Rudiš
portretuje antybohatera naszych czasów
Jaroslav
Rudiš cieszy
się u nas wyjątkowymi względami – wszystkie jego powieści
zostały przetłumaczone na język polski (kolejno: Niebo
pod Berlinem,
Grandhotel
– niektórzy mogą pamiętać zrealizowany na podstawie tej książki
film Davida Ondřička – Koniec
punku w Helsinkach,
Cisza
w Pradze).
To niezwykły wynik jak na pisarza spoza kręgu literatury
anglojęzycznej. Co jest tak ujmującego w prozie tego autora,
przemieszczającego się swobodnie między Czechami i Niemcami, ale
też pomiędzy gatunkami (Rudiš ma na swoim koncie również sztukę
teatralną, słuchowiska radiowe, scenariusz kultowego komiksu Alois
Nebel,
występy kabaretowe i współpracę z zespołami muzycznymi)? Na
pewno łatwość w opisywaniu skomplikowanych relacji międzyludzkich,
smykałka do portretowania zwichrowanych jednostek, językowa
lekkość i poczucie humoru. Jednak, pomimo dużej zawartości ironii
i luzu, nie można określić twórczości Rudiša mianem lekkiej i
przyjemnej. Autor Grandhotelu
często odnosi się do narodowych traum i trudnego dziedzictwa
historycznego. Nigdy jednak nie robił tego tak bezpośrednio jak w
najnowszej powieści.
Aleja Narodowa
to efekt narastającej frustracji i niezgody na brunatniejącą
środkowoeuropejską rzeczywistość.
Zapomnijcie
o czeskim humorze – mówi Rudiš. Pora zerwać z fałszywym obrazem
poczciwych Czechaczków z knajpy. Od czeskiego czwórboju
knedlik-kapusta-kotlet-piwo można jedynie dostać niestrawności.
Taki właśnie „Stalingrad w żołądku” pokonał ojca Vandama,
głównego bohatera Alei
Narodowej.
Jednak Vandam, niepomny tej srogiej lekcji, wciąż przekazuje
swojemu synowi złote myśli przodków – „zanim gruby schudnie,
chudy umrze”. Trzeba się napchać, by być gotowym do walki –
przecież pokój to tylko przerwa między wojnami. W kierowanym do
syna ojcowskim monologu Vandama jest więcej takich uniwersalnych
prawd, zasłyszanych w osiedlowej pijalni wśród hajlujących
kompanów. Tak, Vandam jest dumnym Czechem. Lubi innych, dopóki go
nie zdenerwują. Szanuje kobiety, póki są uległe. I, jak zapewnia,
nie jest nazistą, jedynie spadkobiercą starożytnych Rzymian.
Usprawiedliwiająca wszystko mitomania Vandama idzie dalej – wszak
to on rozpętał Aksamitną Rewolucję! Populistyczny monolog Vandama
ukazuje stan duszy zepchniętych na margines rówieśników Rudiša
(rocznik 1972). Chodzi tu nie tylko o Czechów, ale o mieszkańców
byłych demoludów – osieroconych przez socjalizm, zapomnianych
przez kapitalizm, oszukanych przez życie. To całe rzesze kiboli i
drobnych przestępców, zamkniętych w osiedlowych gettach i
przekazujących kolejnym pokoleniom brednie o kulcie siły, honorze i
ocaleniu własnego narodu i białej rasy. Śmiesznie już było –
zdaje się mówić Rudiš.
Teraz przyszła kolej na terapię wstrząsową.
Jaroslav Rudiš
"Aleja Narodowa"
tłum. Katarzyna Dudzic-Grabińska
Książkowe Klimaty, Wrocław 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz