Osobisty hołd dla Hansena
Jak to możliwe, że nikt nie powiedział mi o tym w szkole?” – zżyma
się w posłowiu do reporterskiej książki o Zofii i Oskarze Hansenach
Filip Springer. „Zaczyn” jest w pewnym sensie apendyksem do „Źle
urodzonych”, a zarazem osobistym hołdem dla Hansena, który mógł zostać
architektem na miarę Le Corbusiera, ale u progu wielkiej kariery na
Zachodzie wolał wrócić do kraju, tłumacząc: „Tam są ruiny, tam czekają
na mnie”. Hansen zawsze był idealistą. Wolał budować nowe domy dla
nowego człowieka w Polsce. Niestety – jego koncepcja Formy Otwartej,
która „podąża za przygodą, jaką jest życie”, nie sprawdziła się
w szarych realiach socjalizmu. Hansen projektował bowiem zbyt odważnie
jak na ówczesne standardy. Plan Linearnego Systemu Ciągłego, czyli
projekt zagospodarowania przestrzennego całego kraju, bazujący na
czterech ciągnących się z południa na północ naprzemiennie następujących
po sobie pasmach urbanistycznych, rolniczych i leśnych, był na tyle
utopijny, że przyklasnął mu jedynie Julian Przyboś, poeta bądź co bądź
awangardowy.
Innowacyjne projekty wyprzedzającego swój czas architekta rzadko
mogły zatem doczekać się realizacji. A jeśli już się doczekały, końcowy
efekt różnił się znacznie od zamierzonych planów. Tak było choćby
z Przyczółkiem Grochowskim, warszawskim osiedlem, które miało wychodzić
ku indywidualnym potrzebom mieszkańców, a w rezultacie stało się jedną
z największych pomyłek architektonicznych stolicy. Winy nie ponosi
jednak za to Hansen, lecz ekipa wykonawców, którzy postawili bloki po
swojemu, czyli w peerelowskim stylu. Nic dziwnego, że Hansen wolał
pozostawić po sobie świetne projekty niż mało udane realizacje. „To jest
po prostu zaczyn” – mawiał. Zaczyn, z którego do dziś mało kto umie
skorzystać.
Filip Springer
"Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach"
Karakter, Kraków 2013
(tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz