Dlaczego rozstrzelali Stanisławów? - to tylko jedno z wielu pytań, na które stara się odpowiedzieć Austriak Martin Pollack. Jego nowy zbiór reportaży jest walką o ocalenie pamięci.
Książkę austriackiego reportażysty Martina Pollacka otwiera
tekst niezwykle osobisty – wspomnienie o dziadku autora. „Dziadek był
cudowny. Odkąd pamiętam, okazywał mi zawsze mnóstwo dobroci, miłości i
zrozumienia”.
Ton rodzinnej idylli Pollack szybko jednak
przerywa, dodając, że ów ukochany dziadek był zagorzałym nazistą. Gdzie
zatem leży prawda o tym człowieku – we wspomnieniach jego wnuka,
członków rodziny i znajomych czy też w historycznych annałach? Ten
poznawczy dualizm charakteryzuje całą twórczość Pollacka.
Autor
ten do mistrzostwa opanował sztukę reportażu rozumianego jako dziedzinę
literatury kierującą się przede wszystkim poznawczym obiektywizmem.
Wydobyć z zapomnienia
Poznać
badaną sprawę od wielu stron, dotrzeć do niej, choćby nawet była
niewygodna – oto motto autora, który w poprzedniej, nagrodzonej
Angelusem, głośnej książce „Śmierć w bunkrze“ sportretował swojego ojca,
przykładnego oficera SS.
W najnowszym zbiorze Pollack również nie
stroni od tematów dyskusyjnych, skupiając się na ubiegłowiecznej
historii Europy Środkowo-Wschodniej, nad której losami zaciążyły dwa
ustroje totalitarne – komunizm i nazizm.
Pollack nie powtarza
trywialnych prawd, dopomina się natomiast o przywrócenie zbiorowej
pamięci postaci tuzinkowych, zwyczajnych, marginalnych. Tak jest
chociażby w historii o dwóch tytułowych Stanisławach – młodych polskich
robotnikach przymusowo pracujących podczas wojny w niewielkiej
austriackiej wsi.
Obaj zginęli z rąk czerwonoarmistów kilka dni
po przejściu wyzwoleńczego frontu. Pollack przypadkowo natrafił na
mogiłę Polaków i postanowił wszcząć w tej sprawie reporterskie śledztwo.
Na naszych oczach błaha sytuacja przeradza się w przejmującą historię, w
której dociekanie prawdy jest równie ważne co postawienie tej dwójki w
szeregu bohaterów, wydobycie ich choć na chwilę z zapomnienia, oddanie
im należnego hołdu.
Gwałt na tradycji
Właśnie
tacy ludzie są głównymi bohaterami książki Pollacka – anonimowi Żydzi
ze starych fotografii, deportowani Cyganie, wojenni przesiedleńcy. Na
tym zapleczu historii austriacki pisarz znajduje materiał dla swoich
reportaży, jakby chciał nie dopuścić do sytuacji, która spotkała go
podczas zwiedzania zbiorowych mogił wojennych na terenie Małopolski.
Tam
przeglądając w folderach stare zdjęcia łemkowskich domów, co chwila
natykał się na dopisek „Już nie istnieje”. „Dlaczego rozstrzelali
Stanisławów” jest próbą przywrócenia anonimowych bohaterów do istnienia.
Reportaże
Pollacka osadzone są w trzech planach czasowych. Pierwszy to wojna oraz
okres „potęgi” socjalistycznych demoludów z typowymi dla nich absurdami
(rozterki brazylijskiego komunisty w gomułkowsko-gierkowskiej Warszawie
czy gejowska parada w samym sercu komunistycznej Jugosławii).
Drugi
to okres przełomu lat 80. i 90. wraz z przyrodzonymi mu nadziejami i
rozczarowaniami. Trzeci to dzień dzisiejszy i nowa, choć nie tak
„spektakularna” jak nazizm i komunizm, choroba trawiąca nasz region
Europy. Pollack widzi zagrożenie dla państw, które zawsze były ostojami
wielokulturowości, w szerzącej się ksenofobii.
Niegdysiejszy
tygiel kultur i narodowości staje się dziś areną haniebnych wydarzeń. W
tym kontekście wymowne stają się dwa bliźniacze przykłady opisywane
przez Pollacka – w przygranicznym miasteczku w Austrii nowy właściciel
sklepu zamalowuje oryginalny szyld w języku węgierskim.
A w
Sejnach pracownicy konsulatu litewskiego usuwają rasistowskie napisy z
muru placówki. Brak szacunku dla wielowiekowej tradycji jest zbrodnią –
zdaje się mówić Martin Pollack, który w swoich reportażach staje w
obronie mniejszości, w obronie normalności, w obronie przyszłości
środkowej Europy.
Martin Pollack
"Dlaczego rozstrzelali Stanisławów"
tłum. Andrzej Kopacki
Czarne, Wołowiec 2009
(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz