Początek powieści Petra Šabacha „Masłem do dołu” to najlepsze
książkowe otwarcie w literaturze czeskiej od pamiętnego zdania
rozpoczynającego „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. „Kiedy Mohammed Atta
przywalił Boeingiem 767 w północną wieżę World Trade Center, ja i
prezydent Bush junior właśnie czytaliśmy bajki. Ja »O czym szumią
wierzby« Kennetha Grahame’a, on »Bardzo głodną gąsienicę« Erica Carle’a”
– zaczyna Šabach i od razu wiadomo, że – jak przystało na to, co
określamy mianem klasycznej czeskiej powieści – pierwsze skrzypce będzie
tu grała anegdota.
I tak jest w istocie – bohaterowie Šabacha, najczęściej biesiadujący w
knajpie (a jakże!), mają do opowiedzenia setki wybornych historii.
Choćby o tym, jak doktor Michálek chciał nastraszyć żonę w Muzeum Figur
Woskowych. Albo o pobycie Evžena w bułgarskim szpitalu, kiedy jego
sąsiada odwiedziły dwie córki i ten zapragnął je przenocować. Evžen,
najlepszy przyjaciel głównego bohatera i narratora Arnošta, sam jest
zresztą chodzącą anegdotą – hoży sześćdziesięciolatek w wojskowej kurtce
Regiment M65 i z gazową parabelką schowaną w kaburze („jak amerykańscy
desantowcy”) wszędzie widzi globalne zagrożenie, któremu tylko on może
zapobiec. Pozostali bohaterowie są nieco przyjaźniej nastawieni do życia
i wzbudzają niekłamaną sympatię czytelnika. Największą oczywiście sam
Arnošt, ale jak można nie lubić faceta, który na starość zakłada mały
antykwariat, a największą frajdę sprawia mu czytanie wnukowi bajek i
wieczorne biesiadowanie z kumplami w knajpie? I nawet, gdy życie czasem
nie układa się po jego myśli, zawsze zachowuje typowo czeski klíd, czyli
niewzruszony spokój i pogodę ducha. W życiu pewne rzeczy są
nieuniknione i posmarowana kromka zawsze ląduje na podłodze masłem do
dołu. Ale czy musi tak być zawsze?
Anegdotyczna struktura fabuły i Szwejkowski charakter większości
wykreowanych przez Šabacha postaci stawiają go w gronie literackich
spadkobierców Haška, choć blisko mu również do Hrabala. Świadczyć może o
tym nie tylko Hrabalowskie motto, wskazujące na nieoczekiwaną obecność
poezji w codziennym życiu, ale też nieustanne przenikanie się dwóch
porządków narracyjno-fabularnych. Równie dobrze mógłby bowiem Šabach
wykorzystać jako motto inną wypowiedź autora „Postrzyżyn”: „tragizm
życia i humor to bliźnięta”. Šabach buduje swoje utwory na podobnej
zasadzie – zmienia nieustannie emocjonalne rejestry i, przechodząc od
śmiechu do płaczu, dotyka spraw najważniejszych. Co istotne – unika przy
tym patosu i banału, zawsze staje w opozycji do utartych schematów,
idzie pod prąd upupiających przykazów społecznych. „Masłem do dołu” to
przecież nie tylko kopalnia anegdot i energetyczny kopniak – to także
prztyczek w nos wykluczeniu ze względu na wiek, antyageistowski
manifest. Bohaterowie powieści Šabacha, będący w wieku okołoemerytalnym,
ciągle pozostają młodzi duchem: „I chociaż gdyby podliczyć, ile mamy
łącznie lat, wyszłoby z sześćset albo siedemset, nie zachowujemy się jak
stare zgredy, witamy się dziarskimi razami w plecy, ciągle mówimy
»kurde«, a fotograf Šamal nosi koszulkę z wystawionym językiem”.
Czy coś nam to przypomina? Podobnie przecież nie godził się na
zepchnięcie na boczny tor bohater filmu Jana Svěraka „Butelki zwrotne”.
Ten filmowy trop pojawia się tu nieprzypadkowo, albowiem za fenomenem
współczesnego czeskiego kina, które swój sukces opiera na tragikomicznej
fabule wciągającej zwyczajnych bohaterów w niecodzienne sytuacje, stoi w
jakiejś mierze także sam Šabach. To na podstawie jego opowiadań z tomu
„Gówno się pali” inny świetny reżyser Jan Hřebejk nakręcił kultowe „Pod
jednym dachem” (nie mylić z serialem z lat 70.!). To właśnie Šabach jest
współodpowiedzialny za to, co nazywamy czeską specyfiką tamtejszej
literatury i kina, i czego tak bardzo Czechom zazdrościmy. Pora zdać
sobie sprawę z tego, że Šabach, wciąż niezbyt w Polsce popularny, jest
jednym z ważniejszych współczesnych czeskich twórców. „Masłem do dołu”
to najlepsza okazja do nadrobienia zaległości i odkrycia mistrza
czeskiego humoru (oprócz najnowszej powieści w tłumaczeniu Julii
Różewicz ukazały się także wspomniane „Gówno się pali” oraz „Podróże
konika morskiego”). To literatura, która pod lekkością stylu kryje
poważne rozpoznania, i po czesku wydobywa absurdalne sytuacje z
codziennej egzystencji. „Jak powiedział feldkurat Katz: w Budziejowicach
był raz pewien dobosz, ożenił się, a po roku umarł. No powiedz, czy to
nie jest dobra anegdota?”.
Petr Šabach
"Masłem do dołu"
tłum. Julia Różewicz
Wydawnictwo Afera , Wrocław 2013
Tekst ukazał się pierwotnie w Xięgarni - http://xiegarnia.pl/recenzje/powiesc-z-wystawionym-jezykiem/#more-12731
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz