Kiedy tylko ogłoszono, że pojawi
się wywiad-rzeka z Dorotą Masłowską, od razu wśród malkontentów podniósł się
szmer oburzenia – że autorka za młoda, że z zaledwie kilkoma książkami na
koncie, że mało angażuje się w medialną obecność. I w ogóle – co ona może nam
powiedzieć o życiu? Zapominano przy tym, że autorka „Pawia królowej” już w
młodym wieku osiągnęła to, do czego inni twórcy nie dojdą w ciągu całej swojej
kariery, że każda z jej niewielu książek była literackim wydarzeniem ogromnej rangi,
a niechęć do autopromocji należy upatrywać dzisiaj, w dobie totalnego
urynkowienia kultury i medialnej hucpy, raczej jako nie lada zaletę. A że
Masłowska dała się wcześniej poznać nie tylko jako brawurowa pisarka, ale też
utalentowana komentatorka, o czym świadczą choćby pisane przez nią felietony,
apetyt na lekturę wywiadu wzrasta. Należy jednak ostrzec entuzjastów „mówienia
Masłem”, że językowych fajerwerków tutaj nie uświadczą – wszak to nie konstrukt
narracyjny a zwyczajna rozmowa odsłaniająca prywatne oblicze popularnej
pisarki. Nie oznacza to jednak, że Masłowska opowiada w duchu „Vivy” o tym, kto
z kim i dlaczego. Autorka „Wojny polsko-ruskiej” nie jest bowiem Miluchem
(określenie pożyczone z książki Macieja Sieńczyka), który, pozostając stworzeniem
bezbarwnym i wewnętrznie jałowym, chce się wszystkim podobać. „Dusza światowa”
to uczciwa rozmowa o sprawach codziennych. Właśnie „codziennych”, a nie
ważnych, bo kategoria „ważności” kojarzy się z koturnowością, a tej Masłowska
unika jak ognia.
O czym więc mówi się w „Duszy światowej”? O blaskach i
cieniach pisarskiego życia, o podróżach, o przesycie kulturą (który najlepiej
neutralizuje się taplaniem w wiejskim błocie), o upolitycznieniu literatury i
społecznej polaryzacji. O tym, że w dobie wszechobecnej sztuczności obraz
prawdziwego życia i szczerych emocji znaleźć można w gazetce „Przyślij
przepis”. Czasami pojawiają się passusy nieoczekiwanie pobrzmiewające
metafizyczną zadumą, a także radykalne wyznania (choćby te o miłości do
„Chłopów” Reymonta). Całość utrzymana jest w tonie przyjacielskiej pogawędki –
oto dwie koleżanki plotkują o ciuchach, gotowaniu, fajnych filmach i
wielkomiejskim must have/must be. Nie da się ukryć, że ten intelektualny luz
przynosi czytelnikowi wiele frajdy. Ale jednocześnie to, co jest największą
zaletą książki, jest też jej największą wadą. Doskonale się znające i darzące
sympatią rozmówczynie zgadzają się
mianowicie we wszystkim – każda odpowiedź otwierana jest zwrotami „no tak”, „no
właśnie”, „to prawda”, „rzeczywiście” i „o to mi chodzi”. A przecież Masłowska
potrafi się pięknie nie zgadzać, o czym sama zresztą w książce opowiada,
wspominając swoje oburzenie na spektakl „Babel” Mai Kleczewskiej,
któremu dała upust na blogu pisanym dla Warszawskich Spotkań Teatralnych. Trochę
zatem szkoda, że w „Duszy światowej” Masłowska pozostaje „sympatycznym
negocjatorem”. Przydałoby się choć parę razy tupnąć nogą. Ale trudno oczekiwać
niewygodnych odpowiedzi po wygodnych pytaniach.
Dorota Masłowska
„Dusza światowa. Rozmawia Agnieszka Drotkiewicz”
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013
(tekst ukazał się pierwotnie w "Chimerze")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz