Nie wszystko jest jednak tak proste, jak chciałby to zasugerować bohater
tytułowego opowiadania. I całe szczęście, bo gdyby tak było,
dostalibyśmy zamiast rasowej prozy serial sensacyjny na Polsacie.
Wystarczy tylko spojrzeć i porównać. Są piękne kobiety? Są. Są
morderstwa? Są. Nie ma tylko szybkich samochodów, ale akurat nie to robi
różnicę, a specyficzny charakter morderców u Lubki. Są to bowiem
zabójcy z zasadami, a raczej - podporządkowujący się (nawet
nieświadomie) jednaj, naczelnej zasadzie, którą w opowiadaniu tytułowym
wyłuszcza bohaterowi mentor spod budki z piwem. Co prawda przegrał swoje
życie, ale zdobył wiedzę, którą pragnie się podzielić z młodszymi
kolegami, którzy - nie wiedząc, czym to grozi - z zapałem rzucają się w
wir cielesnych uciech. A przecież, jak mówi zamroczony alkoholem mędrzec
- wszystko, co złe, pochodzi od kobiety. Ściślej biorąc - od tego, co
kobieta ma między nogami. Od pochwy. "Strzeżcie się jej jak śmierci, to
straszna siła. Wszystko na tym świecie robi się dla niej. Strzeżcie się
jej!" - przestrzega. I ma rację. Wszak morderczy bohaterowie Lubki
zabijają kobiety, zabijają dla kobiet, zabijają z powodu kobiet. Tyle
tylko, że w ich wypadku nie działa prosty mechanizm seksualnego
uzależnienia. Oni kobiety po prostu kochają. Marzą o nich, wyobrażają je
sobie, idealizują, ubóstwiają, kochają. Bywają w swoim uczuciu
szowinistyczni, ale przede wszystkim są - tak, tak - romantyczni. Na
zabój.
I to właśnie miłość (tudzież seks) jest tu ważniejsza niż przemoc. Na
jedenaście opowiadań (bez wyjątku miłosnych) tylko w dwóch pojawia się
postać zabójcy. Miłość rozdaje tu karty, miłość gra tu rolę główną. I to
miłość szczególna - ta pierwsza, młodzieńcza, trwająca jednak
nierzadko (choćby i w marzeniach czy tęsknotach) aż do śmierci,
wyidealizowana, symboliczna, jedyna. Czasem jest to nawet miłość
nierealna, tajemnicza, z kobietami przychodzącymi w mroku i odchodzącymi
we śnie. Po jej utracie można tylko - jak choćby bohater "Maleńkiej
improwizacji na fortepian" zamknąć się w sobie, żyć wspomnieniami i
czekać. Ale można też zabić. Zabić w sobie tę miłość, zabić w sobie tego
mężczyznę, który przez moment odsłonił podbrzusze, i stać się ćmą
barową, zgorzkniałym szowinistą, bezdusznym playboyem. Można też zabić
tych, którzy stają na drodze szczęściu.
Aczkolwiek "zabić" jest w opowiadaniach Lubki tożsame z "upolować", czy
może nawet "zdobyć trofeum". Wszak wszystkie opowiadania z Killera
są w istocie kolekcją - kolekcją opowieści, kolekcją postaci
prezentujących swoje (miłosne) historie. I niech nas nie zwiedzie
autobiograficzny entourage tych tekstów (bohaterowie są często pisarzami
o imieniu Andrij) - to zbiór upolowanych opowieści, upolowanych w życiu
i w literaturze. W knajpie i w książkach. W wyobraźni.
Uważajcie na tego snajpera! Ma celny strzał. Tuż spod serca.
Andrij Lubka
"Killer"
tłum. Bohdan Zadura
Biuro Literackie 2013
(tekst ukazał się na stronie Biura Literackiego)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz