W najnowszej książce Wiktor Jerofiejew po raz kolejny
stara się określić tożsamość współczesnych Rosjan. Próby opisu rosyjskiej duszy
są – jak zwykle u tego pisarza – zaskakujące, obrazoburcze i piekielnie
inteligentne.
Twórczość Wiktora Jerofiejewa
jest zobrazowaniem głównej prawdy o literaturze – pisarze poświęceni jednej
idei są najbardziej godni uwagi. Naczelną ideą pisarstwa Jerofiejewa jest
rosyjskość. Nieważne, czy napisze on powieść, opowiadanie, esej, felieton, list
otwarty czy libretto; nieważnie czy będzie opisywał Che Guevarę czy francuską
Rivierę – zewsząd wyziera dusza rosyjska. Podobnie jest w najnowszym tomie
krótkich utworów prozatorskich „Rosyjska
apokalipsa”. Rosję – powiada Jerofiejew – można kochać lub nienawidzić.
Zazwyczaj uczucia te idą w parze. Autor „Dobrego Stalina” potrafi porównać
swoją ojczyznę do brudnej dworcowej toalety, a jednocześnie widzieć w niej
wielkość. Ta podstawowa sprzeczność rosyjskiej samoświadomości jest głównym
tematem „Rosyjskiej apokalipsy”.
Choć w książce pojawiają się
takie nazwiska jak Putin, Gorbaczow, Żyrinowski, Chodorkowski, choć mówi się w
niej o Biesłanie, Czeczenii i Katyniu, daleko Jerofiejewowi do politykowania –
w najnowszych tekstach autor postawił na analizę życia prywatnego współczesnych
Rosjan, oczywiście w duchu inteligentnego cynizmu. Rosjanie wyemancypowali się
na prywatność dopiero niedawno, ale – jak to w Rosji! – od razu popadli w
wielkomocarstwowe skrajności. Jak się bawić, to na całego – mówią mieszkańcy
Moskwy, kupując najdroższe samochody, budując największe wille i wydając
imprezy, przy których rozpasanie Amsterdamu wydaje się niewinną igraszką. A w
tym samym czasie mieszkańcy podmoskiewskich wsi trują się pitym na masową skalę
(bo tańszy od bimbru...) płynem hamulcowym lub preparatem do czyszczenia
wanien.
Alkohol to zresztą główny
składnik rosyjskiej rzeczywistości, o czym pisze Jerofiejew w błyskotliwym
eseju „Rozszczepienie wódki”. Wódka zabija rocznie 30 000 Rosjan (dla
porównania – w ciągu 10 lat działań wojennych w Afganistanie zginęło „tylko” 14
000 rosyjskich żołnierzy), lecz gdy Gorbaczow wydał antyalkoholowe dekrety
niezadowolenie społeczeństwa sięgnęło zenitu. Bez wódki – jak mawiał Breżniew –
Rosjanin sobie nie poradzi, z pomocą wódki nie poradzi sobie jeszcze bardziej.
To kolejna zagadka rosyjskiej duszy. A takich dychotomii jest wiele – choćby
stosunek do pieniędzy. W Rosji jeżeli nie lubisz pieniędzy, jesteś
nieudacznikiem, jeśli zaś lubisz – chamem i niegodziwcem, „a w ogóle to nie jesteś Rosjaninem, ponieważ
Rosjanie pieniędzy nie lubią”. „Rosyjska apokalipsa”, tak jak rosyjska dusza,
pełna jest takich sprzeczności.
W najnowszym tomie Jerofiejew
tropi prywatność również na gruncie autobiograficznym – fragmenty o jego
małżeństwie i przygotowywaniu się do roli ojca czynią z „Rosyjskiej apokalipsy”
jego najbardziej osobistą książkę. W opisie życia rodzinnego Jerofiejew nie
stroni od bezpośredniości, która – w oczach niektórych czytelników – może
ocierać się o wulgarność. Właśnie szerzenie pornografii i rzekome antyrosyjskie
przekonania dały przeciwnikom Jerofiejewa (proputinowska bojówka młodzieżowa
„Idący Razem”) asumpt do wpisania go na „czarną listę” współczesnych rosyjskich
pisarzy i zorganizowania głośnej akcji topienia jego książek w klozecie ustawionym
na Placu Czerwonym. Jerofiejew odpowiedział w swoim stylu – zamieszczonym w
„Rosyjskiej apokalipsie” liście otwartym do Putina zatytułowanym wymownie
„Gnojenie pisarzy w sraczu”, w którym przywołuje wiecznie żywe powiedzenie
Gogola: „Nie ma co winić lustra za to,
że odbicie się nie podoba”.
Wiktor Jerofiejew
„Rosyjska apokalipsa”
tłum. Andrzej de Lazari
Czytelnik, Warszawa 2008
(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz