środa, 28 marca 2012

PODZIEMNE LOVE STORY W STYLU PUNK - Jaroslav Rudiš "Niebo pod Berlinem"


Czy możliwe jest powieściowe połączenie „Nieba nad Berlinem” z „Kontrolerami”? Jaroslav Rudiš udowadnia, że tak

Mroczno-poetycką stronę Berlina odkrył w 1987 roku Wim Wenders. W jego filmowym "Niebie nad Berlinem" anioły przypatrywały się z góry ludzkim poczynaniom. Kilkanaście lat później Jaroslav Rudiš, czeski pisarz i scenarzysta filmowy, poszedł tym samym tropem, jednak Berlin w jego powieści wygląda  nieco inaczej. Nie jest już czarno-biały i ponury, lecz kolorowy, tętniący oślepiającymi neonami i ogłuszającą muzyką. Co prawda berliński epizod Nicka Cave’a odszedł już w zapomnienie, wciąż jednak występują tam jego koledzy z Einstuerzende Neubauten, a bohaterowie powieści Rudiša grają punk rocka w równie bezczelny sposób. Inne są również anioły – obecnie ich rolę spełniają duchy samobójców, którzy zakończyli swój żywot pod kołami U-bahnu. Nie ma w tym nic dziwnego, współczesne życie niemieckiej metropolii przeniosło się przecież do podziemi, na stacje berlińskiego metra. Brzmi nierealistycznie, ale to pełnokrwista (bo niemal autobiograficzna) opowieść młodego Czecha, który porzuca rodzinę i etat praskiego nauczyciela, by na berlińskich dworcach grać songi Dylana. To książka, w której młodzieńcza miłość miesza się z bezkompromisowym punk-rockiem, a niezwykłe historie, godne największych czeskich opowiadaczy - Haška i Hrabala, łączą się z nostalgicznymi wspomnieniami z ostatnich lat świętej pamięci NRD. Opowieść Rudiša jest kolorowa niczym neony metra i rozpędzona jak linia U-bahnu łącząca Frankfurter Allee i Rosa Luxemburg-Platz. 

Jaroslav Rudiš
"Niebo pod Berlinem"
tłum. Joanna Derdowska
Prószyński i S-ka, 2007

(tekst ukazał się pierwotnie w "Newsweeku Polska")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz