Mirko Kovač w „Mieście w lustrze” opowiada o kilku pokoleniach swojej
rodziny, o własnym dzieciństwie i dorastaniu, wreszcie o świecie, w którym
przyszło mu żyć. Jest to na poły autobiograficzne sprawozdanie, na poły
literacka blaga.
Nie licząc debiutanckiej
powieści Mirko Kovača, poetycko-katastroficznego „Miejsca kaźni” opublikowanego
w roku 1962, które realistycznie zorientowanym krytykom jugosłowiańskim epoki
Tity nie przypadło do gustu, autor ten pozostaje pisarzem jednego tematu. Tematem
tym jest, według słów samego Kovača, „historia naszego rozpadu”. Chodzi o
rozpad rodziny, ale też – w szerszym kontekście – rozpad świata i rządzących
nim norm. Ów prywatny realizm, który stał się specjalnością tego autora, okazał
się dla twardogłowych krytyków – o ironio – jeszcze bardziej niepokojący.
Absurdalność takich odczytań została w późniejszych podręcznikach literatury
jugosłowiańskiej określona mianem „nieprzyjemnej, przykrej sytuacji wypełnionej
szaleństwem obudzonej żdanowszczyzny”. Skąd to całe zamieszanie? Stąd, iż
skromny realizm Kovača okazał się niewygodny wobec odgórnych ustaleń co do
postrzegania rzeczywistości – szczerość autora nie pozwalała mu przemilczać lub
upiększać pewnych faktów. Ale też – co ważniejsze – ufundowany na autobiografizmie
realizm Kovača w oczywisty sposób nie jest metodą literacką, za pomocą której
opisuje się świat w skali 1:1. Sam autor nazwał wypracowany przez siebie styl
„realizmem infernalnym”. To mocne określenie, pasujące do wcześniejszych
powieści Kovača, ukazujących przede wszystkim świat jako miejsce poddawane
procesowi nieustannej demoralizacji, nie oddaje w pełni charakteru „Miasta w
lustrze”, powieści w podobny sposób wyrażającej niezgodę na rzeczywistość, ale
nieco łagodniejszej w wymowie. Choć mamy tutaj tych samych bohaterów (licznych
członków rodziny, sąsiadów, znajomych), te same miejsca akcji, podobny,
brulionowo-szkicowy schemat narracyjny oraz stałą treść (dekonstrukcja rodziny
jako mitu założycielskiego), wymowa najnowszej powieści Kovača jest zaskakująco
odmienna od jego poprzednich utworów. Albowiem pomimo tego, iż opisana w
„Mieście w lustrze” rodzinna historia jest antysagą – w której więzi rodzinne
nie scalają, a bohaterowie nie są kryształowi – lektura tej powieści przynosi
niekłamaną przyjemność. Kovač, bodajże po raz pierwszy, zaprzągł do pisania
sentyment – nostalgiczno-mityczny charakter takiego sposobu prowadzenia
narracji świetnie pasuje do autorskiego modelu realizmu przełamanego fikcją.
Na czym polega ów fikcjonalny
realizm? Odpowiedź może podsunąć tytuł powieści – nieoczywisty i wieloznaczny.
W lustrze powieści odbija się bowiem nie jedno, ale co najmniej kilka miast –
zarówno realnych (rodzinne L., Trebinj, Dubrownik), jak i symbolicznych. Wszak
u Kovača miasto istnieje nie tylko fizycznie – to także konstrukt emocjonalny,
miejsce noszone pod sercem, byt wyimaginowany, a raczej na poły fikcyjny,
zlepiony z różnych przestrzeni i z różnych doświadczeń. To prywatny świat. Charakter
tego „nie-miejsca” – zmyślonego,
zmityzowanego, a jednak w pewien sposób realnego – rymuje się poniekąd ze
specyficznym stylem prowadzenia przez Kovača narracji. Sam autor nazywa ten
styl „wątpliwą opowieścią”, nawiązując do przytoczonej w tekście anegdoty
związanej z Dubrownikiem – miastem wytwarzającym na tyle mocno magiczną,
przyjazną bohemie atmosferę, że wielu artystów z okolicznych miasteczek
fałszowało swoje biografie, byle tylko móc nazwać się mieszkańcami tego miasta.
Taką praktykę, zwaną raguzowaniem (Raguza to dawna nazwa Dubrownika), stosuje
Kovač, snując swoją historię. To fałszowanie biografii w dobrej wierze, lekkie
naginanie faktów, wypełnianie luk pozytywnymi domysłami albo po prostu
upiększanie historii. Kovačowi patronuje tutaj Bohumil Hrabal, który zwykł
powtarzać, iż „życie jest piękne – nie dlatego, że jest, ale dlatego, że takim
je widzę”. Autor „Miasta w lustrze” w podobny sposób widzi historię swojej
rodziny i swojego kraju. Umiejętnie łącząc pełne naiwnej wiary w dobroć świata
spojrzenie dziecka z perspektywą nieco zgorzkniałego dorosłego patrzącego na
miniony czas, Kovač tuszuje niewygodne szczegóły – stąd między innymi w tej
rodzinnej historii niewielką rolę odgrywają bolesne wydarzenia wojenne. W ten
sposób autor prezentuje swoje credo – literacka wyobraźnia ważniejsza jest dla
niego od rzeczywistości. „Skłonni jesteśmy przyjąć fikcję za precyzyjniejszy
element rzeczywistości” – pisze Kovač, jednoznacznie przyznając, że literatura
jest ciekawsza od rzeczywistości. Może nawet – tym ciekawsza, im bardziej
rozmija się z prawdą. Nieważne jest bowiem, co się naprawdę wydarzyło. Ważne
jest to, jak zostało to opisane. Przywołaną na początku powieści przygodę młodego
narratora, który na kilka dni zgubił się w lesie, trudno we wszystkich
szczegółach uznać za rzeczywistą. Została przedstawiona z typowym dla dziecka
wyolbrzymieniem, a także z konfabulacją właściwą dla wspominającego wydarzenia
z dzieciństwa dorosłego, któremu pamięć płata figle, a potrzeba mityzacji
bierze górę nad potrzebą zdania precyzyjnego raportu. Na przecięciu tych dwóch
spojrzeń, z których każde walczy między sprawozdaniem z rzeczywistości a jej
upiększeniem, rodzi się literatura Mirko Kovača.
Swoją powieść Kovač pisał
kilkadziesiąt lat, przerabiając jej kolejne wersje, to dopisując, to zmieniając
pewne fragmenty. Istniała nawet możliwość, że „Miasto w lustrze”, będące opus
magnum pisarza, łączącym wątki z poprzednich jego dzieł, nigdy nie zostanie
wydane i pozostanie jedynie maszynopisem schowanym w szufladzie. Autor przychylał
się nawet do takiego rozwiązania: „Każdy pisarz musi mieć jeden niedokończony
rękopis, nad którym będzie stale pracował, poprawiał go, bo pisanie to sprawa
intymna, akt rozpusty, więc zatrzymam ten rękopis, by oddawać się rozpuście
przez kolejne lata”. Ostatecznie „Miasto w lustrze” ujrzało światło dzienne, a
długi czas prac nad jego powstawaniem w znacznym stopniu wpłynął na ostateczny
kształt powieści. Historia opowiedziana przez Kovača jest achronologiczna,
kapryśna, meandrująca, pełna dygresji, dopowiedzeń, pozornie nic nie znaczących
uwag. Ten bezustannie rwący się sposób narracji w świetny sposób oddaje jednak
specyfikę pamięci. Z tego potoku na chwilę wychyla się wujek Blago, zagubione
ogniwo w łańcuchu dziejów rodziny narratora. W języku polskim imię Blago w
zaskakujący sposób odnosi się do jego charakteru – to najprawdziwszy blagier,
który sztukę „raguzowania” opanował do perfekcji. Kovač wdał się w swojego wuja,
który porzucił rodzinę i zniknął w wielkim świecie. W wykonaniu Kovača blaga
zmienia się w atrakcyjną opowieść, gdzieniegdzie umiejętnie podrasowaną. Oto
siła prawdziwej literatury.
Mirko Kovač
"Miasto w lustrze"
tłum. Dorota Jovanka Ćirlić
Pogranicze, Sejny 2012
(tekst ukazał się pierwotnie w "Nowych Książkach")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz