W 2001 roku 50-letni wówczas
dziennikarz niemiecki Wolfgang Büscher, autor jednej reporterskiej książki,
wpadł na szatański w swojej ryzykowności pomysł. Zapragnął przebyć piechotą drogę
z Berlina do Moskwy, bagatela – 3000 kilometrów. Droga przez Niemcy, Polskę i
Białoruś do Rosji miała być powtórzeniem wojennej eskapady jego dziadka, który
zginął na tym szlaku. Samotna wędrówka, fizyczne odczuwanie drogi połączone z
baczną obserwacją posłużyło Büscherowi za punkt wyjścia do opisania tej
wędrówki. Powstała w ten sposób książka niezwykła. „Berlin-Moskwa. Podróż na
piechotę” wykracza poza granice znanych dotychczas gatunków literackich. To
dziennik podróży, reportaż, pamiętnik, esej i proza poetycka w jednym. Za
patronów pisarstwa Büschera uznać można Nicolasa Bouviera, Blaise’a Cendrarsa
czy słynnego niemieckiego reżysera Wernera Herzoga, który kiedyś, w intencji
wyzdrowienia filmowej krytyczki Lotte Eisner wyprawił się z Monachium do Paryża.
Wydana w Niemczech w 2003 roku książka Büschera szybko stała się bestsellerem,
była zresztą komplementowana przez samego Herzoga: „Od lat nikt nie pisał w
Niemczech takiej prozy”.
Dwa lata później ukazuje się
następna książka Büschera, będąca zapisem jego kolejnej podróży. Czytelnicze
zainteresowanie znacznie przerosło w jej przypadku szum wokół literackiej
podróży do Moskwy, albowiem tym razem dziennikarz wybrał się w podróż dokoła
własnego kraju. Polski tytuł książki („Podróż przez Niemcy”) nieco fałszuje jej
zawartość, albowiem Büscher podróżuje WZDŁUŻ niemieckich granic, jakby chciał
ogarnąć swój kraj ze wszystkich stron, zamknąć go między kartami książki. Jest
to zatem podróż nie tyle „przez Niemcy”, co przez coś, co można uznać za
niemiecką duszę we wszystkich jej aspektach. Autor zatacza koło wokół Niemiec
poruszając się po terenach przygranicznych, nierzadko przekracza niewidzialną
linię demarkacyjną, co umożliwia mu przyjęcie osobliwego punktu widzenia. Jest
„swojakiem”, Niemcem patrzącym na swój kraj z niemożliwą do uniknięcia w takich
sytuacjach narodową dumą, z drugiej jednak strony przyjmuje czasami spojrzenie
z zewnątrz, chłodne i obiektywne. Niekiedy – twierdzi Büscher – widać wtedy o
wiele więcej.
Büscher rozpoczyna swoją podróż
wczesną jesienią, a wędrówkę wokół Niemiec „domyka” w święta Bożego Narodzenia.
Nieprzypadkowo. Büscher jest mistrzem minimalizmu. Im trudniej, tym lepiej.
Błoto, nieustający deszcz, wreszcie śnieżyca – włóczęga w takich warunkach jest
dla niego najlepsza, metafizyczna idea podróży mówi bowiem, że trzeba dać z
siebie jak najwięcej, by dotknąć absolutu. Dlatego też Büscher omija wygodne
hotele, kurorty i turystyczne szlaki, wybiera Niemcy, o których istnieniu wielu
mieszkańców kraju nad Renem nie ma nawet pojęcia, Niemcy przypominające raczej
Rumunię, wsie i miasteczka, w których czas się zatrzymał pół wieku temu,
wyludnione tereny. W swoim upodobaniu do mniej folderowej strony rzeczywistości
przypomina nieco Andrzeja Stasiuka.
W stosunku do podróży do Moskwy,
zataczając koło wokół Niemiec wprowadził Büscher znaczącą innowację – porusza
się nie tylko na piechotę, ale również krótkie odcinki pokonuje zdezelowanymi
pociągami i lokalnymi autobusami, łączącymi pobliskie miasteczka. Wymaga tego
idea książki, która, poza próbą dotarcia do własnego wnętrza, ma również na
celu zmierzenie się z demonami mniej prywatnymi. Dlatego też Büscher
bezustannie podsłuchuje, dopuszcza swoich rodaków do głosu, pozwala im
opowiadać historie naznaczone lokalnym kolorytem. Zachowuje się trochę jak
etnograf zbierający zapomniane opowieści, słuchający ich z niebywałą uwagą.
Rezultat jest zdumiewający – Büscher wydobył na światło dzienne inne Niemcy,
Niemcy „negatywowe”, ale jakże prawdziwe!
Polskiego czytelnika lektura
„Podróży przez Niemcy” może wprawić w osłupienie. Pomni wiecznych animozji
polsko-niemieckich i pamiętający o wielowiekowych sporach moglibyśmy się
spodziewać, że wędrówka wzdłuż granicy na Odrze i Nysie da autorowi asumpt do
rozliczenia się z niewygodnym sąsiadem. Tymczasem nic z tego, podróż wzdłuż
polskiej granicy nie jest szczegółowo opisana (wędrówka wzdłuż granicy czesko-
niemieckiej, o połowę krótszej od polsko-niemieckiej, została przez autora
opisana o wiele szerzej). Trochę szkoda – i literackiego opisu, i spojrzenia z
zewnątrz. Z drugiej jednak strony – może wreszcie staliśmy się zwyczajnym,
neutralnym sąsiadem? Normalniejemy?
Wolfgang Büscher
:"Podróż przez Niemcy"
tłum. Renata Makarska
Czarne, Wołowiec 2007
(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz