wtorek, 15 lipca 2014

LITERACKA MAPA EUROPY ŚRODKOWEJ - W poszukiwaniu środka Europy

Gdzie jest środek Europy (świata, uniwersum)?

Gdzie znajduje się środek Europy? Odpowiedzi można szukać w literaturze. Według litewskiego pisarza Herkusa Kunčiusa sprawa jest jasna – oczywiście na Litwie. Co tam zresztą na Litwie – w samym Wilnie! Tak przynajmniej można wywnioskować z powieści „Litwin w Wilnie” (tłum. Michał Piątkowski, Kolegium Europy Wschodniej, Wrocław 2014), w której, i to na samym początku – by nie było żadnych wątpliwości, narrator z emfazą stwierdza:

A wszystko to wydarzyło się nie w Palestynie czy Judei – zajaśniało w głowie Szeputisa – ale w geograficznym centrum Europy w XXI wieku!

 Emfaza ta może być problemem, albowiem jest ona – w świetle powieści – pewnym chwytem retorycznym. Lokalny patriotyzm jest tu wyolbrzymiony do tego stopnia, że staje się karykaturą samego siebie. Ale choć Napoleon Szeputis jest postacią absolutnie fikcyjną, jego przygody w Wilnie wydają się czystą fantasmagorią, a nakierowane na uwielbienie Litwy  perory kwalifikować go mogą jako kliniczny przykład zaburzeń tożsamościowych, to topografia świata przedstawionego powieści Kunčiusa ma odpowiednik w rzeczywistości. Co zresztą autor zaznacza w poprzedzającej całość klauzuli:

Z wyjątkiem wspomnianych w książce nieznanych społeczeństwu osób, pozostali opisani w niej bohaterowie, jak również fakty, topografia czy dokumenty są prawdziwe, a zbieżności – nieprzypadkowe.

I – zgodnie z tym zapewnieniem – Kunčius pisze prawdę, każąc swojemu bohaterowi upatrywać w Wilnie środka Europy. No, prawie prawdę, bo mała miejscowość Purnuskes (w okolicy miasta Paberžė, czyli Podbrzezie) gdzie – według obliczeń z 1989 roku – znajduje się centralny punkt Starego Kontynentu, leży 25 kilometrów na północ od Wilna. Ale, jak chce Kunčius, na dobrą sprawę Litwa to Wilno (i odwrotnie), więc zasadniczo jesteśmy w domu.



Purnuskes? Nonsens (purnonsens – chciałoby się powiedzieć) – twierdzi ukraińska pisarka Natalka Śniadanko. Środek Europy jest gdzieś w Ukrainie (gdzieżby indziej!). tak przynajmniej uważa dziadek Sarony, głównej bohaterki powieści „Lubczyk na poddaszu” (tłum. Ksenia Kaniewska, Biuro Literackie, Wrocław 2014). Sarona, wspominając swoje dzieciństwo, przypomina sobie, gdy dziadek zabierał ją i jej siostrę na jeżyny do lasu nieopodal ich rodzinnej wsi. Podczas jednego z jeżynobrań, dziadek postanowił podzielić się z wnuczkami swoją wiedzą:

W czasie gdy one napychały się do syta, a później napełniały parę wiader jeżynami na powidła i nalewkę, dziadek w zamyśleniu patrzył przed siebie i palił w skupieniu. W pewnym momencie nagle wyciągnął rękę gdzieś w kierunku prześwitu pomiędzy krzakami, skąd przebijały się ukośne promienie słońca, które, wydawało się, można by pochwycić w dłoń.
– Patrzcie. Nie tam na prawo, ale tu, gdzieś za tym drzewem jest prawdziwe centrum Europy – powiedział i uśmiechnął się zadowolony z siebie, a potem, niby jako ostateczny argument, który nie potrzebował żadnego dodatkowego potwierdzenia, dodał: – Naukowo to stwierdzono – i wypuścił dym ze swojej ręcznie robionej fajki.



W „Lubczyku na poddaszu” nie pojawia się nazwa miejscowości, gdzie ma znajdować się centrum Europy. Sam dziadek zaś, od którego powieść się zaczyna, przepada potem wśród innych wspomnień głównej bohaterki, nie rozwikłując tej geograficznej zagadki. Ale nie przepada to, o czym powiedział. Coś bowiem jest na rzeczy. Naukowo wszak (jak chciał dziadek Sarony) w istocie stwierdzono, że środek Europy znajduje się w ukraińskim Rachowie (węg. Rahó). Tyle, że stwierdzono to w roku 1887, a więc 102 lata przed tym, nim palmę pierwszeństwa dzierżenia tego tytułu przejęło litewskie Purnuskes. Zakładając, że Śniadanko podzieliła się z Saroną swoimi wspomnieniami, wszystko się zgadza. Taka biograficzna analiza wykazuje bowiem, że Sarona-Natalka usłyszała o tym, że centralny punkt Europy leży gdzieś w Ukrainie, mniej więcej na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku. A więc jeszcze przed tym, gdy Litwini nie mieli się czym chełpić w tej materii.

Litwini? Nie tylko. Środków Europy było i jest nieco więcej niż tylko Purnuskes i Rachów, o czym zresztą wspomina narratorka „Lubczyka na poddaszu”.

Kilka lat temu Sarona przypomniała sobie o tym, kiedy oglądała film dokumentalny, w którym dziennikarze zjechali ponad trzydzieści takich centrów w różnych krajach Europy Wschodniej, a w każdym z nich jakiś pewny zwycięstwa nauki dziadek pokazywał wycinek z lokalnej gazety, gdzie wszystko było napisane. Każdorazowo w tle grupka kilku najstarszych mieszkańców przekonująco kiwała głowami, że niby, tak, tak, to wszystko racja, potwierdzamy – środek Europy jest właśnie tutaj, u nas, jedyny i niezmienny, ktoś w ogóle w to wątpi?

Chodzi najprawdopodobniej o niemiecki film „Die Mitte” wyreżyserowany przez urodzonego  w Nowym Targu Stanisława Muchę, który pokusił się o sfilmowanie poszukiwań geograficznego środka Europy. Ostatecznie w filmie pojawiło się tylko 12 miejscowości, a więc mniej niż chciałaby Sarona, ale w jednym z wywiadów reżyser przyznał, że podczas gromadzenia dokumentacji do filmu przestał liczyć domniemane miasta, w których „grupka kilku najstarszych mieszkańców przekonująco kiwała głowami, że niby, tak, tak, to wszystko racja”, gdy ich liczba przekroczyła sto pięćdziesiąt.

Sto pięćdziesiąt to całkiem sporo. Możliwe więc, że istnieją powieści, w których pojawia się wzmianka o tym, że w polskiej Suchowoli (pierwszy historycznie udokumentowany środek), niemieckim Tillenbergu, słowackich Krahulach, czy dziesiątkach innych środkowoeuropejskich miast i miasteczek znajduje się wymarzone centrum.

Często jednak tutejsza (i nie tylko) literatura, która przecież potrafi wyjątkowo zmitologizować przestrzeń, nie poprzestawała na określaniu środka Europy, idąc znacznie dalej. Dla przykładu słowacki pisarz Václav Pankovčín opisuje Papin (węg. Papháza), ojczystą wieś w północno-wschodniej części kraju, nazywając ją szumnie Marakeszem (to tendencja typowa dla skłonnych do uwzniośleń pisarzy – pamiętamy przecież, co można u Hrabala zobaczyć w podpraskim Kersku, kiedy się człowiek uchleje) i lokując tam środek świata – początkowy rozdział powieści Pankovčína „Marakesz” (tłum. Jacek Bukowski, Czarne, Wołowiec 2006)  nosi tytuł „Marakesz, pępek świata”. 








Jeszcze dalej idą autorzy, którzy w opisywanych przez siebie miejscach (nie zawsze wymyślonych; niekiedy wręcz boleśnie realnych) widzą nawet nie środek świata, ale kosmosu przedstawionego. Tak jest choćby w powieści „Prawiek i inne czasy” (W.A.B., Warszawa 1996), którą Olga Tokarczuk otwiera zdaniem:

Prawiek jest miejscem, które leży w centrum wszechświata.

I choć powieściowy Prawiek nie istnieje na mapach Polski, to fikcyjne miasto ma wyjątkowo realnych geograficznie sąsiadów. Leży bowiem na Kielecczyźnie.


(tekst ukazał się pierwotnie na stronie Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz