środa, 11 września 2013

UKRAINA PARANO - Ziemowit Szczerek "Przyjdzie Mordor i nas zje"


Ziemowit Szczerek w swojej książce o Ukrainie łączy schemat powieści drogi z reportażem spod znaku gonzo.

Czym jest powieść drogi, wiadomo choćby dzięki bitnikom i ich rajdom po Ameryce. Gonzo to również wynalazek amerykański – jego prekursorem był Hunter S. Thompson, autor kultowej książki „Lęk i odraza w Las Vegas”, którą Terry Gilliam przeniósł na ekran jako „Las Vegas Parano”. Rzecz miała być reportażem, ale stała się raczej zapisem narkotykowego tripu ujętego w ramy podróży przez Amerykę. Szczerek w swojej książce podmienił scenografię, zastępując amerykańskie bezdroże ukraińskim stepem, ale całej reszcie pozostał wierny. „W gonzo jest gorzała, są szlugi, są panienki. Są wulgaryzmy” – wylicza. I stosuje się skrupulatnie do tych zasad, opisując Ukrainę, od Użhorodu po Dniepropietrowsk, w sposób czysto gonzowski, a więc drapieżnie, ironicznie i subiektywnie. W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że daje czytelnikowi to, czego ten chce się po Ukrainie spodziewać. A mianowicie – daje mu czernuchę. Daje mu piekielnie mocny koktajl o nazwie Ukraina Parano.

Każdy, kto choć raz był na Ukrainie wie, że Szczerek nie zmyśla, pisząc o wielbłądach w autobusie czy drzwiach od Kamaza zamiast furtki. Ale stężenie „lokalnego hardkoru” przekracza w „Mordorze” dopuszczalne normy. To nieprzypadkowa strategia – autor wykpiwa bowiem w ten sposób polskie spojrzenie na Ukrainę, boleśnie jednowymiarowe i ufundowane na haniebnym poczuciu wyższości osoby, która nagle odkryła, że inni mają jeszcze gorzej. Szczerek bezlitośnie obnaża obłudę polskich turystów, którzy tłumnie odwiedzając Ukrainę, mają na ustach patriotyczno-kulturowe frazesy (Schulzowski Drohobycz, Orlęta Lwowskie), a w istocie pielgrzymują na Wschód, by uleczyć swoje kompleksy. „Przyjeżdżałeś tu jak do zoo?” – z wyrzutem pyta bohatera jeden z Ukraińców i pytanie to długo jeszcze wybrzmiewa złowieszczym echem.

Książka Szczerka, przy całym swoim „tarantinowskim” luzie, ma charakter ekspiacyjny –  mądrze obnaża nasze postkolonialne przywary i nakłania do zrewidowania poglądów. A że nie jest to reportaż pisany jak „mistrz Ryszard” przykazał? Cóż, takie są uroki gonzo – stylu, który jak ulał pasuje do fascynującej ukraińskiej nieoczywistości.

Ziemowit Szczerek
"Przyjdzie Mordor i nas zje"
Korporacja Ha!art, Kraków 2013

(tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz