czwartek, 29 marca 2012

KAFKA I GRYZONIE - Ludvík Vaculík "Świnki morskie"


Świnki morskie jako metafora zniewolenia? Czemu nie? U Czechów wszystko jest możliwe. Zwłaszcza u tak genialnego Czecha, jakim jest Ludvík Vaculík

Pora na Vaculíka

Ludvík Vaculík jest największym – obok Hrabala, Kundery i Škvoreckiego – pisarzem czeskim XX wieku. Proszę nie przecierać oczu ze zdumienia! Taki pisarz rzeczywiście istnieje i w istocie zalicza się go do panteonu najważniejszych współczesnych czeskich autorów. W Polsce jest praktycznie nieznany z dwóch powodów – literacki język Vaculíka, anektujący wszelkie odmiany czeszczyzny, jest niezwykle trudny do przetłumaczenia; poza tym jego powieści, przybierające zazwyczaj formę autobiograficznego dziennika lub reportażu, są tak przesycone odwołaniami do czeskiego życia politycznego i kulturalnego, że ich lektura może sprawiać trudność nawet rodowitym Czechom. Vaculík wydał kilka świetnych powieści, znany jest też dzięki swoim wystąpieniom o charakterze politycznym. Z przekonania komunista, Vaculík zraził się do jego socjalistycznej wersji – dał temu wyraz w odważnym wystąpieniu wygłoszonym podczas IV Zjazdu Związku Pisarzy Czechosłowackich w 1967 roku, czego efektem było wydalenie go ze Związku oraz oskarżenie o znieważenie państwa. W odpowiedzi pisarz stworzył manifest „Dwa tysiące słów”, który, podpisany przez 120 tysięcy sygnatariuszy, stał się jednym z najważniejszych dokumentów epoki Praskiej Wiosny. Uważa się go wręcz z jeden z powodów przesądzających o dokonaniu inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Vaculík stał się głównym czeskim kontrrewolucjonistą, człowiekiem-symbolem. Jiři Lederer pisał o nim: „Ten człowiek jest specyficznym zjawiskiem czeskiego życia lat 60-tych i 70-tych. Swoją egzystencją, swoją działalnością, podobnie jak swoim pisarstwem tworzy nową filozofię, albo może lepiej – styl czeskiego życia”. Pisarstwo Vaculíka wzbudzało równie silny odzew jak jego działalność polityczna, a literacka strona jego powieści była wręcz wzorowa. „Czego tylko dotknie, obok czego przejdzie – wszystko to zmienia się w literaturę. On nawet do Ministra Spraw Wewnętrznych napisze tak pięknie, że powinno to iść od razu na Strachov” – tak skwitował jego twórczość Pavel Kohout. Na Strachovie (praska dzielnica, w której mieści się Muzeum Literatury) Ludvík Vaculík miejsce ma zapewnione. Czas na uznanie w Polsce – właśnie ukazał się przekład jego najgłośniejszej powieści „Świnki morskie”, uniwersalnej i hiperbolicznej historii o mechanizmach politycznego zniewolenia.

Z życia Cavia porcellus

„Nie miała baba kłopotu, kupiła sobie prosię” – to polskie przysłowie prawdopodobnie nie ma odpowiednika w języku czeskim. Gdyby było inaczej, Vaszek – pewien skromny urzędnik pracujący w praskim Banku Narodowym, bohater najgłośniejszej powieści Ludvíka Vaculíka – z pewnością nie uszczęśliwiałby dwójki swoich synów (a przy okazji – jeśli nie przede wszystkim – siebie) parką świnek morskich. Co prawda świnka morska to nie to samo co prosię i zdawać by się mogło, że tak małe zwierzątko nie powinno zbytnio absorbować uwagi, jednak pozory mylą. Vaszek nie podejrzewał nawet, że świąteczny prezent kupiony za namową kolegi z pracy nie tylko mocno zdezorganizuje życie rodzinne, ale również doprowadzi do katastrofalnych skutków. To świetny punkt wyjściowy dla czegoś w rodzaju familijnej komedii, pierwsze zdanie powieści („W Pradze mieszka ponad milion osób, których nie chciałbym tutaj wymieniać”) potwierdza nawet nasze przewidywania co do nieco absurdalnego, podlanego dodatkowo sosem osławionego czeskiego humoru, charakteru całości. Co więcej – początkowe rozdziały stylizowane są na powieść dla dzieci. Jednak zdrobnienia, językowe potknięcia i cały ten pobłażliwo-objaśniający ton narracji przypominający czytanki o zwierzętach zamieszczone w elementarzu mają na celu uśpienie uwagi czytelnika. Tym większy efekt przynosi późniejsze przesunięcie ciężaru powieści w rejony tajemniczej grozy, która wypełza spod banalnej codzienności. „W żadnym innym utworze literatura czeska nie zbliżyła się do twórczości Franza Kafki tak bardzo jak w >>Świnkach morskich<<” – w wypowiedzi czeskiego pisarza i krytyka Milana Exnera nie ma krzty przesady. Oto na naszych oczach zahukany urzędnik przechodzi wewnętrzną przemianę – obserwacja zwyczajów niewielkich gryzoni daje mu bowiem do ręki niebezpieczne narzędzie, którym jest władza. Całe życie upokarzany przez system, zepchnięty do roli mało ważnego trybiku w ogromnej machinie, odgrywa się na niewinnych stworzeniach. Pod płaszczykiem zdobywania wiedzy poddaje je coraz wymyślniejszym torturom, widząc w rozpaczliwych wysiłkach świnek swoje miejsce w społeczeństwie: „Nie widział w niej żadnej paniki czy beznadziei, tylko pracę. Żadną pracą nie mogłaby jednak zmienić swojego losu”. Być może hasło „Arbeit macht frei” jest w tym miejscu zbyt daleko idącym porównaniem, nie ulega jednak wątpliwości, że Vaszek w jednej chwili zrozumiał, że słowo „reżim”, nad którym dotychczas się nie zastanawiał, dotyczy go w największym stopniu. Zrozumiał również, że w jego banku dzieją się rzeczy, które mogą zachwiać ekonomią państwa, lub – kto wie? – doprowadzić nawet do tajemniczego „lombardowania Republiki”. Dalsze próby wniknięcia w zawiłe schematy rządzące rzeczywistością skończą się dla Vaszka tragicznie. „I to wszystko, dokąd zmierzałem, taki okropny koniec? Boże, podwórko byłoby lepsze!” – czy takie zakończenie niczego nam nie przypomina?     

Podwójny epilog

„Świnki morskie” miały ukazać się – zgodnie z zawartą umową – w roku 1970 w największym czechosłowackim wydawnictwie Československý spisovatel, jednak z powodu „zmiany kulturalno-politycznych kierunków działalności wydawniczej” umowa została zerwana, a Vaculík znalazł się (w doborowym zresztą towarzystwie) na tzw. czarnej liście pisarzy pozbawionych możliwości oficjalnego publikowania. Pisarz nie dał jednak za wygraną i wydaną własnym sumptem powieść rozprowadził w niewielkim nakładzie wśród najbliższych znajomych – tak narodził się pomysł samizdatowego „wydawnictwa” edice Petlice (czyli kłódka, skobel – w opozycji do oficjalnej serii wydawniczej Klič, czyli klucz). Działające przez piętnaście lat samizdatowe wydawnictwo Vaculíka odegrało olbrzymia rolę w historii czechosłowackiej literatury – to właśnie tutaj ukazały się objęte wydawniczym zakazem najważniejsze książki tamtych czasów, wśród nich utwory Bohumila Hrabala, Jaroslava Seiferta, Jirziego Grušy czy Ivana Klímy.
Polskie tłumaczenie „Świnek morskich” ukazuje się niemal czterdzieści lat od powstania powieści i swoją formą nawiązuje w pewnym sensie do samizdatowej edycji oryginału. Choć drugi obieg już na szczęście nie istnieje, powieść Vaculíka ukazuje się niejako w literackim podziemiu – jako numer specjalny miesięcznika literackiego „Pan Slawista” nieosiągalnego w zwykłej dystrybucji (książkę można zamówić pod adresem www.pan-slawista.pl). Chwała wydawcy, który jest zarazem tłumaczem powieści, za tę spóźnioną prezentację jednego z najważniejszych współczesnych pisarzy czeskich, trochę jednak szkoda, że „Świnki morskie” nie trafią na księgarskie półki. Vaculík na to zasłużył.

Ludvík Vaculík
"Świnki morskie"
tłum. Mirosław Śmigielski
Pan Slawista, Poznań 2008

(tekst ukazał się pierwotnie w "Dzienniku. Polska-Europa-Świat")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz