Wiktor
Jerofiejew, rosyjski postmodernista, niestrudzony poszukiwacz „duszy
rosyjskiej”, dyżurny obrazoburca literacki znad rzeki Moskwy (znany w Polsce do
tej pory z „Rosyjskiej piękności” i „Encyklopedii duszy rosyjskiej”) znów
pojawia się w polskiej świadomości czytelniczej. Tym razem dzięki powieści
„Dobry Stalin”, która jest zadziwiająco łagodna jak na jego pisarskie
standardy, nostalgiczna nawet, z drugiej jednak strony autor powraca w niej do
okrutnych lat stalinowskich, co może być niezbyt mile widziane. Zwłaszcza
czytelnik polski może poczuć się trochę urażony „ludzkim” obliczem wodza, a
jeszcze bardziej zabawami młodego bohatera z dobrotliwym wujkiem Sławą (nikt
inny, tylko Wiaczesław Mołotow, który bezpośrednio wpłynął na losy naszego
kraju). Jednak w żadnym wypadku nie jest to powieść polityczna, polityka jest
tutaj tylko tłem do rodzinnych wspomnień, albowiem (jeśli już szukać
jakichkolwiek szufladek gatunkowych) „Dobry Stalin” to książka
autobiograficzna.
Na dobrą
sprawę jest to „portret artysty z czasów młodości”, jednakże od standardów
powieści autobiograficznych różnią „Dobrego Stalina” przede wszystkim specyficzne
okoliczności historyczne, w których rozgrywa się ta historia, a więc lata
pięćdziesiąte XX wieku i miejsce akcji – Kreml i „okolice”. Jerofiejew nie bez
przyczyny zamieszcza w podtytule książki słowo „powieść” i dodaje „filmową”
formułkę – „wszystkie postaci tej powieści zostały zmyślone”. Co więcej, idzie jeszcze
dalej, twierdząc, że fikcyjne są nawet osoby autentyczne i sam autor. Prawda
więc czy zmyślenie? Niewątpliwie prawda (w pewnych momentach lekko ubarwiona),
choć autor zdaje się sugerować, że ówczesna radziecka codzienność była tak
nierealna, że aż zdawała się być wymyślona. Całą niewiarygodność tej historii
podkreśla dodatkowo fakt, że filmową adaptacją „Dobrego Stalina” zainteresowało
się Hollywood. Po raz kolejny okazało się, że życie pisze najlepsze,
najbardziej niezwykłe scenariusze.
Głównym tematem
tej powieści są relacje między ojcem a synem, relacje będące osobliwym połączeniem
miłości i niezrozumienia. Klasyczny konflikt pokoleń nabiera tutaj dodatkowego
smaczku, ponieważ rozgrywa się wśród komunistycznego establishmentu, pośród
stalinowskiej wierchuszki bawiącej się w rządowych daczach i na ambasadorskich
przyjęciach. Jerofiejew senior był bowiem doradcą Mołotowa i osobistym
tłumaczem Stalina, a później ambasadorem Rosji na kolejnych placówkach (m.in. we
Francji i Austrii). Jego kariera dyplomatyczna została jednak przerwana przez
syna, który pod koniec lat siedemdziesiątych był inicjatorem wydania
drugoobiegowego almanachu literackiego „Metropol”, w którym swoje obrazoburcze
teksty zamieścili (oprócz Jerofiejewa) choćby tacy pisarze jak Wasilij Aksionow
czy Fazil Iskander. Na pierwszy rzut oka na tej publikacji stracili obaj –
ojciec został odsunięty z życia publicznego, syn zaś został skazany na
literacką banicję. W istocie jednak to oni okazali się moralnymi zwycięzcami,
odnaleźli bowiem klucz do wzajemnego zrozumienia i rodzinnej zgody.
„Dobry Stalin”
to wyśmienita proza, urzekająca bezgraniczną szczerością i intymnością wyznań,
skrząca się od anegdot i fragmentów najwyższego lotu (scena inicjacji
seksualnej młodego bohatera jest jedną z najlepszych we współczesnej
literaturze), główny jednak jej walor opiera się na podwójnym odwróceniu
perspektywy, z której patrzy się na matkę-Rosję i ojca-Stalina. Pierwsze
spojrzenie to opisywanie Rosji „od zaplecza”, z uprzywilejowanej pozycji
dygnitarskiego syna, druga zaś to perspektywa europejska, ogląd zewnętrzny,
kiedy okazuje się, że poza Rosją również istnieje świat i, o zgrozo!, jest on o
wiele bardziej pociągający i kolorowy.
PS.
Zaraz po „Dobrym Stalinie” do rąk
polskiego czytelnika trafia „Życie z idiotą”, autorski wybór opowiadań Wiktora
Jerofiejewa, wśród których znajduje się również „Kurwa nędza” – tekst
zamieszczony w almanachu „Metropol”, którym pisarz „zabił politycznie” swojego
ojca, a siebie pozbawił na wiele lat możliwości publikacji. Możemy się
przekonać, jak dalece rosyjska cenzura nadinterpretowała ten tekst, właściwie
całkiem niewinny na tle innych opowiadań. Toaleta jako metafora Związku
Radzieckiego? W swych późniejszych książkach Jerofiejew posunął się o wiele
dalej.
Wiktor Jerofiejew
„Dobry Stalin”
tłum. Agnieszka Lubomira Piotrowska
Czytelnik, Warszawa 2005
(tekst ukazał się pierwotnie na stronie Portalu Księgarskiego www.ksiazka.net.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz