czwartek, 29 marca 2012

BAŁKANY, CZYLI PROBLEM - Maria Todorova, "Bałkany wyobrażone"


Dlaczego przymiotnik „bałkański” przez wieki funkcjonował jako niewybredny epitet? Maria Todorova, próbując odpowiedzieć na to pytanie, napisała fascynującą ontologię Bałkanów. Jednoznacznej odpowiedzi jednak nie znalazła...

„Być może byłoby najlepiej co trzeciego Bałkańczyka worać w ziemię” – ksenofobiczna wypowiedź Howarda Brubakera, choć niepoprawna politycznie jak tylko to możliwe, oddaje doskonale stereotypowy sposób postrzegania Bałkanów przez człowieka Zachodu. Z całego wachlarza obelg, jakimi obdarzano ów zakątek Europy oraz jego mieszkańców na przestrzeni wieków, ta nie wydaje się wcale najbardziej niegodziwa. Złośliwe komentarze na temat „innej Europy” zawsze wydawały się być w cenie. Pogarda, niewiedza, frustracja, strach, obrzydzenie – to uczucia, jakie towarzyszyły wypowiedziom najbardziej nawet wytrawnych polityków. Skoro taki dżentelmen jak Winston Churchill nie dbał – jeśli szło o Bałkany – o corectness swoich sądów, czy można dziwić się innym, pośledniejszym dyplomatom i pismakom, że pluli żółcią, gdy tylko rozmowa schodziła na temat bałkański?
Maria Todorova, bułgarska historyczka i filozofka, w „Bałkanach wyobrażonych” postanowiła w sposób naukowy dociec, dlaczego od stuleci mieszkańcy Półwyspu Bałkańskiego uważani są za dzikie hordy, dlaczego ich ziemie ojczyste określa się malowniczo „ekskrementem Europy”, dlaczego uchodźcy z byłej Jugosławii bądź Turcji nie są mile widziani w większości krajów europejskich oraz za Atlantykiem. Dlaczego opinia światowa wzruszeniem ramion kwituje miliony zabitych przez wojska amerykańskie Wietnamczyków, a najmniejsze zamieszki na Bałkanach nazywa  zezwierzęceniem? „Celem tej książki nie jest jedynie zareagować oburzeniem na czyjeś święte oburzenie” – pisze autorka. „Kwestią jest, jak wyjaśnić trwanie takiego zatrzymanego obrazu. Jak mogło dojść do uczynienia z nazwy geograficznej jednego z najbardziej pejoratywnych określeń w dziedzinie historii, stosunków międzynarodowych, nauk politycznych, a dzisiaj również w dyskursie ogólnohumanistycznym?”. Próbując odpowiedzieć na powyższe pytania, Todorova przekopała się przez imponującą liczbę materiałów źródłowych, zwłaszcza tekstów opisujących Bałkany z perspektywy zachodniej – literaturę (nie tylko) podróżniczą, doniesienia dziennikarskie, wypowiedzi polityków, polemiki dyplomatów. Powstała w ten sposób niezwykła książka, łącząca badawczą rzetelność z prywatną pasją; książka, która z miejsca stała się fundamentalną pozycją z dziedziny bałkanoznawstwa.
Zachodni obserwatorzy chętnie wypowiadają się na temat Bałkanów, rzadko jednak własne opinie opierają na dogłębnych studiach bądź osobistych doświadczeniach. Nader często polegają za to na obowiązujących stereotypach – a więc ich Bałkany są tytułowymi Bałkanami „wyobrażonymi”. Czy jednak można winić obcokrajowców za ignorancję, skoro Bałkany są tworem tak nieoczywistym i zróżnicowanym, że wszelkie próby ich opisania kończą się gardłowymi sporami? Ot, choćby najłatwiejsza do ogarnięcia – wydawałoby się – kwestia geograficznych granic. Bez problemu do państw bałkańskich można zaliczyć jedynie dwa kraje – Albanię i Bułgarię. Dawniej dodawano do tej dwójki Jugosławię, ale odkąd rozpadła się ona na kilka mniejszych państw, powstał kłopot. Słowenia i Chorwacja za wszelką cenę chcą od bałkańskości uciec, nie jest to zresztą odosobniony przypadek – Grecy czują się zbyt śródziemnomorscy, Turcy (historycznie mający największe prawa do tych ziem) wolą nazwać się Azjatami niż „gorszymi” Europejczykami. Rumuni na określenie ich państwem bałkańskim reagują histerycznie. To właśnie kwintesencja Bałkanów –  niejednorodność. Bałkany to kraina licznych dychotomii – Wschód/Zachód, Azja/Europa, islam/chrześcijaństwo. Trudno – przynajmniej w Europie – znaleźć drugi teren, gdzie na tak niewielkiej powierzchni spotyka się tak wiele narodowości, wyznań, mniejszości etnicznych. W takim kotle byle sąsiedzka kłótnia może rozszerzyć się do rozmiaru ponadnarodowego konfliktu. Czy można zatem dziwić się, że obserwatorzy z zewnątrz patrzą na Bałkany z niepokojem?
Wiek XX (który zresztą – według zgrabnej maksymy – zaczął się i skończył w Sarajewie) miał zrehabilitować Bałkany. Nie udało się. Dopiero obecne stulecie ma szansę wreszcie zmyć z Bałkanów piętno przeszłości i wymazać ze słowników pejoratywne pojęcie „bałkanizacji”. Już niedługo większość krajów bałkańskich z dumą będzie o sobie mówić jako o Europejczykach, uregulowanie (na razie pozorne) kwestii Kosowa oraz niedawne schwytanie Karadżicia również pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość. Świat zaczyna interesować się bałkańską kulturą – nagrania „Le mystère des voix bulgares” podbijają świat, utwory Bregovicia podbijają Polskę. Słowo „balkan” w tytule płyty staje się gwarancją sukcesu. Niby jest dobrze. A może to tylko przejaw zachodniej ksenofilii, czyli – za Tzvetanem Todorovem – życzliwego odbierania obcej kultury, mającej (według oceniającego) niższą wartość? Może rację ma Konrad Berkovici, sarkastycznie stwierdzając: „A jednak, jak biedota, Bałkany zawsze będą z nami”.

Maria Todorova
„Bałkany wyobrażone”
tłum. Piotr Szymor
Czarne, Wołowiec 2008

(tekst ukazał się pierwotnie w "Dzienniku. Polska-Europa-Świat")

2 komentarze: