środa, 28 marca 2012

NOBLISTKA Z PUSZKĄ PANDORY - Herta Müller "Strażnik bierze swój grzebień"


Herta Müller, niemiecka autorka pochodzenia rumuńskiego, „z poetyckim wyczuciem i bezpośredniością prozy ukazuje losy wywłaszczonych”. Oficjalny komunikat noblowski precyzyjnie oddaje specyfikę tej twórczości. Müller porusza się bowiem w zaklętym kręgu bolesnych tematów, opisując izolowaną społecznie mniejszość niemiecką w Rumunii, dyktaturę Ceauşescu, brutalne działania rumuńskiej Securitate oraz poczucie emigracyjnego wyobcowania.
Nie inaczej jest w przypadku książki „Strażnik bierze swój grzebień”, która ukazała się właśnie w polskim tłumaczeniu. Polskie wydanie tej książki, która miała swoją premierę w Niemczech w roku 1993, jest wydarzeniem bezprecedensowym, albowiem tytuł ten nie był dotąd tłumaczony na języki obce, prawdopodobnie z powodu niezwykle oryginalnego kształtu. „Strażnik bierze swój grzebień” składa się bowiem z 94 osobnych kartek formatu pocztówkowego, na których zamiast tradycyjnego tekstu znalazły się wiersze-kolaże niemieckiej pisarki, stworzone z wyciętych z gazet pojedynczych słów, fragmentów prasowych fotografii i utrzymanych w jednolitym stylu grafik przedstawiających schematycznie naszkicowaną ludzką sylwetkę. Całość zapakowana jest do pudełka, które wyglądem przypomina pojemnik do przechowywania listów.
Te niecodzienne zabiegi w niekonwencjonalny sposób podkreślają przywiązanie Herty Müller do jej głównych tematów, którymi są poczucie wyobcowania, wygnania czy przymusowego zerwania z przeszłością. W wierszach z książki „Strażnik bierze swój grzebień” pojawia się, obecna także w prozie Müller, konieczność dokonania rozróżnienia pomiędzy ojczyzną a obczyzną, zaś doświadczenie utraty przenikające wiele wersów („Zrobiło się cicho w mojej przeszłości”) jest multiplikowane przez swoistą oschłość formy. Pisarka podkreśla, że po wyswobodzeniu się z pęt dyktatury, kiedy, zdawałoby się, można już powiedzieć wszystko, społeczna alienacja nie pozwala na posługiwanie się własnym głosem. W takiej sytuacji jest się skazanym na sklejanie wypowiedzi ze strzępków oficjalnego dyskursu. Te poniekąd sztucznie stworzone zdania nie są płynne i potoczyste, sprawiają niemal fizyczny ból, kaleczą mowę. „Gorączka niemieckiego”, o której pisze Müller, nie pozwala mówić wprost. Czasami trafić można jednak na fragmenty niezwykle emocjonalne, lecz nikną one z sąsiedztwie innych wypowiedzi, gubią się pośród luźno przekładanych kartek. „Tamte lata ze Wschodu zostawiłam w / skrytce bagażowej na dworcu / tylko w rzece na dnie leży więcej rzeczy” – pisze Müller i trudno oprzeć się wrażeniu, że schowane do pudełka teksty z ksiązki „Strażnik bierze swój grzebień”, przypominają osobisty bagaż zamknięty na głucho w przechowalni. Zgodnie z podtytułem ksiązki („O odchodzeniu i odcięciu”) Müller opisała swoją rozłąkę z przeszłością i symbolicznie od tej przeszłości się odcięła, chowając teksty do niebieskiej trumny, do puszki Pandory, którą czytelnik otwiera na własne ryzyko.

Herta Müller
„Strażnik bierze swój grzebień”
tłum. Artur Kożuch
Korporacja Ha!art, Kraków 2010 

(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz