czwartek, 29 marca 2012

FANTASMAGORIE - Patrik Ouředník "Dogodna chwila, 1855"


Podstawowy problem z utworami Patrika Ouředníka polega na tym, że nie wolno traktować ich serio. „Europeana”, najgłośniejsza książka czeskiego pisarza (opublikowana w Polsce przed trzema laty), jest tego najlepszym przykładem. Zwięzła historia XX wieku – jak głosi jej podtytuł – została ukazana w taki sposób, jakby opowiadał o niej osobnik lekko upośledzony psychicznie. Dramatyczne wydarzenia ubiegłego stulecia z premedytacją zostały opisane językiem najprostszym z możliwych, na dodatek w nadzwyczaj chaotyczny sposób. Nagłe zmiany tematów, dalece posunięta dezynwoltura w przytaczaniu faktów i traktowanie oczywistych nonsensów z najwyższą powagą – to główne wyznaczniki tej książki. W efekcie zdębiały czytelnik nie wiedział – śmiać się czy płakać. „Europeana” uzyskała w 2001 roku miano czeskiej „Książki Roku” i została przetłumaczona na wiele języków, podobno jednak niektórzy krytycy mieli kłopot z jej odpowiednim odczytaniem.

W swojej najnowszej książce wszechstronny twórca (Ouředník jest autorem wierszy, opowiadań, powieści, esejów, baśni i słowników; zajmuje się również tłumaczeniami) obrał podobną strategię. W odróżnieniu od swojej poprzedniczki, „Dogodna chwila, 1855” nie potrzebuje jednak aż tak dużej dozy odautorskiej ironii, albowiem już jej temat – tworzenie przez Europejczyków pierwszych anarchistycznych komun w Brazylii – sam w sobie jest dość absurdalny. Absurd ów jest przez autora dawkowany stopniowo – pierwsza część książki, mająca formę listu założyciela i głównego ideologa nowego ruchu do pewnej damy z wyższych sfer, stylizowana jest na poważny wykład z dziejów myśli polityczno-społecznej. Szybko jednak orientujemy się, że pisany wysokim stylem list odsłania prawdziwy charakter zarówno jego autora, jak też całej głoszonej przez niego pseudoideologii. Oto pewien weterynarz z Pizy dostał kosza od wiedeńskiej arystokratki, a jej rekuza stała się dla niego powodem do namysłu nad niesprawiedliwością świata. Roi więc sobie marzenia o ucieczce od rzeczywistości przesiąkniętej zdziczałymi obyczajami. Planuje dezorganizację życia społecznego: „Rozbudźmy w ludziach sprzeciw wobec życia w małżeństwie, w domowym stadle, w mieście, w cywilizacji; a poczują wtedy niebywałą błogość, że mogą swobodnie przebywać ze swymi bliźnimi gdziekolwiek na świecie, tam, gdzie wykarmi ich ziemia. Wolność zastąpi niewolnictwo, wspólnota mordowanie, zazdrość i zawiść”. Brzmi obiecująco, przynajmniej w teorii, która zakłada wolność jednostki, swobodę obywatelską, prawo do samostanowienia, wolną miłość i wyzwolenie kobiet. Starszy Brat, jak nazywają założyciela jego wyznawcy, proklamuje zatem utworzenie w 1855 roku (tytułowa „dogodna chwila” – moment domniemanego upadku cywilizacji) w sercu Brazylii osady „Fraternitas”, siedziby wspólnoty, która zapoczątkuje nowy ład na Ziemi.

Praktyka wyglądała jednak nieco inaczej, o czym przekonuje, stanowiący drugą część ksiązki, dziennik jednego z osadników. Zapiski, robione ręką naiwnego prostaczka („W Hawrze znajduje się duży port i muzeum, w którym są statki”), dzięki bezpośredniemu stylowi, przypominającemu narrację „Europeany”, w brutalny sposób pokazują upadek utopijnej idei. Anarcho-socjalistyczna komuna, mająca w zamierzeniu skupiać jednostki świadomie dążące do samodoskonalenia, okazała się zbieraniną przypadkowych ludzi, bądź to uciekających przed prawem, bądź liczących na szybkie wzbogacenie się, ewentualnie na erotyczne przygody. Komuna okazała się mrzonką – zgromadzenia zamieniły się w kłótnie, wolna miłość w prostytucję – ale nie mogło być inaczej, skoro jej założyciel tylko raz skontrolował własne dzieło, albowiem główna jego rola polegała na sprawdzaniu swojego konta systematycznie zasilanego przez brazylijski rząd w zamian za sprowadzanie nowych osadników.   

Kompromitacja idei, demokracja zamieniona w demagogię, nowy świat, który stał się karykaturą starego i społeczny egalitaryzm, w myśl którego wszyscy są równi, ale niektórzy równiejsi od innych - doskonale znamy to z innych lektur. Sukces Ouředníka nie zasadza się na oryginalności tematu, lecz bazuje na wybornej stylistyce i maestrii języka. Zderzając dwa punkty widzenia, autor, a wraz z nim i czytelnik, bawi się doskonale tworzonymi przez siebie fantasmagoriami.

 

Patrik Ouředník

"Dogodna chwila, 1855"

tłum. Jan Stachowski

Pogranicze, Sejny 2007

 

(tekst ukazał się pierwotnie w "Dzienniku. Polska-Europa-Świat")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz