Dlaczego przymiotnik „bałkański” przez wieki funkcjonował jako
niewybredny epitet? Maria Todorova, próbując odpowiedzieć na to pytanie,
napisała fascynującą ontologię Bałkanów. Jednoznacznej odpowiedzi jednak nie
znalazła...
„Być może byłoby najlepiej co
trzeciego Bałkańczyka worać w ziemię” – ksenofobiczna wypowiedź Howarda
Brubakera, choć niepoprawna politycznie jak tylko to możliwe, oddaje doskonale
stereotypowy sposób postrzegania Bałkanów przez człowieka Zachodu. Z całego wachlarza
obelg, jakimi obdarzano ów zakątek Europy oraz jego mieszkańców na przestrzeni
wieków, ta nie wydaje się wcale najbardziej niegodziwa. Złośliwe komentarze na
temat „innej Europy” zawsze wydawały się być w cenie. Pogarda, niewiedza,
frustracja, strach, obrzydzenie – to uczucia, jakie towarzyszyły wypowiedziom
najbardziej nawet wytrawnych polityków. Skoro taki dżentelmen jak Winston
Churchill nie dbał – jeśli szło o Bałkany – o corectness swoich sądów, czy można dziwić się innym, pośledniejszym
dyplomatom i pismakom, że pluli żółcią, gdy tylko rozmowa schodziła na temat
bałkański?
Maria Todorova, bułgarska
historyczka i filozofka, w „Bałkanach wyobrażonych” postanowiła w sposób
naukowy dociec, dlaczego od stuleci mieszkańcy Półwyspu Bałkańskiego uważani są
za dzikie hordy, dlaczego ich ziemie ojczyste określa się malowniczo
„ekskrementem Europy”, dlaczego uchodźcy z byłej Jugosławii bądź Turcji nie są
mile widziani w większości krajów europejskich oraz za Atlantykiem. Dlaczego
opinia światowa wzruszeniem ramion kwituje miliony zabitych przez wojska
amerykańskie Wietnamczyków, a najmniejsze zamieszki na Bałkanach nazywa zezwierzęceniem? „Celem tej książki nie jest
jedynie zareagować oburzeniem na czyjeś święte oburzenie” – pisze autorka.
„Kwestią jest, jak wyjaśnić trwanie takiego zatrzymanego obrazu. Jak mogło
dojść do uczynienia z nazwy geograficznej jednego z najbardziej pejoratywnych
określeń w dziedzinie historii, stosunków międzynarodowych, nauk politycznych,
a dzisiaj również w dyskursie ogólnohumanistycznym?”. Próbując odpowiedzieć na
powyższe pytania, Todorova przekopała się przez imponującą liczbę materiałów
źródłowych, zwłaszcza tekstów opisujących Bałkany z perspektywy zachodniej –
literaturę (nie tylko) podróżniczą, doniesienia dziennikarskie, wypowiedzi
polityków, polemiki dyplomatów. Powstała w ten sposób niezwykła książka,
łącząca badawczą rzetelność z prywatną pasją; książka, która z miejsca stała
się fundamentalną pozycją z dziedziny bałkanoznawstwa.
Zachodni obserwatorzy chętnie
wypowiadają się na temat Bałkanów, rzadko jednak własne opinie opierają na
dogłębnych studiach bądź osobistych doświadczeniach. Nader często polegają za
to na obowiązujących stereotypach – a więc ich Bałkany są tytułowymi Bałkanami
„wyobrażonymi”. Czy jednak można winić obcokrajowców za ignorancję, skoro
Bałkany są tworem tak nieoczywistym i zróżnicowanym, że wszelkie próby ich
opisania kończą się gardłowymi sporami? Ot, choćby najłatwiejsza do ogarnięcia
– wydawałoby się – kwestia geograficznych granic. Bez problemu do państw
bałkańskich można zaliczyć jedynie dwa kraje – Albanię i Bułgarię. Dawniej
dodawano do tej dwójki Jugosławię, ale odkąd rozpadła się ona na kilka mniejszych
państw, powstał kłopot. Słowenia i Chorwacja za wszelką cenę chcą od
bałkańskości uciec, nie jest to zresztą odosobniony przypadek – Grecy czują się
zbyt śródziemnomorscy, Turcy (historycznie mający największe prawa do tych
ziem) wolą nazwać się Azjatami niż „gorszymi” Europejczykami. Rumuni na
określenie ich państwem bałkańskim reagują histerycznie. To właśnie
kwintesencja Bałkanów – niejednorodność.
Bałkany to kraina licznych dychotomii – Wschód/Zachód, Azja/Europa,
islam/chrześcijaństwo. Trudno – przynajmniej w Europie – znaleźć drugi teren,
gdzie na tak niewielkiej powierzchni spotyka się tak wiele narodowości, wyznań,
mniejszości etnicznych. W takim kotle byle sąsiedzka kłótnia może rozszerzyć
się do rozmiaru ponadnarodowego
konfliktu. Czy można zatem dziwić się, że obserwatorzy z zewnątrz patrzą na
Bałkany z niepokojem?
Wiek XX (który zresztą – według
zgrabnej maksymy – zaczął się i skończył w Sarajewie) miał zrehabilitować
Bałkany. Nie udało się. Dopiero obecne stulecie ma szansę wreszcie zmyć z
Bałkanów piętno przeszłości i wymazać ze słowników pejoratywne pojęcie
„bałkanizacji”. Już niedługo większość krajów bałkańskich z dumą będzie o sobie
mówić jako o Europejczykach, uregulowanie (na razie pozorne) kwestii Kosowa
oraz niedawne schwytanie Karadżicia również pozwala z optymizmem patrzeć w
przyszłość. Świat zaczyna interesować się bałkańską kulturą – nagrania „Le
mystère des voix bulgares” podbijają świat, utwory Bregovicia podbijają Polskę.
Słowo „balkan” w tytule płyty staje się gwarancją sukcesu. Niby jest dobrze. A
może to tylko przejaw zachodniej ksenofilii, czyli – za Tzvetanem Todorovem –
życzliwego odbierania obcej kultury, mającej (według oceniającego) niższą
wartość? Może rację ma Konrad Berkovici, sarkastycznie stwierdzając: „A jednak,
jak biedota, Bałkany zawsze będą z nami”.
Maria Todorova
„Bałkany wyobrażone”
tłum. Piotr Szymor
Czarne, Wołowiec 2008
(tekst ukazał się pierwotnie w "Dzienniku. Polska-Europa-Świat")
fenomenalny blog, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło. Proszę zaglądać. Pozdrawiam serdecznie.
Usuń