czwartek, 29 marca 2012

JAK SAŠA STANIŠIĆ ŚWIETNĄ KSIĄŻKĘ NAPISAŁ - Saša Stanišić „Jak żołnierz gramofon reperował”


Tragikomiczna powieść Bośniaka z niemieckim paszportem to cudowna historia o niemożności powrotu do raju dzieciństwa

„Jak żołnierz gramofon reperował” – powieść mieszkającego w Niemczech bośniackiego pisarza Sašy Stanišicia – nie jest w zasadzie żadnym literackim novum. Ot, kolejna próba opisania prywatnych przeżyć w szerszym kontekście społeczno-politycznym, zręczne literacko dopasowanie własnej biografii do pokoleniowych doświadczeń. Jest więc w książce Stanišicia szkolna udręka dzieciństwa spędzanego pod czujnym wzrokiem Tity, który  spogląda na swoich pionierów z wszędobylskich portretów, jest magia i szaleństwo bałkańskich imprez rodzinnych, jest też nagły rozpad Jugosławii i jego konsekwencje widziane oczyma dwunastolatka, te prywatne – nie można już bawić się z kolegą z podwórka, ponieważ nagle jego imię przestaje podobać się rodzicom, i te bardziej ogólne – Crvena Zvezda już nigdy nie odniesie takich piłkarskich sukcesów, jak za czasów „jugosłowiańskiego” składu. Jest wreszcie wojna – groza, strach, ale również bezsens i groteska, dziecięce zabawy w piwnicznym schronie, nuda w przerwach między bombardowaniami. Jest wreszcie emigracja, inna kultura, inny język i problemy z przystosowaniem się do nowej rzeczywistości. I na koniec – tęsknota za ojczyzną oraz obowiązkowa podróż tropami wspomnień z dzieciństwa. Powieści o podobnym schemacie fabularnym oraz w równie udany sposób łączących tragizm z humorem było już w tzw. literaturze eksjugosłowiańskiej sporo. Jednak na ich tle „Jak żołnierz gramofon reperował” wyróżnia się ze szczególną mocą. O niezaprzeczalnej sile tej powieści stanowi bowiem to, co jest od wieków istotą literatury – umiejętność opowiadania zajmujących historii.
Aleksandar Krsmanović, dziecięcy bohater Stanięcia, a zarazem jego powieściowy odpowiednik, dar opowiadania ma we krwi. Na dodatek natura obdarzyła go ogromnymi oczami i uszami (do uważnego oglądania świata i pilnego wsłuchiwania się w opowieści) oraz sporą rodziną pełną nietuzinkowych postaci, więc mały Aleksandar aż buzuje od nagromadzonych w nim historii i obrazów. Co więcej – chłopak wyznaje zasadę, że „dobra opowieść nigdy nie jest na temat”, więc snute przez niego historie swobodnie meandrują, rozchodzą się na wszystkie strony, by wreszcie, w nieoczekiwany sposób, połączyć się w zadziwiająco spójny węzeł. A że dziecięca wyobraźnia również robi swoje, czasami aż trudno uwierzyć w przytaczane przez niego fantasmagorie, ale zawsze można zachwycać się jego językową inwencją i wysoce zmetaforyzowanym oglądem rzeczywistości. Zdania wypowiadane przez Aleksandra porażają swoją prostotą, odkrywają swoje nieznane znaczenia, a umieszczone w nowym kontekście stają się zabawne, zaskakująco mądre, niekiedy przerażające, zawsze zaś na wskroś poetyckie. O swojej babci Aleksandar mówi: „jest głucha jak armata i niema jak padający śnieg”, o lekturach: „Karol Marks nie napisał ani jednego smutnego zdania”, o AIDS: „to dumna choroba, nawet nie zna małych liter”. Jednak nieskrępowany świat wyobraźni rozpada się w mgnieniu oka, zupełnie jak Jugosławia (trudno oprzeć się w tym miejscu przytoczeniu kolejnego cytatu: „Inkompetencja to znaczy robienie czegoś, o czym się nie ma zielonego pojęcia, rządzenie Jugosławią na przykład”). Aleksandar musi błyskawicznie dorosnąć i zacząć nowe życie w obcym kraju. I choć fizycznie będzie przebywał w Zagłębiu Ruhry, to myślami cały czas będzie wracał do czasów, „kiedy wszystko było dobrze”. Nawet w wypracowaniu o swoim nowym mieście – „Essen, tak bardzo je lubię” – opisze, biorąc temat zbyt dosłownie, bośniacką potrawę narodową. W końcu dojrzeje do decyzji odwiedzenia kraju swojego dzieciństwa, by porównać wspomnienia z teraźniejszością. Jednak to, co ujrzy i to, co usłyszy, ostatecznie utwierdzi go w poczuciu odklejenia się od rzeczywistości. Wszystkie zapamiętane miejsca obróciły się bowiem w gruz i porosły zielskiem, a ukochana Drina, która podczas jego nieobecności zamiast ryb skrywała w sobie setki ofiar ludobójczej rzezi, nigdy nie będzie już najwierniejszą przyjaciółką. „Jednej rzeczy nie potrafi ani Drina, ani opowieści: dla obu nie istnieją powroty” – stwierdza Aleksandar i kładzie kropkę własnej historii. Nic więcej nie można już powiedzieć.

Saša Stanišić
„Jak żołnierz gramofon reperował”
tłum. Alicja Rosneau
Czarne, Wołowiec 2008

(tekst ukazał się pierwotnie w "Dzienniku. Polska-Europa-Świat")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz