czwartek, 29 marca 2012

CZYM JEST KNAJPA? - Bohumil Hrabal "Piękna rupieciarnia"


Z niemałego dorobku twórczego Bohumila Hrabala znamy już prawie wszystko. Pora więc sięgnąć nieco głębiej – do pojedynczych, okolicznościowych, rozproszonych po rozmaitych czasopismach i antologiach tekstów wielkiego Czecha. W ten właśnie sposób zbudowana jest „Piękna rupieciarnia”.

Doskonały tytuł. Nie oszukujmy się bowiem – jest to po trosze rupieciarnia, w której znajdują się teksty z różnych etapów twórczości Hrabala, nad wyraz różnorodne gatunkowo i tematycznie, na dodatek niekiedy znane już polskiemu czytelnikowi (niektóre z nich były wcześniej publikowane w „Gazecie Wyborczej”, „Literaturze na Świecie” i „Rzeczpospolitej”). Co więcej, wytrawni czytelnicy mogą doznać uczucia déja vu, albowiem Hrabal obsesyjnie krąży wokół kilku ulubionych tematów, które opisał już po kilkakroć w innych książkach, nierzadko w bardzo podobny sposób. Ale właściwie co z tego? Hrabal jest jednym z tych pisarzy, których będzie się czytało z wypiekami na twarzy, nawet gdy po raz n-ty będą opisywać to samo. „Nawet jego błędy są doskonałe” – zwykł mówić o Michaelu Jordanie Hrabal. To samo z kolei można powiedzieć i o autorze „Postrzyżyn” – nawet jego rupiecie są piękne. Przyjrzyjmy się zatem im nieco bliżej.

„Piękna rupieciarnia” zaczyna się, jak przystało na Hrabala, w sposób genialny. „To ja już może zacznę, co?” – pyta swojsko Bohouš i rozpoczyna swoją opowieść stylizowaną na zapis spotkania autorskiego; opowieść, która, niczym monologi stryja Pepina, rozpięta jest między poezją a familiarnością i przechodzi swobodnie od jednego wątku do drugiego, by w końcu zamienić się w wyimaginowany wywiad, będący kapitalnym komentarzem do własnej twórczości. Ten sam schemat wywiadu został zastosowany w tytułowej „Pięknej rupieciarni”, z kolei „Odnaleziona ósemka” oraz „Protokół z sekcji własnych zwłok” mają podobnie autoanalityczny charakter – są to autorskie komentarze pisarza do własnych tekstów.. „Dandys w drelichu” to jakby epilog „Czułego barbarzyńcy” – uzupełnienie literackiego portretu Vladimira Boudnika, postaci tyleż szalonej, co tragicznej. Kolejne teksty są wycieczkami w przeszłość – do okresu II wojny światowej, do lat 50., spędzonych na praskiej Libni oraz do trudnego okresu końca lat 60., tuż po zdławieniu Praskiej Wiosny. Później następuje gwałtowny zwrot i dostajemy jeden z ostatnich tekstów Hrabala, „Partnerstwo dla Pokoju albo Czekając na Godota”, tekst z okresu „Listów do Kwiecieńki”, kiedy to na główny plan w esejach autora „Wesel w domu” wysunęły się komentarze bieżących wydarzeń polityczno-społecznych. Tekst „Partnerstwa...” jest o tyle ciekawy, że spotkał się w Czechach ze sporą krytyką, nie tyle zresztą sam tekst, co ilustrujące go zdjęcie – autor ssący pierś podstarzałej prostytutki (wypada tylko żałować, że wydawca nie zdecydował się na jego publikację).

„Piękna rupieciarnia” kończy się tak, jak się zaczyna – genialnie i knajpianie – fantastycznym hymnem ku czci piwa, piwoszy i knajpy. Dla samej urody i szczerości tego tekstu warto sięgnąć po tę książkę. A potem pójść na małe pełne i posłuchać opowieści, które tylko Hrabal mógłby przerobić w wielką literaturę.

Bohumil hrabal
"Piękna rupieciarnia"
tłum. Aleksander Kaczorowski i Jan Stachowski
Czarne, Warszawa 2006

(tekst ukazał się pierwotnie w "Życiu Warszawy")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz