Polskie tłumaczenie „Powieści o
ojczyźnie” ukraińskiej pisarki Dzwinki Matijasz ma swoją premierę 3 marca 2014
roku. Dlaczego zwracam uwagę na datę? Przede wszystkim dlatego, że 1 marca 2014
roku rosyjska Rada Federacji zagłosowała jednogłośnie za wysłaniem wojsk
rosyjskich na teren Ukrainy. Uchwała ma zostać podpisana w poniedziałek 3
marca. Przypominam tę datę dlatego, że pierwsze zdanie książki – powtórzmy ten
tytuł – „Powieść o ojczyźnie” brzmi: „Jeszcze Krasna Armia przejdzie po naszej
ulicy, zobaczycie”. Piszę o tym wszystkim po to, by od razu na wstępie
zaznaczyć, że wbrew tytułowi i wbrew zaskakującej i złowrogiej koincydencji,
powieść Matijasz nie powinna być czytana w kluczu politycznym. Chociaż,
przepraszam, jest u Matijasz wiele elementów bogoojczyźnianych. Nie są to
jednak ornamenty ze sztandaru. Bóg jest instancją, do której w żarliwym, litanijnym
monologu zwracają się bohaterki powieści. Bohaterki – ponieważ Matijasz
rozpisuje swoją narrację na kilka kobiecych głosów. Każdą z nich wyposaża w
odmienne doświadczenia i sposób ich artykulacji, jednak widać wyraźnie, że
krótka część pierwsza (a właściwie ledwie wstęp do całości) znacznie odstaje od
reszty tekstu. Opowieść małej dziewczynki (w której domyślać się można silnych
akcentów autobiograficznych) podana jest w miarę klasycznej formie. Odpowiada
to prostocie rozumienia, a czasami uroczemu zdziwieniu spowodowanemu
niezrozumieniem świata dorosłych. To właśnie z tej części pochodzi
najpiękniejszy, najbardziej symboliczny i poetycki opis znaczenia, czy raczej
życzeniowego rozumienia ojczyzny: „ojczyzna to kiedy w domu nie zamyka się
drzwi, przychodzę i nie muszę szukać klucza, przechodzę przez próg i zamykam
oczy, bo pachnie tak, jak pachniało zawsze, zapachy nie przemijają, nie
starzeją się jak ludzie”.
Nieco idealistyczna ojczyzna, za
jaką tęskni, i jak ją sobie wyobraża mała dziewczynka, jest ojczyzną inną od
tej, jak postrzegają ją pozostałe bohaterki. W ich skomplikowanym świecie, a
przede wszystkich w ich skomplikowanych ciągach myślowych, poddanych kapryśnemu
tokowi zaskakujących asocjacji, ojczyzna, jeśli w ogóle zechcą kłopotać się
takimi sprawami, staje się synonimem przytulnego świata. A raczej odwrotnie –
potrzeba spokoju, ciepła i zrozumienia
zestawiona jest z myślą o ojczyźnie („Kiedy jest mi zimno, myślę o swojej
ojczyźnie”). Myśl o ojczyźnie pomaga w momencie, gdy szuka się miejsca, żeby
się ogrzać. Choć tak naprawdę słowo ojczyzna staje się coraz bardziej rozmyte i
zmienia się w słowa kolejne, lepiej oddające świat wewnętrzny przedstawionych
kobiet. Tymi słowami są „dom”, „bliskość”, „ciało” i – najważniejsze z nich
(choć często odnoszące się do wyimaginowanego desygnatu) – Ty. Wewnętrzne
monologi „spisane” przez Matijasz są wszakże – mimo tego, że „ja” jest w nich
eksplikowane niemalże ponad miarę – skierowane do najbardziej wytęsknionego,
najbliższego, najważniejszego odbiorcy. Może to być Bóg, może być mężczyzna,
może być fantom. Wypowiedzi poszczególnych kobiet w „Powieści dla ojczyzny” są
bowiem czymś w rodzaju psychoanalitycznej sesji lub spowiedzi. Przy czym
czytelnik pełni tu rolę spowiednika lub psychoanalityka, który ma szansę
wniknąć w najbardziej skrywane tajemnice ludzkiej duszy. Czytelnik musi być
więc gotowy na stawienie czoła strumieniom świadomości, które nierzadko dalekie
są od fabularnej klarowności i od przyczynowo-skutkowej narracji. Czasami można
wręcz odnieść wrażenie, że obcujemy z monologami osób, u których zaciera się
granica między rzeczywistością a złudzeniem. Jeśli czytelnik zaakceptuje taki
sposób prowadzenia powieści, wniknie bez reszty w świat kobiecej psychiki,
którego odkrywanie jest głównym tematem powieści Matijasz. Jeśli do tego bliska
jest mu wyobraźnia poetycka, porwie go bez reszty ten nurt kłębiących się zdań.
Jeśli ktoś tęskni z kolei za tradycyjną narracją, za fabularnym porządkiem i klasycznymi
opowieściami, po lekturze „Powieści o ojczyźnie” może poczuć się nieco
zagubiony. Ale na pewno nie zostanie z niczym i zawoła: „Z tego można zrobić
kilka opowieści”! Ten tytuł jest już jednak zajęty. I, mimo wszystko, nie do
końca się nadaje. Bardziej odpowiednim tytułem dla powieści Matijasz byłoby „Z
tego można zrobić kilkadziesiąt wierszy”. A nie mówiłem, że „Powieść o
ojczyźnie” jest tytułem mylącym?
Dzwinka Matijasz
"Powieść o ojczyźnie"
tłum. Bohdan Zadura
Biuro Literackie, Wrocław 2014
(tekst ukazał się pierwotnie na stronie biuroliterackie.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz