środa, 11 grudnia 2013

PIĘĆ DO ZERA, CZYLI FUCKING AND SHOPPING - Petra Hulova "Plastikowe M3, czyli czeska pornografia"


Czesi, przedstawiciele narodu spokojnego i żyjącego na luzie, nie płoszą się na myśl o seksie. Jako obywatele prawdziwie wyzwoleni, będący Europejczykami bardziej niż my, mówią o „tych sprawach” bez ogródek i bez rumieńców. Taka na przykład Petra Hůlova napisała „Plastikowe M3” (polski wydawca dopisał książce podtytuł „Czeska pornografia” wzięty ze  zrealizowanej na podstawie powieści sztuki teatralnej – wiadomo, seks się lepiej sprzedaje…), czyli monolog 30-letniej prostytutki, która w swoim przytulnym mieszkanku przyjmuje panów i zdaje z tych wizyt drobiazgową relację. U nas, gdzie dzieła sztuki szkalujące obraz zdrowych wartości rodzinnych trzeba napiętnować i okadzić, a ich autorów podać do sądu, takie coś by się nie sprawdziło. W Czechach co innego – pełen sukces (i książki, i sztuki).
Myliłby się jednak ten, kto w potoczystym monologu widziałby tylko pełną świństewek historyjkę o krążeniu bohaterki między łóżkiem (gdzie zarabia) a galerią handlową (gdzie ochoczo wydaje to, co zarobiła). Książka Hůlovej jest czymś znacznie więcej niż czytadłem o sekso- i zakupoholiczce. Po pierwsze – jest to proza o wyjątkowo wysokim poziomie językowego artyzmu. Meandrujący kapryśnie monolog bohaterki nie układa się w wyrazistą linię fabularną, a dodatkowo co chwila inkrustowany jest piętrowymi metaforami To niemalże poemat prozą – zadziorny, rozbuchany, nieokiełznany. Po drugie – pomimo całej dosłowności opisów cielesnych zmagań, nie ma w powieści ani krzty wulgarności. A to dzięki nieokiełznanej słowotwórczej pomysłowości autorki, która nudne i przyciężkie schematy językowe – w każdym chyba języku trzeba się sporo nagłowić, by o seksie mówić i pisać w odświeżający sposób – potrafiła zamienić w lekką, dowcipną, a czasem zgryźliwą tyradę (osobne brawa należą się tłumaczce Julii Różewicz, która potrafiła odnaleźć dla czeskich neologizmów i zaskakujących łamańców polskie ekwiwalenty). Po trzecie – jest to proza zaangażowana, w której Hůlova wyznacza swojej bohaterce społeczną misję. Łóżkowa działalność bohaterki „Plastikowego M3” okazuje się bowiem prowadzoną w specyficzny sposób („specyficzny” to zresztą słowo-klucz w odniesieniu do tej powieści) dywersyjną walką z pedofilami. Po czwarte – Hůlova zręcznie wywraca na nice ustalone i zastane porządki, do których w swojej wygodzie zanadto się przyzwyczailiśmy. Zaczyna się od językowej podmiany (żeńskie organy określa się tu rzeczownikiem rodzaju męskiego i na odwrót), by za jej pomocą otworzyć sobie drogę do odwrócenia ról społecznych. W „Plastikowym M3” to kobieta jest zdobywcą (zdobywczynią) seksualnych trofeów, to kobieta panuje nad sytuacją, nadzoruje swoich klientów, a nawet ich ośmiesza. W ostateczności prowadzi to do dekonstrukcji dyskursu miłosnego, a seks zostaje odarty z aury romantycznego zespolenia ciał i dusz. To tylko finansowa transakcja – mówi Hůlova – oparta na dodatek na fałszywych przesłankach, upokarzające oszustwo, cyniczna gra, blef. A może (po piąte) całe to „Plastikowe M3” to jedna wielka kpina, puszczenie oka, hologram z logo digiświata?
Oto pięć dowodów na wielkość małej powieści Hůlovej. Ponieważ w polskiej literaturze na podobną rzecz się raczej nie doczekamy, można powiedzieć, że jest pięć do zera. Czesi znowu górą. A zwłaszcza Czeszki.

Petra Hůlova
„Plastikowe M3, czyli czeska pornografia”
tłum. Julia Różewicz
Wydawnictwo Afera, Wrocław 2013

 (tekst ukazał się pierwotnie w "Chimerze")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz