wtorek, 19 kwietnia 2016

SYBERYJSKIE PIEKŁO - Roman Senczin "Rodzina Jołtyszewów"


Rosja to stan duszy. Splugawionej

Nikołaj Michajłowicz – główny bohater nominowanej do najważniejszych rosyjskich nagród literackich powieści Romana Senczina Rodzina Jołtyszewów – wiedzie zwykłe życie. Małomiasteczkowa rosyjska stabilizacja. Jak na przeciętnego mieszkańca Krasnojarskiego Kraju wiedzie mu się nawet całkiem znośnie – ma moskwicza, garaż, służbowe mieszkanie i milicyjną emeryturę, do której dorabia dyżurami w izbie wytrzeźwień. Oraz normalną rodzinę – żonę-bibliotekarkę i dwóch dorosłych już synów (cóż z tego, że jeden w kryminale, a drugi, ogarnięty obłomowowską indolencją, nie rusza się praktycznie z łóżka). Niefortunny wypadek, do którego dochodzi podczas dyżuru Nikołaja w wytrzeźwiałce, wywraca jego życie do góry nogami – najpierw traci pracę i mieszkanie, później wraz z żoną i synem przeprowadza się do ciotki na wieś. Choć to zaledwie czterdzieści kilometrów od miasta, Jołtyszewowie trafiają do innego, koszmarnego świata, w którym nie obowiązują żadne zasady. Na dodatek im bardziej chcą zachować twarz, tym bardziej pogrążają się w piekle. Nikołaj nie cofnie się nawet przed zbrodnią. Senczin, niczym najwięksi rosyjscy moraliści, wystawia swoich bohaterów na "sprawdzian sumienia". Jego niezadowalający wynik pokazuje, jak bardzo rosyjska dusza skarlała na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci.

Okrutną powieść Senczina można porównać do kultowego filmu Aleksieja Bałabanowa Ładunek 200. Bałabanow, osadzając fabułę swojego filmu w roku 1984, zestawiał nadciągający rozpad ZSRR z upadkiem wszelkich norm moralnych. Senczin pokazuje, że ćwerć wieku później nic się nie zmieniło, a pod pewnymi względami – zwłaszcza na rosyjskiej prowincji – jest wręcz gorzej. Zaliczany w poczet "nowych realistów" autor Rodziny Jołtyszewówm nie obrazuje wszakże tej degrengolady w tak widowiskowy sposób jak Bałabanow. Beznamiętny ton narracji i niemal reporterski charakter powieści działają jednak na czytelnika ze zdwojoną siłą. Zbydlęcenie bohaterów dzieje się tu niejako mimochodem, bez fajerwerków i infernalnej rekwizytorni. Senczin, mistrz literackiej "czernuchy", w bezlitosny sposób odzwierciedla skutki transformacji ustrojowej, uświadamiając przy tym, jak niewiele trzeba, by stać się potworem. I oskarża rosyjskie władze o doprowadzenie obywateli do skraju psychicznej wytrzymałości. Autor ucieka od generalizacji, pokazuje tylko wycinek rosyjskiej rzeczywistości, ale jednocześnie zaznacza w wywiadach, że "takich Jołtyszewów są tysiące". Przerażająca diagnoza.

Roman Senczin
"Rodzina Jołtyszewów" 
tłum. Magdalena Hornung 
Noir sur Blanc
Warszawa 2015,



1 komentarz:

  1. No właśnie, mnie też się ta powieść skojarzyla z filmem "Gruz 200". Można by ją tak reklamować: obejrzałeś "Gruz 200", jest ci za wesoło? Przeczytaj "Rodzinę Jołtyszewów", a odechce ci się śmiać!
    A serio - własnie przeczytałam tę książkę, faktycznie oderwać się nie mogłam, kapitalnie napisana, ale można po niej mieć niezłego doła. Aczkolwiek, autor dobrze rokuje, nagradzany itd.

    OdpowiedzUsuń