czwartek, 29 marca 2012

WSZYSTKO, CO MOJE - Andrij Bondar "Historie ważne i nieważne"


Andrij Bondar w opowiadaniach z tomu „Historie ważne i nieważne” pokazuje świat w dalekich od czerni barwach. Ukraiński pisarz pozwala sobie czasami nawet na patos, jak choćby we fragmencie opisującym papieską pielgrzymkę: „Byliśmy jeden od drugiego w odległości jakichś 8 metrów – specjalnie wyliczyłem – przez 0,2 sekundy. Ale to wystarczyło, żeby poczuć się blisko niego i Boga”. Wszystkim, którzy chcieliby od razu krzyczeć, że taka dawka wzniosłości jest nie do przełknięcia, Bondar zamyka zaraz usta zręczną woltą: „Pokręciliśmy się jeszcze z 5 minut, poczekali tam, może jeszcze jakiś papież przejedzie i poszliśmy do domu”. Opowiadanie o papieżu należy (według podziału tomu) do historii nieważnych – obok tekstów o Mandelsztamie, Hemingwayu, d’Annunzio i... komisarzu Reksie. Sarkazm Bondara skazuje kulturę, o której pisze z osobistym zaangażowaniem, na nieważność, przyznając palmę pierwszeństwa życiu. Główną część tomu stanowią bowiem historie ważne – krótkie, jednostronicowe felietony, które autor przez kilka lat publikował na łamach jednego z największych ukraińskich dzienników. Limit objętości tekstu wymusił na Bondarze zaskakującą zwięzłość – zaskakującą, ponieważ Bondar-poeta znany jest przecież z gadatliwości. Gadatliwości oraz ironii, której w jego felietonowej prozie się nie uświadczy. Bondar-prozaik jest nader poważny, ponieważ pisze o sobie. O swoim dzieciństwie, o rodzinie, o przyjaciołach, o wierze (lub jej substytucie, nazywanym na własny użytek sumieniem), wreszcie o śmierci. Teksty te są tak prawdziwe, tak prostolinijne, a zarazem tak emocjonalne, że trudną wątpić w ich wiarygodność. Bondar nie sili się na niezwykłość i w tym tkwi jego moc – przytacza anegdoty o najzwyklejszych przejawach życia, w których nagle ujawniają się najważniejsze ludzkie doświadczenia. W ten sposób opowieść o myszy-rekonwalescentce staje się wzruszającą (tak, wzruszającą! – Bondar nie wstydzi się wzruszać, więcej nawet – nie wstydzi się swojej dobroci) przypowieścią o przymusowej samotności i o urządzaniu własnego mikrokosmosu. Autor „Historii ważnych i nieważnych” wie doskonale, że nie ma sensu porywać się na wymyślne fantasmagorie: „Mądrzy ludzie mówią, że wszystkie historie już dawno temu zostały opowiedziane przez dawnych Hindusów, a my je tylko powtarzamy, zmieniając realia”. Pozostaje jedynie powtarzać te historie, aczkolwiek opowiadając je na własny sposób. Bondar stosuje tę receptę, z powodzeniem wygrywając  osobisty ton tych historii, a że dodatkowo zręcznie operuje humorem (kapitalna historia o pomyśle na szkołę przetrwania i o tym, dlaczego pomysł ten musiał upaść), czaruje onirycznym klimatem (sporo historii „sennych”), a także zaskakuje metafizycznym dreszczykiem, jego opowiadania sprawiają wiele czytelniczej satysfakcji. Na pierwszym planie Bondarowskich historii zawsze znajduje się prywatność – Ukrainiec filtruje narracje, nawet te najbardziej nieprawdopodobne, przez autorskie „ja”. W ten sposób stają się one wiarygodne i szczere. „Mój”, „moja”. „moje” – to najczęściej używane przez niego słowa. Tę osobistość doświadczeń Bondar często rozszerza na wspólnotę rodzinną, narodową czy pokoleniową. I znów strategia jest taka sama – to, co najzwyklejsze, zaświadcza w najpełniejszy sposób o randze doświadczeń, przeżyć i przemyśleń. Bondar obchodzi się bez wielkich słów i kwantyfikatorów – najdobitniej wybrzmiewają za to choćby historie o różnicy między metalowym a plastikowym nocnikiem, o ukraińskich kartoflach i o marchewkowej farbie. Bo najciekawsze jest życie. Najciekawsza jest przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Oraz to, jak je mitologizujemy.

Andrij Bondar
"Historie ważne i nieważne"
tłum. Bohdan Zadura
Biuro Literackie, Wrocław 2011

(tekst ukazał się pierwotnie w "Lampie")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz