Wiktor Jerofiefew, najwybitniejszy chyba literacki specjalista od
Rosji, w tomie „Bóg X” zebrał opowiadania, szkice, reportaże i eseje połączone
jednym tematem. Jest nim miłość. Miłość – rzecz jasna – po rosyjsku.
„O miłości napisano tyle głupot,
że można zaryzykować stwierdzenie, że w ogóle nic nie napisano” – wychodząc z
tego założenia, Wiktor Jerofiejew w tekstach zgromadzonych w tomie „Bóg X”
odnosi się do tematu miłości w sposób niekonwencjonalny, zaskakujący, odważny,
niekiedy wręcz szokujący czy obrazoburczy. U Jerofiejewa nie znajdziemy
romantycznych uniesień, porywów serca czy choćby klasycznych przedstawień
miłosnych historii. Owszem – jest mowa o pierwszej miłości, lecz w końcowym
rozrachunku zostaje ona wykpiona jako głupiutki przejaw młodzieńczego buntu.
Jerofiejew przygląda się także zakochaniu, lecz dużo więcej miejsca poświęca
zerwaniu i jego konsekwencjom w błyskotliwym, ironicznym, aczkolwiek niezwykle
gorzkim tekście „Jak być niekochanym”. Opsiuje także miłość aż do grobowej
deski, a nawet idzie o krok dalej, czyniąc parę kochanków z trupów w
postępującym stanie rozkładu. Z podejrzaną pasją pisze również o rzeczach związanych z ludzką cielesnością,
które zazwyczaj się przemilcza, a które – jak słusznie Jerofiejew zauważa – są nieodłącznym,
choć wstydliwym i intymnym, elementem ludzkiej egzystencji.
Miłość międzyludzka
(sprowadzona ostatnio – zdaniem Jerofiejewa – do popkulturowej papki, będącej
podstawą biznesu rozrywkowego) jest wszak mniej ciekawa niż jej inne odmiany,
choćby miłość do ojczyzny. Dopiero tutaj Jerofiejew dosiada swojego ulubionego
konika i z upodobaniem wyzłośliwia się nad stanem ducha współczesnych Rosjan.
Czy da się kochać dzisiejszą Rosję, gdzie króluje kicz i głupota, gdzie panoszy
się smród i zaściankowość, gdzie złodziei otacza się swoistą glorią, a
noworodki sprzedaje się za bezcen na ulicy? – pyta Jerofiejew. I zaraz
odpowiada sam sobie – a czy można jej nie kochać? Nieprzypadkowo jednym z
głównych bohaterów tekstów z tego tomu jest Puszkin – artysta, którego uwielbia
się, a zarazem nienawidzi. Autor „Eugeniusza Oniegina” to najcelniejsza metafora rosyjskości. „Nie wiem, jak mógłbym żyć w Rosji, gdyby nie było Puszkina”
- pisze Jerofiejew. Puszkin jest jednak takim zlepkiem przeciwieństw, że Jerofiejew
nie waha się zapytać, czy istniał naprawdę. „Puszkina nie było, nie ma i być
nie może” – oświadcza buńczucznie Jerofiejew, a czytelnik odnosi wrażenie, że
podobną frazą można również skwitować całą Rosję.
Pisarstwo Jerofiejewa może
drażnić – często zresztą oskarża się go o wulgarność i szarganie świętości, ale
właśnie dzięki swojemu stylowi, łączącemu brutalną bezpośredniość, filozoficzny namysł i błyskotliwość
socjologicznych obserwacji, udało mu się jako jednemu z niewielu pisarzy
rosyjskich oddać skomplikowany charakter duszy rosyjskiej. Jerofiejew w swoich
tekstach nie oszczędza nikogo i niczego, nie boi się lawirowania między wysokim
a niskim, między analizą rosyjskiej sztuki i pijackiego bełkotu. Wywrotowy
pisarz z podobną uwagą przygląda się wyemancypowanym moskwianom, jak i
mieszkańcom odległych zakątków Syberii, o których Bóg zapomniał. Autor „Boga X”
potrafi w zaskakujący sposób łączyć najbardziej odległe bieguny trudnego do
ogarnięcia terminu, jakim jest rosyjskość.
Wiktor Jerofiejew
„Bóg X”
tłum. Michał B. Jagiełło
Czytelnik. Warszawa 2010
(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz