czwartek, 29 marca 2012

Z PARYŻA DO SARAJEWA - Ornela Vorpsi "Ręka, której nie kąsasz"


W „Ręce, której nie kąsasz” Ornela Vorpsi robi literacki użytek z albańskiego  zwyczaju sehir. To albańskie słowo, oznaczające przypatrywanie się innym, rozumiane jest tutaj dwojako – Bałkany przypatrują się Europie, a Europa Bałkanom

Przed lekturą „Ręki, której nie kąsasz”, najnowszej powieści piszącej po włosku Albanki Orneli Vorpsi, warto przypomnieć sobie jej debiutancki „Kraj, gdzie nigdy się nie umiera”. Młoda bohaterka tej książki swoją opowieść o dzieciństwie w kraju Envera Hodży rozpoczynała słowami: „Jesteśmy w Albanii, tutaj nie ma żartów”. Ta ponura konstatacja doskonale wprowadzała w atmosferę powieści, opisując zarazem w najlepszy sposób albańską rzeczywistość. Terror, nędza, poczucie upodlenia i bezwzględny patriarchalizm, graniczący z nieustannym, fizycznym i psychicznym, molestowaniem kobiet – od tego wszystkiego udało się bohaterce uciec. Znalazła się we Włoszech.
„Ręka, której nie kąsasz” jest w pewnym sensie kontynuacją debiutu Vorpsi, a jednocześnie jego odwróceniem. Bohaterka „Ręki…”, zadomowiona już na Zachodzie (po latach spędzonych we Włoszech przeniosła się do Paryża), przyjeżdża na kilka dni na Bałkany. Co prawda nie do ojczystej Albanii, tylko do Sarajewa, ale bałkańskie piekło zaściankowości, inercji i zawieszenia w próżni, sąsiadującego z poczuciem życia na wulkanie, wszędzie jest takie samo. Tym bardziej w Serbii, gdzie – zwłaszcza będąc Albanką – można to odczuć wyjątkowo dobrze. Albanka w Serbii – to jedno, a „zeuropeizowana” była mieszkanka Bałkanów na Bałkanach – to drugie. Nie wiadomo właściwie, co gorsze.
Pretekstem do przyjazdu bohaterki do Sarajewa są odwiedziny u serbskiego przyjaciela, który popadł w życiowy marazm spowodowany nieprzystawalnością świata europejskiego i bałkańskiego. Głos literatury udręczonych krajów nie jest słyszalny tak, jak być powinien” – opinia Miršada to ujęty w formę dyskursu kulturowego stały punkt narzekań Serbów, Albańczyków, Macedończyków, Bośniaków czy Czarnogórców. Jeszcze do niedawna uciekali przed beznadzieją i terrorem do mitycznej Europy: „Wyjeżdżających przyjaciół – twierdzi bohaterka Vorpsi – postrzegałam jako osoby, które opuszczają więzienie. Ponieważ wolność jest zawsze po tamtej stronie”. Do czasu, gdy „tamta strona” nie stanie się czymś na kształt zastępczego, „niepełnego” domu. Wtedy wracali, pokonani, złamani, zhańbieni. I w Sarajewie, Tiranie, Skopje, Belgradzie czy Podgoricy gnili w swej bezsilności, zawieszeni między tu i tam.
Bohaterce powieści jednak się udało. Być może wspomnienie albańskiego piekła było zbyt okropne, by do niego wracać? Nostalgia nostalgią, ale życiowy pragmatyzm w ostatecznym rozrachunku liczy się najbardziej. A może chodziło o coś innego – wyrwana z seksistowskiego „obozu pracy” dopiero na Zachodzie dostrzegła piękno erotyzmu, piękno miłości, piękno ciała. Nie da się ukryć, że rzadko spotyka się opisy tak zachłannego, sensualnego, intensywnego urzeczenia ciałem drugiej osoby. Tak spoglądać na mężczyznę mogą tylko kobiety, które były tego ustawowo pozbawione. W Albanii kobieta służyła mężczyźnie, a gdy dbała o swój wygląd uważana była za dziwkę. „Być pięknym, pięknym fizycznie, być kimś szczupłym i eleganckim, wyglądać delikatnie, to nie było w komunistycznym stylu”.
I oto ta kobieta – elegancka, upiększona, zstępująca wprost z ulic Paryża – przyjeżdża na Bałkany. I chociaż spod makijażu przebija jej swojskość, spotyka się z niechęcią, nieufnością, wrogością. Jest obca i tę swoją obcość próbuje nieudolnie usprawiedliwić, dając wszędzie zbyt wysokie napiwki, czując się niesłusznie odpowiedzialna za… Za co właściwie? Znajduje się w położeniu najgorszym z możliwych – nie jest całkiem stamtąd, ale nie jest już stąd. Wyobcowana w Europie i czująca się nieswojo wśród krajanów. Podróżująca do świata, którego już nie ma, który istnieje tylko w jej wspomnieniach. Ten stan zawieszenia jest typowy dla dzisiejszej literatury bałkańskiej, to jest jej główny temat. Nawet wtedy (zwłaszcza wtedy?) gdy powstaje w Kanadzie (David Albahari), Holandii (Dubravka Ugrešič) czy Niemczech (Bora Ćosić). Lub wtedy, gdy – jak w przypadku Orneli Vorpsi – jest pisana po włosku w Paryżu. Zawsze boli.

Ornela Vorpsi
„Ręka, której nie kąsasz”
tłum. Joanna Ugniewska
Czarne, Wołowiec 2009

(tekst ukazał się pierwotnie w "Dzienniku. Polska-Europa-Świat")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz