Mińsk jawi się w książce Artura Klinaua jako miasto, które komunistyczni politycy i nawiedzeni architekci zamienili w
parodię utopijnego ideału.
Białoruś w trakcie ponad dziesięciu wieków swojego
istnienia nigdy nie doczekała się okresu świetności. Wyniszczające wojny i
nieudane alianse polityczne skumulowały się w XX wieku – stalinowskie czystki,
II wojna światowa, zgrzebny komunizm pod auspicjami ZSRR, wreszcie, gdy
sąsiednie republiki wybijały się na niepodległość i zaczynały marsz ku Europie,
Białoruś znalazła się pod rządami Łukaszenki. Mińsk, jako stolica Białorusi,
jest odzwierciedleniem losów tego państwa. Podczas II wojny światowej zburzony
niemal doszczętnie (bardziej ucierpiały jedynie Warszawa i Berlin), następnie
zrywający z przedwojenną zabudową dzięki konstruktywistycznym pomysłom
radzieckich architektów. W efekcie powstało miasto ogromnych przestrzeni,
miasto betonu i marmuru, bezduszne i pozbawione charakteru, a zarazem pilnie
strzegące swoich tajemnic. Artur Klinau, oprowadzając po Mińsku, odkrywa przed
nami dwa jego oblicza – oficjalne oraz magiczne, pełne wspomnień z dzieciństwa
i tętniących życiem miejsc.
„Mińsk. Przewodnik po Mieście
Słońca” nie jest turystycznym almanachem z wykazem zabytków i obowiązkowych
tras. To raczej esej, w którym historia Białorusi splata się z poetyckim
widzeniem świata przez dziecko oraz metaforyczną wizją Mińska jako utopijnej
realizacji miasta idealnego. Klinau opisuje mińskie dzieciństwo jako poznawanie
własnego miasta oraz komunistycznej rzeczywistości poprzez obowiązującą
propagandową indoktrynację. Radzieckie czytanki, narodowe święta, kolorowe
pochody i przemówienia polityków odbierane były wówczas przez dziecko jako
życie w państwie idealnym, w radzieckiej Krainie Szczęścia. Po latach Klinau
przeprowadza w swojej książce ciekawą paralelę między traktatami utopistów a
komunistyczną codziennością, zaś Mińsk porównuje do Miasta Słońca z dzieła
Tomasza Campanelli o idealnej społeczności. I chociaż utopijna wizja komunizmu
dość szybko się rozwiała, Mińsk jako Miasto Słońca wciąż jest przykrym
wspomnieniem o poprzedniej epoce.
Mińsk jest monumentalny – byle
poczta nazywana jest tu Pałacem, ulice (prospekty) mają szerokość piłkarskiego
boiska, a liczne place są tak wielkie, że jadący przez nie autobus musi
zatrzymywać się na trzech przystankach. W takiej perspektywie człowiek ginie
wobec ogromu budowli, miasto wydaje się więc przeraźliwie puste. Ten
monumentalizm miał symbolizować radziecki imperializm – Mińsk był przedmurzem
Moskwy, pierwszą stacją na drodze z Europy do Związku Radzieckiego i jako taki
powinien przygotowywać przybysza na zapierające dech w piersiach widoki. Jednak
stolica republiki przerosła stolicę kraju – o ile w Moskwie historyczne budowle
pozostały nietknięte, o tyle w Mińsku bez żalu zrównano z ziemią dawne
dzielnice i na tych cmentarzyskach wybudowano betonowego koszmarka z obłędną
ilością pomników osób zasłużonych.
Artur Klinau
„Mińsk. Przewodnik po Mieście Słońca“
tłum. Małgorzata Buchalik
Czarne, Wołowiec 2008
(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz