„Kiedy latem 2012 roku zaczynałem
pisać książkę o wszechmocy wisielca w wyobraźni i praktyce Zachodu, nie
przypuszczałem nawet, w jaką wstępuję otchłań” – zwierza się Zbigniew
Mikołejko we wstępie do drugiego tomu swojej opasłej monografii figury
wisielca.
Wyznanie to nie tylko wyjaśnia
podjęcie dalszej podróży po „złowrogim lesie” szubienic, ale akcentuje
przejście od wyobraźni do praktyki. O ile bowiem w tomie pierwszym „We
władzy wisielca”, opatrzonym podtytułem „Z dziejów wyobraźni Zachodu”,
autor skupiał się przede wszystkim na symbolicznych reprezentacjach
kulturowego toposu wisielca, o tyle tom drugi („Ciemne moce, okrutne
liturgie”) przekracza granicę wyobrażonego, wkraczając w przestrzeń
historii, w której ów specyficzny trup w sposób okrutnie konkretny się
uobecnia.
W drugim tomie „We władzy wisielca” Mikołejko przedstawia dzieje
wisielca i szubienicznej śmierci w nowożytnej historii Wielkiej Brytanii
i Francji. Dwa pierwsze rozdziały poświęcone są egzekucjom dokonywanym
na szubienicy w Tyburn – okrytego złowrogą sławą głównego miejsca
straceń w Anglii (według szacunków od XII wieku aż po rok 1783, gdy
zrezygnowano z publicznych egzekucji, stracono na „Tyburn Tree” 40-60
tysięcy ludzi), „Lekcja czarownic” traktuje o wieszaniu podejrzanych o
czarnoksięskie praktyki czarownic, „Lekcja wojny” – o praktykowaniu kary
śmierci przez powieszenie w czasie wojny, „Filozof na stryczku” to
rzecz o straceniu na szubienicy filozofa z Wolterowskiego „Kandyda”, zaś
„Romantyczne liturgie” dokumentują swoistą fascynację trupem w okresie
romantyzmu oraz medyczne wykorzystanie zwłok wisielców w medycynie.
Imponujące rozmachem kulturowych odniesień oraz ikonograficznym
bogactwem dzieło Mikołejki wśród wielu zalet ma jedną, która wybija się
na plan pierwszy. Autor „We władzy wisielca” nie ukrywa, że w swojej
podróży podążał śladami wielkich (m.in. Owidiusz, Potocki, Rembrandt,
Goya, Szekspir, Baudelaire, Norwid), ale nader często zmuszony był
dopiero wytyczać ścieżki („A jeszcze wiele rzeczy przykrytych było mgłą
niepoznania, ćmą zapomnienia, zepchniętych w nieświadomość zbiorową”).
To pionierskie przedsięwzięcie wymuszało niekiedy specyficzny styl
narracji, przypominający grę w szachy, gdy raz porusza się hetmanem, raz
pionem, a raz wybiera się nieoczywisty ruch konika. „Ale jakże inaczej
grać o wisielca – i samym wisielcem” – pyta Mikołejko. „Strategia
szachowa” przyniosła nieoczekiwane rezultaty. Wystarczy spojrzeć choćby
na rozdział pierwszy, w którym Mikołejko rozpoczyna swoją opowieść od
„człowieka śmiechu”, dziecięcego bohatera powieści Victora Hugo, który
został porzucony przez złodziei dzieci pod szubienicą, by płynnie
przejść do kazania na górze (krzyż, podobnie jak szubienica, jest wszak
„drzewem ludzkiego wynalazku”), wspomnieć o okrutnej baśni braci Grimm, w
której sperma wisielców przywraca wzrok ślepcowi, odnieść się do
symboliki kruków, radujących się z czekającej ich na szubienicy uczty,
przejść płynnie do nagrobnych rzeźb „transi”, prezentujących zmarłego w
stanie postępującego rozkładu, by wreszcie opisać angielski zwyczaj
smołowania wisielców oraz prezentowania ich nad brzegiem morza i
zakończyć wywód refleksją na temat przestrzeni sakralnej, którą wisielec
w oczywisty sposób narusza.
Opowieść Mikołejki jest – pomimo dość odrażającego tematu –
hipnotyczna właśnie dzięki grze skojarzeń i wirtuozerskiemu prowadzeniu
wątków. Wisielec Mikołejki, ów reprezentant bezimiennej często rzeszy,
zyskuje w tych esejach podwójny status – mitotwórczy i społeczny
(artystyczny, polityczny, medyczny). I jako taki odsyła nas nie tylko do
przeszłości, ale także staje się figurą ponowoczesną, w której kumulują
się mniej lub bardziej uświadomione społeczne emocje. Wisielec jest
bowiem – jak w klasycznych baśniach – ciągle żywy.
Zbigniew Mikołejko
"We władzy wisielca. Tom 2"
słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2014
(tekst ukazał się pierwotnie w portalu xiegarnia.pl)
Zarówno pierwsza jak i druga część chodzi za mną, podczytuję Twoją recenzję i skojarzyły mi się z Twoimi słowami "Podłe Ciała". Nie wiem czy czytałaś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzepasam, za zmianę płci.
OdpowiedzUsuńTak, "Podłe ciała" doskonale wpisują się w tematykę "Wisielca" (lub odwrotnie). Zresztą cała seria "Przygody ciała" godna jest polecenia.
OdpowiedzUsuń