Znana chorwacka pisarka w kapitalnej książce (nie tylko) dla dzieci
przedstawia sylwetki duchów, które domowe życie zmieniają w wieczną przygodę.
Dubravka Ugrešić znana jest
polskiemu czytelnikowi jako autorka powieści i opowiadań oraz licznych tomów
esejów. Mało kto jednak wie, że autorka „Stefci Ćwiek na tropach życia”
zaczynała swoją pisarską karierę od książki dla dzieci, która okazała się nie
lada wydarzeniem. „Mały płomień” przyniósł 22-letniej wówczas debiutantce
prestiżową Chorwacką Nagrodę Literacką w kategorii literatury dziecięcej i choć
Ugrešić poświęciła się później „dorosłej” twórczości, od czasu do czasu
powracała do dziecięcego odbiorcy. „Domowe duchy” z roku 1988 to jej trzecia
książka dla najmłodszego czytelnika (po „Małym płomieniu” napisała jeszcze
„Filipa i serce”), choć trudno zakładać, że jej adresatem powinny być wyłącznie
dzieci. Przecież wiara w skrzaty, które pomagają lub przeszkadzają w codziennym
życiu, towarzyszy nam, dorosłym, od zarania dziejów.
„Domowe duchy” wywodzą się z
ludowych wierzeń (autorka opowiada o nich pokrótce we wstępie), w myśl których
każde domostwo oraz jego najbliższe otoczenie zaludnione jest przez niewielkie
stworzenia – wyobrażane najczęściej jako brodate krasnoludki w czerwonych
czapkach – z którymi należy żyć w zgodzie. Każda kultura miała swoje domowe
duchy – inaczej się nazywały, inaczej wyglądały, ale zawsze ilustrowały jedną
prawdę: ludzie od dawien dawna wolą wymyślać niestworzone historie niż próbować
racjonalizować zjawiska, które na pierwszy rzut oka wyglądają na interwencję sił
nadprzyrodzonych. Roztargnienie, złośliwość rzeczy martwych, przypadkowa
zbieżność pewnych wydarzeń – takie tłumaczenie jest przecież o wiele mniej
ciekawe niż działalność duchów.
Dubravka Ugrešić wykorzystała
przyrodzoną ludziom skłonność do fantazjowania i w „Domowych duchach” stworzyła
katalog stworów, które czynią nasze życie bardziej tajemniczym. Możemy więc
poznać Chowańca, Stukpuka, Palcożerka, Zakwasa, Trybika czy Pasibrzucha. Opis
każdego z nich jest perełką wyobraźni i humoru, zaprawioną dozą typowego dla
dzieci przekonania o własnej racji. Po lekturze książki Ugrešić chętnie
przyznamy, że i w naszym papierach grzebał Tutivillus, a za nieporządek w
łazience nie odpowiadamy my sami, tylko wesołe Mydlańce. A jeśli jakiś mądrala
będzie próbował wybić wam takie historie z głowy, pokażcie mu „Domowe duchy” i
powiedzcie: „To wszystko prawda, zdarzyło się to przecież w jednej kamienicy w
Zagrzebiu!”. Można mu także pokazać fantastyczne ilustracje Iwony Chmielewskiej,
która w świetny sposób przekonuje, jak wygląda dom po przejściu Huncwota. A że
domowych duchów jest co niemiara i nie wszystkie zostały w tej książce
sportretowane, możemy ją wzbogacić o własne rysunki lub historie. Znamy
przecież takie duchy, prawda?
Dubravka Ugrešić
„Domowe duchy”
tłum. Dorota Jovanka-Ćirlić
Znak, Kraków 2010
(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz