Pisanie o książkach Michala Viewegha jest balansowaniem na
cienkiej linie. Bo też i takim ryzykownym spacerem jest cała jego twórczość.
Zaczął nieźle – od nostalgicznej i przesiąkniętej typowo czeskim ciepłym
humorem powieści „Cudowne lata pod psem”. Potem bywało różnie. W dwunastu
książkach, które Viewegh napisał w ciągu piętnastu lat, zbliżył się raczej do
schematu popularnej powieści obyczajowej, który opanował do perfekcji. Zdobył
dzięki temu sporą popularność (700 tysięcy sprzedanych egzemplarzy, przekłady
na 18 języków, liczne adaptacje teatralne i filmowe – w Polsce mogliśmy oglądać
„Wychowanie panien w Czechach” i „Mężczyznę idealnego”, film oparty na motywach
„Powieści dla kobiet”), ale też naraził
się na ataki ze strony krytyki literackiej. Viewegh niemal w każdej powieści
stara się udowodnić, że nie zasłużył na ironiczne i uwłaczające miano
„najlepszej czeskiej pisarki”, że jest raczej zręcznym postmodernistą,
wykorzystującym z premedytacją popkulturowe klisze i świadomie nawiązującym do
tradycji literackich „poważnym autorem”.
Podobnie rzecz się ma ze „Sprawą niewiernej Klary”. Można
spojrzeć na tę powieść jak na błahe czytadło balansujące między kryminałem a
romansem, sprawne – a jakże! – ale nic poza tym. To zręcznie skonstruowana,
pełna zaskakujących zwrotów akcji, na wskroś współczesna opowieść – ot, taki
odpowiednik skrzącego się od pięknych barw sitcomu telewizyjnego. Mamy więc
piękne kobiety, wielkie pieniądze, sławne osobistości, szybkie samochody,
wnętrza pensjonatów i orientalne podróże. W tym ujęciu byłaby to, skrojona
według wzorów klasycznych kryminałów, powieść detektywistyczna ze sfer
praskiego high-life’u. Z obowiązkowymi drogimi alkoholami i miłosnymi
intrygami, ma się rozumieć. Ale można też spojrzeć na „Sprawę niewiernej Klary”
(dość koszmarny tytuł, muszę przyznać) z nieco innej perspektywy. To przede
wszystkim całkiem udana analiza dzisiejszych stosunków międzyludzkich, ze
wskazaniem na roztrząsanie zagadnień wierności i zdrady. Skupienie się na
współczesnych przemianach obyczajowych w sferze seksu, przypatrywanie się
odwiecznym perturbacjom damsko-męskim (ze szczególnym uwzględnieniem kwestii
samotności) oraz próba rozwikłania tajemnicy niedopasowania seksualnego
pozwalają nazwać Viewegha środkowoeuropejskim Philipem Rothem. Czeski pisarz
jest zresztą nader świadomy wszelkich literackich nawiązań, jego powieści, w
tym również „Sprawa niewiernej Klary”, aż roją się od mniej lub bardziej
czytelnych odwołań do dzieł literatury rodzimej i światowej. Niestety – zazwyczaj
kończy się to na irytująco aforystycznym przywoływaniu wyrwanych z kontekstu
cytatów (m.in. z Greene’a, Bukowskiego, Austera, Zweiga czy Freuda). Znacznie
bardziej frapująca jest tutaj obecność wszelkich pierwiastków intertekstualnych
i metanarracyjnych – w formalnych grach literackich Viewegh okazuje się
mistrzem. Mamy więc powieść w powieści, zamianę ról bohatera i narratora,
podwójną fikcyjność świata przedstawionego. Ulubionym wszak chwytem Viewegha
jest autotematyzm. Jak twierdzi jeden z bohaterów „Sprawy niewiernej Klary”. Bohater
zawsze odzwierciedla choćby część charakteru autora. W powieści Viewegha
urodzony w 1962 roku, sypiącymi cytatami jak z rękawa, znany pisarz
bestsellerów zbiera materiał do napisania powieści detektywistycznej – śledzenie
takich drobnostek jest dla wyrobionego czytelnika dodatkowym smaczkiem.
A więc mamy dwa w jednym (jak by napisał Viewegh: full
wypas) – inteligentna powieść, a zarazem lekkie czytadło. Można się zżymać
na taką hybrydę, ale bądźmy uczciwi – niewielu autorów umie balansować na tak
cienkiej linii i nie spaść w dół.
Michal Viewegh
„Sprawa niewiernej Klary”
tłum. Martyna Lemańczyk
Zysk i S-ka, Poznań 2007
(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz