Sylwia Chutnik jest nie tylko pisarką, ale również działaczką
społeczną. W zbiorze opowiadań „W
krainie czarów” widać wyraźnie, jak mocno te aktywności się zazębiają, jak
wiele Chutnik-pisarka zawdzięcza empatycznej, ciekawej ludzi i ich opowieści
oraz wrażliwej społecznie Chutnik-aktywistce.

W miejscach tych żyją ludzie,
którzy – jak bohaterka opowiadania „Wszystko zależy od pani” – już na starcie
skazani są na porażkę. Jest to zresztą główna cecha większości wykluczonych
społecznie postaci z opowiadań Chutnik. Powody tego wykluczenia są różne –
starość, choroba, ubóstwo, samotność. Nieporadni,
odstawieni na boczny tor, bezustannie przeżywają swoje porażki i wypatrują
cudu, który się nie ziści. Do ich mieszkań nikt nie zapuka, nie obejmie ich
program aktywizacji społecznej. Mogą liczyć tylko na Sylwię Chutnik, która przechodzi
na drugą stronę miasta jak na drugą stronę lustra i to, co tam widziała i
słyszała, przemienia w literaturę. Literaturę, która nie jest zaangażowana
społecznie, jest za to zaangażowana emocjonalnie. I boli. Musi boleć, bo
przecież, jak mówi jedna z bohaterek, Bożena z pigalaka, „Jeśli opowieść ma
kogoś zainteresować, to tylko tak ją wymyślaj, żeby bolało”. Nie będzie więc
żadnych czarów. Może tylko jeden, ale za to jaki – zrozumienie dla bohaterów.
Sylwia Chutnik
"W krainie czarów"
Znak, Kraków 2014
(tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz