niedziela, 18 stycznia 2015

BONIE DYDY - "Zapomniane słowa"

Zapomniane słowa mają moc porównywalną z magdalenką maczaną w herbacie.

Jeżeli – jak wskazują badania – co dwa tygodnie umiera kolejny język, to poszczególne słowa muszą ginąć w błyskawicznym tempie. Nie jest to jednak takie proste. Albowiem słowa nie umierają. Słowa się zużywają, przestają spełniać swoją rolę, stają się przestarzałe, a w końcu zapomniane. Ale nie umierają. Trafiają do językowego muzeum, niczym martwe dusze straszą po słownikach, które od czasu do czasu są wertowane przez lingwistycznych archeologów. Zdarza się nierzadko, że w pamięci przechowują je z lubością miłośnicy utraconych brzmień i znaczeń. Wymyślona i zredagowana przez Magdalenę Budzińską antologia "Zapomniane słowa" jest zbiorem osobistych wspomnień takich właśnie „robiących w języku” zapaleńców – językoznawców, pisarzy, dziennikarzy, filozofów. Joanna Bator, Jan Miodek, Wojciech Młynarski, Andrzej Stasiuk, Małgorzata Szejnert, Mariusz Szczygieł, Magdalena Środa i wielu innych autorów opisuje swoje historie związane z ulubionymi zapomnianymi słowami. Są wśród nich słowa piękne (gwiazdopatrznia), swojskie (gumno), tajemnicze (buzdygan) i brzmiące niemal jak zaklęcia (naser mater). Łączy je jedno – we wszystkich tekstach stają się czymś w rodzaju Proustowskiej magdalenki maczanej w herbacie.

Okazuje się bowiem, że zapomniane słowa są wehikułem czasu, przenoszącym tych, którzy je z lubością wypowiadają, w czasy dzieciństwa, kiedy – jak się zdaje – słownik był bogatszy, a język szlachetniejszy. I nieważne, czy było to dzieciństwo spędzone przed wojną na Kresach, czy w wielkim mieście u schyłku PRL. Czuczeło ma taką samą magię jak VHS. I choć umarł już kontekst – czy to folklorystyczno-obyczajowy, czy technologiczny – dzięki którym się pojawiły, one same, osierocone, wciąż jeszcze posiadają magię oddziaływania. Podobnie jak dziesiątki innych, które – co zastanawiające – czasami nachodzą na siebie znaczeniowo. Wszak hecny ancymon często bywa łapserdakiem. Zaś facecjonista może, a nawet powinien beresić. O czym świadczy ten wysyp zacnych słów rodem ze środowiska urwisów? Przede wszystkim o tym, że słowa odchodzą w zapomnienie hurmem, zaświadczając grupowo o schyłku pewnego świata. Ale też o tym, że pewne słowa mogą wypaść ze słowników, ale nie z pamięci. Mogę przysiąc. Najlepiej na bonie dydy. 

"Zapomniane słowa"
antologia pod redakcją Magdaleny Budzińskiej
Czarne, Wołowiec 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz