Rosja to stan duszy. Splugawionej
Nikołaj Michajłowicz –
główny bohater nominowanej do najważniejszych rosyjskich nagród
literackich powieści Romana Senczina Rodzina Jołtyszewów
– wiedzie zwykłe życie. Małomiasteczkowa rosyjska stabilizacja.
Jak na przeciętnego mieszkańca Krasnojarskiego Kraju wiedzie mu się
nawet całkiem znośnie – ma moskwicza, garaż, służbowe
mieszkanie i milicyjną emeryturę, do której dorabia dyżurami w
izbie wytrzeźwień. Oraz normalną rodzinę – żonę-bibliotekarkę
i dwóch dorosłych już synów (cóż z tego, że jeden w kryminale,
a drugi, ogarnięty obłomowowską indolencją, nie rusza się
praktycznie z łóżka). Niefortunny wypadek, do którego dochodzi
podczas dyżuru Nikołaja w wytrzeźwiałce, wywraca jego życie do
góry nogami – najpierw traci pracę i mieszkanie, później wraz z
żoną i synem przeprowadza się do ciotki na wieś. Choć to
zaledwie czterdzieści kilometrów od miasta, Jołtyszewowie trafiają
do innego, koszmarnego świata, w którym nie obowiązują żadne
zasady. Na dodatek im bardziej chcą zachować twarz, tym bardziej
pogrążają się w piekle. Nikołaj nie cofnie się nawet przed
zbrodnią. Senczin, niczym najwięksi rosyjscy moraliści, wystawia
swoich bohaterów na "sprawdzian sumienia". Jego
niezadowalający wynik pokazuje, jak bardzo rosyjska dusza skarlała
na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci.
Okrutną powieść
Senczina można porównać do kultowego filmu Aleksieja Bałabanowa
Ładunek 200. Bałabanow, osadzając fabułę swojego filmu w
roku 1984, zestawiał nadciągający rozpad ZSRR z upadkiem wszelkich
norm moralnych. Senczin pokazuje, że ćwerć wieku później nic się
nie zmieniło, a pod pewnymi względami – zwłaszcza na rosyjskiej
prowincji – jest wręcz gorzej. Zaliczany w poczet "nowych
realistów" autor Rodziny Jołtyszewówm nie obrazuje
wszakże tej degrengolady w tak widowiskowy sposób jak Bałabanow.
Beznamiętny ton narracji i niemal reporterski charakter powieści
działają jednak na czytelnika ze zdwojoną siłą. Zbydlęcenie
bohaterów dzieje się tu niejako mimochodem, bez fajerwerków i
infernalnej rekwizytorni. Senczin, mistrz literackiej "czernuchy",
w bezlitosny sposób odzwierciedla skutki transformacji ustrojowej,
uświadamiając przy tym, jak niewiele trzeba, by stać się
potworem. I oskarża rosyjskie władze o doprowadzenie obywateli do
skraju psychicznej wytrzymałości. Autor ucieka od generalizacji,
pokazuje tylko wycinek rosyjskiej rzeczywistości, ale jednocześnie
zaznacza w wywiadach, że "takich Jołtyszewów są tysiące".
Przerażająca diagnoza.
Roman Senczin
"Rodzina
Jołtyszewów"
tłum. Magdalena Hornung
Noir sur Blanc
Warszawa 2015,
No właśnie, mnie też się ta powieść skojarzyla z filmem "Gruz 200". Można by ją tak reklamować: obejrzałeś "Gruz 200", jest ci za wesoło? Przeczytaj "Rodzinę Jołtyszewów", a odechce ci się śmiać!
OdpowiedzUsuńA serio - własnie przeczytałam tę książkę, faktycznie oderwać się nie mogłam, kapitalnie napisana, ale można po niej mieć niezłego doła. Aczkolwiek, autor dobrze rokuje, nagradzany itd.