Zapomniane słowa mają
moc porównywalną z magdalenką maczaną w herbacie.
Jeżeli – jak wskazują
badania – co dwa tygodnie umiera kolejny język, to poszczególne
słowa muszą ginąć w błyskawicznym tempie. Nie jest to jednak
takie proste. Albowiem słowa nie umierają. Słowa się zużywają,
przestają spełniać swoją rolę, stają się przestarzałe, a w
końcu zapomniane. Ale nie umierają. Trafiają do językowego
muzeum, niczym martwe dusze straszą po słownikach, które od czasu
do czasu są wertowane przez lingwistycznych archeologów. Zdarza się
nierzadko, że w pamięci przechowują je z lubością miłośnicy
utraconych brzmień i znaczeń. Wymyślona i zredagowana przez
Magdalenę Budzińską antologia "Zapomniane słowa"
jest zbiorem osobistych wspomnień takich właśnie „robiących w
języku” zapaleńców – językoznawców, pisarzy, dziennikarzy,
filozofów. Joanna Bator, Jan Miodek, Wojciech Młynarski, Andrzej
Stasiuk, Małgorzata Szejnert, Mariusz Szczygieł, Magdalena Środa i
wielu innych autorów opisuje swoje historie związane z ulubionymi
zapomnianymi słowami. Są wśród nich słowa piękne
(gwiazdopatrznia), swojskie (gumno), tajemnicze (buzdygan) i brzmiące
niemal jak zaklęcia (naser mater). Łączy je jedno – we
wszystkich tekstach stają się czymś w rodzaju Proustowskiej
magdalenki maczanej w herbacie.
Okazuje się bowiem, że
zapomniane słowa są wehikułem czasu, przenoszącym tych, którzy
je z lubością wypowiadają, w czasy dzieciństwa, kiedy – jak się
zdaje – słownik był bogatszy, a język szlachetniejszy. I
nieważne, czy było to dzieciństwo spędzone przed wojną na
Kresach, czy w wielkim mieście u schyłku PRL. Czuczeło ma taką
samą magię jak VHS. I choć umarł już kontekst – czy to
folklorystyczno-obyczajowy, czy technologiczny – dzięki którym
się pojawiły, one same, osierocone, wciąż jeszcze posiadają
magię oddziaływania. Podobnie jak dziesiątki innych, które – co
zastanawiające – czasami nachodzą na siebie znaczeniowo. Wszak
hecny ancymon często bywa łapserdakiem. Zaś facecjonista może, a
nawet powinien beresić. O czym świadczy ten wysyp zacnych słów
rodem ze środowiska urwisów? Przede wszystkim o tym, że słowa
odchodzą w zapomnienie hurmem, zaświadczając grupowo o schyłku
pewnego świata. Ale też o tym, że pewne słowa mogą wypaść ze
słowników, ale nie z pamięci. Mogę przysiąc. Najlepiej na bonie
dydy.
"Zapomniane słowa"
antologia pod redakcją Magdaleny Budzińskiej
Czarne, Wołowiec 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz