Powieściopisarz, dramatopisarz,
malarz, filozof, teoretyk sztuki – Witkacy był gigantem w wielu dziedzinach.
Ale prawdziwe mistrzostwo i absolutną wszechstronność osiągnął w pisanych
niemal jeden za drugim przez całe życie listach. W korespondencji Witkacego odbija
się bowiem każda z działalności autora „Szewców” i każda z jego twarzy. W
listach Witkacy jest ironistą i ultrapoważnym polemistą, jest czułym kochankiem
i bezwzględnym potworem, jest błaznem i pogrąża się w bezdennej rozpaczy, jest
wulkanem energii, a jednocześnie jest bliski popełnienia samobójstwa. Kpi i
peroruje, romansuje i snuje intrygi, pracuje i walczy, kocha i nienawidzi,
wywyższa się i pełza. To nie tylko niezbędny materiał do witkacologów,
badających życie i twórczość tego autora, ale też świetna, czasem komiczna,
czasem przejmująca lektura. A przede wszystkim – jedyny w swoim rodzaju
(auto)portret wyjątkowego artysty i nietuzinkowego człowieka
W czterotomowych „Listach do
żony” mieliśmy możliwość poznać intymne oblicze Witkacego rozdartego między
żoną a licznymi kochankami, teraz dostajemy do rąk pierwszą część pozostałej
spuścizny epistolograficznej artysty, czyli niemal 1200 stron „Listów do
rodziny, znajomych, przyjaciół i tzw. wrogów”. Grono osób, z którymi Witkacy
korespondował było całkiem pokaźne – na tom składa się 458 listów pisanych do
52 adresatów, wśród których – obok licznych reprezentantów rodziny Witkiewiczów
– znajdują się najważniejsze nazwiska artystycznej bohemy początku XX wieku
(Stefan Żeromski, Jan Lechoń, Karol Szymanowski, Jarosław Iwaszkiewicz, Maria
Pawlikowska, Bronisław Malinowski, Jalu Kurek, kornel Makuszyński, Emil
Zegadłowicz).
Pierwszy z zamieszczonych w tomie
listów, napisany do babci, datowany jest na kwiecień 1885 roku, gdy mały Staś
miał… półtora miesiąca (nie, przyszły artysta nie był aż takim geniuszem, by
samodzielnie zdawać raport z niemowlęctwa – w imieniu „Grafa
Kakina-Razsiusiajewa” list pisze jego ojciec, Stanisław Witkiewicz). Gdy jednak
Staś nauczył się jako tako władać piórem, rozpoczął długoletnią karierę
epistolografa właśnie od pisania listów do babci („Kochana Babuniu jusz nie
Fińgieruje tylko jestem przyrodnikiem małpy mają nowe salony i siedzą u nich
całuję Staś”). Pisał później do matki, ojca, prowadził wieloletnią
korespondencję z przyjacielem Bronisławem Malinowskim (zaczynającą się od
zdania „Drogi Broniu! Jesteś Fujara”), zdawał bliskim znajomym relację z życia
codziennego („Mam się nieźle. Bawię się od czasu do czasu z dziewczynkami i
robię zdjęcia”), zaś egzaltowane kochanki próbował oczarowywać
artystowsko-grafomańskimi wstawkami („Mądry pająk świeci złymi oczami w zwojach
gnijącego mięsa”). Ale też filozofował, prowadził interesy, knuł i rozdzierał
szaty. Wszystko to robił w sposób zachwycający i oryginalny, starając się nigdy
nie powtarzać, zmieniając podpisy („Firma S.I. Witkiewicz de
Ponuro-Schreckenberg Witkasińsky del Campo Vasto „y” ynne rzeczy”) i sposoby pozdrowień („Wandzię liżę, gdzie chce, byle
nie w grdykę”).
Nie ma chyba w literaturze
polskiej drugiego takiego autora, który nawet z kwitu do pralni potrafiłby
zrobić arcydzieło.
PS. „Całuję Wasze pępki ustami wykrzywionymi z moralnego
bólu. Czekam na najgorsze, tj. ból fizyczny, ślepotę, pożar i zidiocenie. Wasz
wierny Witkacy”.
Stanisław Ignacy Witkiewicz
„Listy, tom I”
Państwowy Instytut Wydawniczy
Warszawa 2013 (tekst ukazał się pierwotnie w "Chimerze")
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuń