środa, 28 marca 2012

GORZKA ANTYUTOPIA - Władimir Sorokin "Cukrowy Kreml"


Zbiór opowiadań „Cukrowy Kreml” to futurystyczna groteska, w której Sorokin próbuje sobie wyobrazić nieodległą przyszłość Rosji. To książka zabawna, ale też niezwykle gorzka. Przede wszystkim jednak – ze wszech miar niepoprawna.

Opowiadania z „Cukrowego Kremla” stanowią dopełnienie i rozwinięcie „Dnia oprycznika”, poprzedniej książki Włądimira Sorokina, jednego z najpopularniejszych  współczesnych pisarzy rosyjskich. W powieści tej Sorokin w złośliwy sposób skomentował Putinowskie rządy, pokazując ironicznie, do czego taka polityka może doprowadzić. Karykaturalne potraktowanie imperialistycznych dążeń Moskwy, połączonych z reanimacją wielkoruskiego mitu o doniosłej przeszłości, pozwoliło Sorokinowi dogryźć rządzącej ekipie. „Putin i jego drużyna kazali mi przypomnieć sobie wiek XVI” – stwierdził Sorokin, który Rosję roku 2028 przedstawił jako osadzoną w futurystycznym entourage’u siermiężną codzienność, której główną zmorą są monarchistyczne, totalitarne rządy wspierane przez opryczników, czyli tajną policję wzorowaną na gwardzistach Iwana Groźnego, okrutnie zwalczających wszelkie przejawy niesubordynacji wobec cara.
Znajomość fabuły „Dnia oprycznika” nie jest jednak konieczna przed zapoznaniem się z opowiadaniami z „Cukrowego Kremla”. Wręcz przeciwnie – przystępując do lektury bez wiedzy wyniesionej z wcześniejszej powieści, mamy ogromną frajdę przy wgryzaniu się w humorystycznie opisywane szczegóły, które pozwalają na ogarnięcie rzeczywistości stworzonej przez Sorokina. A naprawdę jest się czym zachwycać – rosyjski autor w każdym z opowiadań ukazuje inną odsłonę świata rosyjskiej przyszłości, zręcznie przechodząc od groteski do tragizmu. Poznajemy więc i opryczników, i nękanych przez nich ziemskich szlachciców. Przyglądamy się codziennemu życiu chłopów i inteligentów, służalczych artystów i przedstawicieli antyrządowego podziemia. Świat tej antyutopii jest w wyraźny, specjalnie wręcz naciągany sposób spolaryzowany – wielkomiejska, futurystyczna Moskwa sąsiaduje z okolicami przypominającymi jako żywo wsie z XIX wiecznych rosyjskich powieści („Potem zaczął się las i ziemskie ubogie wioski, nieurodzajne pola, szczekanie psów za krzywymi płotami, koty wychudzone na płotach rozchwierutanych, koguty ochrypnięte w łopianach”)  Podobnie rzecz się ma z podziałem społecznym – z jednej strony mamy władzę i jej funkcjonariuszy, z drugiej całą rzeszę prześladowanych.
Doprowadzony do absurdu wewnętrzny podział Rosji – oto czym może skutkować proputinowska  polityka, zdaje się zgryźliwie mówić Sorokin. Ale to jeszcze nie wszystko, na co stać tego autora. Wiele kontrowersji wzbudzi zapewne opowiadanie „Knajpa”, w którym Sorokin w czytelny sposób drwi sobie z czołówki polityczno-artystycznej kraju, ukazując swoich przeciwników jako zapijaczonych klientów knajpy „Mamona”. Jest tu i Żyrynowski, i Ziuganow, i Miedwiediew, i Łużkow („rechoczący głuchym rykiem okrągły dozorca Łużkowiec). Jest wchodzący w podejrzane interesy z Chinami Putin (ciemny iluzjonista Pu I Tin). Jest rodzina Michałkowów („sprytne to chłopaki, obrotne, rozweselać i wyciskać pieniądz umieją”), wśród których prym wiedzie Wypieszczony Wąs, czyli reżyser Nikita Michałkow, który „zawsze ma w zanadrzu rzewne pieśni i oczy wiecznie zapotniałe”. Sorokin zawsze kpił z władzy i jej pupili, a oni odpłacali mu pięknym za nadobne, urządzając choćby publiczne topienie jego książek w klozecie. Jak adwersarze Sorokina zareagują na „Cukrowy Kreml”? Prawdopodobnie równie histerycznie. A autor po raz kolejny będzie mógł zacytować Czechowa: „Trudno winić lustro za to, że odbicie się nie podoba”.

Włądimir Sorokin
„Cukrowy Kreml”
tłum. Agnieszka Lubomira Piotrowska
W.A.B., Warszawa 2011 

(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz