piątek, 10 maja 2013

PIÓRO Z CELOWNIKIEM - Andrij Lubka "Killer"

Jeden z tomów poezji Andrija Lubki nosi tytuł Terroryzm. Debiutancki zbiór opowiadań młodego ukraińskiego pisarza zatytułowany jest Killer. To nie przypadek. Twórczość Lubki jest bowiem zabójcza - w tym sensie, że nie ma w niej miejsca na kompromis. Jest jak celny strzał. A nawet, dla pewności, cała seria - bo Lubka nie zwykł brać jeńców. "Bo jestem killerem. To mi się podoba, jestem stworzony do takiej pracy. Niczego lepiej nie umiem robić, to praca niemonotonna, ciekawa, nieźle opłacana i - co najważniejsze - nie wymaga od ciebie, żebyś pracował od ósmej do szesnastej, siedząc w jakimś głupim biurze. Wszystko jest prostsze: zabiłeś - i jesteś wolny".

Nie wszystko jest jednak tak proste, jak chciałby to zasugerować bohater tytułowego opowiadania. I całe szczęście, bo gdyby tak było, dostalibyśmy zamiast rasowej prozy serial sensacyjny na Polsacie. Wystarczy tylko spojrzeć i porównać. Są piękne kobiety? Są. Są morderstwa? Są. Nie ma tylko szybkich samochodów, ale akurat nie to robi różnicę, a specyficzny charakter morderców u Lubki. Są to bowiem zabójcy z zasadami, a raczej - podporządkowujący się (nawet nieświadomie) jednaj, naczelnej zasadzie, którą w opowiadaniu tytułowym wyłuszcza bohaterowi mentor spod budki z piwem. Co prawda przegrał swoje życie, ale zdobył wiedzę, którą pragnie się podzielić z młodszymi kolegami, którzy - nie wiedząc, czym to grozi - z zapałem rzucają się w wir cielesnych uciech. A przecież, jak mówi zamroczony alkoholem mędrzec - wszystko, co złe, pochodzi od kobiety. Ściślej biorąc - od tego, co kobieta ma między nogami. Od pochwy. "Strzeżcie się jej jak śmierci, to straszna siła. Wszystko na tym świecie robi się dla niej. Strzeżcie się jej!" - przestrzega. I ma rację. Wszak morderczy bohaterowie Lubki zabijają kobiety, zabijają dla kobiet, zabijają z powodu kobiet. Tyle tylko, że w ich wypadku nie działa prosty mechanizm seksualnego uzależnienia. Oni kobiety po prostu kochają. Marzą o nich, wyobrażają je sobie, idealizują, ubóstwiają, kochają. Bywają w swoim uczuciu szowinistyczni, ale przede wszystkim są - tak, tak - romantyczni. Na zabój.

I to właśnie miłość (tudzież seks) jest tu ważniejsza niż przemoc. Na jedenaście opowiadań (bez wyjątku miłosnych) tylko w dwóch pojawia się postać zabójcy. Miłość rozdaje tu karty, miłość gra tu rolę główną. I to miłość szczególna - ta pierwsza, młodzieńcza, trwająca jednak nierzadko (choćby i w marzeniach czy tęsknotach) aż do śmierci, wyidealizowana, symboliczna, jedyna. Czasem jest to nawet miłość nierealna, tajemnicza, z kobietami przychodzącymi w mroku i odchodzącymi we śnie. Po jej utracie można tylko - jak choćby bohater "Maleńkiej improwizacji na fortepian" zamknąć się w sobie, żyć wspomnieniami i czekać. Ale można też zabić. Zabić w sobie tę miłość, zabić w sobie tego mężczyznę, który przez moment odsłonił podbrzusze, i stać się ćmą barową, zgorzkniałym szowinistą, bezdusznym playboyem. Można też zabić tych, którzy stają na drodze szczęściu.

 Aczkolwiek "zabić" jest w opowiadaniach Lubki tożsame z "upolować", czy może nawet "zdobyć trofeum". Wszak wszystkie opowiadania z Killera są w istocie kolekcją - kolekcją opowieści, kolekcją postaci prezentujących swoje (miłosne) historie. I niech nas nie zwiedzie autobiograficzny entourage tych tekstów (bohaterowie są często pisarzami o imieniu Andrij) - to zbiór upolowanych opowieści, upolowanych w życiu i w literaturze. W knajpie i w książkach. W wyobraźni.

 Uważajcie na tego snajpera! Ma celny strzał. Tuż spod serca.

Andrij Lubka
"Killer"
tłum. Bohdan Zadura
Biuro Literackie 2013

(tekst ukazał się na stronie Biura Literackiego)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz