czwartek, 5 grudnia 2013

NOTES, CZYLI ĆWICZENIA Z PAMIĘCI - Wiesław Myśliwski "Ostatnie rozdanie"


„Takiego traktatu młody człowiek nie napisze” – słowa Miłosza otwierające jego „Traktat teologiczny” pasują jak ulał do późnej twórczości Wiesława Myśliwskiego. A zwłaszcza do jego niezwykle mądrej i niezwykle gorzkiej najnowszej powieści „Ostatnie rozdanie”.

Wiesław Myśliwski już w debiutanckim „Nagim sadzie” z roku 1967 dał się poznać jako wnikliwy obserwator ludzkiej psychiki, a później z powieści na powieść umacniał swoją pozycję znawcy ludzkiej duszy, a zarazem mistrzowskiego opowiadacza. Swoją rangę potwierdził przede wszystkim „Kamieniem na kamieniu” (1984), zaś apogeum stylistycznego i narracyjnego kunsztu, który idzie w parze z życiową mądrością opowiadanych historii, udało mu się osiągnąć w „Widnokręgu” (1996) i „Traktacie o łuskaniu fasoli” (2006). Doświadczenie Myśliwskiego, jednego z niewielu „starych mistrzów” polskiej prozy i specjalisty od wielkich powieści, pozwala mu z łatwością łączyć filozoficzne i metafizyczne spojrzenie na całość ludzkiej egzystencji z zajmującą fabułą, ujmowaną zazwyczaj w kształt suto inkrustowanego anegdotami gawędziarskiego monologu.
Podawana w niewymuszony sposób życiowa mądrość oraz fabularna atrakcyjność to również główne cechy „Ostatniego rozdania”, powieści, w której po raz kolejny Myśliwski mierzy się z ludzkim losem. Jej bohaterem jest bezimienny mężczyzna, mniej więcej 60-70 letni, który dokonuje podsumowania swojego życia. Nie wiemy o nim wiele – pochodzi z małego miasteczka, gdzie wychowywał się pod opieką matki, i skąd wyjechał do stolicy na studia. Po scysji z profesorem zrezygnował z ASP, gdzie studiował malarstwo, przez chwilę zaczepił się na psychologii, by w końcu wrócić w rodzinne strony i terminować u krawca oraz masarza. Wyjechawszy z miasteczka zajął się tajemniczymi interesami, na których się wzbogacił. Myśliwski nieprzypadkowo skąpi czytelnikowi informacji o bohaterze, czyniąc zeń w ten sposób everymana – człowieka zwyczajnego, ani mądrego, ani głupiego, ani dobrego, ani złego. W młodości kochał z wzajemnością Marię, córkę sędziego, lecz dość szybko z nią zerwał. Od tamtej pory utrzymywał przelotne znajomości z wieloma kobietami, jednak żadnej nie traktował poważnie. Podobnie jak wielu swoich zatrudnień i znajomych. W ten niezobowiązujący sposób prześliznął się przez całe życie – uświadamia mu to notes, w którym przez wiele lat gromadził adresy i telefony ludzi, z którymi zetknął go los. Jest ich dużo, lecz w ostatecznym rozrachunku okaże się, że bliskiej więzi nie zadzierzgnął z nikim. Notes, który miał być dla niego świadectwem jego bogatego życia, okazał się świadkować jego samotności. „Mając to życie już za sobą, mógłbym z większą rozwagą, nie szczędząc czasu, pomyśleć o każdym z tych imion, nazwisk, adresów, telefonów” – to stała mantra bohatera, który porządkowanie notesu wciąż odkłada w czasie, wiedząc, że zbilansuje to ujemnie historię jego życia.
Zasiadając do porządkowania notesu, główny bohater łapie się na tym, że jego zamierzenia nie przemieniły się w sukcesy – ilość zanotowanych kontaktów nie przełożyła się na towarzyskie ani zawodowe bogactwo, zaś alfabetyczny porządek nie uczynił porządku w życiorysie. Spoglądając wstecz, bohater Myśliwskiego nie poddaje się żadnemu rygorowi – ani chronologicznemu, ani przyczynowo-skutkowemu. Jego wspomnienia są kapryśne niczym ludzka pamięć. Jedno jest pewne i zgodne z (a)logiką pamięci – najbardziej wyraziście widzi się to, co najbardziej odległe w czasie. Stąd najwięcej miejsca we wspomnieniach bohatera zajmują czasy młodości – studiów, terminowania u krawca, karcianych rozgrywek z szewcem. Myśliwski zdaje się przy okazji wycieczek w przeszłość oddawać hołd dawnym czasom, gdy „fach w rękach” oznaczał życiową stabilność i szacunek wśród ludzi. Stąd krawieccy, szewscy, masarscy czy ślusarscy majstrowie urastają w „Ostatnim rozdaniu” do rangi niemalże wyroczni, mistrzów życia. I to właśnie oni, te wszystkie pozornie mało znaczące osoby, które przypomina sobie główny bohater, w ostatecznym rozrachunku grają w tej historii pierwsze skrzypce. Bohater-narrator jest w istocie jedynie elementem, który łączy ich opowieści, to oni objaśniają mu świat, to oni, w swoich epizodycznych rozbłyskach, zaświadczają o jego życiu. Życiu przegranym, bo choć odgórnie zaprogramowanym na sukces, skazanym na porażkę i pustkę. „Jedynie ten notes podtrzymywał jeszcze we mnie jakie takie poczucie stałości w świecie, którego rytm wyznaczają już tylko konwulsje, co objawia się choćby w naszych ciągłych niepewnościach, nerwicach, depresjach, w obumieraniu w nas instynktu przywiązania, że uwierają nas już wszelkie związki, a jednocześnie nie umiemy sobie poradzić z naszą samotnością” – mówi bohater, któremu grunt usuwa się spod nóg, a poczucie pewności, poświadczone litanią nazwisk w notesie, zamienia się w mrzonkę.
Bohater przegrał swoje życie – nazwiska z notesu, które finalnie okazują się jedynie nic nieznaczącym ciągiem liter, czekiem bez pokrycia, dobitnie zaświadczają o jego wewnętrznej pustce. O tej przegranej z całą mocą zaświadczają też listy od Marii, które wzgardzona  dziewczyna słała doń przez całe życie. Ta jednostronna korespondencja układa się w historię miłości tak ogromnej i rozpaczliwej, że aż niemożliwej do zrealizowania Odrzucając miłość Marii, bohater dokonał jednego z tysięcy życiowych wyborów – jak większość jego kroków, był to krok nierozważny. O tym jednak dowiaduje się dopiero u kresu życiowej podróży –  „Trzeba widocznie przeżyć całe życie, aby się dowiedzieć, czym ono jest”. Zależność między ślepym przypadkiem a świadomym wyborem to stały motyw twórczości Myśliwskiego, przewijający się w jego wcześniejszych powieściach. W „Ostatnim rozdaniu” został on wzmocniony poprzez ostateczność wyznań – bohater dokonuje wszak życiowych rozliczeń przygotowując się na ostateczną rozgrywkę, tytułowe ostatnie rozdanie. Bergmanowski pojedynek szachowy ze śmiercią – wzmiankowany na kartach powieści – zostaje zastąpiony tutaj symboliczną rozgrywką karcianą, w której przeciwnikiem jest los, życie, pamięć. Bohater najnowszej powieści Myśliwskiego w tym pojedynku jedynie blefował. A może nie wiedział, o jaką gra stawkę. Najważniejsze jest bowiem, „abyśmy wiedzieli, o co gramy, i chcieli tego chcieć. To umiejętność najtrudniejsza. O wiele trudniejsza niż żyć”.
Zmuszająca do zadania sobie pytań najważniejszych powieść Myśliwskiego jest dziełem totalnym, które – bez zbędnego moralizatorstwa – przekazuje podstawowe prawdy o ludzkiej egzystencji. To powieść żywa, życiowa i ożywcza. Jest to również filozoficzna summa wiedzy o człowieku (niezwykle gorzka – trzeba dodać). Ale też „Ostatnie rozdanie” jest summą literackich doświadczeń Myśliwskiego. Autor „Widnokręgu” nadał najnowszej powieści formę gawędziarskiego w tonie monologu głównego bohatera, który opowiada w nim o całości życiowego doświadczenia. W twórczości tego autora nie jest to niczym nowym, albowiem większość powieści Myśliwskiego ma taką właśnie strukturę – to jednostkowe narracje o ponadjednostkowym, uniwersalnym charakterze, egzystencjalne przypowieści o ludzkim losie. Jednakże poza tym, że „Ostatnie rozdanie” powtarza z grubsza ten schemat, Myśliwski idzie o krok dalej, pozwalając sobie na autocytaty, nawiązania i przetworzenia – z debiutanckiego „Nagiego sadu” bierze motyw miłości synowskiej (nieobecność ojca jest w „Ostatnim rozdaniu” znacząca; rolę życiowego przewodnika w „Ostatnim rozdaniu” odgrywa  matka), w epizodycznej opowieści jednego z drugoplanowych bohaterów pojawiają się fabularne rozwiązania z powieściowego „Pałacu” i z dramatu „Klucznik”. Natomiast  fragmentaryczność i epizodyczność fabuły najnowszej powieści Mysliwskiego przypomina konstrukcję „Widnokręgu”, gdzie głównym bohaterem jest ludzka pamięć – kapryśna, meandryczna, achronologiczna. Na tym nie koniec – bezimienny bohater jest ponadto, pod względem charakterologicznym, bliźniakiem Szymka Pietruszki z „Kamienia na kamieniu”, a snuta przez niego opowieść przypomina w wielu aspektach sprawozdanie z życia, które zdaje przed przypadkowym słuchaczem protagonista „Traktatu o łuskaniu fasoli”. Można oczywiście powiedzieć, że wszystkie te podobieństwa nie są szczególnie znaczące – Myśliwski jest przecież pisarzem jednego tematu – którym jest, bagatela, wielowymiarowość ludzkiego żywota – i jako taki nie ucieknie od pewnych zbieżności w sposobie prowadzenia narracji. Wydaje się jednak, że chodzi o coś więcej – o, sugerowaną już w tytule, predylekcję do swoistych podsumowań. Czyżby „Ostatnim rozdaniem” Myśliwski umyślnie podsumowywał swoją twórczość? Czyżby świadome urwanie narracji w ostatnim, „niedokończonym” rozdziale, było zaproszeniem czytelnika do snucia dalszego ciągu opowieści na własną rękę (nie tylko opowieści z tej książki, ale opowieści w sensie znacznie szerszym, ogólnym)? Czyżby „Ostatnie rozdanie” wreszcie – poświęcone przecież porządkowaniu pamięci przed śmiercią – było nieskończone, ponieważ nieskończona jest ludzka pamięć? Bohater „Ostatniego rozdania” mówi w pewnym momencie: „Nie rozumiałem wtedy, że są takie obrazy, książki, dzieła muzyczne, które nie pozwalają się dokończyć, którym jakby nie był pisany koniec. Także my, którzy na nie patrzymy, czytamy, słuchamy, nie oczekujemy od nich końca, jako że wszystko na tym świecie zamierzone jest na wieczność, również nasze oczekiwania. Może wszystkiemu, co istniało, istnieje, istnieć będzie, z natury przypisany jest stan niedokończenia, włącznie z wszechświatem. I gdyby nie śmierć, nie wiedzielibyśmy, że coś takiego jak koniec jest możliwe”. Piękna konkluzja, jakże adekwatna do niedokończonego „Ostatniego rozdania”. Po takim urwanym zakończeniu czytelnikowi pozostaje jednak ogromny niedosyt. Chciałby jeszcze – i dalszego ciągu tej powieści, i następnych książek spod pióra mistrza klasycznej narracji. Myśliwski postawił swoich czytelników pod murem – niczym powieściowy szewc Mateja, stały kompan bohatera przy grze w karty, są oni skłonni dopłacić autorowi, byle tylko ten „nie odchodził od gry”. Wszak – jak mówi za Proustem inny z bohaterów – „Bóg chce, aby istniało trochę dobrze napisanych książek”. Może więc jeszcze choć jedna, panie Wiesławie?

Wiesław Myśliwski 
„Ostatnie rozdanie”
Znak, Kraków 2013

(tekst ukazał się pierwotnie w "Nowych Książkach")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz