piątek, 25 października 2013

ZAGADAĆ ŚMIERĆ - Andrzej Muszyński "Miedza"



Wieś jako temat literacki stałaby się z pewnością domeną archiwistów buszujących wśród zakurzonych półek, gdyby nie Andrzej Muszyński, który w opowiadaniach z tomu „Miedza” dokonał nie lada wyczynu. Ożywił trupa.

Swego czasu, właściwie niemal wczoraj (cóż dla historii literatury znaczy te 40 czy 50 lat!), w rodzimej prozie silnie reprezentowany był tzw. nurt chłopski. Edward Redliński, Marian Pilot czy Wiesław Myśliwski w imponującym artystycznie stylu opisywali przemiany obyczajowe polskiej wsi. Nie do przecenienia był socjologiczny wymiar tamtych dzieł, raportujących na bieżąco schyłek chłopskiej kultury. Migracja mieszkańców wsi do miast oraz awans społeczny okupiony wewnętrzną walką między chłopska mentalnością a wielkomiejskimi aspiracjami – dyżurne tematy tej prozy pomagały portretować niknące bogactwo wiejskiej kultury. Tamtego świata już nie ma, wraz z nim umarła także proza chłopska. Literatura zapomniała o wsi, po przełomie 1989 roku miała inne, ciekawsze tematy, a w XXI wieku – pomimo wysiłków melancholika Stasiuka – o prowincji pisać już nie wypadało. Aż pojawił się Andrzej Muszyński i w zbiorze opowiadań „Miedza” upomniał się o wieś.
Ten młody autor (rocznik 1984) zrobił to w ostatniej chwili. Jeszcze bowiem kilka lat i wsi należałoby szukać wyłącznie w skansenach, także literackich. Tymczasem żywe, pełnokrwiste, zawadiackie opowiadania Muszyńskiego ocalają pamięć o wsi – tej prawdziwej, mówiącej gwarą, wyznającej twarde zasady. „Miedza” to nie bukolika, nie cepeliada. Bywa tu co prawda lirycznie, ale piękno języka, którym Muszyński wywija jak mało kto, służy przede wszystkim opisowi rozpadu. Bo wieś się rozpada, niknie w oczach, traci charakter pod warstwami asfaltu, pod kostką Bauma, pod dachem z satelitarnych anten.
Od czasu do czasu potrafi na szczęście jeszcze wierzgnąć, pokazać nowoczesności środkowy palec, przywrócić proporcje. I, ustami najstarszych mieszkańców, snuć opowieści – to przecież najlepszy sposób, żeby pozostać przy życiu. Historii tych wysłuchuje narrator opowiadań Muszyńskiego, wracający po latach z miasta do rodzinnej wsi z jasnym planem: „Zaparkować pod Żabką, zaciągnąć ręczny, wyjść na środek martwej ulicy i krzyknąć: – Ludzie, obudźcie się, wyłaźcie z domów, uciekajcie, bo tę wieś otoczyła śmierć! I zabrała wszystkie opowieści!”. Na szczęście nie wszystkie – sporo ocalił Muszyński, autor dysponujący wyostrzonym słuchem i nie byle jakim piórem. Wydobył te opowieści niemalże z popiołów, literacko oszlifował i oto mamy przed sobą diament. I to spod ręki przybysza znikąd, mającego na koncie jedynie reporterski debiut. Literatura lubi takie mocne wejścia.

Andrzej Muszyński
"Miedza
Wydawnictwo Czarne 
Wołowiec 2013

(tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz