Akcja powieści Czyżowej rozgrywa się w Leningradzie we wczesnych latach 60. ubiegłego wieku (choć w opowieściach bohaterek, będących niezwykle ważnym tłem dla przedstawionej historii, pojawiają się także lata wcześniejsze – rewolucja, blokada Leningradu w czasie wojny ojczyźnianej, stalinowskie czystki). Antonina, pracująca w fabryce prosta dziewczyna, zachodzi w ciążę z przypadkowo poznanym mężczyzną i zostaje przez niego opuszczona. Ten niewdzięczny osobnik pojawił się w życiu Antoniny na chwilę, by, obarczywszy ją szeregiem problemów, zniknąć. W powieści Czyżowej nie jest to nic szczególnego – mężczyźni nie odgrywają w tym świecie większej roli. Nieprzypadkowo jest to bowiem, zgodnie z tytułem, „czas kobiet”. Związek Radziecki lat sześćdziesiątych był wszak czasem kobiet, choć w ówczesnej propagandzie panował zupełnie inny paradygmat – Kraju Rad najpierw bronili dzielni mężczyźni, którzy potem budować jego wielkość. W istocie było jednak odwrotnie. Wielu mężczyzn zginęło na wojnie, a ci, którzy „są do wzięcia”, to albo zapijaczeni prostacy, albo zadufani w sobie przedstawiciele aparatu państwa. Jednym słowem – trudno o dobrego mężczyznę.
Ale powieść Czynowej nie jest pamfletem na nieporadnych mężczyzn. Jest przede wszystkim gloryfikacją kobiet. Zwykłych i zapomnianych przez historię. Takich jak Antonina, która musi zrozumieć podstawową prawdę tamtych czasów, przekazaną przez przyznającej jej pokój w komunałce (zamiast hotelu robotniczego) przewodniczącą rady zakładowej: „No bo jak u nas jest? To matka jest głową: i napoi, i nakarmi. No i co, że bez męża?”. Ale każdy, kto pamięta „Biesy” i słowa Julii Michajłowny („Okropny jest los kobiety rosyjskiej, Warwaro Pietrowno”), wie, że Rosja zawsze wymagała od kobiet ogromnego poświęcenia. Wymagała go także w czasach późniejszych – filmowy hit z roku 1980, „Moskwa nie wierzy łzom”, pokazywał, że radzieckie imperium złożyłoby się jak domek z kart, gdyby nie siła kobiet.
Nieprzypadkowo wspominam film Władimira Mienszowa, albowiem Czyżowa, opisując tragiczną historię Antoniny, parafrazuje tę znaną filmową historię. Proponuje jednak o wiele bardziej ponure zakończenie – na miarę tamtych czasów. Powieściowa Antonina zostaje dokwaterowana do komunałki, w której mieszkają trzy staruszki – Jewdokija, Glikerija i Ariadna. Każda, oczywiście, straciła męża na wojnie, każda też jest wobec urodzonej przez Antoninę niepełnosprawnej córki nad wyraz opiekuńcza. Walkę tych trzech leningradzkich Mojr, by po śmierci Antoniny nie odebrano im prawa do opieki nad „wnuczką”, dostajemy zamiast happy endu. Antyczny dramat w komunistycznych dekoracjach.
„Czas kobiet” jest dramatyczną opowieścią o bohaterstwie radzieckich kobiet, które musiały dawać sobie radę w nieludzkich czasach. Oszukane przez państwo, opuszczone przez mężczyzn, trwały zdane wyłącznie na siebie. Uporczywa prostota języka powieści Czyżowej w genialny sposób wydobywa tragizm tej historii. Przerażającej, bo ostentacyjnie zwyczajnej. Tak jak czymś zwyczajnym było jeszcze pół wieku temu, że po przydział kilograma mąki czekało się w kolejce gdzieś w piwnicy, by potem buszować po śmietnikach w poszukiwaniu jakiejkolwiek deski, z której można wyciągnąć zardzewiały gwóźdź (po jego przegotowaniu należało włożyć go do mąki, by się nie popsuła). O to wszystko musiały dbać kobiety. Wspaniała powieść Czyżowej jest hołdem dla milionów bezimiennych radzieckich kobiet, o które przez długie lata nikt się upominał.
Jelena Czyżowa
"Czas kobiet
tłum. Agnieszka Sowińska
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
(tekst ukazał się pierwotnie na stronie Literackiej Nagrody Europy Środkowej "Angelus")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz