„Sąsiedzi i ci inni” autorstwa Oty Filipa to powieść, która pod warstwą
sarkastycznego humoru ukrywa niemiecko-czeskie fobie i wzajemne pretensje
Zakotwiczeni
w ojczystej tradycji, obarczeni pamięcią o Wielkiej Emigracji, paryskiej „Kulturze”,
chicagowskim Jackowie i dzisiejszych polskich Londyńczykach, zapominamy, że nie
tylko naszą kulturę oraz świadomość społeczną w mocnym stopniu ukształtowały
doświadczenia emigracyjne. Ot choćby nasi sąsiedzi, Czesi. Przecież ich
najwybitniejszy reżyser filmowy, Miloš Forman, ponad połowę swojego życia
spędził w Stanach Zjednoczonych i przez niektórych postrzegany jest wręcz jako
reżyser amerykański. Natomiast Milan Kundera, wybitny
czeski pisarz, po wyjeździe do Francji przyjął tamtejsze obywatelstwo i zaczął
pisać książki po francusku. Ta dwójka to tylko wierzchołek góry lodowej – są
jeszcze choćby (zostając przy pisarzach) od lat mieszkający w Kanadzie Josef
Škvorecky czy żyjący w Niemczech Ota Filip.
Filip wyjechał do Niemiec w 1974 roku, gdy w ojczyźnie groziła
mu kolejna odsiadka za działalność antypaństwową. W Czechach zdążył wydać
debiutancką powieść „Droga na cmentarz”; dopiero w Niemczech jego pisarska
kariera nabrała rozpędu. Jego najważniejszym dziełem pozostaje (wydane również
po polsku) „Wniebowstąpienie Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy), obszerna
ironiczno-nostalgiczna epopeja nazywana niekiedy czeskim „Blaszanym bębenkiem”.
„Sąsiedzi i ci inni”, druga wydana po polsku powieść Filipa, to jego najnowsze
dzieło, w którym, czerpiąc obficie z własnej biografii, rozprawia się z
sytuacją czeskiego emigranta-inteligenta, któremu w spokojnym życiu
przeszkadzają tyleż wścibscy sąsiedzi, co upiory środkowoeuropejskiej historii.
Bohater powieści, Oskar Miesztiaczek (zdrobnienie od
czeskiego „mieszczucha”), jest czeskim pisarzem mieszkającym od lat w
podalpejskim miasteczku Murnau. Przeniósł się do idyllicznej Bawarii, aby
odpocząć po trudach życia, jednak jego marzenie nie chce się spełnić.
Przeszkadzają mu bowiem sąsiedzi – na pozór niegroźni, mili i posłuszni
obywatele, którzy, zdawać by się mogło, życzą przybyszowi z Czech jak
najlepiej. Sam Oskar jednak nie podziela ich dobroduszności – jest wobec nich
uszczypliwy i sarkastyczny, próbuje się wyizolować z życia tej
mikrospołeczności. To jednak okaże się niemożliwe.
Ota Filip jest mistrzem ironii, o czym można się przekonać
jeszcze przed lekturą „Sąsiadów i tych innych”, przeglądając listę osób
występujących w książce. Sama ich charakterystyka starczyłaby na przednią
humoreskę. Dalej jest równie atrakcyjnie – opis wizyty domniemanych krewnych
oraz celna prezentacja obyczajów mieszkańców Murnau to perełki groteskowego
humoru. Z czasem jednak, całkiem niezauważalnie, uśmiech zaczyna zamierać nam
na ustach, gdy zrozumiemy, że za prześmiesznie ukazaną skłonnością Niemców do
Ordnungu czai się coś więcej – bolesne wspomnienia. Między Oskara a jego
sąsiadów powoli wkrada się ksenofobia. Zaułek Im Krähwinkel staje się areną
niemiecko-czeskich zaszłości, a niedzielne sąsiedzkie podwieczorki zamieniają
się w wypominanie hitlerowskiej agresji bądź wypędzenia Niemców z ziem
sudeckich. Jeżeli dodamy do tego, że Oskar zostaje wmieszany w podwójne
morderstwo, okazuje się, że życie Czecha w Niemczech nie jest wcale idyllą.
Zwłaszcza, gdy nikt nie potrafi wymówić twojego nazwiska…
Ota Filip
„Sąsiedzi i ci inni”
tłum. Jan Stachowski
Atut, Wrocław 2008
(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz