia się coś
bezkształtnego i nieokreślonego, w czym wszystko się rozpływa, mgła albo morze,
na które bohater spogląda, przeżywając przy tym jakąś ekstazę czy coś w tym
stylu. Co za nuda!
W
przytoczonym wcześniej fragmencie „Wstępu” pojawiają się również dwa miejsca,
bardzo ważne dla twórczości Ajvaza. Pierwszym z nich jest antykwariat, który
(obok księgarni i biblioteki) pojawia się na kartach książek prażanina nader
często. Ten autotematyzm łączy Ajvaza z takimi tuzami jak Eco czy Borges. W
jednym z wywiadów autor „Innego miasta” mówił wprost: Zwłaszcza z Borgesem czuję wewnętrzną więź, mierzymy się z tymi samymi
tematami: znakiem, książką, Golemem. Dla Ajvaza książka jest pomostem w
inną rzeczywistość, przyległą do naszej, codziennej. Poprzez kontakt z książką
(tak jak ma to miejsce w „Innym mieście”) przenosimy się do równoległego,
dziwacznego świata, rządzącego się własnymi regułami. Świat ten dzieli od
naszego niewidzialna granica, w kątach naszych mieszkań kłębią się potwory, pod
łóżkiem rozciąga się bezkresne morze, zaś nocą na zapleczu kawiarni „Slavia”
(drugie z ważnych miejsc, o których Ajvaz pisał we „Wstępie”) odbywają się
czarne msze.
Nieprzypadkowo
początek tego tekstu nawiązuje do geografii. Geografia, topografia czy plan
miasta są dla Ajvaza punktem wyjścia, albowiem akcja jego książek rozgrywa się
w realnej przestrzeni centrum Pragi. Pragi, która za dnia pełna jest turystów z
całego świata zwiedzających Hradczany lub Złotą Uliczkę, zaś w nocy zaludnia
się absurdalnymi indywiduami – na moście Karola pingwiny handlujące bańkami na
mleko zostały wyparte przez fosforyzujące łosie, a nocnymi autobusami jeżdżą
lwy morskie.
Zresztą: czy lew morski jest naprawdę
przygłuchy? Do czytelnika należy odpowiedź na to pytanie – zachęca Ajvaz.
Michal Ajvaz
"Morderstwo w hotelu Intercontinental. Powrót starego warana. Inne miasto"
tłum. Leszek Engelking
Pogranicze, Sejny 2005
(tekst ukazał się pierwotnie w "Toposie")
(tekst ukazał się pierwotnie w "Toposie")
Właśnie czytam i jestem zachwycony wyobraźnią to Ajvaza. Wszystko, przy całym wyrafinowaniu jest ironiczne i poetyckie. Schulz byłby zachwycony.Tekst recenzji w punkt.
OdpowiedzUsuń