Znalezienie oryginalnego i intrygującego tematu to dla
powieściopisarza połowa sukcesu. Olga Tokarczuk taki temat znalazła. To
historia Jakuba Franka, urodzonego na Podolu
samozwańczego żydowskiego Mesjasza, kontynuatora ruchu mesjanistycznego,
zapoczątkowanego przez żydowskiego proroka Sabataja Cwi. Po studiach
kabalistycznych Frank zerwał z sektą swojego nauczyciela i założył własną
szkołę. Odrzucił judaizm na rzecz katolicyzmu, tworząc frankizm, heretycki
ruch, który w drugiej połowie XVIII wieku zdobył niemałą popularność. Frank
wraz z grupą swoich wyznawców wyruszył w podróż po całej Europie (m.in.
Stambuł, Smyrna, Lwów, Warszawa, Częstochowa, Brno, Offenbach), wzbudzając na
arystokratycznych dworach skrajne emocje – od zrozumienia i uwielbienia aż po
szykany (Frank był między innymi więziony w jasnogórskim klasztorze).
Historia frankistów nie jest może
odkryciem – działania konwertyty były wszak szczegółowo opisane przez
historyków, zaś powieść o Moliwdzie, jednym z sympatyków ruchu, napisał Andrzej
Żuławski – lecz sposób jej ujęcia może budzić podziw. Tokarczuk na tyle bowiem
rozbudowała tło opowieści o frankistach, że „Księgi Jakubowe”, pęczniejące od
wątków potocznych i bohaterów, multiplikujące narratorów, mieszczące w sobie
różnorodne teksty źródłowe (prawdziwe i fikcyjne), a także przedruki rycin z
epoki, stają się czymś więcej niż tylko obszerną powieścią (ponad 900 stron,
przy czym zaznaczyć trzeba, że co najmniej 150 wypadło w ostatecznej redakcji).
Tym bardziej, że jest to powieść wielowymiarowa – historyczna, polityczna,
awanturnicza, obyczajowa itp. Ale można także postrzegać „Księgi Jakubowe” jako
próbę totalnego opisu XVIII-wiecznej rzeczywistości z całym jej zróżnicowaniem
– etnicznym, religijnym, społecznym.
Powieść Tokarczuk jawi się zatem
jako swego rodzaju odpowiedź na „Nowe Ateny” kanonika kijowskiego Benedykta
Chmielowskiego, którego sztandarowe dzieło uważane jest za pierwszą polską
encyklopedię. Scriptor Chmielowski, jeden z bohaterów „Ksiąg Jakubowych”,
będący niejako przeciwieństwem awanturniczego Franka, przedstawił w „Nowych
Atenach”, tej „akademii wszelkiej scjencji pełnej”, całościową wizję świata,
którą skompilował z fragmentów dzieł gromadzonych pieczołowicie w swojej
bibliotece. Tokarczuk skonstruowała swoją powieść w podobny sposób, o czym
świadczyć może, zdradzająca autorską strategię, informacja zawarta w formie
barokowego podtytułu: „Wielka podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy
duże religie, nie licząc tych małych. Opowiadana przez zmarłych, a przez
autorkę dopełniona metodą koniektury, z wielu rozmaitych ksiąg zaczerpnięta, a
także wspomożona imaginacją, która to jest największym naturalnym darem
człowieka”.
Efektem wspomożonej imaginacją
metody koniektury jest powieść, w której postaci historyczne mieszają się z
fikcyjnymi, żywi z martwymi, a przeszłość z teraźniejszością. Na tym zresztą
polega fenomen idealnej powieści historycznej – opowiadając o minionych
wydarzeniach próbuje diagnozować rzeczywistość. „Księgi Jakubowe” są zatem
życzeniowym traktatem o religijno-społecznej utopii i potrzebie świata
idealnego (który równie idealnie dałby się opisać), a także o nieustannym
wyczekiwaniu Mesjasza oraz ponadczasowym charakterze wszelkich intryg. Ale
powieść Tokarczuk jest też zakamuflowanym pytaniem, jak pisać o historii i o
świecie. Czy w czasach wszechobecnej heterogenii możliwa jest klasyczna
powieść? I czy w ogóle pisanie ma jeszcze sens? Motyw księgi (i biblioteki)
jest u Tokarczuk szczególnie eksponowany – piszą tutaj niemal wszyscy. I
Benedykt Chmielowski, i poetka Elżbieta Drużbacka, i Nachman Samuel ben Lewi z Buska, który spisując na żywo dzieje
frankistów musi ukrywać tę czynność przed samym Frankiem, zwolennikiem
strategii, że „lepiej widzieć oczyma, niż mówić słowami”.
Wątek fikcyjnej, choć prawdopodobnej korespondencji
Drużbackiej z Chmielowskim każe wspomnieć także o innych kobietach z „Ksiąg
Jakubowych” – drapieżnej kamienieckiej kasztelanowej Katarzynie Kossakowskiej,
zawieszonej między życiem a śmiercią Jencie, wszechwidzącej i wszechwiedzącej
pomocniczce narratora, czy Gitli, dawnej kochance Jakuba. Tokarczuk świadomie
wprowadza do powieści temperamentne kobiety i nadaje im ważną rolę – ukazuje w
ten sposób obraz Rzeczypospolitej Obojga Narodów w innym świetle niż czynił to
Sienkiewicz w „Trylogii”. „Trylogia”, której akcja dzieje się sto lat
wcześniej, przesiąknięta jest szlachecką wizją świata – kobiety pełnią tu role
drugorzędne, dominuje jedno wyznanie, a bohaterowie mają jasno wytyczone cele.
W „Księgach Jakubowych” nic nie jest w sposób oczywisty jednoznaczne (czego
najdobitniejszym przykładem jest postać tytułowa), przede wszystkim ówczesna
polska rzeczywistość kresowa. Drużbacka, znalazłszy się po raz pierwszy w
Rohatynie, otoczona zostaje Żydami, Rusinami, Turkami, Ormianami. Jest
zagubiona i przerażona. „Niby to jedno królestwo, ta sama Rzeczpospolita, ale
tutaj jakaś zupełnie inna niż w Wielkopolsce, z której pochodzi. Tu dziko, twarze obce, egzotyczne, ubiory
komiczne, jakieś strzępiące się sukmany, jakieś czapy futrzane i turbany, bose
stopy. Domy zgarbione, malutkie i z gliny, nawet przy rynku”. Jakże inny to
obraz od Sienkiewiczowskiej idealizacji.
To oczywiście nie wszystkie motywy „Ksiąg Jakubowych”
(celowo nie wspominam o głównej osi fabularnej intrygi, czyli dziejach podróży
frankistów) oraz nie wszystkie sposoby recepcji tej powieści. Ta skromna notka
o przyczynkowym charakterze ma raczej za zadanie przygotować czytelnika na
kontakt z dziełem totalnym, które oferuje cały wachlarz odczytań. „Mądrym dla
memoryału, kompatriotom dla refleksji, laikom dla nauki, melancholikom zaś dla
rozrywki”.
Olga
Tokarczuk
„Księgi
Jakubowe”
Wydawnictwo
Literackie, Kraków 2014
(tekst ukazał się pierwotnie w "Chimerze")
Właśnie wczoraj, po południu skończyłem ostatnią księgę ( "Imion" ). Uff, długo to trwało; bo chyba od marca; z czterotygodniową przerwą. Ogólna konstatacja to taka, że zapoznając się z twórczością Pani Tokarczuk, należałoby zacząć czytanie od tej właśnie pozycji. Wtedy wcześniejsze powieści stałyby się może bardziej zrozumiałe i przystępne dla czytelnika przyzwyczajonego do klasycznej literatury pięknej, a nie przyzwyczajonych do powielania stereotypów. półprawd i opowieści sąsiadów babci.
OdpowiedzUsuń