W „Ręce, której nie kąsasz” Ornela Vorpsi robi literacki użytek z
albańskiego zwyczaju sehir. To albańskie słowo, oznaczające
przypatrywanie się innym, rozumiane jest tutaj dwojako – Bałkany przypatrują
się Europie, a Europa Bałkanom
Przed lekturą „Ręki, której nie
kąsasz”, najnowszej powieści piszącej po włosku Albanki Orneli Vorpsi, warto
przypomnieć sobie jej debiutancki „Kraj, gdzie nigdy się nie umiera”. Młoda
bohaterka tej książki swoją opowieść o dzieciństwie w kraju Envera Hodży rozpoczynała
słowami: „Jesteśmy w Albanii, tutaj nie ma żartów”. Ta ponura konstatacja
doskonale wprowadzała w atmosferę powieści, opisując zarazem w najlepszy sposób
albańską rzeczywistość. Terror, nędza, poczucie upodlenia i bezwzględny
patriarchalizm, graniczący z nieustannym, fizycznym i psychicznym,
molestowaniem kobiet – od tego wszystkiego udało się bohaterce uciec. Znalazła
się we Włoszech.
„Ręka, której nie kąsasz” jest w
pewnym sensie kontynuacją debiutu Vorpsi, a jednocześnie jego odwróceniem.
Bohaterka „Ręki…”, zadomowiona już na Zachodzie (po latach spędzonych we
Włoszech przeniosła się do Paryża), przyjeżdża na kilka dni na Bałkany. Co
prawda nie do ojczystej Albanii, tylko do Sarajewa, ale bałkańskie piekło
zaściankowości, inercji i zawieszenia w próżni, sąsiadującego z poczuciem życia
na wulkanie, wszędzie jest takie samo. Tym bardziej w Serbii, gdzie – zwłaszcza
będąc Albanką – można to odczuć wyjątkowo dobrze. Albanka w Serbii – to jedno,
a „zeuropeizowana” była mieszkanka Bałkanów na Bałkanach – to drugie. Nie
wiadomo właściwie, co gorsze.
Pretekstem do przyjazdu bohaterki
do Sarajewa są odwiedziny u serbskiego przyjaciela, który popadł w życiowy
marazm spowodowany nieprzystawalnością świata europejskiego i bałkańskiego. „Głos literatury udręczonych krajów nie jest słyszalny tak,
jak być powinien” – opinia Miršada to ujęty w formę dyskursu kulturowego stały
punkt narzekań Serbów, Albańczyków, Macedończyków, Bośniaków czy Czarnogórców.
Jeszcze do niedawna uciekali przed beznadzieją i terrorem do mitycznej Europy:
„Wyjeżdżających przyjaciół – twierdzi bohaterka Vorpsi – postrzegałam jako
osoby, które opuszczają więzienie. Ponieważ wolność jest zawsze po tamtej stronie”. Do czasu, gdy „tamta strona” nie stanie
się czymś na kształt zastępczego, „niepełnego” domu. Wtedy wracali, pokonani,
złamani, zhańbieni. I w Sarajewie, Tiranie, Skopje, Belgradzie czy Podgoricy gnili
w swej bezsilności, zawieszeni między tu i tam.
Bohaterce
powieści jednak się udało. Być może wspomnienie albańskiego piekła było zbyt
okropne, by do niego wracać? Nostalgia nostalgią, ale życiowy pragmatyzm w
ostatecznym rozrachunku liczy się najbardziej. A może chodziło o coś innego –
wyrwana z seksistowskiego „obozu pracy” dopiero na Zachodzie dostrzegła piękno
erotyzmu, piękno miłości, piękno ciała. Nie da się ukryć, że rzadko spotyka się
opisy tak zachłannego, sensualnego, intensywnego urzeczenia ciałem drugiej
osoby. Tak spoglądać na mężczyznę mogą tylko kobiety, które były tego ustawowo
pozbawione. W Albanii kobieta służyła mężczyźnie, a gdy dbała o swój wygląd
uważana była za dziwkę. „Być pięknym, pięknym fizycznie, być kimś szczupłym i
eleganckim, wyglądać delikatnie, to nie było w komunistycznym stylu”.
I oto
ta kobieta – elegancka, upiększona, zstępująca wprost z ulic Paryża –
przyjeżdża na Bałkany. I chociaż spod makijażu przebija jej swojskość, spotyka
się z niechęcią, nieufnością, wrogością. Jest obca i tę swoją obcość próbuje
nieudolnie usprawiedliwić, dając wszędzie zbyt wysokie napiwki, czując się niesłusznie
odpowiedzialna za… Za co właściwie? Znajduje się w położeniu najgorszym z
możliwych – nie jest całkiem stamtąd, ale nie jest już stąd. Wyobcowana w
Europie i czująca się nieswojo wśród krajanów. Podróżująca do świata, którego
już nie ma, który istnieje tylko w jej wspomnieniach. Ten stan zawieszenia jest
typowy dla dzisiejszej literatury bałkańskiej, to jest jej główny temat. Nawet
wtedy (zwłaszcza wtedy?) gdy powstaje w Kanadzie (David Albahari), Holandii
(Dubravka Ugrešič) czy Niemczech (Bora Ćosić). Lub wtedy, gdy – jak w przypadku
Orneli Vorpsi – jest pisana po włosku w Paryżu. Zawsze boli.
Ornela
Vorpsi
„Ręka,
której nie kąsasz”
tłum.
Joanna Ugniewska
Czarne,
Wołowiec 2009
(tekst ukazał się pierwotnie w "Dzienniku. Polska-Europa-Świat")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz