czwartek, 29 marca 2012

GRUZJA Z SECOND HANDU - Zaza Burczuladze "Adibas"


Gruzja jako idylliczny i folklorystyczny raj? Nic z tego – „Adibas” skandalizującego Zazy Burczuladzego pokazuje jej całkiem inne oblicze.

Jedna litera robi różnicę – i z markowego Adidasa nagle powstaje Adibas, ubogi krewny oryginalnej marki, synonim wszelkiej podróbki i fałszerstwa. Cztery paski zamiast trzech i można już udawać, że trzyma się rękę na pulsie współczesnego, młodzieżowego stylu życia. Tyle tylko, że założenie adibasów zamiast oczekiwanego awansu społecznego i towarzyskiego przynosi raczej wstyd i naraża na śmieszność. Z takich falsyfikatów i nieporozumień składa się gruzińska rzeczywistość, o czym przekonuje w „Adibasie” Zaza Burczuladze, najbardziej kontrowersyjny, i dzięki temu najmodniejszy, pisarz gruziński młodego pokolenia.
Powieść Burczuladzego opowiada o jednym dniu z życia młodego mieszkańca Tbilisi, typowego reprezentanta współczesnej gruzińskiej młodzieży, czyli pokolenia, które nie pamięta już socjalizmu i zachłystuje się zachodnią popkulturą. Nie stać ich na markowe ciuchy z drogich butików, więc zadowalają się podróbkami lub polują w second-handach na okazje. „Możesz nie znaleźć drugiego kozaka Chanel do pary albo dżinsy Dolce & Gabbana będą miały popsuty zamek, ale nie to jest najważniejsze” – kpi Burczuladze, czyniąc to wybrakowanie metaforą Gruzji i nazywając Tbilisi „fake city”, czyli fałszywym miastem. Fałszywe jest także naśladowanie Zachodu – goniąc Europę, młodzi Gruzini rzucają się na życie ze zdwojoną siłą, co oznacza w praktyce nieustanną jazdę na haju, ciągłe imprezy, dziki seks. Ten hedonistyczny nihilizm jest szokujący, ale nie to jest w powieści Burczuladzego najbardziej przerażające. Nie wolno bowiem zapominać, że akcja „Adibasa” toczy się w sierpniu 2008 roku, a więc podczas konfliktu rosyjsko-gruzińskiego. Wojna jest wszechobecna, ale niezauważalna. Na przelatujące nad basenem rosyjskie samoloty nikt nie zwraca uwagi – młode Gruzinki prezentują swoje wdzięki, młodzi Gruzini prężą bicepsy. Najważniejsza jest opalenizna, żel na włosach i dobra zabawa. Tbilisi opisane przez Burczuladzego jest światem na opak, gdzie prawdziwy staje się świat wykreowany przez lifestyle’owe magazyny, zaś czołgi na ulicach wydają się być fałszywą wirtualną rzeczywistością.

Zaza Burczuladze
„Adibas”
tłum. Magdalena Nowakowska
Claroscuro, Warszawa 2011

(tekst ukazał się pierwotnie w "Uważam Rze")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz