tag:blogger.com,1999:blog-80871746145828853692024-02-19T03:33:32.791-08:00Czytam Centralnie"Centrala" to tygiel środkowo-południowo-wschodnich europejskich kultur, języków, narodowości.
"Centrala" jest pojęciem geograficznie względnym. Rozciąga się (na potrzeby tego bloga) od Albanii po Estonię, od Kaukazu po Ren.
"Centrala" to literatura, która z tym bagażem różnorodności musi sobie jakoś radzić. I radzi sobie w świetny sposób.
Dlatego Czytam Centralnie.Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.comBlogger250125tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-79220489413831028592017-03-02T01:43:00.000-08:002017-03-02T01:43:06.221-08:00BIOGRAFICZNA POWIEŚĆ MUZYCZNA - Josef Škvorecký "Scherzo capriccioso"<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNnAvzDaKzqFY3ISx7huSq6QYEwou5nwxg1bnW0OEa2ItZwg01X9l7-LkNoYH4ng7z1NNm63kmHB2C3-plk0kMTsvJ5zNjn16brdpC1C4MvIw5zWX868dIyIrwWmZsnduaM1YK9vyAUps/s1600/scherzo.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNnAvzDaKzqFY3ISx7huSq6QYEwou5nwxg1bnW0OEa2ItZwg01X9l7-LkNoYH4ng7z1NNm63kmHB2C3-plk0kMTsvJ5zNjn16brdpC1C4MvIw5zWX868dIyIrwWmZsnduaM1YK9vyAUps/s400/scherzo.jpg" width="291" height="400" /></a></div><i>Scherzo capriccioso</i> to dość nietypowa pozycja w dorobku Josefa Škvoreckiego, który w swojej autobiografii przyznawał, że ta powieść wyłamuje się z podziału, w ramach którego jego utwory zalicza się albo do nurtu quasi-autobiograficznego (z opus magnum, czyli <i>Przypadkami inżyniera dusz ludzkich</i>, na czele), albo do nurtu detektywistycznego. Jednocześnie ta „wesoła fantazja na temat Dvořáka” – jak brzmi podtytuł powieści – zdaje się być ukonorowaniem pasji muzycznej Škvoreckiego, który przez całe życie fascynował się jazzem i był najlepszym saksofonistą spośród pisarzy (i vice versa). W jednym z wywiadów mówił: „Postanowiłem, że w każdej mojej powieści znajdzie się przynajmniej kilka zdań na temat jazzu. W jedynej powieści science fiction, jaką napisałem (<i>Pulchra</i>), pojawia się Antonín Dvořák, który gra na saksofonie”. Dvořák i jazz? Jak się okazuje, nie jest to aż tak fantastyczne. Właśnie w Scherzo capriccioso Škvorecký udowadnia, że to właśnie Dvořák, sięgając w swoich symfoniach po negro spirituals i motywy indiańskie, stał się niejako ojcem chrzestnym jazzu (i bluesa), a z pewnością wprowadził ten rodzaj muzyki na salony. „Jestem przekonany, że w przyszłości muzyka tego kraju musi być oparta na murzyńskich melodiach. To powinno lec u podstawy każdej poważnej i oryginalnej szkoły kompozytorskiej, jaka powstanie w Stanach Zjednoczonych” – pisał (podobno) Dvořák.<br />
<br />
Pomimo językowej maestrii Škvoreckiego oraz jego pasji i wiedzy muzycznej, nie da się na ponad 400 stronach tańczyć o architekturze (jak określał pisanie o muzyce Frank Zappa). Dlatego czeski autor zdecydował się znacznie rozszerzyć fabularny horyzont, skupiając się nie tylko na pięcioletnim pobycie Dvořáka w Stanach Zjednoczonych, ale też sięgając do przeszłości kompozytora oraz opisując wydarzenia, które miały miejsce nawet ćwierć wieku po jego śmierci. W efekcie powstała świetnie udokumentowana powieść biograficzna (choć, zgodnie z podtytułem, jej autor pozwalał sobie na częstą fikcjonalizację świata przedstawionego) o bardzo wyrazistym tle historyczno-społecznym, będąca portretem rzeczywistości, zwłaszcza amerykańskiej, przełomu XIX i XX wieku. W centrum tej opowieści znajduje się Mistrz oraz jego przepychanki z Ameryką (i vive versa). Dość wspomnieć, że Amerykanie łamali sobie język na nazwisku czeskiego kompozytora, szukali więc dlań brzmieniowych zamienników o zaskakującej semantyce (Divorceshack) lub po prostu szli na łatwiznę (Boraks).<br />
<br />
Oryginalność <i>Scherzo capriccioso</i> zasadza się w ogromnej mierze na ciekawym zabiegu formalnym – sam Mistrz, jak mówi się o Dvořáku, choć gra tu pierwsze skrzypce, jest postacią niemal epizodyczną, ginącą w natłoku różnych narracji. Škvorecký dopuszcza do głosu całą rzeszę bohaterów – od członków rodziny kompozytora, po jego przyjaciół, studentów, krytyków, aż po postaci całkowicie marginalne z punktu widzenia fabuły. Autorami tego wielogłosu są osoby zróżnicowane pod każdym względem, dostajemy więc odmienne w tonie opowieści, których tematyka jest niezwykle szeroka – od scen z życia europejskiej arystokracji, poprzez obrazki ze świata bohemy, aż po naturalistyczne opisy wielkomiejskiej nędzy oraz wspomnienia murzyńskich niewolników i emigrantów ze Starego Kontynentu (temat niezwykle bliski Škvoreckiemu, który drugą połowę swego życia spędził na emigracji w Kanadzie). Powstała w ten sposób zajmująca „powieść muzyczna”, będąca nie tylko literacką transpozycją polifonii, ale też, jak najsłynniejsza symfonia Dvořáka, historią „Z Nowego Świata”.<br />
<br />
Josef Škvorecký Scherzo capriccioso, tłum. Andrzej. S. Jagodziński, Książkowe Klimaty, Wrocław 2017, s. 416<br />
<br />
(poszerzona wersja tekstu, który ukazał się w "Polityce"Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-85948963281355374532016-10-24T02:54:00.001-07:002016-10-24T02:54:45.117-07:00MAGIA PÓŁNOCY - Hubert Klimko-Dobrzaniecki "Zostawić Islandię"<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaAdBtaEBjsBZaEZ3qFb7p2R-c1r84xQfSkWoHjP_lxKUXnw57SJwAMcs-CDO57d7pqfoSn3y2BgA8Iq0k2Pcco-dFstHWK8W1F5aloR9Zf-WKS_VlozhGKrrJjIRgpFoyrMBq3GmQ29w/s1600/Zostawi%25C4%2587+Islandi%25C4%2599_RGB.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaAdBtaEBjsBZaEZ3qFb7p2R-c1r84xQfSkWoHjP_lxKUXnw57SJwAMcs-CDO57d7pqfoSn3y2BgA8Iq0k2Pcco-dFstHWK8W1F5aloR9Zf-WKS_VlozhGKrrJjIRgpFoyrMBq3GmQ29w/s320/Zostawi%25C4%2587+Islandi%25C4%2599_RGB.jpg" width="197" /></a><i><b>Zostawić Islandię</b></i>
to pożegnanie <b>Huberta Klimko-Dobrzanieckiego</b> z tytułową
wyspą, która była dla niego kolejno: marzeniem, wyzwaniem,
natchnieniem, ojczyzną (przyjął obywatelstwo tego kraju), a
obecnie stała się ważnym wspomnieniem. Islandia była też dla
tego pisarza przepustką do literackiej sławy – wydana w roku 2006
„podwójna” książka <i><span style="background: #ffffff;">Dom
Róży. Krýsuvík</span></i><span style="background: #ffffff;">,
łącząca osobistą relację z islandzkiego domu spokojnej starości
z poetycką opowieścią stylizowaną na skandynawską sagę,
przyniosła mu należne uznanie. Nie da się ukryć, że
Klimko-Dobrzaniecki trafił wtedy w odpowiedni czas. Po
międzynarodowych sukcesach Bj</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">ö</span></span><span style="background: #ffffff;">rk
i Sigur Rós oraz po świetnym przyjęciu filmów Baltasara Korm</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">á</span></span><span style="background: #ffffff;">kura
i Dagura K</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">á</span></span><span style="background: #ffffff;">riego
Islandia – i wszystko, co z nią związane – stała się modna.
</span><span style="background: #ffffff;">Klimko-
Dobrzaniecki świetnie wpisywał się w ten trend, a nawet, jako
pierwszy Polak piszący o Islandii, skutecznie go umacniał. „Nasz”
Islandczyk wydał jeszcze jedną wyspiarską książkę – </span><i><span style="background: #ffffff;">Kołysankę
dla wisielca </span></i><span style="background: #ffffff;">–
by potem, po kolejnych przeprowadzkach i zamieszkaniu w Wiedniu,
zmienić obszar literackich fascynacji. Islandia nie dawała mu
jednak spokoju. Po latach rozłąki zdecydował się więc na
wspomnieniową podróż na wyspę, by ostatecznie się z nią
pożegnać. Siła oddziaływania Islandii jest jednak na tyle duża,
że trudno w tym przypadku mówić o jakiejkolwiek ostateczności. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background: #ffffff;">Nowa
książka Klimko-Dobrzanieckiego jest raczej prozą autobiograficzną
niż reportażem. Dlatego też – mimo mnóstwa informacji o
Islandii – dowiadujemy się z niej więcej o samym pisarzu niż o
tajemniczej wyspie. Utrzymana w gawędziarskim tonie osobista
opowieść sprawia, że Islandia jest u Klimko-Dobrzanieckiego raczej
abstraktem niż konkretem, urasta wręcz do rangi symbolu.
Nieprzypadkowo autor wplata w islandzką narrację wspomnienia z
dzieciństwa spędzonego w prowincjonalnym dolnośląskim miasteczku,
zrównując w ten sposób obie te mityzowane arkadie. Islandia
pozostaje snem, który niespodziewanie się ziścił. A może – nie
dośnił się do końca? Taka właśnie jest książka
Klimko-Dobrzanieckiego – eteryczna, oniryczna i – wbrew klimatowi
Islandii – pogodna. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="background: #ffffff;">Hubert
Klimko-Dobrzaniecki </span></span><span style="font-size: x-small;"><i><b><span style="background: #ffffff;">Zostawić
Islandię</span></b></i></span><span style="font-size: x-small;"><span style="background: #ffffff;">,
Noir sur Blanc, Warszawa 2016, s. 128</span></span></div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-32810507096995875972016-09-12T02:37:00.001-07:002016-09-12T02:37:15.856-07:00PAVOL RANKOV. PRZEZWYCIĘŻYĆ KOMPLEKS<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial;">I. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial;">Kiedy w 1978 roku ukazała się „Poczta
na południu. Antologia młodej prozy słowackiej”, autorka przedmowy Danuta
Abrahamowicz pozwoliła sobie ją rozpocząć autorsko zmodyfikowanym miksem
słowackich sądów krytycznoliterackich na temat tamtejszej prozy lat
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Wypowiedzi autorów „generacji 1956” i
towarzyszących im krytyków sprowadzają się tu głównie do kwestii wyjątkowości,
rozpoznawalności i odmienności (wobec przedstawicieli starszych pokoleń, ale
też w stosunku do pozostałych literatur środkowoeuropejskich). <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial;">W opublikowanych kilka lat temu
esejach Rudolfa Chmela, zatytułowanych wyraziście „Kompleks słowacki”, ten
literaturoznawca, publicysta i polityk, powtarza – w nieco innym układzie – te
same gesty krytyczne. Charakter narodowy Słowaków opiera się w dużej mierze na
inklinacji do nieustannego porównywania się z sąsiadami (z którymi na dodatek
łączą Słowaków liczne zaszłości) i do prób podkreślania własnej tożsamościowej
wyjątkowości, zwłaszcza na tle Europy, ze wskazaniem na kraje Europy Środkowej.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial;">Słowacka literatura jest naznaczona
tym kompleksem. A krytyka literacka chyba jeszcze bardziej. Można wręcz
zaryzykować stwierdzenie, że z hasłowo rozumianego pojęcia „literatura słowacka”
krytyków interesuje dużo bardziej słowackość niż literackość. Poczucie
prowincjonalności literatury słowackiej – prezentowane często przez autorów i
krytyków – jest także poręcznym wytrychem dla tych nielicznych wydawców
zagranicznych, którzy zechcieli przyjrzeć się słowackiej literaturze nieco
bliżej. Z jakiegoś przecież powodu polski wydawca pierwszej na naszym rynku
książki Pavla Rankova, wyboru opowiadań „Bratysława jest mała”, opatrzył ją –
na zachętę? – fragmentem wywiadu, który na łamach czasopisma „Knižná revue”
przeprowadził z autorem Marek Kopča. Fragment ten jest okrojony do odpowiedzi
na jedno, jakże wszak emblematyczne pytanie: „Czy w erze globalizacji i
zjednoczenia Europy literatura słowacka ma szansę, podobnie jak dobre słowackie
piwo, na znalezienie większej liczby odbiorców?”. Oto wyimki z odpowiedzi
Rankova: „Piwo jest w lepszej sytuacji, wystarczy je przełożyć z auta do pubu i
załatwione. Przełożenie dzieła literackiego zajmuje więcej czasu i umie to
dobrze zrobić o wiele mniej ludzi. Myślę, że literatura słowacka nie jest w
stanie wywołać za granicą jakiegoś boomu, ale z drugiej strony mamy sporo
autorów, którzy nie przyniosą Słowacji wstydu. Nie mam jednak wrażenia, by
świat jakoś celowo i systematycznie zapominał właśnie o nas. (…) Wyobrażenie,
że słowacka kultura rzuca perły, a świat to jest ten wieprz, który nie chce ich
nawet zeżreć, to tylko element naszego zwyczajowego użalania się nad sobą”.</span></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial;"><br /></span><span style="font-family: Arial;"></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWNRBu497QOE-bhncJL3-MEM-DWkFFz3ZS6ctL0xz0kWqN3SZkfYxgtAcEtKacVE2JgVROGTw3zra10jGHUu5A65REMoolvpCm4rlCJ42dTzWT9Ght7PZUcVJDKo6Gwe0oa0E7BqkGHcY/s1600/Pavol_Rankov_2015.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWNRBu497QOE-bhncJL3-MEM-DWkFFz3ZS6ctL0xz0kWqN3SZkfYxgtAcEtKacVE2JgVROGTw3zra10jGHUu5A65REMoolvpCm4rlCJ42dTzWT9Ght7PZUcVJDKo6Gwe0oa0E7BqkGHcY/s640/Pavol_Rankov_2015.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Znamienne, że słowa te Rankov
wypowiada w roku 2005, a więc w momencie, gdy ma na swoim koncie trzy dobrze
przyjęte przez rodzimą krytykę tomy opowiadań, ale nie napisał jeszcze książki,
która przyniesie mu międzynarodowy rozgłos (nagrodzonej Literacką Nagrodą
Europy Środkowej „Angelus” powieści „Zdarzyło się pierwszego września (albo
kiedy indziej)”).<br />
<br />
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial;">II.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuSGg_m6T9ORrS9uSPxaj2A3jyQBKn_BF4Kdop__RqRSe9jsNz5eutOLheNW_uHMBbTgDCR6xH6u0V7xzHTFq9pB-41rN9hWzuGRsNOUHIQnR28Sfi__i9sjR51_1rWVXawdpiXr31Ugs/s1600/bratyslawa-jest-mala-b-iext13496203.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuSGg_m6T9ORrS9uSPxaj2A3jyQBKn_BF4Kdop__RqRSe9jsNz5eutOLheNW_uHMBbTgDCR6xH6u0V7xzHTFq9pB-41rN9hWzuGRsNOUHIQnR28Sfi__i9sjR51_1rWVXawdpiXr31Ugs/s400/bratyslawa-jest-mala-b-iext13496203.jpg" width="253" /></a><span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">Tytuł polskiego wyboru opowiadań Rankova jest mylący.
Został bowiem zapożyczony z tytułu opowiadania „Trzy tysiące osiemset
pięćdziesiąt sześć koron słowackich albo Bratysława jest mała”, które nie
zostało zamieszczone w żadnym z autorskich zbiorów Rankova, a ukazało się
jedynie w czasopiśmie. Polski wydawca (prawdopodobnie w porozumieniu z autorem
i/lub tłumaczem) nie tylko zdecydował się na publikację tego opowiadania (co
ważne – z wątkiem polskim!), ale też uczynił z jego podtytułu tytuł całego
zbioru, a także umieścił je na początku książki. Dlaczego jest to tak istotne?
Otóż w tym opowiadaniu – już w tytule zaznaczającym ironiczne podejście do
osławionego „kompleksu słowackiego” – Rankov decyduje się na przemyślną grę z
narodowymi stereotypami. W pewnym momencie bohater opowiadania (pisarz i
akademicki wykładowca – nie jedyne alter ego w twórczości Rankova) mówi do
żony: „Polacy są absolutnymi ignorantami w kwestii Słowacji. Oni myślą, że są
największym i najbardziej kulturalnym narodem słowiańskim”. Rzecz w tym, że
jest to opinia, którą należy wziąć w cudzysłów, ponieważ bohater wymyślą ją na
poczekaniu jedynie po to, by w niewinny sposób nałgać żonie i ugrać tym samym
coś dla siebie. Najważniejsze jest jednak to, że opowiadanie otwierające polski
wybór jest JEDYNYM, w którym pojawiają się jakikolwiek wskazówki co do miejsca
akcji. Opowiadanie to, które Rankov napisał później od wszystkich pozostałych,
można zatem postrzegać jako cezurę w jego twórczej metodzie obłaskawiania
kompleksu słowackiego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">III.<o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">We wczesnych opowiadaniach – wydanych w latach 1995-2004
w tomach „S odstupem času” („Z perspektywy czasu”), „My a oni / Oni a my” („My
i oni / Oni i my”) i „V tesnej blízkosti”
(„W ścisłym pobliżu”) – sposobem Rankova na walkę z kompleksem słowackim
był eskapizm. Wszelka konkretyzacja (geograficzna, historyczna, polityczna)
jest w nich programowo nieobecna. Opowiadania te rozgrywają się wszędzie i
nigdzie, miejsce akcji często jest szyfrowane pierwszą literą jego nazwy,
bohaterowie albo nie mają imion, albo występują pod pseudonimami, noszą imiona
uniwersalne, bądź też brzmiące z angielska (Emma, Vanessa). Świat przedstawiony
opowiadań Rankova nie odsyła do rzeczywistości, bardzo często przekracza wręcz
granice między realnością a fantazją. W „Audytorach” główny bohater
sprzeniewierza się firmowej przysiędze i trafia do miasteczka, z którego nie
może się wydostać. W „Nieudanym wieczorze” zwykłe wypad do centrum okazuje się
przejściem do innego (równoległego?) świata, w którym wszyscy mówią w dziwnym
języku. W „Fotografii” osadzony w więzieniu mężczyzna przenika do wiszącej na
ścianie fotografii, zostawiając w areszcie swoją ziemską powłokę. Podobny motyw
występuje w opowiadaniu „Nowa ludzkość”, w którym doczesne życie okazuje się
jedynie etapem przygotowującym do właściwej, doskonałej egzystencji. Tematyka
niemalże fantastyczna łączy się w opowiadaniach Rankova z duszną, kafkowską
atmosferą grozy i niepokoju (krytycy wskazują także na powinowactwa Rankova z
Borgesem, czy – by pozostać na gruncie słowackim – z Dušanem Mitaną).
Wyalienowana jednostka czuje się zagubiona w świecie, który okazuje się
miejscem tajemniczym, niebezpiecznym i nieprzyjaznym. <o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">Tę nieoczywistość świata przedstawionego Rankov pogłębia
zaburzeniami w obrębie narracji oraz fabularnymi zagadkami, z upodobaniem myląc
tropy na obu tych poziomach. W „Tunelu” narratorem nieoczekiwanie okazuje się
jedna ze statystujących postaci, a cała historia opowiadana jest ze sporego
dystansu czasowego. W „Korespondencji” niewinna ingerencja listonosza w
korespondencję dwóch mężczyzn sprawia, że rzeczywistość zaczyna wymykać się
spod kontroli. W „Lokacie terminowej” służbowy romans okazuje się zaplanowaną
intrygą kryminalną. Bohaterowie Rankova bardzo często są zawieszeni między
rzeczywistością a fantazmatem, jak w bliźniaczych opowiadaniach „Z wizytą u
matki” i „Z wizytą u córki”, próbują też narzucić innym swoją wolę, zmusić ich
do określonych działań, które doprowadzają ofiary do granic obłędu. Nierzadko
dochodzi tutaj do zacierania się granic osobowości, wzajemnego przenikania,
zamiany ról. Wszystkie wolty Rankov wykonuje zazwyczaj pod koniec każdego z
opowiadań, najczęściej w ostatnim, puentującym całość zdaniu – tę swoją
skłonność potrafił obśmiać w „Psach”, gdzie feralna historia romansu mężczyzny
po czterdziestce z nieletnią koleżanką jego córki ujęta jest w formę tekstu
złożonego w wydawnictwie, na którym niechętna autorowi redaktorka dopisuje
swoje opinie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">Najdalej – jeśli chodzi o nierealność i zaskakujące
zmiany punktu widzenia – poszedł Rankov
w opowiadaniach zwierzęcych: w „Drobiu” narratorką jest kura, która ma właśnie
trafić na pieniek, zaś w „Drosophilia populi” kilka banalnych scenek w parku,
ukazanych w klasycznej antropocentrycznej konwencji (i narrator, i bohaterowie
należą do gatunku Homo sapiens), zostaje zrekapitulowane epizodem, w którym to
tytułowe muszki owocówki są koroną stworzenia, stają się „ludzkie” (populi),
zaś ludzie służą muszkom jedynie jako laboratoryjny materiał poglądowy.
Opowiadanie pochodzące z ostatniego zbioru Rankova zamyka polski wybór. To
symptomatyczne – wydaje się, że to opowiadanie jest dla słowackiego autora
granicą, po przekroczeniu której trudno byłoby wrócić do świata literatury
realistycznej. Gdyby Rankov zdecydował się rozwinąć swoją twórczość, pod
względem tematycznym, w tym kierunku, mógłby stać się specjalistą od
postmodernistycznej groteski w rodzaju Wiktora Pielewina (wspominam rosyjskiego
pisarza nieprzypadkowo, ponieważ ma on w swoim dorobku książkę zbudowaną na
bardzo podobnym schemacie, co „musze” opowiadanie Rankova – mam na myśli „Życie
owadów”). Z drugiej jednak strony „Bratysława jest mała” wyraźnie unaocznia
inny rodzaj ewolucji autora – zaczynając od bliskich fantastyce miniatur,
zbudowanych właściwie na jednym (prawda, że błyskotliwym) pomyśle, z każdym
kolejnym tomem Rankov nie tylko nabierał rozmachu, wydłużając teksty, ale też
stawał się coraz bardziej poważny (nawet wtedy, gdy pozostawał daleki od
realizmu). <o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">IV.<o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">Tak oto Rankov nie stał się drugim Pielewinem. Został –
dość nieoczekiwanie – czołowym słowackim realistą, a zarazem mistrzem
psychologicznej obserwacji, autorem epickich powieści o rozbudowanym tle
historycznym, które nie tylko wyzyskują słowackie realia, ale też czynią z
narodowej specyfiki (wielokulturowość i trudne, zagmatwane losy Słowacji w XX
wieku) główny temat tej twórczości. Kompleks słowacki został przełamany. Pavol
Rankov stał się największym specjalistą od literatury słowackiej (literatury,
która słowacką tożsamość stawia na pierwszym planie). A uczynił to właściwie
jedną powieścią – „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)”
(późniejsze „Matki” „tylko” utwierdziły jego pozycję).<o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLKFe2w6TdbIct3DfPpXZFp7tbygvHHo0Df9cH0dfrDT5EP9i7L5L6jWYnsbFVJhDOMfOPAZUFoQIrJyaG1dDGmq5Na94qvnoDe-o0bfHL2qAPjROy2QywnVOiZYPGpWQRXHZK4z2TTpk/s1600/zdarzy%25C5%2582o.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLKFe2w6TdbIct3DfPpXZFp7tbygvHHo0Df9cH0dfrDT5EP9i7L5L6jWYnsbFVJhDOMfOPAZUFoQIrJyaG1dDGmq5Na94qvnoDe-o0bfHL2qAPjROy2QywnVOiZYPGpWQRXHZK4z2TTpk/s400/zdarzy%25C5%2582o.jpg" width="281" /></a></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">O ile w opowiadaniach Rankov uciekał od geograficznego (i
każdego innego) konkretu, o tyle w debiutanckiej powieści jest on punktem
wyjścia. Chodzi tu mianowicie o Levice, miasto leżące w południowo-zachodniej
Słowacji, blisko granicy z Węgrami. </span><span style="color: #232323; font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;">Tuż przed drugą
wojną światową w tym prowincjonalnym miasteczku we względnej komitywie żyli
Czesi, Słowacy, Węgrzy, Niemcy, Żydzi, Cyganie, trafiali się nawet Bułgarzy
(nazwisko Rankov!) </span><span lang="DE" style="color: #232323; font-family: Arial; mso-bidi-font-family: Tahoma;">i Polacy. Zawierucha wojenna oraz późniejsze lata
przechodzenia od stalinizmu do normalizacji rozsypały w pył ten barwny etniczny
tygiel. W ciągu zaledwie trzydziestu lat w tej części Europy zmieniło się
niemal wszystko. I właśnie w ramach trzydziestu lat, od roku 1938 do roku 1968
(są to w historii Czechosłowacji daty jednoznacznie symboliczne, kojarzące się
z kapitulacją wobec wojsk hitlerowskich i będących na usługach Moskwy wojsk
Układu Warszawskiego), słowacki pisarz Pavol Rankov zamknął czas akcji swojej
powieści. Rozległy czasowy horyzont oraz czwórka głównych bohaterów różnej
narodowości – tak skrojona powieść wymaga epickiego oddechu oraz niezwykle
precyzyjnie poprowadzonej fabuły. Rankov poradził sobie z tymi wymogami w
genialny w swej prostocie sposób. Każdy z rozdziałów rozgrywa się kolejnego
roku tego samego dnia – pierwszego września. Dla bohaterów powieści będzie to
data szczególna. Począwszy od pierwszego dnia września 1938 roku, gdy czwórka
nastolatków rozgrywa intrygujące zawody pływackie na levickim basenie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="color: #232323; font-family: Arial; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Trzech młodocianych przyjaciół – Czech Jan,
Węgier Peter i Żyd Gabriel – założyło się między sobą, że ten, kto pierwszy
przepłynie długość basenu, zdobędzie prawo do pierwszeństwa w ubieganiu się o
względy pięknej koleżanki, Słowaczki Marii. Zawody, przerwane przez drobny
incydent, nie zostaną rozstrzygnięte przez następne 30 lat. Okupacja,
emigracja, faszyzm, komunizm, nacjonalizm, kolaboracja, partia, Służba
Bezpieczeństwa – w życie młodych bohaterów, zmuszonych do przejścia wężowym
ruchem przez ten labirynt, wkroczą bowiem historia z polityką i nic już nie
będzie takie samo. Utraconego przedwojennego porządku wszechrzeczy, gdy życie
było proste i jasne, nie da się już odzyskać. Pozostanie chaos, który grupa
przyjaciół będzie próbowała jakoś okiełznać, co roku w ten sam wrześniowy dzień
starając się rozstrzygnąć dawny zakład. Idea rozegrania przyjacielskich zawodów
stanie się jedynym pewnikiem w czasach, gdy nic nie jest pewne – jak w
kalejdoskopie zmieniają się nazwiska, imiona (Jan stanie się Honzą, Janosem, a
nawet Ianem), granice, narodowości. Dla kogoś, kto nie orientuje się w
geopolitycznych zawirowaniach w tej części Europy, taki stan jest trudny do
zrozumienia: „Widzisz, to jest Europa Środkowa. Kiedy Niemcy zajęli Czechy, to
w drugiej części kraju powstało Państwo Słowackie, ale Levice nagle już nie
znajdowały się tam, ale na Węgrzech. Da się to zrozumieć?”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="color: #232323; font-family: Arial; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Im bardziej zawiła staje się
środkowoeuropejska historia, tym bardziej Rankov stara się uklasycznić swoją
powieść. Szlachetność postaw i trwanie przy podstawowych wartościach przynosi
bohaterom – niejako na przekór podłym czasom – ocalenie. Natomiast
przejrzystość języka i lekkość stylu chronią czytelników przed zagubieniem się
w nieprzyjaznym świecie. To właśnie prostota jest główną siłą napisanej z
epickim rozmachem powieści Rankova, tej panoramy dziejów, na tle której
rozgrywają się jednostkowe losy. Jest jednak coś, co rozbija tę klasyczność
opowieści. To epizody, w których pojawiają się osoby odpowiedzialne za całe to
polityczne zamieszanie – Miklós Horthy, Josef Tiso, Klement Gottwald czy
Alexander Dubček. Epizody absurdalne i jawnie groteskowe. Dzięki nim powieść
nabiera dodatkowych rumieńców. W tym kontekście „Zdarzyło się pierwszego
września” jest podwójnym zwycięstwem literatury, która jednocześnie ocala i
unieważnia. Ocala pamięć o pokoleniu, któremu przyszło żyć w heroicznych
czasach, i próbuje unieważnić absurdy XX-wiecznej historii. Albowiem, jak pisze
Rankov, „Wszystko jest wymyślone. Niczego nigdy nie było, nikt nigdy nie żył.
Pierwszego września też nigdy nie było”. Wszystko zdarzyło się komu innemu i
kiedy indziej. W nienormalnych czasach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;">V.<o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigvqb63bJ30rgYxkMK4-6ADySpxjahwJJ7UR5xdh13oap1QEHZieqiuWJD3cWk5jecVjZG_qTQYsRSnQdMXOK-HiNMc4T3Bufl_NxlwwZxLBFUtwAlyc49UtOXUUZpFphH9qLTX0gGplA/s1600/dramat.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigvqb63bJ30rgYxkMK4-6ADySpxjahwJJ7UR5xdh13oap1QEHZieqiuWJD3cWk5jecVjZG_qTQYsRSnQdMXOK-HiNMc4T3Bufl_NxlwwZxLBFUtwAlyc49UtOXUUZpFphH9qLTX0gGplA/s320/dramat.jpg" width="228" /></a></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;">Powieść „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)” odniosła ogromny
(zasłużony) sukces. Rankov otrzymał za nią m. in. Nagrodę Literacką Unii
Europejskiej, Nagrodę Czytelników dziennika „SME” oraz Nagrodę Literacką Europy
Środkowej „Angelus” (a także – w jej ramach – Nagrodę Czytelników). Na fali
popularności powieści powstała jej sceniczna adaptacja – tekst sztuki napisał
sam Rankov. </span><span lang="DE" style="font-family: Arial; mso-bidi-font-family: Tahoma;">Sztuka jest – jak głosi notka na wydaniu książkowym (które ukazało się
także w polskim tłumaczeniu) „poszerzoną o nowe wątki swobodną adaptacją
powieści“, jednakże całość jest w stosunku do powieściowego oryginału mocno
zubożona. <o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span lang="DE" style="font-family: Arial; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span lang="DE" style="font-family: Arial; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span lang="DE" style="font-family: Arial; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span lang="DE" style="font-family: Arial; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span lang="DE" style="font-family: Arial; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span lang="DE" style="font-family: Arial;">Następczynią
„Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)“ jest powieść „Matki“.
Rankov pozostaje w niej wierny tematowi, któremu podporządkował swój głośny
debiut, czyli </span><span style="font-family: Arial;">destrukcyjnemu wpływowi historii na jednostkowe losy
bohaterów, nieodmiennie mieszkańców naszej części Europy. O ile jednak
protagonistami poprzedniej powieści Rankova byli mężczyźni, o tyle w „Matkach”
są oni ledwie statystami – pierwsze skrzypce grają tu kobiety. Główną bohaterką
jest Zuzana, młoda Słowaczka, która po wyzwoleniu Czechosłowacji przez Armię
Czerwoną zostaje oskarżona o zdradę radzieckiego partyzanta, który był jej
kochankiem. Zesłana do łagru, rodzi syna, którego jednak musi oddać nadzorczyni
obozu. Gdy w roku 1953 Zuzana wróci do rodzinnej wsi, rozpocznie walkę o
odzyskanie dziecka. Będzie to równie trudne jak przetrwanie w łagrze.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3S5nj-VnhMKxzm3SzCFlPKLkcSBhEPBc6M10LEQcpt3P4a7yewjy4exRGdCgd0b2gI6AFdfq7swjUYb1X4LFrrecvpxsZP2S-Z_ZzKLuM8mjLIuGFiuul-Onn38oVLZ7t9elXPwsrze8/s1600/matki.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3S5nj-VnhMKxzm3SzCFlPKLkcSBhEPBc6M10LEQcpt3P4a7yewjy4exRGdCgd0b2gI6AFdfq7swjUYb1X4LFrrecvpxsZP2S-Z_ZzKLuM8mjLIuGFiuul-Onn38oVLZ7t9elXPwsrze8/s320/matki.jpg" width="225" /></a></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;">Uderzające,
jak dalece „Matki” odmienne są od nowelowych początków Rankova, ostentacyjnie
uciekających w nierealność i bazujących na fikcyjności. „Zdarzyło się
pierwszego września (albo kiedy indziej)” jest na drodze rozwoju jego prozy
ważnym etapem – to powieść realistyczna, aczkolwiek historia w niej
opowiedziana jest całkowicie zmyślona. W „Matkach” Rankov poszedł o krok dalej,
opierając swoją powieść na faktach – natrafił na książkę Petra </span><span style="color: #333333; font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">Juščáka,
zbierającą wspomnienia Słowaków, którzy przeżyli pobyt w sowieckich łagrach.
Wśród nich znalazły się </span><span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;">wspomnienia pewnej Słowaczki, która w Gułagu
urodziła dziecko. Co ciekawe, na kanwie jej historii powieść napisał też sam </span><span style="color: #333333; font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">Juščák. Jego
powieść bardziej trzyma się faktów niż
„Matki”; Rankov potraktował tę historię raczej jako inspirację do stworzenia
fabuły o dużo szerszym zasięgu, a ponadto pozwolił sobie na złagodzenie swojej
wersji („N</span><span style="color: #222222; font-family: Arial; mso-ansi-language: PL;">a potrzeby powieści wymyśliłem mały obóz, o którym więźniarki, znające już
inne obozy, mówią, że jest całkiem przyjemny, lepszy od innych, prawie tak
dobry, jak obóz pionierski. Posunąłem się do tego, że wymyśliłem taki lepszy
Gułag niż zwykły dlatego, by w ogóle móc pisać na ten temat”).<o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;">Pisząc
dziś powieść łagrową – jakkolwiek by nie była zniuansowana i (słowo mocno nie
na miejscu) atrakcyjna – trzeba mieć świadomość, że sama „story" nie
wystarczy. Rankov doskonale zdaje sobie z tego sprawę, wpisując historię Zuzany
w dodatkowe konteksty. Reinterpretuje między innymi kanoniczne dla realizmu
socjalistycznego teksty – przede wszystkim „Matkę” Gorkiego i legendę o Pawliku
Morozowie. Prosty efekt odwrócenia socrealistycznych schematów daje piorunujące
efekty – postawienie dobra osobistego ponad ogólnym jest nie tylko osią
napędową fabuły, ale też pomostem pozwalającym przenieść akcję we
współczesność. Opowieść o Zuzanie jest bowiem w istocie (pamiętamy takie
zaskoczenia z opowiadań Rankova) pracą zaliczeniową z gatunku „oral
history", pisaną w ramach studiów środkowoeuropejskich przez studentkę
Lucię. Znajduje się ona w sytuacji będącej dalekim echem tej, w której znalazła
się bohaterka-respondentka jej pracy (czyli wspominająca wydarzenia sprzed 60 lat
Zuzana). Okazuje się, że „formy i specyfika realizacji macierzyństwa w sytuacji
granicznej", jak brzmi tytuł pracy, pozostają zbieżne niezależnie od
sytuacji historycznej – realizują się poprzez konflikt między silnym instynktem
macierzyńskim a buntem wobec matki. Obustronne pokoleniowe napięcie jest w
istocie ponadczasowe i ponadhistoryczne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;">Rankov
nie poprzestaje jednak na takim wzbogaceniu fabuły i idzie o krok dalej. Mało
kto miałby odwagę porwać się na połączenie łagrowej historii o macierzyństwie w
ekstremalnych warunkach z satyrą na uniwersyteckie zaślepienie
teoretyczno-metodologiczne – Rankov robi to z nadzwyczajną swobodą. Nie chodzi
tu jednak wyłącznie o inklinacje autora do literackich gier, uwielbienie do
wielopoziomowych narracji, czy wreszcie chęć dopieczenia uniwersyteckim kolegom
– historia Zuzany jest po prostu na tyle tragiczna i patetyczna, że domagała
się wręcz skontrowania jej wątkiem o lżejszym ciężarze gatunkowym. Tak czy owak
– Rankov pozwala sobie w „Matkach” na kpinę z akademickiego „szantażu
hermeneutycznego" i twierdzi, że powieść, zwłaszcza powieść historyczna,
czerpie więcej z życia niż z nauki. Mówi to jako akademik, ale przede wszystkim
jako pisarz. Jeden z najciekawszych pisarzy z Europy Środkowej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><br /></span></div>
<div class="Standard" style="mso-line-height-alt: 10.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Tahoma;"><i>(tekst ukazał się pierwotnie w "Poboczach")</i></span></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="odpowiedz" style="background: white; line-height: 18.0pt; margin-bottom: 9.75pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<br /></div>
<div class="pytanie" style="background: white; line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 15.0pt;">
<br /></div>
<div class="pytanie" style="background: white; line-height: 18.0pt; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 15.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div style="line-height: 12.4pt; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="background: white; line-height: 13.5pt; margin-bottom: 11.25pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<br /></div>
<div style="background: white; line-height: 11.25pt; margin-bottom: 7.5pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<br /></div>
<div style="background: white; line-height: 11.25pt; margin-bottom: 7.5pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<br /></div>
<div style="background: white; margin-bottom: 7.5pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; mso-line-height-alt: 11.25pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-43631270731805320552016-09-08T11:49:00.002-07:002016-09-08T11:51:28.346-07:00MASAKRA - rozmowa z Krzysztofem Vargą<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Maciej Robert</b>:
Cena <i>Masakry</i> równa jest cenie dwu płlitrówek.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Krzysztof Varga</b>:
Dwu półlitrówek? To strasznie drogo chyba.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Za bardzo się
nie znam, strzelałem. Chciałem uwypuklić kontekst alkoholowy,
który jest dla tej powieści ogromnie ważny. Pijesz?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Tak, piję
alkohol. Piję alkohol, piję wino, piję piwo, wódek nie pijam
raczej… Piwo i wino, jeśli mogę, ale nie będę polecał
konkretnego, bo to byłaby jakaś kryptoreklama.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Ale w powieści
taka kryptoreklama występuje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Nie do końca,
pojawiają się konkretne szczepy wina – Shiraz, Malbec, Cabernet
Sauvignon, Pinot i jeszcze kilka innych. Nie jestem sommelierem i nie
znam się na tym, mój bohater pije wszystkie rodzaje szczepów
czerwonych, a nie cierpi Merlota. A to jest taki pomysł, który
podkradłem z filmu <i>Bezdroża</i>, to jest fantastyczne,
niezależne kino amerykańskie, opowieść o dwóch przyjaciołach w
średnim wieku, jeden z nich ma wziąć ślub, więc wyruszają w
kawalerską podróż po winnicach kalifornijskich. Ten drugi jest
pisarzem, trochę nieudanym, bo napisał jakąś powieść, której
nikt nie chce wydać, ale oprócz tego bardzo dobrze zna się na
winach. I właśnie nie cierpi Merlota. Kiedy umawiają się z
jakimiś dwoma dziewczynami na randkę, to on mówi: Jeżeli ona
zamówi Merlota, to ja wychodzę”. I to podkradłem z tego filmu –
mój bohater nie lubi Merlota.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuPMhMuC_GmIa4HC-3gfQ51IeGOtNM6BBQ2J8sSUZneVDH7C1IfmPbJRhJcT3yU_qoYWVCsRKf5XlibN8MWj2p1qmN3eINk2GkscmXnzcuVjxYRv0Ld_fpeayJvsfpFs9rgY_iwpxUYXc/s1600/184018.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuPMhMuC_GmIa4HC-3gfQ51IeGOtNM6BBQ2J8sSUZneVDH7C1IfmPbJRhJcT3yU_qoYWVCsRKf5XlibN8MWj2p1qmN3eINk2GkscmXnzcuVjxYRv0Ld_fpeayJvsfpFs9rgY_iwpxUYXc/s640/184018.jpg" width="414" /></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: I zeszliśmy
na obecność alkoholu w kulturze. A tak się składa, że w
ostatnich lata pojawiło się w Polsce sporo powieści (i filmów)
eksplorujących ten temat.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Przykłady
dawaj.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Patrycja
Pustkowiak i jej <i>Nocne zwierzęta</i> okrzyknięte pierwszą
kobiecą powieścią alkoholową. Niedawno ukazała się debiutancka
powieść Małgorzaty Halber <i>Najgorszy człowiek na świecie. </i>W
międzyczasie Jakub Żulczyk ogłosił, że jest na odwyku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Wiesz, mnie
się nie wydaje, żeby to był jakiś bardzo duży wysyp książek,
ja raczej widzę inne, nazwijmy to, mody książkowe na współczesnym
rynku polskim, czyli wielki bum kryminalny na przykład. Tutaj mamy
cały szereg autorów i powieści. Mamy niezwykłą popularność
literatury reportażowej, czy szerzej – non-fiction. A tutaj mamy
tylko kilka książek. Książka Patrycji dla mnie jest o tyle
ciekawa, że mamy bohaterkę, kobietę, która pije, ćpa i ogląda
pornosy. To jest właśnie nowe, bo gdyby to był bohater męski,
który po prostu pije wódkę, coś tam wciąga nosem i ogląda filmy
pornograficzne, to by nas tak nie zaskoczyło i nie przejęło. A
tutaj mamy historię tak zwanej singielki, mniej więcej
trzydziestoletniej, która ostro pije i ogląda porno, jest wulgarna,
ale oczywiście jednocześnie widzimy, że tak naprawdę jest
wrażliwa, nieszczęśliwa i samotna. Jeśli chodzi o książkę
Małgorzaty Halber, to znam tylko jej fragmenty. To jest inna
opowieść, bo to jest książka mocno autobiograficzna z tego, co
rozumiem i jak odczytuję wypowiedzi Małgorzaty Halber. Jest to
przede wszystkim opowieść o wychodzeniu z nałogu, o terapii. Mamy
tam ekspiację kobiety sukcesu, która od czternastego roku piła,
była gwiazdą telewizji dziecięcej, młodzieżowej, radia. W pewnym
momencie zorientowała się, że jej balangowanie i picie wymknęło
się zupełnie spod kontroli i poszła na terapię, więc to jest
opowieść o wychodzeniu z nałogu i odkrywaniu nowego życia, a więc
coś zupełnie innego niż książka Patrycji Pustkowiak i coś
innego niż moja książka, czy też jakieś wyznania Kuby Żulczyka.
Jeżeli mówimy o Halber, to ja bym jeszcze dodał opowieści
dokumentalno-autobiograficzne, kryjące się w kostiumie fabuły,
czyli książki Wiktora Osiatyńskiego. <i>Rehab,</i> <i>Litacja</i>,
<i>Rehabilitacja. </i>Jest to opowieść o jego nałogu, o
wychodzeniu z tego nałogu, o terapii, ale zamknięta w parafabułę.
Wszyscy mówią o książce Małgorzaty Halber, ale jeżeli ktoś
chce tak naprawdę poznać strukturę nałogu, wychodzenia z tego,
upadków, podnoszenia się, to książki Wiktora Osiatyńskiego,
szczególnie <i>Rehab</i>, są najważniejszą lekturą, przynajmniej
dla mnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Były pomocne
przy pisaniu twojej książki? Jak wchodziłeś w sposób myślenia
swojego bohatera?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Nie, nie, nie,
nie, nie, nie. Książki Osiatyńskiego są opowieścią o nałogu, o
upadku. On pokazuje drogę wychodzenia z tego poprzez terapię. Z
książkami Osiatyńskiego bardziej koresponduje książka Halber.
Tyle że Osiatyński jest fachowcem, zajmującym się leczeniem
nałogów, natomiast Halber, jak rozumiem, zamknęła w literackiej
formie prywatną ekspiację. Mnie przy pisaniu nie było to akurat
potrzebne, ale wydaje mi się, że jest to na tyle sugestywnie
zrobione, że pewien bardzo znany pisarz, który przeczytał tę
książkę, zadzwonił do mnie i powiedział, że jemu się bardzo
podoba. Przeczytał i dostał kaca, mimo że nie miał alkoholu w
ustach od Sylwestra. Dostał takiego kaca, że przez cały dzień
leżał w łóżku i cierpiał. To chyba największa pochwała, jaką
można usłyszeć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Do tych
powieści, o których mówimy, dodałbym Pilcha.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: No właśnie!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: <i>Pod Mocnym
Aniołem.</i> Ale też jej ekranizację, którą zrobił Smarzowski.
Ale łapię się na tym, że nagle alkohol i sprawy z nim związane
stały się czymś nieoczywistym.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Właśnie to
jest dziwne, wiesz? To jest bardzo dziwne, jeśli chodzi o książkę
Jurka Pilcha <i>Pod Mocnym Aniołem.</i> To jest przede wszystkim
niebywale zabawna lektura, to jest książka ironiczna, dowcipna, ja
ją w życiu przeczytałem chyba trzy razy i za każdym razem
turlałem się ze śmiechu. Pomijając oczywiście słynną frazę
Pilcha, poziom ironii, autoironii i humoru jest tam ogromy. Zresztą
książka Jurka i film Wojtka wzbudziły opór wśród niektórych
ludzi zajmujących się terapią uzależnień, bo uważali oni, że
film Wojtka pokazuje pewien absolutny wycinek, margines, czyli ludzi
pijących, którzy są degeneratami już. A książka Jurka też nie
pokazywała pełnej prawdy, była zbyt zabawna. Smarzowski zrobił
film hardcore’owy, ale czego się spodziewać po Wojtku
Smarzowskim? To jest reżyser, który dociska zawsze pedał do końca.
Po pierwszej projekcji, jeszcze przed premierą, oglądałem ten film
u dystrybutora na jakimś telewizorze i wyszedłem z tego pokazu
zdruzgotany. Nie byłem w stanie z siebie nic wydusić, było to tak
bardzo dojmujące. Za drugi razem już takiego szoku nie było, ale
ten film robił na mnie ogromne wrażenie tą swoją fizjologią,
dosłownością, taką brutalnością. A później przypomniałem
sobie o filmie Janusza Morgensterna <i>Żółty szalik</i>, z
absolutnie fantastyczną i kultową rolą Janusza Gajosa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Ja bym
powiedział, że to jest wręcz ciepły film.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Absolutnie,
ale wspaniały! Oglądanie filmu Wojtka Smarzowskiego uruchomiło we
mnie potrzebę obejrzenia <i>Żółtego szalika</i>, a ponieważ on
jest cały w YouTube, to obejrzałem go dziesięć razy chyba. To
jest kapitalna opowieść, według scenariusza Pilcha zresztą, i ona
jest chyba bliższa idei książkowej wersji <i>Pod Mocnym Aniołem</i>,
dlatego że jest tam pewna nadzieja.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Miłość,
która ocala.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Miłość,
która nas uratuje, wyzwoli i tak dalej. Nie chcę powiedzieć, że
Wojtek wypaczył książkę Pilcha, on ją po prostu pokazał po
swojemu. Ale w ekranizacji Smarzowskiego jest przede wszystkim
straszliwa rozpacz, dół, ciemność, jakaś taka straszliwa
fizjologia, a u Pilcha jest to bardziej przepełnione nadzieją, tak
samo jak w <i>Żółtym szaliku</i> Morgensterna.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Sięgnijmy
wstecz, powiedzmy, pół wieku. Mamy takie nazwiska jak Hłasko,
Iredyński, Konwicki, Himilsbach. Literatura mocno zalatująca
alkoholem, ale też rzeczywistość była jakby kacogenna.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: No tak, była
kacogenna.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Natomiast
dzisiaj dla hipsterii alkohol jest jakimś egzotycznym dodatkiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Wiesz, to jest
tak, że w PRL-u wszyscy pili, bo pewnie nie było nic lepszego do
roboty.<b> </b>to było coś naturalnego. Wszyscy żyliśmy legendami
i anegdotami, czego to Hłasko nie zrobił po pijaku, co się działo
w Kameralnej i tak dalej, i tak dalej. To był element takiego,
powiedziałbym, folkloru, ale też przekonania, że wszyscy piją.
Trzeba też wspomnieć kanon filmowy, czyli <i>Pętlę</i> Hasa. Ta
rzeczywistość była tak kacogenna, że nie trzeba było pić, żeby
mieć ciężkiego kaca. A teraz zrobiło się coś takiego, że nagle
dla wielu osób ten temat alkoholowy stał się jakiś egzotyczny,
dziwny, nowy, ojej, tak, coś o piciu… Jednocześnie czytamy często
w mediach, że wszyscy piją, albo że jest wysoki poziom alkoholizmu
u kobiet. I to u kobiet sukcesu, czyli nie jakichś menelic, tylko
kobiet, które pracują w korporacjach i biurach, przychodzą
wieczorem do domu i w kuchni obalają butelkę wina albo muszą sobie
strzelić, żeby się wyluzować. Poza tym w PRL-u nie było
narkotyków właściwie, oprócz jakichś kompotów, który sobie
wstrzykiwali jacyś biedni hipisi. Był proszek Ixi, jakiś
butapren. A dzisiaj, szczególnie w społecznościach
wielkomiejskich, narkotyki są czymś powszechnym, bardzo
rozpowszechnionym. Wszyscy wciągają koks, o tym jest książka
Kuby Żulczyka <i>Ślepnąc od świateł.</i> To jest rodzaj mody,
stylu życia, że przede wciągają też ludzie na stanowiskach,
elita kultury, sztuki, mediów. Więc dzisiaj w sposób zaskakujący
nagle okazało się, że alkohol jest czymś dziwnym, egzotycznym,
wszyscy się dziwią, że ludzie piją albo że pojawiają się
książki na ten temat, bo widocznie wszystkim się wydawało, że
już będą pojawiały się wyłącznie książki o zdrowej kuchni,
książki kucharskie i książki o tym, jak się odchudzać, bo to są
ciekawe nurty. Ale nie wydaje mi się, żeby nastąpiła jakaś
gwałtowna zmiana, że nagle jest straszliwy wysyp książek
alkoholowych, to raczej jakiś zbieg okoliczności.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Do tych
nazwisk dorzućmy jeszcze klasykę światowej literatury – Lowry,
Jerofiejew. Użyłeś słowa „nurt”. Czy można mówić o
tematycznym nurcie alkoholowym w historii literatury powszechnej?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Alkohol należy
do pewnego zbioru tematów, które od zawsze pojawiają się w
literaturze. To trochę tak, jakby zadać pytanie: „Napisałeś
książkę o miłości, czy wydaje ci się, że jest osobny nurt
miłosny w literaturze?”. Albo na przykład o bogu. Jest pewien
zespół tematów uniwersalnych. Jest Eros, jest Tanatos, miłość,
śmierć, bóg, jest też alkohol. Nie uważam, że jest osobny nurt
książek o miłości, są dobre i złe książki o miłości, czy
też dobre i złe książki o śmierci, tak samo jak są lepsze i
gorsze książki o alkoholu. Powiedziałeś o Jerofiejewie i Lowrym,
to pewnie Charlesa Bukowskiego trzeba by dodać, który też jest
kanonicznym alkoholowym autorem. Z tej grupy najbliżej emocjonalnie
jest mi chyba do Lowry’ego i <i>Pod wulkanem</i>, nigdy nie byłem
specjalnym entuzjastą <i>Moskwy–Pietuszek</i> Jerofiejewa,
zwłaszcza że to jest książka anegdotyczna i dowcipna. Wszyscy,
którzy ją czytali, ciągle wspominają przepisy na drinki, które
tam się pojawiają, nie wiem, politura jakaś, rozpuszczalnik.
Natomiast <i>Pod wulkanem</i> Lowry’ego to jest kanoniczna książka,
bardzo dojmująca, przerażająco smutna, książka, która zostaje
na zawsze. Książka, która powraca się w różny sposób,
przypominam sobie frazę Marcina Świetlickiego „Pod wulkanem /
urodziło się / DZIECKO”. Jakieś kryptocytaty z Lowry’ego też
pojawiały w jego wierszach. Jeśli chodzi o Bukowskiego, to bardzo
dawno go nie czytałem, ale przypominam sobie jak kiedyś, jeszcze w
czasach studenckich, z nieprawdopodobnym przejęciem oglądałem film
<i>Ćma barowa</i> z Rourke’iem w roli głównej i to zrobiło na
mnie jakieś nieprawdopodobne wrażenie. Kilka miesięcy temu
wyczaiłem, że na jakimś kanale filmowym leci <i>Ćma barowa</i> i
postanowiłem to zobaczyć. Byłem potwornie rozczarowany, mówiłem:
„Boże, jakie to jest egzaltowane, jaki ten Mickey Rourke jest
okropny, jaki on jest głupi bez przerwy”. Historia jest taka, że
on jest pisarzem, bo to jest przecież Charles Bukowski, więc Henry
Chinaski jest pisarzem, który pisze jakieś świetne opowiadania,
ale tak naprawdę nie chce zrobić kariery, nie chce, żeby go
drukowano. Zapija się na śmierć konsekwentnie. Ja też jestem
pisarzem, nie tylko konsumentem alkoholu, ale jego działania wydały
mi się dość dziwne. Gdybym był na jego miejscu, chciałbym
skorzystać z możliwości drukowania i jeszcze zarabiać pieniądze,
więc ta opowieść wydała mi się jakoś strasznie nieprawdziwa i
denerwująca. To są takie rozczarowania po latach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: A widziałeś
filmową wersję <i>Pod wulkanem</i>?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Tak,
widziałem. Widziałem dawno temu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: John Huston,
osiemdziesiąty czwarty rok, jeden z jego ostatnich filmów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Tak, ale słabo
to pamiętam.<b> </b>Książkę czytałem dwa razy, robiła na mnie
ogromne wrażenie. Nie ma co przywoływać starej anegdoty o kozie,
która zjada taśmę filmową i mówi, że książka była lepsza.
Nie mogę też porównać <i>Pod Mocnym Aniołem</i> Pilcha z filmem
Smarzowskiego, to są dwa różne media. Książkę z książką
można porównywać, film z filmem, ale książkę z filmem trudno.
Wiadomo, że ze świetnej książki można zrobić koszmarny film, ze
średniej można zrobić bardzo dobry, ale takie porównania są
trochę chybione.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Powiedziałeś
że można porównać książkę z książką. Zatem mam dwie książki
do porównania. <i>Masakra</i> i...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: A ta druga, co
to jest?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Najpierw
fabuła <i>Masakry</i>. Głównym bohaterem jest Stefan Kołtun,
emerytowany gwiazdor punk rocka, mieszkający dosyć wygodnie na
Saskiej Kępie. Pewnego dnia, a jest to 1 sierpnia, z kaca po
kilkudniowym piciu, budzi go wycie syreny. W domu nie ma ani żony,
ani dzieci, co gorsza nie ma portfela, a co najgorsze nie ma telefonu
komórkowego. Stefan nie może zadzwonić po pożyczkę, żeby kupić
choć parę butelek piwa. Rusza więc w miasto. Wychodzi o
siedemnastej, wróci o piątej rano. O tym, co się dzieje w
międzyczasie, na razie nie mówimy. A teraz streszczenie innej
powieści. Czytam z czwartej strony okładki: „Akcja powieści
rozgrywa się w ciągu jednej doby w Warszawie, w scenerii
stołecznych ulic, zaułków i dziennych oraz nocnych lokali różnej
kategorii i autoramentu, z ekskluzywnymi restauracjami włącznie.
Odnajdzie tu czytelnik wątek sensacyjny, ale powieść ta to przede
wszystkim znakomity obraz rzeczywistości polskiej, obraz ponury,
przygnębiający, lecz przejmująco prawdziwy, na który po ukazaniu
się powieści, słusznie myślący krytycy zareagowali ostrymi
zarzutami i inwektywami”.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Dość
ogólnikowe to streszczenie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Jeszcze jedna
ważna rzecz: początek. Początek <i>Masakry</i>: „Obudziło go
przeciągłe wycie syren alarmowych, straszliwe, głośne i
bezlitosne, świdrujące mózg jak dentysta kanał w chorym zębie.
Wycie dojmujące i przerażające, które nie chce się skończyć, a
pierwsza myśl po jego usłyszeniu brzmi: wybuchła wojna, zaraz
wszyscy zginiemy”.<b> </b>I drugi początek:<b> </b>„Tuż przed
oczami widziałem czarne litery leżące wspak. <i>Nowy kryzys ś…</i>
– przesylabizowałem z najwyższym trudem. […] Wtedy odezwał się
grzmot i szedł gdzieś górą w łoskocie stali i dudnieniu złomów
betonu”.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>:
<i>Wniebowstąpienie</i>.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Tadeusz
Konwicki, <i>Wniebowstąpienie</i>. Można porównywać?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Można, ale
moja jest grubsza.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Bardzo można.
Prawie pół wieku minęło od premiery <i>Wniebowstąpienia</i>, a
tak naprawdę można by tę notkę dać do twojej książki.
Właściwie nic w Polsce się nie zmieniło i nic w literaturze się
nie zmieniło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Wiesz,
wątpliwy komplement. To jest tak, że kompletnie nie myślałem o
Konwickim, kiedy pisałem tę książkę. Myślałem prędzej o
Malcolmie Lowrym, natomiast później parę osób zwróciło uwagę
na to, że tu jest duch Konwickiego obecny. A książka wyszła jakoś
akurat chyba tuż po śmierci Konwickiego. Zabiłeś mi ćwieka,
dlatego że ja nie myślałem o Konwickim, a Konwicki teraz wraca.
Też dam ci wątpliwy komplement w zamian, że nie jesteś pierwszą
osobą, która zwraca uwagę na tę koincydencję. Jeżeli była, to
musiała być podświadoma. Natomiast co się zmieniło?, Zmienił
się pewien sztafaż, zmienił się krajobraz, zmieniła się
Warszawa oczywiście. Natomiast sprawy zasadnicze się nie zmieniły
chyba.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: A co ze
słusznie myślącymi krytykami? Jestem ciekaw, czy po premierze
<i>Masakry</i> również były głosy z tej strony? Ostatecznie
brukasz pamięć o powstaniu warszawskim, w twojej powieści pojawia
się też wrak Tupolewa i pochód smoleński. Były jakieś głosy
oburzenia?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Jeśli chodzi
o fantasmagoryczny obraz wraku i pochodu sunącego przez Warszawę w
porannych mgłach, to miałem przed oczami raczej obraz
Malczewskiego. To właśnie taka fantasmagoria, melancholia.
Natomiast głosów oburzenia nie było, bo, po pierwsze, krytyka
literacka nie ma już nic do gadania w Polsce. Po drugie, spór
polityczno-ideologiczny uprawiany jest jedynie na poziomie
publicystyki prasowej, telewizyjnej i internetowej. Publicyści nie
czytają takich powieści, tylko czytają doniesienia medialne i się
do nich ustosunkowują. I między sobą się pałują. O, to się
zmieniło właśnie! Kiedyś książki Konwickiego, w ogóle
literatura, mogły wzbudzić pewną debatę, opór, spór, bunt albo
zachwyty krytyków. Jan Błoński czy Kazimierz Wyka mogli napisać,
że to jest wybitne, a jacyś partyjni krytycy, jakiś tam Machejek
mógł napisać, że to szarga świętości i to jest oburzające.
Dzisiaj tego nie ma zupełnie. Jak przejrzysz gazety, tygodniki,
dzienniki, to nie istnieje spór o książki, o literaturę. Weźmy
książkę Twardocha <i>Morfina –</i> to przecież jest absolutnie
fenomenalny powód, żeby rozpętać jakąś burzę. Bo tam Twardoch
z polskością się zmaga. I to jest książka, która zyskała
popularność, jest kupowana, czytana, natomiast nie była pretekstem
do ogólnopolskiej poważnej debaty, czym jest Polska, co to jest
polskość i tak dalej.<b> </b>Poważnie traktujemy to, co kandydat
na prezydenta walnął w telewizji, albo co jakiś publicysta napisał
o innym, albo jak się pokłócił dziennikarz z politykiem, albo, że
ktoś mówił „Proszę mi nie przerywać, bo ja panu nie
przerywałem”, albo ktoś inny krzyczał „Hańba! Zdrada!”.
Wokół tego się wszystko toczy. Natomiast kompletnie nie toczy się
wokół książek. Inną kolejną niewygodą jest to, że literatura
jest omawiana ewentualnie za pomocą kilku słów, wytrychów
jakichś. Miałem okazję brać udział w programie telewizyjnym
<i>Kultura, głupcze</i> w towarzystwie Doroty Masłowskiej i Marka
Bieńczyka. I tam prowadzący rzucał hasła opisujące poszczególne
książki, kilka słów, takich wytrychów. I Marek Bieńczyk
powiedział bardzo mądrą rzecz, że jest pewna zasada, że w
telewizji trzeba wszystko powiedzieć za pomocą sześciu słów. No
i zacząłem sobie sprawdzać przykłady. I rzeczywiście, tak,
wszystko można powiedzieć za pomocą sześciu słów, nie więcej.
Pamiętam, że my się trochę tam zbuntowaliśmy, Dorota Masłowska
powiedziała, że to jest w pewnym sensie upokarzająca sytuacja dla
pisarza, dlatego że pisarz siedzi przez rok czy dwa lata pisze
książkę, a później wszystko jest sprowadzone do tych sześciu
słów. To jest niewygoda straszliwa, łatwiej jest polemizować ze
zdaniem składającym się z sześciu słów niż z książką, która
ma czterysta czy pięćset stron i jest wynikiem ciężkiej pracy. To
jest pełny upadek refleksji na temat kultury, sztuki, literatury.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Bohaterem
twojej książki jest Stefan Kołtun. Nazwisko, jak mniemam, dość
znaczące. Imię pewnie też.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV:</b> Nazwisko
Kołtun pojawiło się w trakcie pisania książki, najpierw
bohater nazywał się tylko Stefan, ale dlatego, że uznałem, że
podoba mi się imię Stefan, jest ciekawsze niż Piotrek albo Paweł,
albo Maciek, albo Robert, albo Krzysztof. Tak jakoś przyszedł mi
ten Stefan do głowy. I to jest bardzo ciekawe, jak można różnie
interpretować książki, bo ja, wymyślając Stefana, nie myślałem
o tym, ale. Przecież Stefan wyrusza w odyseję przez
miasto i ktoś powiedział, że to jest ewidentnie aluzja do <i>Ulissesa
</i>Joyce’a, gdzie Stefan Dedalus wędruje przez Dublin. A ten
Kołtun mi się pojawił w pewnym momencie, nawet nie myślałem,
że on będzie miał nazwisko. Po prostu, gdy pisałem scenę
spotkania Stefana z Poetą, ten wita go: „O, Stefan Kołtun”.
Myślałem, że Poeta powie tylko: „O, Stefan”. I wtedy wpadło
mi do głowy słowo „kołtun”, uznałem, że będzie tu
symboliczne. Bo przede wszystkim kojarzy nam się z kołtuństwem,
z drobnomieszczaństwem, z jakąś hipokryzją, więc
uznałem, że to będzie po prostu dobre nazwisko. I taka jest
cała prawda. Mało ciekawa może, że nie stał za tym jakiś
wysublimowany przemyślny plan.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR:</b> Stefan w
trakcie swojej odysei warszawskiej spotyka różnych znajomych,
którzy reprezentują bardzo szeroki wachlarz poglądów
politycznych, społecznych, kulturalnych. Mam jednak wrażenie, że
Stefan z tym swoim kołtuńskim, mieszczańskim nazwiskiem staje
gdzieś po środku. Dla niego i lewica, i prawica są tak samo
śmieszne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: On jest w
pewnym sensie biernym obserwatorem pewnych wydarzeń. Budzi się,
rusza w miasto, szukać znajomych, którzy mu pożyczą pieniądze, i
po drodze spotyka różne dziwne figury. Najpierw swojego znajomego,
dawnego kolegę, niejakiego Prezesa, który jest zawodowym prezesem
– to człowiek, który za pomocą sztuki mimikry jest w stanie
wszystko przetrwać i być zawsze prezesem w dowolnej firmie czy
korporacji, jest takim absolutnym relatywistą, ja sobie go nazwałem
relatywistą kapitalistycznym. Później spotyka sfrustrowanego
poetę, następnie swoją dawną wielką miłość –
postmodernistyczną dziewczynę, która ma pseudonim Wiedźma.
Spotyka prawicowego myśliciela, niejakiego Proroka, spotyka
lewicowego docenta. Spotyka niejakiego magistra Wątrobę, który
jest krytykiem kultury polskiej w ogólności. I Stefan przyjmuje
często tak naprawdę pozycję słuchacza nie angażującego się
bezpośrednio w spór ideowy. Kulminacją tych sporów ideowych jest
dyskusja docenta z magistrem Wątrobą w mieszkaniu na Targowej na
temat polskiej literatury, kultury, sztuki, teatru <i>et cetera</i>,
gdzie Stefan siedzi w fotelu, który pożyczyłem sobie z <i>Wycinki</i>
Bernharda, ten uszaty fotel, i obserwuje spór, który pomiędzy nimi
się toczy. Jego refleksja jest taka, że być może obaj mają
rację, a być może żaden z nich nie ma racji, więc on nie jest
czynnym uczestnikiem, nie pozycjonuje się ideologicznie,
powiedziałbym, ani po stronie prawej, ani po lewej, ani za kulturą
liberalną, ani konserwatywną. Ten zabieg pomógł mi przedstawić
racje różnych stron. Poza tym Stefan organizuje swoje myślenie
wokół tego, żeby się napić, żeby pożyczyć pieniądze, żeby
znowu strzelić klina i do końca nie wytrzeźwieć, żeby wreszcie
wrócić do domu. On jest w takim stanie, że chyba intelektualnie
nie byłby zdolny do prowadzenia wysublimowanych dyskusji na tematy
zasadnicze, bo jest po prostu sponiewierany. Miałem oczywiście
pełną świadomość, że muszę wystrzegać się pułapki
publicystyki, żeby to mi się nie omsknęło w stronę powieści
publicystycznej. W związku z tym pozwoliłem sobie na pokazanie
różnych poglądów, ale także na ich wyśmianie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Na przykład
na wyśmianie figury czcigodnego starca, którym jest Jarosław Marek
Rymkiewicz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: A miałem
nadzieję, że nikt nie będzie wiedział kto to jest.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Wszyscy inni
czcigodni starcy już powymierali. Został jedynie Jarosław Marek
Rymkiewicz. To ciekawe, bo rozmawiałem niedawno ze Zbigniewem
Mikołejką, który też mówił o tym samym czcigodnym starcu, że
to jest bardzo ciekawa sprawa, że prawica ma takiego intelektualnego
guru, którego lewica się nie dorobiła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: To prawda. Ma
takiego guru i ceni go przede wszystkim nawet nie tyle za poezję (to
znaczy za poezję musi <i>en bloc</i> go cenić, i właściwie całe
jego pisarstwo), ale przede wszystkim za te jego bezpardonowe
wypowiedzi polityczne, czy też za te jego wiersze, które były
bardzo politycznie zaangażowane. Ale to prawda, lewica nie ma
takiego patriarchy wśród pisarzy, prawda? Czesław Miłosz był
pewnie dla nich taką wyrocznią, ale teraz pozostał tylko
Rymkiewicz, który, pamiętajmy, jest autorem bardzo fajnej powieści
<i>Rozmowy polskie latem 1983</i>, książki, której on podobno nie
pozwala wznowić, dlatego że tam jest bardzo dużo ciepłych słów
o Adamie Michniku. Jestem szczęśliwym posiadaczem oryginalnego
egzemplarza i czasami lubię sobie do niej zajrzeć. To trochę
wynika z powodów, przepraszam za słowo, biologicznych, że
Rymkiewicz jest właściwie ostatnim żyjącym z tych gigantów,
nazwijmy to. Miłosz nie żyje, Herbert nie żyje, Szymborska nie
żyje, Różewicz zmarł niedawno, i został ten Rymkiewicz. Druga
rzecz jest już nie biologiczna, ale taka, że generacje dzisiejszych
pięćdziesięciolatków nie doczekały się swoich autorytetów
moralnych, dlatego że literatura polska po osiemdziesiątym
dziewiątym roku wchodziła z antypolitycznym hasłem prywatności,
małych ojczyzn, odcięcia się od tak zwanych powinności
literatury. W związku z tym była baśniowa, trochę newage’owa
proza Olgi Tokarczuk, był Stasiuk, który był zawsze osobny, był
manifestacyjny Świetlicki, który w wierszu <i>Dla Jana Polkowskiego</i>
pokazywał swoje absolutne <i>désintéressement</i> sprawami
politycznymi. Wypowiadanie się polityczne było uważane za jakiś
wielki obciach, teraz już może mniej, ale jednak to autorzy
prawicowi są bardziej ekspansywni. Mamy przecież autorów, którzy
są jednocześnie prozaikami i publicystami – Wildstein,
Ziemkiewicz, Wolski. Natomiast strona lewicowa mimo jakichś
rachitycznych ruchów Krytyki Politycznej nie stworzyła literackich
autorytetów. Po stronie liberalnej nie ma też wspólnotowości,
każdy gra na własny rachunek, natomiast tacy autorzy prawicowi
łączą płynnie twórczość literacką z twórczością <i>stricte</i>
polityczną.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Jedną z
rzeczy, które Kołtuna uwierają, jest polska skłonność do
martyrologii. „Jak dobrze byłoby zapomnieć te daty, te lata, te
rocznice, wszystkie te straszliwe zestawienia cyfr oznaczających
wojny, powstania, katastrofy, układających się w krwawy, mięsny,
kościany i ściegienny kalendarz, który cuchnie rozkładającymi
się zwłokami”. I teraz uważaj…</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Uważam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Kiedy była
premiera <i>Masakry</i>?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Ósmego
kwietnia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Ósmego
kwietnia. To uważaj. To jest dwa dni przed piątą rocznicą
smoleńską, kilka dni po dziesiątej rocznicy śmierci papieża,
zaraz potem były święta wielkanocne, więc też właściwie
martyrologia i potem mamy koniec kwietnia, który, jak powiedział
klasyk, jest najtragiczniejszym dla Polaków miesiącem. Ale zaraz
mamy maj, promujesz książkę. Jest pierwszy maja, trzeci maja, w
międzyczasie jeszcze drugi ze świętem flagi, zaraz będą wybory,
a przed wyborami rocznica zakończenia drugiej wojny światowej. To
jest masochizm z twojej strony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: To znaczy,
kiedy miałbym wydać tę książkę?! W styczniu?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Oto jest
pytanie!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: W styczniu
jest powstanie styczniowe! Rozumiesz…</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Kiedy w tym
kraju można wydać książkę?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: W marcu marzec
68, w grudniu grudzień 70, w sierpniu powstanie, nie ma kiedy wydać
tej książki. Natomiast prawda jest taka, że książka miała się
ukazać dwudziestego drugiego kwietnia, nie wiem czy to coś zmienia.<b>
</b>Ale wydawca przesunął na ósmego z powodów handlowych, bo
wydawał też inną książkę, a łatwiej jest wydać dwie książki
w tym samym momencie, ze względu na drukarnię, dystrybucję,
hurtownie, niż wydać jedną ósmego, a drugą dwudziestego
drugiego. I taka jest cała prawda o tym, że ukazała się na dwa
dni przed rocznicą smoleńską, bo miała się ukazać troszkę
później, a wydawca przyspieszył.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: A najciekawsze<b>
</b>w tym wszystkim jest to, że jedna z twoich powieści, <i>Aleja
Niepodległości</i>, w której na samym początku, na pierwszej
stronie, bohater ginie w katastrofie lotniczej, ukazała się kilka
dni przed katastrofą smoleńską.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: To prawda.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Więc jesteś
profetą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: To prawda.
(śmiech) Rzeczywiście, <i>Aleja Niepodległości</i> ukazała się
na samym początku kwietnia dwa tysiące dziesiątego roku. Co
ciekawe, ja wtedy mieszkałem w Peczu na Węgrzech, cały kwiecień
siedziałem na Węgrzech i rano zaczął pikać mi telefon, po prostu
SMS za SMS-em zaczął przychodzić, nie wiedziałem, co się dzieje.
Pierwsze SMS-y „Prezydent zginął”, drugie, że się samolot
rządowy rozbił. Włączyłem internet, ale byłem wtedy tysiąc
kilometrów od Warszawy, więc to wszystko jakby bezpośrednio mnie
ominęło, śledziłem to w internecie i telewizji węgierskiej.
Rzeczywiście to jest ciekawa zbieżność, ale nie mam daru
przewidywania i jasnowidztwa, dzięki Bogu. Nie chciałbym mieć
takiego daru w życiu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Nie da się w
Polsce, jak się ukazuje, napisać powieści, która by uciekała od
historii, od pamięci, czy też od postpamięci. W <i>Masakrze</i>
pamięć funkcjonuje nijako na dwóch poziomach. Z jednej strony jest
czymś nostalgicznym, sentymentalnym, a więc kojarzonym pozytywnie,
z drugiej strony jest balastem. Cytat: „Nigdy nie był w kinie
Sawa, ale pamiętał je z czasów młodzieńczych, gdy mieszkał w
zupełnie innej części miasta, a pamiętać dziś to najważniejsze,
ponieważ to, że pamięta się coś jeszcze z dwudziestego wieku
jednak nobilituje. Pamięć, co ciekawe, stawała się ostatnimi
czasami zbytkiem coraz rzadszym i przez to cenniejszym”. Więc jak
to w końcu jest z tą pamięcią?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Pamięć to
jest dobra rzecz, dlatego że nasza rzeczywistość bardzo
przyspieszyła i wszystko dzisiaj żyje krócej. To jest jakiś banał
straszliwy, ale również książka żyje krócej, ponieważ według
wydawców książka istnieje na rynku trzy miesiące. Wszystko
przyspieszyło, czas kiedyś płynął wolniej, bo nie mieliśmy tylu
doznań, nie mieliśmy tylu nowości, takich sensacji, kiedy jedna
drugą wypiera. Narzuciły to nam media, szczególnie media
elektroniczne. To, co się stało przedwczoraj, jest dziś
zamierzchłą historią. Musimy szukać nowych doznań, nowych
podniet, nowych newsów, nowych sensacji, żeby być w nieustannym
stanie pobudzenia i głodu. Głodu nowości. Wszystko, co nie jest
nowe, jest już nieciekawe, co powoduje, że nasza pamięć bardzo
się skraca. To, co było modne dwa lata temu, jest dzisiaj ramotą.
Natomiast jeśli chodzi o historię – mówiłeś o nurcie
alkoholowym, a ja raczej zauważam inny nurt we współczesnej
polskiej literaturze, czyli powrót do historii. I mam tu na myśli
nie tylko prozę, ale też non-fiction, bo jest mnóstwo książek o
historii współczesnej. Ale spójrzmy na karierę Szczepana
Twardocha. Jeśli pomyśleć o jego najważniejszych książkach,
czyli ostatnio <i>Drach</i>, wcześniej<i> Morfina</i>, wcześniej
<i>Wieczny Grunwald</i>, a nawet jeszcze wcześniejsze książki –
<i>Sternberg</i> czy opowiadania <i>Prawem wilka</i>, to wszystko są
rzeczy historyczne. On na dobrą sprawę współczesność przemyca
rzadko i pisze książki historyczne. Olga Tokarczuk napisała <i>opus
magnum</i>, czyli<i> Księgi Jakubowe</i>, które są powieścią
historyczną, dotyczącą nie tylko Jakuba Franka i jego sekty
frankistów, ale Rzeczpospolitej osiemnastego wieku. Jacek Dehnel
napisał <i>Matkę Makrynę</i>, czyli powieść o pewnej oszustce
religijnej, ale w realiach Wielkiej Emigracji po powstaniu
listopadowym, czyli w czasach Mickiewicza i Słowackiego. Węgierski
pisarz György Spiró zyskał w Polsce popularność dzięki temu, że
napisał dwie wielkie powieści o polskiej historii, czyli <i>Iksów</i>
o Wojciechu Bogusławskim i <i>Mesjaszy</i> o Towiańskim i
Mickiewiczu. Ten nurt historyczny jest coraz mocniejszy, to jest
fascynujące i ciekaw jestem, jak to się rozwinie, bo widocznie jest
jakiś poważny głód rzeczy historycznej. W literaturze popularnej
masz autorów w rodzaju Komudy, Piekary, nie czytałem, ale kojarzę
nazwiska, oni zdaje się, nawiązują do wzorów sienkiewiczowskich.
Piszą powieści o Dzikich Polach, o zdobywaniu Kremla przez polską
husarię i tak dalej. Jest jakiś nieprawdopodobny boom na historię,
każda gazeta, tygodnik ma swój dodatek historyczny, jak wchodzisz
do kiosku, to jest dodatek historyczny „Polityki”, dodatek
historyczny „Newsweeka”, „Focusa”, „Do Rzeczy”, „wSieci”.
To mnie strasznie intryguje. Czy to jest ucieczkowe? Czy naprawdę
zaczęliśmy się interesować historią, szczególnie naszą,
polską, oczywiście, ale nie tylko? Czy to jest ucieczka od
rzeczywistości, która zdaje nam się mniej ciekawa, powierzchowna?
Czy jedyny prawdziwy, ciekawy dramat przynosi historia? To jest do
rozkminienia, mówiąc kolokwialnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Do
rozkminienia jest co innego, a mianowicie twoje związki z Prusem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Rzeczywiście,
Bolesław Prus pojawia się w <i>Masakrze</i> w sposób bardzo
wyrazisty, bo mój bohater prowadzi rozmowę z pomnikiem Bolesława
Prusa, stojącym na Krakowskim Przedmieściu. Do końca nie wiadomo,
czy on rozmawia z tym pomnikiem, czy mu się to roi w głowie, czy to
jest jakaś pijacka maligna. Ale nie tylko rozmawia z pomnikiem
Bolesława Prusa, ale w knajpie nad Wisłą spotyka dwoje starych
znajomych, małżeństwo, które nazywa się Izabela i Stanisław.
Ale to nie wszystko – Stefan w pewnym momencie ląduje w agencji
towarzyskiej prowadzonej przez panią Latter, a jak pewnie pamiętasz,
pani Latter prowadziła pensję dla dziewcząt w <i>Emancypantkach.
</i>Tak więc te tropy są bardzo wyraźne. Ja jestem czytelnikiem
Prusa i bardzo się cieszę, że na maturze z polskiego był temat z
<i>Lalki</i>, który w dodatku nie brzmiał „Wokulski: romantyk czy
pozytywista?”, tylko był bardziej wyrafinowany.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: I <i>Lalka</i>
będzie czytana w ramach Narodowego Czytania.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: W zeszłym
roku Narodowe Czytanie pod patronatem prezydenta to był Sienkiewicz.
Wcześniej był Fredro i...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: I Mickiewicz.
<i>Pan Tadeusz</i>.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: A, i
Mickiewicz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Pomnikowy Prus
z <i>Masakry</i> zżyma się, że publicznie jest czytany
Sienkiewicz, a nie on.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: A ja wtedy
jeszcze tego nie wiedziałem, że będzie czytana <i>Lalka</i>.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Więc znowu
wątki profetyczne w twórczości Krzysztofa Vargi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Nie rozumiem,
dlaczego nie zostałem zaproszony do tego czytania! To jest
oczywiście pewna intertekstualna zabawa, sam chciałem zrobić sobie
przyjemność. A jednocześnie złożyć jakiś mały hołd Prusowi,
którego bardzo cenię i uważam za jednego z najważniejszych
pisarzy, a <i>Lalkę</i> za jedną z najważniejszych powieści. Co
ciekawe, sam Prus uważał, że <i>Emancypantki</i> są lepszą
powieścią niż <i>Lalka</i>, ale może dlatego, że są późniejsze.
Pisarz zazwyczaj ceni sobie najbardziej ostatnie swoje dzieła. Więc
Prus w pewnym sensie o tyle mi patronuje, że próbowałem w miarę
swoich możliwości i sił dać panoramiczny obraz społeczeństwa
współczesnego, polskiego, warszawskiego. Spodobało mi się
rozpoznanie Anny Kałuży, która powiedziała, że <i>Masakra</i> to
jest ostatnia dziewiętnastowieczna powieść napisana w dwudziestym
pierwszym wieku. Uznaję to za bardzo fajny komplement, bo mniej
więcej o to mi chodziło. Oczywiście ona nie jest
dziewiętnastowieczna pod względem formy, nie ma całego sztafażu
tamtej epoki, nie byłbym w stanie napisać takiej książki.
Musiałaby być zresztą dwa razy grubsza, no bo <i>Lalka</i> ma
jednak około tysiąca stron, przecież to jest potężna cegła. Ale
mam na myśli ten dziewiętnastowieczny realizm, to znaczy nie
miałbym umiejętności (pewnie Jacek Dehnel by potrafił)
skrupulatnego opisywania zastawy stołowej, ubrań, tużurków,
surdutów. U mnie nie ma tej drobiazgowości, która była w
literaturze realistycznej XIX wieku konieczna, a dzisiaj jest tak
naprawdę zbędna.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Ale gdyby ktoś
chciał spacerować po Warszawie geograficznymi, topograficznymi
tropami <i>Masakry,</i>to da radę. Na tym poziomie jest to powieść
hiperrealistyczna.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: No, da radę!
Da radę! Oczywiście. Tylko to nie jest cały obraz Warszawy.
Zauważmy, że na przykład u Prusa mamy obraz mieszczaństwa
warszawskiego, burżuazji, arystokracji, ale też obraz nędzy
pokazany w wędrówce Wokulskiego na Powiśle, gdzie on spotyka
piaskarzy…</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: U ciebie też
jest wyprawa do kamienicy na Pragę, a drugiej strony są prezesi
banków.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Tak, ale u
mnie nie ma czegoś, co moglibyśmy nazwać proletariatem, który
właściwie dzisiaj nie istnieje. Nie ma nędzy, chociaż jacyś żule
się przynajmniej pojawiają. Ale trudno byłoby dzisiaj dać pełen
obraz Warszawy, miasta, które jest bardzo patchworkowe, składa się
z zamkniętych osiedli i rozwalających się kamienic. To jest
strasznie niejednorodne miasto i trudno dać pełen jego obraz. U
mnie jest trochę banalnie, dlatego że Stefan snuje się gdzieś po
Krakowskim Przedmieściu, Nowym Świecie i okolicach, czyli takich
najbardziej oczywistych miejscach. To tak jakby bohater w pijanym
widzie szedł ulicą Piotrkowską w Łodzi w tę i nazad, a nie
krążył po Bałutach, dajmy na to. Ale można pójść oczywiście
na taką wycieczkę z Saskiej Kępy na Krakowskie Przedmieście,
później na Powiśle, później znowu gdzieś wrócić do centrum,
później pójść na Pragę, z Pragi nad Wisłę i z powrotem.
Natomiast jest taka różnica, że w <i>Lalce</i> Prusa Powiśle było
największą nędzą i straszliwą biedą, a dziś jest to jedna z
najbardziej szpanerskich dzielnic w Warszawie. Każdy chce mieszkać
na Powiślu, są jakieś knajpki, gdzie można spotkać gwiazdy
telewizji i zobaczyć we francuskim bistro Kubę Wojewódzkiego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Nie pamiętam,
który z bohaterów twojej powieści, prawdopodobnie Prezes, wyraża
taką opinię, że jedną z największych wartości Warszawy jest to,
że ona się chaotycznie zmienia i jednego dnia idziesz do knajpy, a
za dwa tygodnie już jej nie ma. Przypominam sobie naszą rozmowę
przy okazji <i>Czardasza z mangalicą</i>, kiedy mówiłeś, że
Budapeszt jest pod tym względem kompletnie inny, że tam knajpa
powstała przed pół wieku do dzisiaj nie tylko funkcjonuje, ale
wygląda identycznie jak za swoich początków.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Tak, to jest
rzeczywiście ta różnica. W Budapeszcie jest jedno miejsce, które
jakoś się zmienia, czyli siódma dzielnica, jakby tamtejszy
Kazimierz, dawna dzielnica żydowska. Tam tętni życie wieczorne i
nocne, co jakiś czas pojawiają się nowe knajpki. Natomiast
specyfiką Warszawy jest oczywiście to, że jest to miasto, które
jest w niewoli mody. W tym sensie, że dzisiaj wszyscy siedzą na
Placu Zbawiciela w tamtejszych knajpkach, bo to jest największy
szpan, Plac Zbawiciela jest zwany Placem Hipstera, bo tam się należy
pokazać. Ale zawsze, gdy o tym myślę, przypomina mi się taka
sentencja Zygmunta Baumana, że dzisiaj społeczności miejskie to są
takie rojowiska, które się przemieszczają jak rój mrówek. Są w
pewnym miejscu, a później się przenoszą. I to jest przypadek
Warszawy. Wyobrażam sobie, że pewnego dnia królowa mrówek powie,
że zwijamy się z Placu Zbawiciela, bo to już jest straszny obciach
tu być i mrówki odejdą, a przyjdzie tam Żabka z Biedronką. Jakiś
czas temu wszyscy jeździli na Pragę, bo to było strasznie modne,
teraz siedzą na Placu Zbawiciela, za jakiś czas znajdzie się inne
miejsce. Publiczność warszawska jest niewierna w tym sensie,
podąża za modą, co powoduje, że to jest miasto w pewnym sensie
bez trwałości, miasto, które ma krótki żywot. Bo to jest miasto,
które zostało od początku zbudowane i zasiedlone po wojnie. W tym
sensie są dwie Warszawy. Jest Warszawa do trzydziestego dziewiątego
czy czterdziestego czwartego roku, która była zupełnie innym
miastem, i jest Warszawa po czterdziestym piątym roku, która tak
samo się nazywa jak to miasto przedwojenne i w tym samym miejscu się
znajduje, ale jest kompletnie innym miastem, z innymi mieszkańcami,
i nawet z inna historią. Jest miastem tworzonym w dużej mierze
przez ludność napływową. Pierwsza wielka fala była po wojnie,
teraz mamy drugą falę napływową. Byłem ostatnio na małej
imprezie na Grochowie. To były urodziny mojego znajomego z Gazety
Wyborczej, pracował w Łodzi, teraz siedzi w Warszawie. No i
zaprosił do klubokawiarni na Grochowie swoich znajomych. Tu
dygresja. A nawet dwie. Po pierwsze – klubokawiarnia to dzisiaj
słow -klucz. Po drugie – niejaki Czarek Polak prowadził knajpę
Kicia Kocia, która funkcjonowała dwa lata w świetnym miejscu, w
jakiejś starej kotłowni na Grochowie, i oczywiście już tego nie
ma. Dlatego, że zostali wygonieni, bo ktoś kupił tę starą
kotłownię, wyburzy i zbuduje apartament. Miejsce powstaje, staje
się popularne, na ten Grochów jadą ludzie z drugiej strony Wisły,
bo tam są fajne spotkania, fajne imprezy, a po dwóch latach znika.
Może gdzieś się jakoś odrodzi, a może nie, nie ma nic trwałego.
No i wtedy, na tych jego urodzinach, było mnóstwo ludzi z Łodzi.
Jego znajomi, ale oni nie przyjechali z Łodzi, tylko mieszkają w
Warszawie. Byli też ludzie z innych miast. Byłem na tej imprezce
jedynym rodowitym warszawiakiem. I to jest specyfika Warszawy. Dla
mnie to jest inspirujące, dlatego że w pewnym sensie łatwiej jest
pisać o takim mieście jak Warszawa, które nieustannie się zmienia
i kotłuje, niż o mieście, które jest strasznie zasiedziałe.
Łatwiej chyba jest pisać o Warszawie niż o Wiedniu czy o jakimś
szwajcarskim mieście.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Powiedziałeś,
że dla ciebie te zmiany warszawskie są intrygujące, dla mnie
stanowią pewien problem. Nagle się okazuje, że osiemdziesiąt
procent polskich powieści rozgrywa się w Warszawie, że reszta
Polski jest niedoreprezentowana. Nie ma Radomia, nie ma Bydgoszczy,
nie ma powieści poznańskich, już prawie nie ma powieści
krakowskich, o dziwo Jest w Gdańsku Paweł Huelle...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: I Stefan
Chwin.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Ma to też
swoją drugą stronę. Czy powieści warszawskie, w tym twoje, nie są
dla czytelników spoza stolicy nieco hermetyczne i środowiskowe?
Możemy nie wyłapywać twoich mrugnięć okiem. Kodujesz nazwy
pewnych knajp, prawdopodobnie postacie literackie mają swoje
pierwowzory, które przez czytelników warszawskich są rozpoznawane.
Więc jesteśmy troszkę ubożsi, czytając <i>Masakrę </i>w Łodzi<i>.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Zacznę od
końca. Książkę możesz czytać na dwóch poziomach, to znaczy
możesz czytać po prostu jako literaturę i nie zastanawiać się,
która knajpa została tam odmalowana, i to ci nie będzie zupełnie
przeszkadzać. Ktoś, kto zna realia warszawskie, dla własnej
przyjemności odkoduje, że ta knajpa, która się nazywa tak, w
rzeczywistości się nazywa inaczej, ale to kompletnie nie
przeszkadza czytelnikowi spoza Warszawy. Jeżeli jakieś postaci są
inspirowane postaciami z rzeczywistości, dla jednych może to być
intrygujące albo śmieszne, ale dla innych to nie będzie miało
znaczenia i też będą mieli przyjemność z tej lektury. Zawsze
maniacko i uparcie przypominam casus <i>Wesela</i> Wyspiańskiego,
gdzie właściwie wszyscy bohaterowie mieli swoje pierwowzory w
rzeczywistości, począwszy od Pana Młodego, Panny Młodej,
Dziennikarza, Poety, wszystkich gości weselnych, i dzisiaj nam to
nie przeszkadza, prawda? Dla publiczności krakowskiej początku
dwudziestego wieku to było istotne, bo wiedzieli, kto jest kto, ale
dzisiaj, w Łodzi dwudziestego pierwszego wieku, też możesz czytać
to po prostu jako dramat narodowy, nie zastanawiając się, kim była
Panna Młoda, kim był Dziennikarz czy Poeta, więc tutaj nie widzę
problemu. Wracam do pytania pierwszego. To już nie moja wina, że
Warszawa jest nadreprezentowana, inne miasta nie, bo pobrzmiewa w tym
pretensja „Dlaczego nie ma powieści o Łodzi?”.Tomasz Piątek
napisał „Miasto na Ł.”<sup>,</sup> to jest ostatnia rzecz o
Łodzi, którą kojarzę, no ale może powinien się bardziej
przyłożyć do tego. Ale mówisz, że Warszawa jest
nadreprezentowana. Ale są też braki. Kiedy myślę o Warszawie i
książkach o Warszawie, to mi brakuje trochę (może taka jest,
tylko jej nie widziałem) literatury o korporacji. Ja bym chętnie
przeczytał dobrą powieść, postuluję o jej napisanie, która
dzieje się na przykład w tak zwanym Mordorze, czyli na Służewcu
Przemysłowym w okolicach Galerii Mokotów. To jest bardzo słynne
miejsce w Warszawie, bo tam na terenach poprzemysłowych zbudowano
całą dzielnicę biurową, gdzie pracuje osiemdziesiąt, sto tysięcy
ludzi. Około stu tysięcy urzędników biurowych i korporacyjnych
różnych szczebli tam dojeżdża. Mieszkam przy stacji metra Pole
Mokotowskie i czasami, idąc rano po gazetę i pieczywo, widzę, jak
z metra wysypuje się gigantyczny tłum ludzi, który wsiada do
tramwajów, które tam jadą. I tam codziennie jedzie sto tysięcy
ludzi i pracuje w tych korporacjach, nawet pojawiły się strony na
Facebooku, Mordor na Domaniewskiej bodajże. Czekam na powieść,
która dzieje się w tym biurowym świecie korporacyjnym, wyścigu
szczurów, lęku, strachu ludzi na śmieciówkach, kredytów. Tam
pracują ludzie, którzy mają mieszkania, kredyt we frankach na
czterdzieści lat i żyją w kompletnym strachu przed tym, że
zostaną zredukowani albo obetnie im się pensje, to jest ta nasza
dzisiejsza ziemia obiecana. Wielka dzielnica samych korporacji. Taką
powieść bym przeczytał, powieść o współczesnym polskim
kapitalizmie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Stefan Kołtun
jest kolejnym muzykiem wśród twoich bohaterów. Tym razem nie
poświęciłeś wątkowi muzycznemu zbyt wiele miejsca, a szkoda, tym
bardziej, że jakiś czas temu wybuchła mini afera z Brylewskim,
który nie dopełnił swego czasu formalności i teraz bieduje
zamiast, jak chociażby Kołtun, mieszkać na Saskiej Kępie. Czy
<i>Masakra</i> jest w tym sensie powieścią pokoleniową o tej
właśnie generacji Brylewskiego i Lipińskiego?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: W pewnym
sensie. Pokolenie Brylewskiego jest starsze ode mnie o generację, bo
to jest jakoś początek lat sześćdziesiątych. Tomek Lipiński, z
którym właśnie ukazał się wywiad -rzeka Piotra Bratkowskiego, to
jest pięćdziesiąty piąty rok. Kazik, Muniek to jest początek lat
sześćdziesiątych, czyli to są ludzie starsi ode mnie o pięć,
dziesięć albo kilkanaście lat. Ale w pewnym sensie tak. Historia z
Brylem była taka, że on napisał na Facebooku, że nie ma za co
żyć, ale sam się chyba do tego przyznał, że zawalił sprawę z
ZAiKS-em. Z wywiadu z Tomkiem Lipińskim wywnioskowałem, że on ma
podobnie. Ma sześćdziesiąt lat, ale właściwie nie ma własnego
mieszkania, tylko w wynajmowanych mieszka, nie dorobił się
właściwie niczego specjalnie. Ale na drugiej szali masz na przykład
Muńka Staszczyka, który też poniekąd wyrasta z tego nurtu, a ma
wielki dom we Włochach w Warszawie. Może nie w najpiękniejszej
dzielnicy, ale dom ma naprawdę duży i zarabia bardzo poważne
pieniądze, właśnie z ZaiKS-ów. Przyznał się zresztą w
wywiadzie-rzece zrobionej przez Brzozowicza, że milion złotych
rocznie zarabia, więc są tacy, którym się bardzo udało. I są
tacy, którym się komercyjnie, finansowo zupełnie nie udało, tak
jak Brylewskiemu, co nie zmienia postaci rzeczy, że Brylewski jest
niebywale ważną postacią polskiej kultury jako ktoś, kto tworzył
Brygadę Kryzys, ma zapewnione miejsce w historii polskiej kultury. A
swoją drogą, właśnie teraz nadszedł czas rekapitulacji tego
pokolenia, bo ukazał się, oprócz wywiadu rzeki z Tomkiem
Lipińskim, wywiad z Brylewskim, który zrobił Rafał Księżyk,
kapitalna sprawa. Teraz ukazał się wywiad rzeka z Maleńczukiem pod
tytułem <i>Chlałem, ćpałem i przetrwałem. </i>Jakoś nie
sięgnąłem do tej książki, bo nie znam Maleńczuka osobiście,
ale znam jego skłonność do kreacji, więc obawiam się, że ta
książka może być kreacją od początku do końca, jakąś
konfabulacją. Bo o ile nie miałem wątpliwości, że i Tomek
Lipiński, i Brylu w tych swoich wywiadach-rzekach mówią jak było,
to nie wierzę, żeby Maleńczuk tam trochę nie ubarwił i nie
wykreował siebie. Pokolenie rockmanów, dzisiaj pięćdziesięcio-
czy sześćdziesięcioletnich, zaczyna podsumowywać swoje życie. I
są tacy ludzie sukcesu, bo na pewno Muniek może powiedzieć o
sobie, że odniósł absolutny sukces, nie tylko artystyczny, ale i
komercyjny. A są tacy jak Robert Brylewski, którzy tam funkcjonują
ciągle jakoś, tak jakby mieli właściwie dwadzieścia lat ciągle.
Kołtun sytuuje się gdzieś między Brylem a Muńkiem.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Mówimy o
muzykach, z którymi obecnie ukazują się wywiady w formie
książkowej, ale czy doczekamy się powieści, która byłaby
odpowiednikiem filmu <i>Polskie gówno</i>? Życie muzyka w trasie, i
to muzyka z tej generacji, który załapała się na przełom roku
osiemdziesiątego dziewiątego. To mogłoby być ciekawe i taką
rzecz mógłby popełnić Krzysztof Varga.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Mogłoby być.
Ale uświadomiłeś mi teraz, że to mogłoby być ciekawe, ale ja
tego bym nie zrobił, nie chciałbym wpaść w taką pułapkę, żeby
pisać kolejną książkę o muzyku rockowym. Literacka wersja
<i>Polskiego gówna</i> byłaby bardzo ciekawa i gdyby Tymon nie miał
ADHD, może by coś takiego spłodził. Ale specyfika Tymona polega
na tym, że on się miota od projektu do projektu. Tu film zrobi, tu
pastisze jakieś zagra, a to będzie udawał Grzegorza Skawińskiego,
a to nagra piosenkę z coverami Beatlesów, a to jeszcze coś. To nie
jest facet, który by potrafił usiąść i przez dwa lata pisać
książkę, bo by nie wytrzymał tego, by go rozniosło. Ale obawiam
się, że nie ma nikogo takiego, kto mógłby to zrobić. Ja bym taką
książkę przeczytał, no ale przecież nie napiszę jej, ani
Andrzej Stasiuk też nie. Chyba, że to będzie o albańskim
rockmanie, albo rzecz będzie się działa w Mongolii. Nie napisze
tego Olga Tokarczuk przecież, nie napisze tego Twardoch. Orbitowski
mógłby to napisać. Albo Żulczyk. Chociaż, z powodów
generacyjnych, on już też tego nie napisze, bo jemu bliższy byłby
didżej. Przypadki warszawskiego didżeja, zakoksowanego zupełnie,
który gra w nocnych klubach. Więc tutaj chyba brakuje autora do
czegoś takiego.<b> </b>Stefan Chwin też tego nie napisze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Chyba nie.
Myślisz, że <i>Masakra</i> nadaje się na adaptację teatralną?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Tak, ale nie
na monodram.<b> </b>O ile z <i>Trocin</i> można było zrobić
monodram, bo <i>Trociny</i> są monologiem komiwojażera i on jest
jedyną pierwszoplanową postacią, to w <i>Masakrze</i> mamy cały
korowód postaci, więc wydaje mi się. Więc monodram nie, większa
rzecz tak. Tym bardziej, że jej część fabularna rozgrywa się
przede wszystkim gdzieś przy stoliku knajpianym. Za każdym razem
mój bohater trafia do knajpy. Najpierw z Prezesem siedzi w knajpie,
później z Poetą i Doktorem siedzi w knajpie, później siedzi z
narodowcami w knajpie, siedzi na Placu Zbawiciela ze swoją dawną
miłością, siedzi w mieszkaniu… Więc wszędzie to jest
absolutnie do zrobienia, potrzebny jest stolik, trochę flaszek, coś,
co będzie udawało mieszkanie albo knajpę, i gotowe. Tym bardziej,
że tam najważniejsze są dialogi, więc na pewno to się nadaje do
teatru. Zresztą pewien teatr prywatny w Warszawie zgłaszał już
swoje zainteresowanie. Nie wiem, jak sprawa wygląda, bo mój wydawca
się tym zajmuje, ma prawa do adaptacji. Być może to się uda,
bardzo bym był zadowolony.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Czyli <i>Masakra</i>,
dramat w kilku aktach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>KV</b>: Coś takiego,
tak. Z bardzo wesołym, smutnym zakończeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>MR</b>: Ale o film
byłoby już trudniej.</div>
<b>KV</b>: Wiesz, skoro
Wojtek Smarzowski mógł zrobić <i>Pod Mocnym Aniołem</i>, to z
tego tym bardziej można by zrobić film. Jak czytałem <i>Pod Mocnym
Aniołem</i>, jeszcze przed filmem oczywiście, wydawało mi się to
mało filmowe. Czysto literackie. To może brzmi jak pleonazm, ale
proza Pilcha jest bardzo literacka. Tam przecież wszystko opiera się
na frazie przede wszystkim, na słowach, na języku, więc w tym
sensie wydawałoby się, że jest trudniejsza do sfilmowania, a
okazuje się, że nie. Więc <i>Masakra</i> byłaby do sfilmowania
jak najbardziej, ale jakoś filmowcy się jeszcze nie dobijają.<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
(poszerzona wersja wywiadu, który ukazał się w "Fabulariach")</div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-44333369418994231892016-06-08T12:59:00.001-07:002016-06-08T12:59:36.374-07:00DALEKO-BLISKO - Ilona Wiśniewska "Hen. Na północy Norwegii"<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;"><span style="font-size: small;"><b>Raport
z najdalszego krańca Europy</b></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMWs8aCeWOYIQJWZF8SiF0_sAHWnwebio2_6jXGk1o7LlhswuLhilQA0CNCa520fH3YgqUxVaP-hHUWGUrvknJl5mwHQMIYqqAqac9mEEXRDAQIQ7RdkXFfIwIGq1RQ43UDhdttYI_hEQ/s1600/pobrane.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMWs8aCeWOYIQJWZF8SiF0_sAHWnwebio2_6jXGk1o7LlhswuLhilQA0CNCa520fH3YgqUxVaP-hHUWGUrvknJl5mwHQMIYqqAqac9mEEXRDAQIQ7RdkXFfIwIGq1RQ43UDhdttYI_hEQ/s1600/pobrane.jpg" /></a><span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;"><span style="font-size: small;"><i><b>Hen</b></i></span></span><span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;">
to kolejna książka reportażowa </span><span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;"><span style="font-size: small;"><b>Ilony
Wiśniewskiej</b></span></span><span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;">
o Norwegii. Debiutanckie </span><span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Białe</i></span></span><span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;">
autorka poświęciła Spitsbergenowi, największej wyspie polarnego
archipelagu Svalbard. </span><span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Hen</i></span></span><span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;">
jest portretem północnej Norwegii, czyli Finnmarku. Niby to dużo
bliżej – wszak to już kontynentalna Europa – a jednak wciąż
daleko. Dlatego też tytuł najnowszej książki Ilony Wiśniewskiej
najlepiej czytać po norwesku – w tym języku słowo „hen”
oznacza równocześnie „daleko” i „blisko”. Określenie w sam
raz dla Finnmarku. Z Oslo jedzie się tutaj samochodem 24 godziny.
Mało kto jednak wybiera się w taką podróż. Dla większości
Norwegów północna część kraju to zbieranina odludków i
dziwaków, zamieszkujących tereny, które nie sprzyjają normalnej
egzystencji. „Finnmark to garstka ludzi, ryby i renifery, kamień
na kamieniu, bezwzględne morze, zimne lato, surowa zima i wiatr,
który mąci świadomość”. Dodajmy do tego wzajemną niechęć na
linii Północ-Południe, pisaną rządowymi próbami norwegizacji
mniejszości etnicznych z jednej strony i separatystycznymi dążeniami
„północnych” z drugiej, a otrzymamy uproszczony obraz całości.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: WarnockPro-Regular, serif;">Wiśniewska
nie poprzestaje jednak na ogólnikach. Udaje jej się oddać złożony
portret Finnmarku dzięki zbliżeniu się do jego mieszkańców, co
nie jest zadaniem łatwym. Północni są nieufni wobec przybyszów.
Z konieczności tolerują Rosjan z przygranicznych miasteczek, którzy
w ramach tak zwanego Iwan-handlu ogołacają norweskie sklepy z
pieluch sprzedawanych potem z podwójnym przebiciem. Ale już coraz
liczniejsze grupy uchodźców z Bliskiego Wschodu, wjeżdżających
do lodowatego Finnmarku na wynajętych rowerach (Rosja nie pozwala na
piesze przekraczanie granicy), wzbudzają w kilkutysięcznej
populacji miasteczka Kirkenes nie lada konfuzję. Wiśniewska
przytacza te ciekawostki z ochotą, choć światowa polityka i
ekonomia nie mają dla niej, jak i dla mieszkańców Finnmarku,
większego znaczenia. Żyje się tu jakby poza światem, poświęcając
się osobliwym rytuałom i próbując przetrwać osiem (!) pór roku,
jednej bardziej ponurej od drugiej. Kluczem do zrozumienia Północy
są dla Wiśniewskiej wyraziści bohaterowie – saamska wokalistka
koncertująca z </span><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Patti
Smith, najsłynniejszy norweski street-artowiec, pokrywający
graffiti rozpadające się stodoły i martwe kaszaloty („żeby jak
najszybciej się rozpadło, morze zabrało, wiatr rozwalił, muchy
oblazły”), przede wszystkim jednak wiekowy Ibert Amundsen, którego
historia jest spoiwem i tłem dla wszystkich opowieści Wiśniewskiej,
zaś jego śmierć symbolicznym zwieńczeniem pewnej epoki w dziejach
Finnmarku. W </span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Hen</i></span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;">
udało się autorce uchwycić Północ w momencie przełomowym –
gdy starzy mieszkańcy wymierają, a wraz z nimi w zapomnienie
odchodzi etos pracy i poczucie wspólnoty, młodzi zaś albo
opuszczają Finnmark, albo poszukują pomysłu na siebie w tym
miejscu na końcu Europy. Osobista w tonie książka Wiśniewskiej,
łącząca zapis socjologiczny z nieledwie poetycko-metafizycznymi
fragmentami, jest upomnieniem się o Finnmark, a jednocześnie
pytaniem o jego przyszłość. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: x-small;">Ilona
Wiśniewska</span></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: x-small;"> </span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: x-small;"><i><b>Hen.
Na północy Norwegii</b></i></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: x-small;">Czarne </span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: x-small;">Wołowiec 2016</span></span></div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-9881385037423533452016-05-18T13:28:00.002-07:002016-05-18T13:28:49.171-07:00CZECHY ÜBER ALLES - Jaroslav Rudiš "Aleja Narodowa"<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b>Rudiš
portretuje antybohatera naszych czasów</b></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpB0NLXy92wi_OBQzPm1y1kkcluOdrhyPZfjqMpOx5L0NEL7HvfRemHDGTXNe5Jq71ayludFLBss7QHiM8iMhV30dtyWvXA_-oxjxSmL0NR2-Yhsu4ivqZB_rRDCSqcAP9oV2htJYfaAA/s1600/aleja-1-192x300.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpB0NLXy92wi_OBQzPm1y1kkcluOdrhyPZfjqMpOx5L0NEL7HvfRemHDGTXNe5Jq71ayludFLBss7QHiM8iMhV30dtyWvXA_-oxjxSmL0NR2-Yhsu4ivqZB_rRDCSqcAP9oV2htJYfaAA/s1600/aleja-1-192x300.jpg" /></a><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b>Jaroslav
Rudiš </b></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">cieszy
się u nas wyjątkowymi względami – wszystkie jego powieści
zostały przetłumaczone na język polski (kolejno: </span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><i>Niebo
pod Berlinem</i></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">,
</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><i>Grandhotel</i></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">
– niektórzy mogą pamiętać zrealizowany na podstawie tej książki
film Davida Ondřička – </span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><i>Koniec
punku w Helsinkach</i></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">,
</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><i>Cisza
w Pradze</i></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">).
To niezwykły wynik jak na pisarza spoza kręgu literatury
anglojęzycznej. Co jest tak ujmującego w prozie tego autora,
przemieszczającego się swobodnie między Czechami i Niemcami, ale
też pomiędzy gatunkami (Rudiš ma na swoim koncie również sztukę
teatralną, słuchowiska radiowe, scenariusz kultowego komiksu </span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><i>Alois
Nebel</i></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">,
występy kabaretowe i współpracę z zespołami muzycznymi)? Na
pewno łatwość w opisywaniu skomplikowanych relacji międzyludzkich,
smykałka do portretowania zwichrowanych jednostek, językowa
lekkość i poczucie humoru. Jednak, pomimo dużej zawartości ironii
i luzu, nie można określić twórczości Rudiša mianem lekkiej i
przyjemnej. Autor </span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><i>Grandhotelu</i></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">
często odnosi się do narodowych traum i trudnego dziedzictwa
historycznego. Nigdy jednak nie robił tego tak bezpośrednio jak w
najnowszej powieści.</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><i><b>
Aleja Narodowa</b></i></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">
to efekt narastającej frustracji i niezgody na brunatniejącą
środkowoeuropejską rzeczywistość.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">Zapomnijcie
o czeskim humorze – mówi Rudiš. Pora zerwać z fałszywym obrazem
poczciwych Czechaczków z knajpy. Od czeskiego czwórboju
knedlik-kapusta-kotlet-piwo można jedynie dostać niestrawności.
Taki właśnie „Stalingrad w żołądku” pokonał ojca Vandama,
głównego bohatera </span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><i>Alei
Narodowej</i></span></span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">.
Jednak Vandam, niepomny tej srogiej lekcji, wciąż przekazuje
swojemu synowi złote myśli przodków – „zanim gruby schudnie,
chudy umrze”. Trzeba się napchać, by być gotowym do walki –
przecież pokój to tylko przerwa między wojnami. W kierowanym do
syna ojcowskim monologu Vandama jest więcej takich uniwersalnych
prawd, zasłyszanych w osiedlowej pijalni wśród hajlujących
kompanów. Tak, Vandam jest dumnym Czechem. Lubi innych, dopóki go
nie zdenerwują. Szanuje kobiety, póki są uległe. I, jak zapewnia,
nie jest nazistą, jedynie spadkobiercą starożytnych Rzymian.
Usprawiedliwiająca wszystko mitomania Vandama idzie dalej – wszak
to on rozpętał Aksamitną Rewolucję! Populistyczny monolog Vandama
ukazuje stan duszy zepchniętych na margines rówieśników Rudi</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">š</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">a
(rocznik 1972). Chodzi tu nie tylko o Czechów, ale o mieszkańców
byłych demoludów – osieroconych przez socjalizm, zapomnianych
przez kapitalizm, oszukanych przez życie. To całe rzesze kiboli i
drobnych przestępców, zamkniętych w osiedlowych gettach i
przekazujących kolejnym pokoleniom brednie o kulcie siły, honorze i
ocaleniu własnego narodu i białej rasy. Śmiesznie już było –
zdaje się mówić Rudi</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">š</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">.
Teraz przyszła kolej na terapię wstrząsową. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">Jaroslav Rudi</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">š</span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">"Aleja Narodowa"</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">tłum. Katarzyna Dudzic-Grabińska</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;">Książkowe Klimaty, Wrocław 2016</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-60605673840655704582016-04-19T14:20:00.002-07:002016-04-19T14:20:32.540-07:00SYBERYJSKIE PIEKŁO - Roman Senczin "Rodzina Jołtyszewów"<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Rosja to stan duszy. Splugawionej</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizGDT0slspyiDn-7h2r2WKaTSbLw7DP-kMdOkgvEpYNefEDtjg3cyiICtkwN230hiAIiESx7YHSmnJl9nnyo8lhZZEuHk8n_cUnxZsZCMOUXJBDX3uqqqDHJhMMW82g-sBqmG13hZ9DB8/s1600/Rodzina_Joltyszewow_CMYK.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizGDT0slspyiDn-7h2r2WKaTSbLw7DP-kMdOkgvEpYNefEDtjg3cyiICtkwN230hiAIiESx7YHSmnJl9nnyo8lhZZEuHk8n_cUnxZsZCMOUXJBDX3uqqqDHJhMMW82g-sBqmG13hZ9DB8/s320/Rodzina_Joltyszewow_CMYK.jpg" width="197" /></a>Nikołaj Michajłowicz –
główny bohater nominowanej do najważniejszych rosyjskich nagród
literackich powieści <b>Romana Senczina</b> <i>Rodzina Jołtyszewów</i>
– wiedzie zwykłe życie. Małomiasteczkowa rosyjska stabilizacja.
Jak na przeciętnego mieszkańca Krasnojarskiego Kraju wiedzie mu się
nawet całkiem znośnie – ma moskwicza, garaż, służbowe
mieszkanie i milicyjną emeryturę, do której dorabia dyżurami w
izbie wytrzeźwień. Oraz normalną rodzinę – żonę-bibliotekarkę
i dwóch dorosłych już synów (cóż z tego, że jeden w kryminale,
a drugi, ogarnięty obłomowowską indolencją, nie rusza się
praktycznie z łóżka). Niefortunny wypadek, do którego dochodzi
podczas dyżuru Nikołaja w wytrzeźwiałce, wywraca jego życie do
góry nogami – najpierw traci pracę i mieszkanie, później wraz z
żoną i synem przeprowadza się do ciotki na wieś. Choć to
zaledwie czterdzieści kilometrów od miasta, Jołtyszewowie trafiają
do innego, koszmarnego świata, w którym nie obowiązują żadne
zasady. Na dodatek im bardziej chcą zachować twarz, tym bardziej
pogrążają się w piekle. Nikołaj nie cofnie się nawet przed
zbrodnią. Senczin, niczym najwięksi rosyjscy moraliści, wystawia
swoich bohaterów na "sprawdzian sumienia". Jego
niezadowalający wynik pokazuje, jak bardzo rosyjska dusza skarlała
na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Okrutną powieść
Senczina można porównać do kultowego filmu Aleksieja Bałabanowa
<i>Ładunek 200</i>. Bałabanow, osadzając fabułę swojego filmu w
roku 1984, zestawiał nadciągający rozpad ZSRR z upadkiem wszelkich
norm moralnych. Senczin pokazuje, że ćwerć wieku później nic się
nie zmieniło, a pod pewnymi względami – zwłaszcza na rosyjskiej
prowincji – jest wręcz gorzej. Zaliczany w poczet "nowych
realistów" autor <i>Rodziny Jołtyszewówm </i>nie obrazuje
wszakże tej degrengolady w tak widowiskowy sposób jak Bałabanow.
Beznamiętny ton narracji i niemal reporterski charakter powieści
działają jednak na czytelnika ze zdwojoną siłą. Zbydlęcenie
bohaterów dzieje się tu niejako mimochodem, bez fajerwerków i
infernalnej rekwizytorni. Senczin, mistrz literackiej "czernuchy",
w bezlitosny sposób odzwierciedla skutki transformacji ustrojowej,
uświadamiając przy tym, jak niewiele trzeba, by stać się
potworem. I oskarża rosyjskie władze o doprowadzenie obywateli do
skraju psychicznej wytrzymałości. Autor ucieka od generalizacji,
pokazuje tylko wycinek rosyjskiej rzeczywistości, ale jednocześnie
zaznacza w wywiadach, że "takich Jołtyszewów są tysiące".
Przerażająca diagnoza.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: x-small;">Roman Senczin</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: x-small;">"Rodzina
Jołtyszewów" </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: x-small;">tłum. Magdalena Hornung </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: x-small;">Noir sur Blanc</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: x-small;">Warszawa 2015,</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-63394488734474840192016-04-16T11:19:00.002-07:002016-04-16T11:19:19.551-07:00PRZESKOCZYĆ FOSĘ - Sylwia Siedlecka "Fosa"<div align="JUSTIFY">
<b>Sylwia Siedlecka dekonstruuje w „Fosie”
schematy fabularne, by celnie sportretować skomplikowanych bohaterów
i namalować zaskakujący obraz współczesnej małomiasteczkowości</b></div>
<div align="LEFT">
<br />
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjt-Irxqf5Pg90-SMhA0QCdsENtQnLmLKOylgWyIAjb-apqGoHBdVdLUoui3q6hQi5lgmpv5gVrnW9jXExNIbynMo4HxCHHjtAG9raW_9RkMCb1UOPCwEVUCTjVjPwqUkA7FhZnS_MDwTM/s1600/Fosa_Sylwia_Siedlecka.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjt-Irxqf5Pg90-SMhA0QCdsENtQnLmLKOylgWyIAjb-apqGoHBdVdLUoui3q6hQi5lgmpv5gVrnW9jXExNIbynMo4HxCHHjtAG9raW_9RkMCb1UOPCwEVUCTjVjPwqUkA7FhZnS_MDwTM/s320/Fosa_Sylwia_Siedlecka.jpg" width="202" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Schemat – a przynajmniej pozór schematu – Sylwia Siedlecka
wprowadza od pierwszej, uporczywie stereotypowej sceny. Oto Liza,
kobieta „powyżej dwudziestki, grubo” budzi się obok Arka, który
za kilka godzin stanie się jej mężem. Ceremonia ślubna, a przede
wszystkim impreza weselna, która odbędzie się w domu nowożeńców,
opracowana jest w najdrobniejszych szczegółach – od wykwintnego
jadłospisu („na paterach będą oblane lukrem serniczki, bezy
fikuśnie spiętrzone w wysokie kopuły i czekoladowa fontanna, w
której można maczać kawałki kandyzowanych pomarańczy albo
ananasów. Trzy dania główne: w tym rulon z sarniny zapiekany w
białym sosie z ryżem i szafranem”) aż po zachowanie kelnerów,
którzy specjalną uwagę zwracać mają na odganianie muszek znad
talerzy (jest lato, a przyjęcie odbywa się w rozległym ogrodzie).
Wszystko wygląda tutaj jak w prospekcie prezentującym życie
idealnej rodziny, a jednocześnie z opisu tego bije sztuczność i
przesada – jest zbudowany przez osiemnastu Ukraińców dom „z
sauną, jacuzzi i dziesiątkami kamerek pulsujących czerwonymi
guziczkami”, jest ukraińska opiekunka dla dziecka (dziecka jeszcze
nie ma, urodzi się za rok, „jeśli wszystko odbędzie się zgodnie
z planem”), jest suknia ślubna z koronki i powietrza, jest
umówiona wizyta u fryzjera. „Jeśli wszystko odbędzie się
zgodnie z planem”, wieczorna uroczystość będzie doskonałym
zwieńczeniem idealnego projektu, godnego prezentacji w magazynie
„Twój wymarzony ślub”. Nietrudno oczywiście zgadnąć, że ta
cukierkowa idylla zostanie przez Siedlecką zburzona. Ale nie w
sposób obłaskawiony przez (zwłaszcza filmową) popkulturę – w
„Fosie” nie będzie ucieczek sprzed ołtarza, jak w
hollywoodzkich komediach romantycznych, ani rodzinnej psychodramy
podczas weselnej uroczystości. Między rankiem a wieczorem nie
dojdzie (z małymi wyjątkami) do żadnych tragicznych lub komicznych
wydarzeń, które zniweczą ślubny happy end. Wszystko bowiem
rozegra się w retrospekcjach, które ukażą jak fasadowe jest nie
tylko szczęście nowożeńców, ale cała społeczność, w której
żyją.
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
„Fosa”, będąca przede wszystkim zniuansowanym
portretem psychologicznym Lizy, jest w istocie analizą znacznie
szerszą – prezentującą panoramę społeczną małomiasteczkowej
rzeczywistości. Codzienność Strzałek, miejscowości mozolnie
dźwigającej się po zapaści spowodowanej zamknięciem fabryki
azbestu, jest w powieści zaledwie tłem, ale jest to tło, na którym
prezentowane postaci rysują się w wyjątkowo wyrazisty sposób.
Strzałki to miasto niczym się nie wyróżniające. „Nie ma tu
zabytków, fabryki z obcym kapitałem, nikt znany nigdy się tu nie
urodził. Najważniejszym miejscem są zakłady mięsne, w których
zabija się najwięcej zwierząt w całym kraju, głównie świnie.
Mamy na rynku piknik w sobotę” – relacjonuje Liza, poproszona o
parę słów o swoim mieście. Pytanie tylko, na ile Strzałki są
„jej” miastem. Urodziła się tutaj, chciałaby – jak każdy
chyba młody człowiek – uciec do lepszego, większego miasta, ale
jest skazana na wegetację. Liza cierpi bowiem na rzadką odmianę
trudnej do zdefiniowania fobii (choroby?), polegającej na
niemożności opuszczenia najbliższej okolicy (podobny fabularny
punkt wyjścia zastosował w powieści „Grandhotel” czeski pisarz
Jaroslav Rudiš). Liza przyjmuje ten wyrok z pokorą, próbując
obłaskawić swoje miasto – „Nie każdy musi być obywatelem
świata, można być obywatelem miasteczka: wąskie horyzonty, ale
bogata wyobraźnia. Wielu ludzi tak żyje. Strzałki, <i>my place</i>.
Lokalna ojczyzna”. Magiczna bariera 30 kilometrów, na które Liza
może oddalić się od Strzałek, staje się dla niej symboliczną
fosą. Oddziela ona od świata zewnętrznego, stwarza pozory
bezpieczeństwa, ale jednocześnie staje się granicą nie do
przebycia. Wymyślona fosa wokół Strzałek chroni, a zarazem
blokuje dostęp. Liza żyje w miasteczku jak w mydlanej bańce, z
której nie może się wydostać.
</div>
<div align="JUSTIFY">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
O ile niewidzialna fosa wokół Strzałek została
Lizie narzucona bez jej wiedzy i zgody, o tyle drugą fosę
„wykopała” sobie sama. To narzeczeństwo ze spadkobiercą
„mięsnej fortuny” – lokalny mezalians, który z pracownicy
stacji benzynowej uczynił Lizę przedstawicielką elity miasteczka.
„Wybrała Arka, żeby już nikt się w nią nie wczepiał, żeby
mieć mur, za którym nikt nie będzie od niej nic chciał. Fosa z
ciała Arka, jego domu, wysokiej bramy na fotokomórkę”. W domu na
strzeżonym osiedlu Liza chroni się przed wspomnieniami o matce,
zapomnianej piosenkarce, która nad macierzyńskie obowiązki
przedkładała dbanie o własną karierę, ale też przed
koleżankami, które albo utknęły w naprędce zbudowanych salonach
fryzjerskich z blachy falistej albo nie wyzbyły się dziecinnych
marzeń o ucieczce do Stanów Zjednoczonych. Ale też przed własną
przeszłością – dzieciństwem spędzonym w dysfunkcyjnej
rodzinie, samotnością, niepotrzebnymi studiami, zaprzepaszczonymi
szansami. Fosa z ciała Arka i jego domu nie daje jej jednak tego, co
najważniejsze – bliskości drugiego człowieka. Arek pozostaje dla
niej kimś obcym, nie do końca rozpoznanym, momentami wręcz
zaskakująco złowrogim. Nie bez znaczenia jest fakt, że u podstaw
ich znajomości stoi śmierć (Arek przejechał psa Lizy).
Niepoślednią rolę we wzajemnej oziębłości narzeczonych odgrywa
także narzucona przez Lizę wstrzemięźliwość seksualna. Potrzebę
bycia w pełni zrozumianą Liza realizuje zatem gdzie indziej – u
boku Anny, tajemniczej kobiety, która przybyła do Strzałek, by
zamienić zrujnowany ośrodek zdrowia w pensjonat wczasowy. Wraz z
Anną pojawia się jej synek Piotruś, nazywany przez matkę Poczwarą
z powodu zdeformowanej twarzy (Piotruś vel Poczwara zdaje się być
łącznikiem z poprzednią książką Siedleckiej, tomem opowiadań
„Szczeniaki”, w którym bohaterami byli zepchnięci na margines
odszczepieńcy, kaleki, dziwacy). Incydentalnie pojawia się także
ojciec dziecka, który jest sponsorem rewitalizacyjnych zapędów
Anny. Liza rozpoznaje w nim wiceministra, który swego czasu wydał
na Strzałki wyrok śmierci, podpisując nakaz zamknięcia fabryki
azbestu. Anna zniknie z życia Strzałek równie gwałtownie jak się
w nim pojawiła. Na mieszkańcach nie zrobi to większego wrażenia.
Inaczej niż na Lizie.
</div>
<div align="JUSTIFY">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
Krótka, wyjątkowo skondensowana powieść
Siedleckiej, umiejętnie wykorzystująca narracyjne stereotypy, daje
czytelnikowi więcej niż zapowiada. Na pierwszym poziomie fabularnym
„Fosa” jest inteligentną dekonstrukcją czytelniczych
przyzwyczajeń; na poziomie językowym – znaną już ze
„Szczeniaków” kontaminacją klarownej, bezdusznej wręcz
opisowości z nieoczekiwanymi elementami poetyckimi. Siedlecka z
wielką swadą łączy zresztą wszelkie przeciwieństwa –
subtelność z turpizmem, grozę z groteską, a ton społecznej
krytyki z poczuciem humoru. Gdy jednak czytelnik przywyknie już do
kreującego specyficzną atmosferę duszności języka Siedleckiej,
dostrzeże burzycielskie zapędy w zakresie konstrukcji powieści
oraz przeniknie fabularne niuanse (a liczne wątki łączy autorka z
wyjątkową swadą), czeka na niego specjalność tej pisarki, czyli
umiejętnie zarysowane portrety psychologiczne. Zaskakujący jest
natomiast nowy element – wyczulenie na konkret społeczny.
Siedlecka kieruje swoją uwagę na małomiasteczkową społeczność,
spadkobierców boomu transformacyjnego – z jednej strony
beneficjentów przemian, z drugiej zaś ich ofiary. Nie wartościuje
jednak społeczeństwa, nie wytacza wyrazistych linii podziału i nie
tylko nie upraszcza obrazu prowincjonalnej lokalności, ale go
komplikuje. Ta nieoczywistość przekłada się także na
protagonistów „Fosy”, można wręcz powiedzieć, że moralna
dwuznaczność bohaterów współgra z niedookreślonym statusem
rzeczywistości, w której żyją. Portretując skomplikowanych
bohaterów, Siedlecka dość nieoczekiwanie sporo mówi o kondycji
prowincjonalnej Polski, o współczesności naznaczonej piętnem
przemian społecznych, gospodarczych i obyczajowych.
</div>
<div align="JUSTIFY">
<br />
</div>
<br />
<div align="JUSTIFY">
Sylwia Siedlecka </div>
<div align="JUSTIFY">
„Fosa” </div>
<div align="JUSTIFY">
Wydawnictwo W.A.B. </div>
<div align="JUSTIFY">
Warszawa 2015</div>
<div align="JUSTIFY">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
(tekst ukazał się pierwotnie w "Nowych Książkach")</div>
<div align="JUSTIFY">
<b><br /></b></div>
<div align="JUSTIFY">
<b><br /></b></div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-43325947043230174512015-08-06T07:01:00.001-07:002016-04-20T13:01:13.812-07:00LUDZKI PAŁAC - Beata Chomątowska "Pałac. Biografia intymna"<div class="MsoBodyText">
<b><span style="font-family: inherit;">Beata Chomątowska pokazuje szacownego jubilata od
ludzkiej strony<o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoBodyText">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlz46uDj0ZRoIIQIS4HH2Fqz1BbaNbifcvmDyH7LdSE6lqZ1H1Po9i38WXD9PvNGG0lBS7Hk_bi-hbv_UJ-agcijgG6HMRSoXcaiHwYsom9ziPTV76DVqTwTDmCBvYuSFp-Xvs9b0rhho/s1600/palac_biografia_intymna_okladka.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlz46uDj0ZRoIIQIS4HH2Fqz1BbaNbifcvmDyH7LdSE6lqZ1H1Po9i38WXD9PvNGG0lBS7Hk_bi-hbv_UJ-agcijgG6HMRSoXcaiHwYsom9ziPTV76DVqTwTDmCBvYuSFp-Xvs9b0rhho/s320/palac_biografia_intymna_okladka.jpg" width="204" /></a></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">„Budowa przez Związek Socjalistycznych Republik
Radzieckich Pałacu Kultury i Nauki w stolicy Polski Ludowej w Warszawie jest
wydarzeniem tak wielkim i tak głębokim, że niepodobna od razu przewidzieć
wszystkich następstw, które ono wywoła”. Wygłoszona trzy lata przed oddaniem
Pałacu do użytku opinia oddanego ideałom socrealizmu architekta, którą <b>Beata
Chomątowska</b> wykorzystała jako motto swojej książki <b><i>Pałac. Biografia
intymna</i></b>, brzmi jak klątwa. Klątwa, która się spełniła. „Dar Stalina” na
dziesięciolecia naznaczył Warszawę osobliwym piętnem – otumaniał i
przestraszał, śmieszył i onieśmielał, irytował i napawał dumą. Po prostu
istniał i przy pomocy samego tylko trwania pełnił rozmaite role. Był – i jest
nadal – bytem fizycznym, a jednocześnie symbolicznym. Niejednokrotnie stawał
się bohaterem literackim – osobliwie często występował w powieściach z gatunku
political fiction, gdzie zazwyczaj ulegał zniszczeniu. Chomątowskiej nie interesuje
jednak fantastyka – w książce przygotowanej na 60. urodziny Pałacu jest on
niezwykle żywy. Przede wszystkim dlatego, że jego historia opisana została
poprzez losy związanych z Pałacem ludzi.</span></div>
<div class="MsoBodyText">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-hyphenate: none; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Chomątowska przypomina między innymi
skomplikowane losy architekta Józefa Sigalina, przedstawia Gieorgija
Arkadewicza Karawajewa – radzieckiego pełnomocnika ds. budowy Pałacu, przygląda
się radzieckim ekipom budowlanym, dla których na Jelonkach stworzono zamknięte
osiedle. Obficie cytując artykuły z ówczesnej prasy, autorka wskrzesza
propagandowy charakter wydarzenia, jakim była budowa Pałacu. Najciekawiej
jednak robi się wtedy, gdy Chomątowska pokazuje Pałac od obiecanej w tytule
intymnej strony. Książka traci wówczas archiwalne oblicze i zbliża się do
reportażu, którego bohaterowie odsłaniają przed czytelnikiem tajemnice
„betonowego tortu”. Kapitalne wręcz są udostępnione przez kronikarkę PKiN
listy, które ludzie z całej Polski pisali do „Drogiego Pałacu”, traktując go
jako świeckie bóstwo o nieograniczonej mocy sprawczej. Równie ciekawe – i
znacznie bardziej dramatyczne – są opowieści o żyjących w pałacowych
podziemiach kotach, a także historie związane z samobójcami skaczącymi z tarasu
widokowego. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-hyphenate: none; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-hyphenate: none; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Najważniejsze
jest jednak pytanie, którego Chomątowska nie zadaje wprost (przy jubileuszu nie
wypada) – co dalej z Pałacem? Nie udało się zorganizować w nim Muzeum
Komunizmu, nie stał się też Warsaw Trade Center. Zasłaniany przez budowane w
jego pobliżu wysokościowce coraz bardziej polaryzuje opinię publiczną, ani na chwilę
jednak nie wychodzi z roli, którą pełnił przez 60 lat – wciąż jest, o czym
przypomina Chomątowska, świadkiem zmian politycznych i społecznym barometrem.
Oraz skarbcem pełnym opowieści.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-hyphenate: none; text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Beata Chomątowska</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">"Pałac. Biografia intymna"</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Znak, Kraków 2015</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">(tekst ukazał się w zmienionej formie w "Polityce")</span></div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-85131027276883693222015-06-28T10:38:00.000-07:002015-06-28T10:39:37.944-07:00LITERACKA MAPA EUROPY ŚRODKOWEJ - SULINA<div style="text-align: center;">
<br />
<b>SULINA TOUR </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co przyciągnęło w ostatnich latach na czarnomorskie wybrzeże w
Rumunii pisarzy z całej Europy – między innymi Włocha Claudio Magrisa,
Czecha Emila Hakla, Anglika Nicka Thorpe’a i Polaka Andrzeja Stasiuka (a
jest to lista mocno skrócona, będąca zapewne jedynie wierzchołkiem góry
lodowej)? Dlaczego współprowadzone przez tego ostatniego Wydawnictwo
Czarne za tytuł swojej sztandarowej serii, w ramach której ukazują się
poświęcone Europie Środkowej książki literatury faktu, obrało nazwę
niewielkiego (4500 mieszkańców) rybackiego miasteczka u ujścia Dunaju do
Morza Czarnego? Na czym polega magia Suliny, w której na dobrą sprawę
zwiedzić można jedynie latarnię morską, cerkiew i wieżę ciśnień? No i
port – serce tego rumuńskiego miasta, które poza sezonem turystycznym
jest niemal wymarłe. Zresztą turyści przyjeżdżają do Suliny (czy raczej
przypływają promem z Tulczy) najczęściej na jeden, góra dwa dni.
Atrakcją jest sama wycieczka po delcie Dunaju. Dlaczego zatem ta
zagubiona wśród trzcin, piasku i rdzewiejących wraków Sulina jest
atrakcyjna literacko? Odpowiedź jest prosta, ale nie zdradzajmy jej od
razu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXkUmqhz4-1SpEkADBvb8vxtpa_PBm8iXuRocwF6EOPXB10S9kh0pCNmHXEmXNwUilo9MkGft59n-1tq5-GcXbCZLA3ypfyIRm9gbunUQY15insMGhHZF8FUHz6R7nTTNxFxLjx__0OTk/s1600/sulina.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="274" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXkUmqhz4-1SpEkADBvb8vxtpa_PBm8iXuRocwF6EOPXB10S9kh0pCNmHXEmXNwUilo9MkGft59n-1tq5-GcXbCZLA3ypfyIRm9gbunUQY15insMGhHZF8FUHz6R7nTTNxFxLjx__0OTk/s640/sulina.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najpierw – pierwsze spotkanie z miastem. Gdybyśmy chcieli polegać
na opisach autorów, którzy o Sulinie pisali (czy raczej – napomykali),
wrażenie zazwyczaj jest odstręczające.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHpOrHOU5ATPEJ4bSDZhF6YUaJA1I2tnluJEDUlMQwTdgJNSzyfKa9mb49ff-hnBepDxYub782dPlLNyZHeQRWTbLdY1AmQYIqWM7eCCEen_cQAS1ItheTJohyn008YtFZ6xZTNAo4EBo/s1600/magris.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHpOrHOU5ATPEJ4bSDZhF6YUaJA1I2tnluJEDUlMQwTdgJNSzyfKa9mb49ff-hnBepDxYub782dPlLNyZHeQRWTbLdY1AmQYIqWM7eCCEen_cQAS1ItheTJohyn008YtFZ6xZTNAo4EBo/s320/magris.jpg" width="224" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sulina zdaje się miejscem opuszczonym, wygląda jak plan filmowy w
jakiś czas po nakręceniu zdjęć, gdy ekipa porzuciła już niepotrzebne
dekoracje, kostiumy i rekwizyty</i><i>(…).</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Plaża jest szeroka, ludzie wyglądają jak abstrakcyjne manekiny, w
piasku tkwi kilka bezużytecznych radarów, niczym wraki okrętów lub
szkielety gigantycznych ptaków, starych żurawi o pożółkłych i rdzawych
piórach, unoszących taoistycznych mędrców do ich nieba. Matowe i oleiste
morze pachnie naftą i kołysze te same co zwykle odpady.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
(Claudio Magris, „Dunaj”, tłum. Joanna Ugniewska, Anna Osmólska-Mętrak, Czytelnik, Warszawa 2004; wydanie oryginalne – 1986).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3U1CVtRU2sZSqXNE6Qp273Y9xvdkGAn8bQq4SYQbEwHrErguS-3C21xNvyiH9D0U-VTaqzlzfZ0CV_pi2oynneawe_QPVOW3LH9moeThDZ6WtoLETJvzsdp_b5ScjbpQ1C2k-ucu9waw/s1600/jadac.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3U1CVtRU2sZSqXNE6Qp273Y9xvdkGAn8bQq4SYQbEwHrErguS-3C21xNvyiH9D0U-VTaqzlzfZ0CV_pi2oynneawe_QPVOW3LH9moeThDZ6WtoLETJvzsdp_b5ScjbpQ1C2k-ucu9waw/s320/jadac.jpg" width="208" /></a><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Droga nad morze ciągnęła się przez pustynny bezdrzewny wygon.
Wraki statków, holowników i kutrów rdzewiały w piasku. Woń zwierzęcego
nawozu wisiała nad okolicą jak gorąca mgła. Słone podmuchy od morza
ginęły w niej bez śladu. W szarożółtym pejzażu tkwiły betonowe bunkry. </i>(Andrzej Stasiuk, „Jadąc do Babadag”, Czarne, Wołowiec 2004)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSkNYEtVBZqx_EqfnSWiwyuKFAoFhPOQeYMx0Eycd5YyxdMMfDMBbXwTXKJc1mpkTq3uJvGnsjlZLyZsCQjZ0uyouMBa74pAtQ3IbGZwrB7f_2PMTkrQE7Vou0SbK8uL9rPttslPgMPys/s1600/hakl.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSkNYEtVBZqx_EqfnSWiwyuKFAoFhPOQeYMx0Eycd5YyxdMMfDMBbXwTXKJc1mpkTq3uJvGnsjlZLyZsCQjZ0uyouMBa74pAtQ3IbGZwrB7f_2PMTkrQE7Vou0SbK8uL9rPttslPgMPys/s320/hakl.jpg" width="212" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Przede mną rozpościera się piaszczysto-błotnista równina pełna
darni i krowich placków. Na horyzoncie dominuje kadłub statku towarowego
pozbawionego nadbudówki. Wystaje z plaży, podparty belkami ze
wszystkich stron, zardzewiały i ciemny. Za nim kłębi się oleisto-tęczowy
pas morza(…).</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Szarożółte słońce ląduje w szarożółtych wodach. Wrak statku ciemnieje, morze lśni jak ołów.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
(Emil Hakl „Zasady śmiesznego zachowania”, tłum. Julia Różewicz, Afera, Wrocław 2013; wydanie oryginalne – 2010)</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7NpoGEiUIilATSjd_JM-Fgv95S5xCaI5JRAj7F-VDBZVNSv2HorTTTna1N_wr9lGxeyR9Oj7ZIkCaKOwgw6OZ-MlPlvrVFwdqxGYIoALZuz4-RY2jwFenYXY48cRMivDbt4Dhm2U5uOI/s1600/thorpe.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7NpoGEiUIilATSjd_JM-Fgv95S5xCaI5JRAj7F-VDBZVNSv2HorTTTna1N_wr9lGxeyR9Oj7ZIkCaKOwgw6OZ-MlPlvrVFwdqxGYIoALZuz4-RY2jwFenYXY48cRMivDbt4Dhm2U5uOI/s320/thorpe.jpg" width="213" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sulina pławi się w wiosennym słońcu – stare statki rdzewiejące w
szuwarach, ulice jednopiętrowych domów pozwracanych mniej więcej w
stronę porośniętych trzciną brzegów, kopulaste wieże cerkwi w centrum
miasta(…).</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Trudno jest ocenić, które części miasta się restauruje, a które
popadają w ruinę. Buldożery przekopują się przez boczne uliczki,
zmieniając w błoto glebę pod porozdzieranym asfaltem. W nowszych
czteropiętrowych blokach, które powyrastały na brzegu w czasach
komunistycznych, nie ma centralnego ogrzewania. Taka anarchia panuje w
kapitalistycznej Rumunii – jeden ogrzewa drewnem, drugi gazem, jeszcze
inny prądem. Miejski szpital cierpi na brak środków i grozi mu
zamknięcie</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
(Nick Thorpe, „Dunaj. Opowieści o ludziach znad wielkiej rzeki”,
tłum. Maria Świerzewicz, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego,
Kraków 2014; wydanie oryginalne – 2013)</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Słowa kluczowe: piach, pustynia, błoto, bagno, wrak, rdza, pustka.
Jeśli morze, to oleiste. Gdybyśmy chcieli przedstawić historię Suliny w
formie sinusoidy, ostatnie lata będą z pewnością wychyleniem krzywej w
dół wykresu. Podkreśla to zwłaszcza Thorpe, który co chwila narzeka na
zniszczenia spowodowane rządami komunistycznymi. Wcześniejsza hossa, o
której za chwilę, była w zasadzie jedynym rozbłyskiem związanym z
Suliną. Natomiast wszystko, co wydarzyło się przed 1856 rokiem, kiedy
powstała Europejska Komisja Dunaju, a jej siedziba została ulokowana
właśnie w Sulinie, to znów bessa, mająca swój początek w mrokach
dziejów. O zagubionej wśród wód i trzcin wiosce rybackiej nie słyszał
właściwie nikt poza jej mieszkańcami. Była nieistotnym punktem na mapie,
nazwą związaną z ujściem Dunaju do Morza Czarnego – i z tego powodu od
czasu do czasu pojawiającą się w zapiskach marynarzy i podróżników. Po
raz pierwszy na nazwę Sulina – jako nazwę rzeki, a nie osady –
natrafiamy w liście Konstantyna VII Porfirogenety do jego
czternastoletniego syna Romana. Jest to fragment dzieła „De
Administrando Imperio” („O zarządzaniu państwem”) z roku 952. Cytuję za
Thorpem: „Rusowie przypływają Dnieprem nad Morze Czarne w wydrążonych
łodziach, mijając ujście Dunaju aż do rzeki Selinas [Sulina], a
nieustannie nęka ich plemię Pieczyngów, ci uderzą na każdą łódź, która
odstaje od reszty, i tak aż do samego wybrzeża Konstantynopola”.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W porównaniu z niezbyt odległymi miastami i miejscami Sulina nie może
pochwalić się związkami ze starożytną historią czy mitologią, jak
choćby Konstanca, czyli antyczne Tomis, gdzie przebywał na zesłaniu
Owidiusz. Jak położona niedaleko Mahmudii nad południową odnogą Sfintu
Gheorge forteca Salsovia, w której Konstantyn I Wielki kazał zabić
cesarza rzymskiego Licyniusza. Albo wyspa Leuke (Leuce), leżąca na Morzu
Czarnym niedaleko ujścia Dunaju, gdzie według jednego z cyklików,
Arctinosa, znajduje się grób Achillesa (Arctinos wspomina o tym w
„Etiopidzie”, dziele objaśniającym „Iliadę” i rozwijającym jej fabułę.
Homer, co można wyczytać w „Odysei”, lokował grobowiec trojańskiego
bohatera gdzie indziej – na brzegu Hellespontu, czyli dzisiejszej
cieśniny Dardanele. Arctinos zafundował Achillesowi pośmiertną podróż –
Tetyda miała wykraść ciało syna, spalić je, a urnę z prochami pochować
właśnie na Leuke). A są jeszcze bliźniacze miasta – rumuńskie Chilia
Veche i ukraińska Kilia – leżące po przeciwnych brzegach rzeki Kilii,
północnej odnogi meandrującego ku ujściu Dunaju. Tak, nazwy te brzmią
znajomo – według niektórych źródeł miasto nazywało się uprzednio
Achillea, wieki temu leżało sporo mil na wschód, zanim Morze Czarne
zalało przybrzeżne tereny, oszczędzając jedynie skrawek lądu, będący
dzisiejszą wyspą Leuke. No i są jeszcze przecież Argonauci, którzy
według Apolluniusa i jego „Argonautiki” wracali z Kolchidy przez Dunaj.
„Istnieją dwie drogi powrotne do Grecji – powiedział im Kytisoros, syn
Friksosa. – Jedna to ta, którą przybiliście, a druga Dunajem, wielką,
szeroką rzeką, którą można płynąć aż do następnego morza, a doprowadzi
nas ono okrężną drogą do Morza Egejskiego na zachodzie”. Jakkolwiek jest
to trasa mocno kontrowersyjna z punktu widzenia geografii (za czasów
Jazona płynąc Dunajem pod prąd nie można było dotrzeć do żadnego morza –
zmieniło się to dopiero po przekopaniu kanału Ren-Men-Dunaj, który
oddano do użytkowania w 1992 roku), argonauci musieli płynąć tuż obok
miejsca, które później zostało nazwane Suliną. Później? Pomimo braku
źródeł pisanych Sulina także chce się dopominać o swój prehistoryczny
mit założycielski. Może nie tyle sama Sulina, co XIX-wieczny rumuński
etnolog Nicolae Densusianu, który w swoim opasłym dziele „Dacia
Preistorică” przedstawiającym dzieje Dacji przywołuje lokalne podanie
ludowe o słońcu i księżycu. Oto Helios–Słońce zapragnął się ożenić, ale
po wieloletnich poszukiwaniach nie znalazł wybranki tak pięknej jak jego
siostra Ileana Cosânzeana, czyli Księżyc. Ileana zgodziła się na ślub,
ale obawiając się klątwy niebios za kazirodztwo wymusiła na bracie kilka
podstępnych warunków – ślub, udzielony przez kapłana z wosku, ma odbyć
się w kościele z wosku, który znajduje się po drugiej stronie woskowego
mostu. Helios zgodził się bez wahania. Kiedy jednak wszystko było
gotowe, most stopił się pod stopami Słońca i niedoszli nowożeńcy wpadli
do wody. Bóg ulitował się nad nimi i nie pozwolił im zginąć – umieścił
Słońce po jednej stronie nieba, a Księżyc po drugiej, aby mogli się
widzieć, ale nie mogli spotkać. W różnych wersjach tego podania Ileana
przybiera różne imiona – raz jest to Diana, raz Luna, a raz Selina bądź
Sulina. Densuianu podejrzewa, że to właśnie w okolicy czarnomorskiego
wybrzeża u ujścia Dunaju miała odbyć się według legendy uroczystość
zaślubin brata i siostry.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Piękno tej legendy każe umieścić ów prehistoryczno-mityczny punkt
startowy sulińskiej sinusoidy dziejowej ponad osią odciętych. Potem – aż
do wieku XIX – była wielowiekowa cisza. Do roku 1856, kiedy pod koniec
wojny krymskiej ówczesne mocarstwa – Wielka Brytania, Rosja,
Austro-Węgry, Turcja, Francja, Prusy i Włochy – powołały na mocy
traktatu paryskiego Europejską Komisję Dunaju (Commission Européenne du
Danube/European Commission of the Danube). Głównym zadaniem komisji,
która swoją kwaterę miała właśnie w Sulinie, było uczynienie dolnego
Dunaju rzeką żeglowną. Prace komisji, które zaplanowano na dwa lata,
trwały aż do II wojny światowej, a koncentrowały się przede wszystkim na
<i>Regulation</i>, czyli zamienieniu w żeglowny kanał środkowej
odnogi wpływającego do Morza Czarnego Dunaju, odnogi zwanej tak jak
miasto leżące u jej końca – Sulina. Prace prowadzone w delcie Dunaju
wyrastały jednak ponad aspekt hydrologiczno-melioracyjny. Usprawnienie
żeglugi rzecznej miało charakter ekonomiczny, ale też polityczny –
Komisja stała na straży obcych kapitałów i de facto pełniła rolę
międzynarodowego nadzorcy nad wydarzeniami w Europie Środkowej. Było to
porozumienie ponad podziałami. Tak naprawdę w Sulinie narodził się
zalążek idei zjednoczonej Europy. Sama Sulina stała się zaś
kosmopolityczna. Wspomnieć trzeba, że w pracach nad przystosowaniem
kanału Sulina do żeglugi (nadzorował je Anglik Charles Hartley, który
zdobywał w Rumunii pierwsze szlify w tym fachu – w latach późniejszych
pracował przy poszerzaniu Kanału Sueskiego i prostowaniu szlaku wodnego
przez meandry Mississippi) udział brało wielu cudzoziemców. Thorpe
przytacza dane, z których wynika, że w roku 1900 w Sulinie mieszkali
przedstawiciele 23 narodowości. Ponad połowę mieszkańców stanowili
Grecy. Mieszkali tu poza tym Rumuni, Ormianie, Turcy, Żydzi, Anglicy,
ale także przedstawiciele innych nacji, w tym – uwaga! – 10
Senegalczyków i 5 Etiopczyków. Sulina zawdzięcza więc swoją wielkość
obcokrajowcom. I to nierzadko nie byle komu – dla przykładu woda pitna
pojawiła się w Sulinie dzięki królowej Holandii Emmie, która – po tym,
jak zeszedłszy ze statku na sulińskim nabrzeżu wprawiła w popłoch
portową służbę, prosząc o szklankę wody – zasponsorowała budowę wieży
ciśnień. Sulińska infrastruktura wzbogaciła się w tamtych latach także o
latarnię morską oraz wiele innych budynków użyteczności publicznej. Tak
oto w ciągu pół wieku małe rybackie miasteczko stało się znaczącym
portem morskim i najważniejszym w regionie ośrodkiem żeglugi
śródlądowej.</div>
<br />
O szybkim rozwoju Suliny wspomina między innymi angielski pisarz i podróżnik Walter Jerrold:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCeU5ujhwITh0Dky7tUeNn0Wtkb4_rTtFpeQvFHqOtSnKSmEjt90RhYD5jATOyPL0DwxoaP-Il6EuacKej0mj3_8qQ7xQIcdzP3mDs__-RO9IgJ9_YRreWwjGa4Q56IEOYZ7N1ti_ZEbY/s1600/jerrold.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCeU5ujhwITh0Dky7tUeNn0Wtkb4_rTtFpeQvFHqOtSnKSmEjt90RhYD5jATOyPL0DwxoaP-Il6EuacKej0mj3_8qQ7xQIcdzP3mDs__-RO9IgJ9_YRreWwjGa4Q56IEOYZ7N1ti_ZEbY/s320/jerrold.jpg" width="268" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sulina, miasteczko położone na nizinie po wschodniej stronie
wielkiej delty, rozrosło się z wioski z kilkoma glinianymi chatkami do
miasta z pięcioma tysiącami mieszkańców dzięki pracom podjętym ponad pół
wieku temu przez Europejską Komisję Dunaju.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wydana w 1911 roku monografia „The Danube“ jest jednym z pierwszych
książkowych opisów Dunaju, a co za tym idzie – także leżącej u jego
ujścia Suliny. Od kiedy Dunaj stał się dostępny dla żeglugi niemal na
całym odcinku (od Ulm można płynąć po Dunaju jednostkami o masie do 2
ton, zaś od Kelheim, leżącego 500 kilometrów od źródła rzeki, także
większymi), wyprawa wzdłuż Dunaju stała się jedną z żelaznych pozycji
zaawansowanej turystyki. W opisach tej trasy, będących niepowtarzalną
lekcją środkowoeuropejskiej geografii, historii i kultury, Sulina pełni
niepoślednią rolę. W roku 1881 pojawia się w tytule dzieła niemieckiego
dziennikarza i podróżnika, autora szczegółowych przewodników
turystycznych Alexandra F. Hekscha – „Illustrirter Führer auf der
Donau, von Regensburg bis Sulina”. Następny był wzmiankowany Jerrold,
który Sulinie – jako siedzibie Komisji i rozwijającemu się miastu –
poświęca, podobnie jak Heksch, sporo uwagi, choć są to głównie opisy
techniczne związane z kanałem i żeglugą. Jeszcze bardziej
specjalistyczną wymowę ma raport słynnego badacza Jacquesa Cousteau,
który w latach 1990-1992 przepłynął cały Dunaj, zbierając dane na temat
jego zanieczyszczenia. Dopiero Claudio Magris w „Dunaju” wyszedł poza
aspekt naukowy i krajoznawczy – jego książka jest brawurowym esejem, w
którym geografia, historia, polityka, socjologia, a nawet psychologia,
stanowią zaledwie podglebie dla kulturowego opisu. Jest to zresztą opis
nie tylko Dunaju i leżących nad nim ziem, nie tylko podróży z
Donaueschingen (łamane przez Furtwangen – obie niemieckie miejscowości
roszczą sobie prawo do szczycenia się mianem miejsca, w którym rodzi się
najpotężniejsza europejska rzeka), ale podróży w ogóle. „Dunaj” Magrisa
to erudycyjna książka-medytacja. Inaczej jest z „Dunajem” Nicka
Thorpe’a, który parę rzeczy wywraca do góry nogami. Po pierwsze – trasa
wędrówki. Za punkt wyjścia Anglik obiera Sulinę (poniekąd nie bez racji –
wszak sulińska latarnia morska to „kilometr zero”, od którego mierzy
się długość Dunaju, zaś samo słowo „ujście” jest w wielu językach
tożsame z „ustami” – jest przecież angielskie „mouth” czy niemieckie „<i>Mündung</i>”,
a i w polskim „ujściu” pobrzmiewają „usta”, stąd choćby nazwa Ustki).
Thorpe „wchodzi” więc do Dunaju poprzez usta, naturalną drogą – sulińscy
rybacy, którzy dowiadują się, że Anglik wybiera się w podróż w górę
Dunaju, śmieją się, że Thorpe to „jesiotr, który płynie w górę rzeki na
tarło”. Jest jednak w tym śmiechu aprobata dla podpatrzonego u ryb
postępowania zgodnego z ich odwiecznym charakterem. Po drugie – Thorpe
nie zważa na swoich poprzedników. „Z całym szacunkiem dla szlachetnych
wysiłków poprzednich autorów jestem przekonany, że mam do zaproponowania
coś innego”. Klasyczną pozycję Magrisa Anglik wspomina tylko w wykazie
bibliograficznym, w tekście nie powołuje się na nią ani razu. Ani jednej
wzmianki nie ma też o książce jego rodaka Jerrolda, nie mówiąc o
Hekschu (jest za to wspomniany Stasiuk i jego „Jadąc do Babadag”). Być
może dlatego, że – po trzecie – „Dunaj” Thorpe’a nie ma ani pretensji
eseistycznych (choć pojawiają się tutaj kulturowe nawiązania), ani
krajoznawczych. To pierwszej – nomen omen – wody reportaż, w której
autor bardzo często oddaje głos mieszkańcom naddunajskich okolic. Stąd
podtytuł polskiej edycji – „Opowieść o ludziach znad wielkiej rzeki”
(inna sprawa, że oryginalny podtytuł – „A Journey Upriver from the Black
Sea to the Black Forest” – z owej reporterskiej bliskości rezygnuje,
skupiając się na językowej zbieżności nazw geograficznych ilustrujących
odmienny od dotychczasowych kierunek podróży – Black Forest to
Schwarzwald, gdzie Dunaj ma swoje źródła).</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Sulina, jak widać, doczekała się wielu wzmianek w ważnych dziełach
mniej lub bardziej literackich, lecz nie miała szczęścia do opisów
powieściowych i nie stała się – z jednym wyjątkiem, o czym za chwilę –
areną fikcyjnych wydarzeń (sprawą do zbadania pozostaje poetycki
potencjał Suliny – wszak naddunajskie miejscowości obrosły w setki
wierszy; Dunaj jest poetycko opisany od źródeł – „U źródła Dunaju”
Hölderlina – po ujście: ukraiński Izmaił nad Kilią wzmiankowany był w
Byronowskim poemacie „Mazeppa” czy też w pierwszej wersji rosyjskiego
hymnu autorstwa Gawriły Dierżawina). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHn1SnFF1B5NhwKxdxWhGJ4E52DWEYhcrpEQOzFpi7O2I0DPHKn4McyNUO14lX7raVTbV3kZ2N5o1MnQ6pKQrGQLoCWPfJXrPOktmUAWBFmTEQhk3YFMkWEY4xvOe7g6ESic69OxOKUik/s1600/verne.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHn1SnFF1B5NhwKxdxWhGJ4E52DWEYhcrpEQOzFpi7O2I0DPHKn4McyNUO14lX7raVTbV3kZ2N5o1MnQ6pKQrGQLoCWPfJXrPOktmUAWBFmTEQhk3YFMkWEY4xvOe7g6ESic69OxOKUik/s320/verne.jpg" width="230" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Sulina jako bohaterka powieści mignęła jedynie w
zakończeniu opublikowanej po raz pierwszy w 1908 roku
przygodowo-kryminalnej książki Julesa Verne’a „Pilot dunajskich
statków” (tłum. Marek Sowiński, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa
1990) (do kosmopolitycznego panteonu autorów zafascynowanych Dunajem i
Suliną dodajemy niniejszym – obok wspomnianych już przedstawicieli
Niemiec, Anglii, Włoch, Polski i Czech – także Francuza). Jeden z
bohaterów powieści, który chce niezauważony dotrzeć do ujścia Dunaju,
słyszy dobrą radę: „Ludzie, którzy się ukrywają, nie płyną przez Sulinę”
– naddunajskie nabrzeża w Sulinie pełne są bowiem tłumów wyczekujących
wpływających tam i wypływających stamtąd statków i łodzi. W Sulinie nie
da się ukryć w tłumie, dlatego bohaterowie powieści Verne’a wybierają
Kilię, choć przez moment zastanawiają się nad przedzieraniem się przez
kanaliki gęstą siecią pokrywające deltę Dunaju.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sama delta była w literaturze wzmiankowana częściej niż Sulina. Jeśli
chodzi o powieści obcojęzyczne – poza Vernem wspomina o niej choćby
Hakl, w którego powieści bohaterowie gubią się w labiryncie kanałów
pokrywających deltę. W utworach tych nie ma jednak słowa o prawdziwych
bohaterach delty, czyli zamieszkujących ją lipowanach (u Magrisa – może
to kwestia błędnego tłumaczenia? – występują jako lipowianie),
tutejszych rybakach, potomkach starowierców, którzy opuścili Rosję w
XVIII wieku z powodów religijnych i przez Mołdawię przedostali się na
Bukowinę. Ich życie stało się natomiast częstym tematem prozy
rumuńskiej, tworzonej choćby przez Oskara Waltera Ciska (Cisek pisał
akurat po niemiecku – jego najgłośniejsza powieść to wydana w 1937
„Strom ohne Ende”), Mihaila Sadoveanu (kilka „rybackich” książek tego
komunizującego autora zostało w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku
przetłumaczonych na język polski, jednak tak się składa, że ani „Wyspa
Kwiatów”, ani „Droga do Harlau” nie opowiadają o mieszkańcach delty)
oraz Ştefana Bănulescu. O ich utworach wspomina w swojej książce Claudio
Magris:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Literatura poświęcona delcie przedkłada wprawdzie mróz nad letnią
spiekotą; Cisek opisuje rybaków, którzy w zimie wybijają przeręble w
poszukiwaniu zdobyczy, a Stefan Bănulescu opowiada o mroźnym i tnącym
wietrze crivaƫ, przywołuje wicher i zawieję śnieżną, skrzypienie
pękającego i topniejącego lodu. Toposem tej literatury, jej par
excellence epicką scenerią pozostaje naturalnie powódź, gdy Dunaj wylewa
i zatapia wioski, przypływ dewastuje stajnie, chaty, leśne kryjówki,
wrzuca do spienionej wody, niby w powszechnym potopie, dzikie i domowe
zwierzęta, woły, jelenie i dziki(…)</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Delta to labirynt ghioli, wodnych ścieżek, wijących się pośród
trzcin, a zarazem mapa kanałów regulujących przepływ wód i szlaki
labiryntu. Epos delty zawarty jest w bezimiennych historiach, które
rozgrywały się wśród lipowskich rybaków, w chatach z trzciny i sitowia,
pośród lodu i zatapiającej domostwa odwilży.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3AxeWnXHtAGmuyoWDw_DyFAErR2fb6webE360v1g_LFAe52LpNyCIkgGsGXNR0TT0Eh-PUlHKED4O0otv3Cxwbm3aKVM6Gy7nUtOzdjygojSxArYjicDvcsqdaWVL3Z967KQGqze7tUY/s1600/bart.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3AxeWnXHtAGmuyoWDw_DyFAErR2fb6webE360v1g_LFAe52LpNyCIkgGsGXNR0TT0Eh-PUlHKED4O0otv3Cxwbm3aKVM6Gy7nUtOzdjygojSxArYjicDvcsqdaWVL3Z967KQGqze7tUY/s320/bart.jpg" width="199" /></a>Na „epos delty” składają się głównie dzieła wspomnianej trójki
rumuńskich autorów. Co składa się z kolei na epos Suliny? Tylko jedna
powieść. Ale za to już w tytule nadająca miastu status niemalże
europejskiej stolicy. Mowa o „Europolis” rumuńskiego pisarza Eugeniu
Boteza, publikującego pod pseudonimem Jean Bart, pożyczonym od nazwiska
XVII-wiecznego francuskiego admirała. Botez, dosłużywszy się w marynarce
stopnia komandora, przyjął odpowiedni pseudonim artystyczny i poświęcił
się pisaniu (i tak to zostawmy – „pisaniu”, a nie „literaturze”,
ponieważ jego książki nieco kuleją pod względem artystycznym). Zaczął od
tematyki marynistycznej – jego pierwsza książka nosi tytuł „Dziennik
pokładowy” – i pozostał jej wierny. Tytuły kolejnych: „Ocean ryb”, „W
Delcie” (tak, chodzi o TĘ deltę), „Na drogach wodnych”. „Europolis”
(tłum. Danuta Bieńkowska, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1974; wydanie
oryginalne – 1933) to jego ostatnia i zarazem najbardziej znana powieść.
Tłem dla fabuły – która osnuta jest wokół dramatycznych dziejów Nicoli
Marulisa, marynarza wracającego po czterdziestoletniej służbie morskiej
wraz ze swoją córką do Suliny – jest właśnie drobiazgowo opisana Sulina,
która w ciągu tych czterdziestu lat zmieniła się nie do poznania,
stając się jednym z najważniejszych czarnomorskich portów, siedzibą
komisji dunajskiej i miastem o sporej randze w środkowej Europie. Ale
Sulina ma też swoje ciemne strony – to przede wszystkim ogromne
kontrasty społeczne, izolacjonizm warstw uprzywilejowanych i niepewna
przyszłość. Za wielkomiejską, kosmopolityczną maską kryje się dramat
tubylców. Bart przedstawia w „Europolis” ten wyjątkowy okres w dziejach
Suliny, kiedy jej wielkość powoli zaczyna chylić się ku upadkowi.
Relacjonuje Magris:</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Miasto, jak sugeruje wyimaginowany tytuł powieści, żyje jeszcze w
aureoli bogactwa i przepychu, pozostaje portem usytuowanym na wielkich
szlakach, gdzie spotyka się ludzi z dalekich krajów, niejasno marzy o
fortunie, obraca pieniędzmi, ale przede wszystkim je trwoni.</i></div>
<br />
Dopowiada Bart:<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Tu człowiek czuje się w jak w koloniach. Handel lewantyński przyciąga
różnego pokroju awanturników, którzy włóczą się tutaj, by coś złowić w
mętnej wodzie Dunaju. Mozaika ras, rozmaite nacje, typy, języki. Maleńki
światek komisji – to Europa w miniaturze; ma ona swoje dekoracje,
kulisy, protokół dyplomatyczny, żyje własnym życiem. To krąg zamknięty,
nieprzenikniony, izolowany doskonale. Komisja trzyma się z daleka, pod
maską grzeczności ukrywa słabość powiązań z rdzenną ludnością, wśród
której przebywa tutaj u bram Wschodu.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Barta wyjątkowo drażni ta sulińska schizofrenia – polityczna,
ekonomiczna, architektoniczna i społeczna – czego najlepszym przykładem
jest rozmowa doktora Rudobrodego z drugim oficerem statku „Mircea”,
kapitanem Mincu, który, przechodząc od kpin do oburzenia, objaśnia
przybyszowi skomplikowany status Suliny.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>- Widzisz teraz miasto jak na dłoni. Zauważ, że większość domów jest z drewna.</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- A gdyby wybuchnął pożar?</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Nie ma obawy, nie zdarzają się tu pożary, bo towarzystwa
ubezpieczeniowe nie ubezpieczają drewnianych domów. To jedyna chyba
gmina miejska, która nie ma nawet straży pożarnej. W wyjątkowych
wypadkach pomagają marynarza i pilotówka Petrel, która ma pompę parową.</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- A cóż to za olbrzymi gmach, wyróżniający się na tle miasteczka?</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- To pałac Europejskiej Komisji do Spraw Dunaju. Imponujący,
monumentalny jak siedziba gubernatora w koloniach. Domy wokół niego to
mieszkania wyższych urzędników tej komisji. Widzisz, jakie to eleganckie
wille, obrośnięte bluszczem i glicyniami? Trawniki, krzewy, cieniste
aleje, rabaty kwiatów, tereny sportowe… rozmieszczone symetrycznie, z
geometryczną precyzją. Czystość, ład, angielski komfort. Wyspa, skrawek
cywilizacji w prymitywnym pustkowiu Delty(…).</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Sulina jest jednym z najoryginalniejszych punktów naszego globu – podjął drugi oficer.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Doktor z uwagą zwrócił ku niemu głowę.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Tak, tak, żebyś wiedział. Zaraz się o tym przekonasz. Bo,
proszę, czy gdzieś jeszcze na świecie istnieje taka sytuacja? Posłuchaj.
Wysiadasz tutaj, w porcie rumuńskim, idziesz wzdłuż nabrzeża pierwszą
ulicą w kierunku pałacu komisji i nagle stajesz jak wryty. Ulica jest
zamknięta. Drewniany płot, pomalowany na zielono, zamyka drogę. Można by
powiedzieć, że gapisz się jak cielę na nowe wrota, gdyby nie to, że
wrota te są bardzo stare, mają chyba ze siedemdziesiąt lat. Czy jest na
świecie drugie miasto, którego ulicę przecina płot, stanowiący granicę
między dwoma państwami?</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Jak to: między dwoma państwami?</i><i></i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Właśnie tak. Spójrz, z prawej strony płotu jest Rumunia, z lewej
Europejska Komisja do Spraw Dunaju. Zwróć uwagę na barwy sztandarów: z
prawej powiewa trójbarwna chorągiew rumuńska, z lewej widać godło
komisji: na białym tle niebieskie i czerwone pasy oraz te trzy inicjały:
C.E.D.</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Rzeczywiście… To dziwne! – zdumiał się doktor.</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- A ten zielony płot – to granica. Współczesny Rubikon.
Suwerenność Rumunii sięga tylko do zielonego płotu. Władze miejscowe nie
mogą stanąć na terytorium komisji, która korzysta z prawa neutralności i
przywilejów pochodzących jeszcze z okresu kapitulacji tureckiej.</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Czy komisja uchodzi za państwo dlatego, że posiada własny sztandar? – zapytał doktor.</i><i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Oczywiście – odparł drugi oficer. – Mamy przed sobą niepodległe
państwo, co prawda w miniaturze, ale całkiem samodzielne, korzystające z
trzech rodzajów władzy: ustawodawczej, sądowniczej i administracyjnej.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Naiwnemu doktorowi Bart nie omieszkał włożyć w usta pytania, które
trapiło w tamtym czasie wiele osób: „Po co jest ta cała komisja?”. Mincu
spieszy z wyjaśnieniami na temat jej fasadowości i zbędności:</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Po wojnie krymskiej, kiedy Turcja nie mogła, Rosja zaś nie
chciała utrzymywać żeglugi przy ujściu Dunaju, stworzono prowizoryczną
komisję europejską do spraw technicznych, aby wielkie mocarstwa mogły
przysyłać tutaj swe statki i ładować na nie rumuńskie zboże. Zajmując
Dobrudżę staliśmy się panami ujścia Dunaju, dostaliśmy je w spadku po
Turkach. Obecnie komisja nie odpowiada już nowym warunkom, jest tworem
archaicznym, wyjątkiem bez precedensu, nie ma drugiej takiej na całym
globie. Mimo że powołano ją na krótko, jeszcze dotąd wegetuje, zgodnie z
powiedzeniem, że nic nie jest tak trwałe jak prowizorka… Rozmaici
tutejsi mieszkańcy, autochtoni i ludzie obcy, odnoszą się do komisji z
szacunkiem i lękiem. Cicha walka między władzą państwową i
międzynarodową instytucją trwa tu już z górą pół wieku.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Nietrudno w perorach Mincu dostrzec przesycone rumuńskim
nacjonalizmem populistyczne stanowisko samego Barta (Anglicy, przy
aprobacie europejskich mocarstw, wywożą rumuńskie zboże!), który zdaje
się w swoim gniewie nie dostrzegać dobrych stron istnienia komisji,
która bądź co bądź doprowadziła do niebywałego rozwoju Suliny.
Tendencyjny ton Barta niknie na szczęście, gdy trzeba konstruować wątki
fabularne, aczkolwiek krytycyzm wobec działań międzynarodowych
zwierzchników Suliny w pełni dojdzie do głosu w katastroficznym wręcz
epilogu. Bart, niejako mszcząc się na kaście wyzyskiwaczy, postanawia
bowiem Sulinę uśmiercić. Najpierw przedstawia, nieco koloryzując, wizję
rychłego upadku:</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>W ciągu paru lat… ileż zmian… Sulina dogorywała.</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Zamulało się ujście Dunaju… Tam, gdzie była woda, teraz ciągnął się
ląd… Olbrzymie ławice piasku, naniesionego przez rzekę, wyrastały jak
wyspy na powierzchni morza, zamykając kanał. Pracowano dzień i noc,
daremnie grzebiąc się na dnie morza. Natura była niezwyciężona,</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Zabrakło potrzebnej dla ładownych statków głębokości. Jedne czekały
na redzie, nie mogąc wpłynąć, inne stały w porcie, nie mogąc go opuścić.
Było to żałosne. Żegluga zablokowana. Handel zrujnowany. Ludzie
niespokojni(…).</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sulinę trzeba było porzucić. Ludność zmniejszała się z każdym rokiem. Miasto pustoszało. Port umierał.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Bart nie zdaje sobie (nie chce sobie zdawać?) jednak sprawy z tego,
że nabrzeże pełne rdzewiejących statków nie jest niczym nowym w
sulińskim krajobrazie. Wspominał już o tym Charles Hartley, który tak
opisywał wygląd tamtejszego portu jeszcze przed przystąpieniem do prac
pogłębiania kanału (cytuję za Jarroldem):</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Wejście do kanału w Sulinie było dzikim nabrzeżem, upstrzonym wrakami, kadłubami i masztami wystającymi z zatopionych łach.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wrakowisko było, jest i będzie stałym elementem sulińskiego
krajobrazu – jest to związane z postępującymi w dość szybkim tempie
zmianami zachodzącymi w delcie Dunaju, w tym nanoszeniem przez uchodzącą
do morza rzekę mułu, wędrówkami wydm, erozyjnym działaniem fal
morskich, podnoszeniem się poziomu morza na skutek globalnego ocieplenia
etc. Gdy w 2011 roku Nick Thorpe rozmawia z Marią Sinescu, kustoszką w
latarni morskiej w Sulinie, powtarza ona tezy Barta, ale w nieco
mniejszej skali i na pewno nie tak alarmistycznym tonem. Zapytana, czy
Sulina może na nowo rozkwitnąć, Sinescu odpowiada: „Tego nie mogę
zagwarantować, mogę tylko mieć na to nadzieję. Historia zawsze się
powtarza”. Bart takiej nadziei nie daje, snuje za to apokaliptyczne
wręcz wizje:</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Tak! To miasto jest skazane… miasta też rodzą się i umierają… na naszych oczach musi zniknąć to ludzkie osiedle.</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Wrota Suliny zamkną się całkowicie i na zawsze. Człowiek zostanie
pokonany przez naturę. Spróbuje otworzyć sobie inną odnogę rzeki.
Porzucona Sulina zniknie jako miasto.</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Stworzona dla potrzeb żeglugi nie ma racji bytu, skoro drogi wodne przeniosą się gdzie indziej.</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nowe miasto portowe niewątpliwie powstanie przy innej odnodze Dunaju.</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sulina będzie oznaczała na mapie małą rybacką wioskę, zapomnianą na brzegu morza.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ów – jak to nazywa Bart – „werdykt losu” wygłasza w powieści Neagu,
marynarz, który w tętniącej życiem Sulinie, ongiś przeżył miłosne
uniesienia, a kilka lat później, przybywszy do podupadłego portu,
rozmyśla o nędznej przyszłości miasteczka. Jasne jest jednak, że jest to
stanowisko samego autora, który uważa, że Sulina zniknie z powierzchni
ziemi, a pamięć o niej będą przechowywać jedynie archeologowie
pochylający się z uwagą nad wykopanymi z piasku i mułu pozostałościami
miasta. Proroctwa Barta się, jak dotąd, nie sprawdziły – Sulina może nie
odzyskała dawnego blasku, lecz zachowała pewien portowy prestiż. Wraki
zaś, które w epilogu „Europolis” pełniły rolę znaczących elementów
Bartowskiego Apocalypsis Sulinaesis, stały się w istocie jednym z
najbardziej rozpoznawalnych fragmentów sulińskiego krajobrazu
stanowiących o jego esprit; można je wręcz uznać za jeden z
nieorganicznych cudów Rezerwatu Biosfery Delty Dunaju. To malowniczy
wyznacznik Suliny, o którym pisze każdy, kto poświęca Sulinie choćby
trochę uwagi.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Czarnowidztwo Barta i ironiczny, czy wręcz cyniczny cudzysłów, w jaki
należy brać tytuł jego powieści, nie spowodowały, że sulińczycy pragną o
nim zapomnieć. Wręcz przeciwnie – jako pierwszego (i na dobrą sprawę
jedynego) literackiego piewcę miasteczka uhonorowano go należycie,
nazywając jego mianem pensjonat znajdujący się w centralnym punkcie
Suliny, nad samym kanałem. Zatrzymał się w nim (czy to nie symboliczne?)
Nick Thorpe podczas swojego pobytu w Sulinie („Panuje tu duch Dzikiego
Zachodu, w jadalni są ciężkie drewniane boazerie, a w moim pokoju z
wysokim sufitem geranium na parapetach, pachnące czarnym pieprzem”).
Innym, choć nieco mniej namacalnym śladem po rumuńskim
pisarzu-maryniście jest kolejny hotel – Europolis, o którym z kolei
pisze Stasiuk („Hotel Europolis był zamknięty i cichy”) (czyż to nie
symboliczne w dwójnasób – ów upadek upadku?). Być może przed rokiem 2004
(rok wydania „Jadąc do Babadag”) hotel wychylał się już mocno w stronę
niebytu, ponieważ na współczesnych mapach Suliny takiego hotelu nie ma.
Niewykluczone jednak, że Stasiuk pomylił hotel Europolis z pensjonatem
Jean Bart, a może nałożyły mu się miasta (hotel Europolis znajduje się –
o ironio – w Tulczy; tam też ma swoją siedzibę teatr imienia Jeana
Barta)?. Autorka przekładu „Europolis” wspomina w przedmowie do
powieści, że Bart ma także „niewielką, wysadzaną topolami uliczkę w
Bukareszcie”, ale dzisiejszy plan tego nie potwierdza (byłoby to
frapujące, jeśli z jakiegoś powodu odebrano Bartowi ten patronat). W
Sulinie uliczki Jeana Barta brak – swoją drogą nazewnictwo ulic jest tam
nieskomplikowane: biegnące równolegle do kanału ulice są po prostu
numerowane, począwszy od głównej ulicy nabrzeżnej, czyli Strada I,
zwanej też Strada Deltei.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Te wszystkie mniej lub bardziej znaczące powiązania
topograficzno-literackie są niezwykle intrygujące. Można wręcz na
podstawie literackich opisów Suliny (Bart, Magris, Stasiuk, Hakl,
Thorpe) wykreślić mapę tamtejszych obiektów mieszczących się w kategorii
„must- see”. Oto, punkt po punkcie, elementy literackiego Sulina Tour:</div>
<br />
1. Nabrzeże (koniecznie w godzinach przypłynięcia lub odpłynięcia promu z Tulczy).
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh354QDNt4WdHNnTP3aTzrFAUMRsVwldSjasF9O96sRrO5x4C_qdcXybLPR0-Zdq8rKWs3_FQSPlvjmroWrIgnrf7MCqihL3xXl4SljaTO_W3YiaE7UVrrk_cpnHsmASrrazxPKrqUEA8c/s1600/nabrze%25C5%25BCe.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh354QDNt4WdHNnTP3aTzrFAUMRsVwldSjasF9O96sRrO5x4C_qdcXybLPR0-Zdq8rKWs3_FQSPlvjmroWrIgnrf7MCqihL3xXl4SljaTO_W3YiaE7UVrrk_cpnHsmASrrazxPKrqUEA8c/s320/nabrze%25C5%25BCe.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Okienka stacji rzecznej są zamknięte, a niewielki, zagubiony tłumek
ustawia się w nieregularną kolejkę, nie wiedząc, czy i kiedy będzie
można kupić bilet.</i> (Magris)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>W Sulinie przybiliśmy przy głównej ulicy. Na nabrzeżu tłum wyczekiwał
swoich. Wzdłuż strata Deltei rosły drzewa i zalegał cień(…).</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Koło piątej po południu na przystań zaczęły zjeżdżać furmanki, ręczne
wózki i rowery. Nadchodzili ludzie. Z zachodu, z Tulczy, nadpływał prom
„Moldova”. Wiózł wieści, towary i pasażerów, a oczekujący przypominali
mieszkańców wyspy. Statek przybywał z głębi lądu, a oni wyczekiwali go,
jakby zjawiał się z dalekich mórz.</i> (Stasiuk)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nasz prom przybywa do Suliny zgodnie z planem, o piątej trzydzieści.
Na nabrzeżu czeka tłum ludzi oraz furmanka. Trap rozwija się z
gruchotem, grube liny z poskręcanego drutu obwiązuje się wokół słupków.
Słychać śmiech – to krewni wpadają sobie w ramiona, starsze małżeństwa
cmokają się w policzki, potem biorą bagaże. Prawie całe miasto zeszło na
nabrzeże popatrzeć na nowo przybyłych, nawet jeśli nie ma wśród nich
nikogo znajomego. Dla odciętych od reszty świata przez wodę i porośnięte
trzciną brzegi codzienny statek z Tulczy jest wydarzeniem(…).</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>
</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Gwarny tłum ludzi śpieszy na prom do Tulczy o szóstej trzydzieści,
chłopcy przepychają się z rowerami, kobiety z trzema, czterema torbami
na zakupy w każdej dłoni.</i> (Thorpe)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
1 i ½. Obowiązkowy przerywnik na zadumę nad śmieciami niesionymi przez fale Dunaju.
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhs181grB2mw6FbHqln8OkrCg3jRiqlSlT3TTIWXU4dzu2L4XRZuDHgbQcME25x9fQlI4RC5cjIbPPyZBAQIZmcwxCUhmjcwjE0-x6CsaD_HASR8gsmVj5591wXQtusGUhhGzAPt64uRho/s1600/smieci.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhs181grB2mw6FbHqln8OkrCg3jRiqlSlT3TTIWXU4dzu2L4XRZuDHgbQcME25x9fQlI4RC5cjIbPPyZBAQIZmcwxCUhmjcwjE0-x6CsaD_HASR8gsmVj5591wXQtusGUhhGzAPt64uRho/s320/smieci.jpg" width="320" /></a></div>
<i>Do Suliny docierają teraz niesione przez Dunaj odpady.</i> (Magris)<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>W bagiennych zapadliskach, w kolczastych karłowatych zaroślach
połyskiwały ławice śmieci. Błękitnoszary plastik butelek lśnił trupio
jak brzuch martwej ryby.</i> (Stasiuk)</div>
<br />
<i>Kawałek dalej płynie po wodzie papierek po produkcie zwanym Genius.</i> (Hakl)<br />
<br />
2. Latarnia morska i inne budynki powstałe w czasie pracy Komisji
(koniecznie trzeba dodać coś o minionej sławie i o upływie czasu).
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqFu-fZ_cIgl4kBtq1Wa8ynQTxxLP9h4dYGJPJAuJtWFFS1N5ipvxMALrIeTxB3qGquURhp8XeS1I9vXz-e1snrJdzMCuSPMLILKLHCbzb8rynHD8vEUkbfe7YJl8m65zj5PAWv8UHPog/s1600/latarnia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="215" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqFu-fZ_cIgl4kBtq1Wa8ynQTxxLP9h4dYGJPJAuJtWFFS1N5ipvxMALrIeTxB3qGquURhp8XeS1I9vXz-e1snrJdzMCuSPMLILKLHCbzb8rynHD8vEUkbfe7YJl8m65zj5PAWv8UHPog/s320/latarnia.jpg" width="320" /></a></div>
Poza cytowanym passusem z Barta, poświęconym budynkom Komisji, oraz drobiazgowym opisem latarni morskiej u Thorpe’a, także:<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Ta historia opuściła dzisiejszą Sulinę, pozostawiając kilka tureckich
domów, latarnię morską zbudowaną ze środków uzyskanych z podatków –
nałożonych na wpływające do portu statki – jakąś niewyraźnie secesyjną
fasadę.</i> (Magris)</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Czułem, jak czas ujęty dotąd w ludzkie formy rozlewa się i powraca do
swojej pierwotnej formy. Tutaj, w Sulinie, był wszechobecny jak wilgoć w
powietrzu. Trawił domy i statki, toczył twarze i pejzaż, szklanki w
barach i towary w sklepach. On po prostu przepalił, przeżarł delikatną
powłokę minut, godzin i dni, i wziął w posiadanie całą przestrzeń,
wszystkie widzialne i niewidzialne rzeczy, i ludzkie myśli też(…).</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Pokusa spokojnej zatraty wypełniała zaułki, niskie domy w ogrodach i kamieniczki przy promenadzie. </i>(Stasiuk)</div>
<br />
3, Plaża (obowiązkowo zwrócić uwagę na zwierzęta).
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsc_9jALIwS5OVJLXwE5R0vmk2KHJ9DMo2blK-0CygBRANNmvmA_KEnWwEocLQ9eIAIDEzmXZC1xwO-RMZ_IME_pdVZC3z6SNn-g4SoYsnV_-g0LtsCceKtvWKnDkOPqU3J11N9EE7wso/s1600/plaja.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsc_9jALIwS5OVJLXwE5R0vmk2KHJ9DMo2blK-0CygBRANNmvmA_KEnWwEocLQ9eIAIDEzmXZC1xwO-RMZ_IME_pdVZC3z6SNn-g4SoYsnV_-g0LtsCceKtvWKnDkOPqU3J11N9EE7wso/s320/plaja.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Kurz staje się piaskiem, ziemia wydmą plaży, buty błocą się w kałużach(…).</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>
</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Wczesnym jeszcze popołudniem kołuje wiele mew i czapli, całe stada
czapli, skrzeczą głośno, ostro i monotonnie; tłuste wieprze tarzają się w
kałużach, a wydłużające się i załamujące na wydmach cienie czynią je na
chwilę olbrzymami. </i>(Magris)</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Wzdłuż całego wybrzeża na rozpalonym wygwizdowie stały kanciaste
militarne ruiny. W ich cieniu puszczone samopas konie szukały
wytchnienia. Zza białych krzaczastych wydm dochodził szum morza.
Monotonny dźwięk był stary jak świat. </i>(Stasiuk)</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Przez równinę zbliża się stado szkotów. Ziemia dudni. Słyszę, jak
wyrywają z bagna wściekłe kopyta, jak z dusznością wciągają powietrze,
prychają. Walą prosto na mnie. </i>(Hakl)</div>
<br />
4. Cmentarz na plaży (nota bene taki jest tytuł trzeciego, ostatniego, rozdziału powieści Hakla).
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1sTt1Mr9aprrJ7P4sMQS8qxwyxV3_SOXKZwHaCye_CkMqqERvsmJMTIt7BxsopFFG2RDIU_oReP_1foCLFFyPjKIrUE1GRX_Uogc77y02EjuOLIPZ9amaFqprK6R7wFbSY-lV-ZghZ6U/s1600/cment.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1sTt1Mr9aprrJ7P4sMQS8qxwyxV3_SOXKZwHaCye_CkMqqERvsmJMTIt7BxsopFFG2RDIU_oReP_1foCLFFyPjKIrUE1GRX_Uogc77y02EjuOLIPZ9amaFqprK6R7wFbSY-lV-ZghZ6U/s320/cment.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Na cmentarzu morskim widniały dwie pary grobów: z prawej strony, u
prawosławnych, Penelopy i Nicoli, z lewej, u katolików – Evantii oraz
mistrza Żaka.</i> (Bart)</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Po dłuższym wpatrywaniu się w jeden punkt dostrzegam przed sobą
żeliwny płot z lancetowatymi trzpieniami. Za nim ledwo widoczne zarysy
krzyży. Prostych, podwójnych, zadaszonych i nagich. Cmentarz na plaży.
Raczej cmentarzyk, pozdrowienie dla zaginionych żeglarzy. </i>(Hakl)</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Najwięcej uwagi cmentarzykowi na plaży poświęcają Magris i Thorpe,
którzy odczytują nazwiska na poszczególnych nagrobkach (najczęściej są
to ofiary morza i rzeki) i zastanawiają się, jakie było życie
sulińczyków, którzy swoje życie złożyli na ołtarzu wodnego żywiołu.
Fragment poświęcony cmentarzowi jest jednym z niewielu w reporterskiej
książce Thorpe’a, w którym autor pozwala sobie na osobisty ton o
poetyckiej wręcz wymowie. Ale gdzie tam Anglikowi do Magrisa, który z
takiego stylu nie rezygnuje właściwie ani na chwilę: „Każdy cmentarz
jest nieprzerwanym eposem, który rodzi i inspiruje wszystkie możliwe
opowieści”.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Po chwili zadumy nad grobami pora ruszyć dalej, ku ostatniemu punktowi podróży, którym jest…<br />
<br />
5. Ujście Dunaju do Morza Czarnego.
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzeJLPifuNjuxalfCnm0xQiNY0oDEr2Tqe6D31PIwjQ_w84dJP0tlDhUkN2qVEbWZY-7FlXrlVtvFcHC6-90uyLA1Vft2p-13krgNF0WjNp6k3xNWNW_sLZUfeUM5Z_mFc6IW8nhvVvqY/s1600/uj%25C5%259Bcie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="198" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzeJLPifuNjuxalfCnm0xQiNY0oDEr2Tqe6D31PIwjQ_w84dJP0tlDhUkN2qVEbWZY-7FlXrlVtvFcHC6-90uyLA1Vft2p-13krgNF0WjNp6k3xNWNW_sLZUfeUM5Z_mFc6IW8nhvVvqY/s320/uj%25C5%259Bcie.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
(ujście Dunaju w Sulinie - obraz z 1861 r.) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To punkt ostateczny, kres możliwości, miejsce połączenia rzeki z
morzem. A zarazem główny powód wizyty każdego z pisarzy-obcokrajowców,
którzy pielgrzymowali do Suliny. Tak właśnie – pielgrzymowali, ponieważ
ich wizyta w Sulinie okazuje się mieć wymiar cokolwiek metafizyczny. To
próba poczucia kresu, dotknięcia horyzontu, zmierzenia się z absolutem,
bo w takich kategoriach postrzegać należy dotarcie do symbolicznego
miejsca, gdzie kończy się Europa, gdzie wraz z wodami Dunaju uchodzą
historie z dziesięciu naddunajskich krajów, gdzie – a, popadnijmy pod
koniec wędrówki w kiczowaty patos! – usta ujścia wydają przedśmiertne
tchnienie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Znaczące, że każdy z autorów zadaje sobie na plaży w Sulinie pytanie
„Gdzie kończy się Dunaj?”, ale tylko Magris ma wątpliwości, czy Sulina
może sobie rościć prawo do miana jedynego czy też głównego miejsca, w
którym Dunaj kończy swój bieg. Delta Dunaju jest wszak kłębowiskiem
mniejszych i większych odnóg i kanałów, które na różne sposoby dążą do
ujścia. „W tej gmatwaninie trudno byłoby filozofowi precyzyjnie wskazać
Dunaj, wykonałby jedynie niepewny, kolisty ruch, ogarniający mgliście
cały ten obszar, ponieważ Dunaj jest wszędzie i również jego kres może
być gdziekolwiek, w każdym punkcie 4300 kilometrów kwadratowych delty” –
zauważa Magris. I, jak przystało na drobiazgowego i dociekliwego
badacza historiografii, przytacza wiedzę zawartą w pismach Ammianusa,
Pliniusza, Herodota, Strabona, Kleemanna czy von Birkena. Warto
zatrzymać się przy Pliniuszu i zaproponowanym przez niego podziale na
siedem ujść (Hierostomum – ujście święta, Nacrostomum – ujście leniwe,
Calostomum – ujście piękne, Pseudostomum – ujście fałszywae, Bareostomum
– ujście północne, Stenostomum – ujście wąskie i Spirostomum – ujście
wężowate). Różnorodność i piękno zaproponowanej przez Pliniusza
onomastyki daje Magrisowi asumpt do iście Salomonowych rozwiązań:</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Podobnie jak w przypadku źródeł, również przy ustalaniu ujścia trzeba
porzucić niechlubne spory; należy pozwolić każdemu umrzeć w spokoju,
człowiekowi, rzece czy zwierzęciu, nie pytając nawet, jak się nazywa.
Wolno, być może, wybrać sobie ujście Dunaju zależnie od nazwy.
Narcostomum może podobać się miłośnikom zakończeń leniwych i
rozwlekłych; Pseudostomum, ujście fałszywe, schlebia amatorom totalnego
pomieszania kart, wyciągającym nagle asa z rękawa. Konsekwentna
fascynacja powinna oczywiście doprowadzić mnie do wyboru ujścia
świętego, według Sigmunda Birkena bowiem w jego pobliżu wznosiło się
miasto nazywane niegdyś Istropolis.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Kusząca jest propozycja Magrisa, ale nieubłagana geografia podpowiada
co innego. Istnieją bowiem trzy urzędowo przyjęte odnogi Dunaju, który
rozgałęzia się w Tulczy. Pierwsza, wysunięta najbardziej na północ (a
więc Bareostomum?) to Kilia, odnoga pierwotna, najstarsza, przenosząca
dwie trzecie wód Dunaju, wpływająca do Morza Czarnego przez 45 (!) ujść.
Druga, środkowa, to uregulowany kanał Sulina. Trzecia, południowa, to
Sfantu Gheorge, odnoga silnie meandrująca (Spirostomum?) i dzięki temu
wydłużająca liczbę dunajskich kilometrów. Gdzie zatem szukać
symbolicznego końca Dunaju? Magris zgadza się ostatecznie na
rozwiązanie, na które inni przystają bez zastanowienia: „Linia prosta,
prowadząca do Suliny, odpowiada zdecydowanym charakterom, a poza tym jej
nawigacyjne zalety, efekt kanalizacji, satysfakcjonują każdego
miłośnika Regulation. Zrozumiałe zatem, że Dunaj kończy się w Sulinie”.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Każdy zatem, kto pragnie ujrzeć ujście Dunaju, ów mistyczny koniec
Europy, chce dotrzeć do Suliny. Zarazem każdy inaczej werbalizuje swoje
powody. Stasiuk i Magris – autorzy o zmyśle poetyckim – czynią to w
sposób najbardziej wysublimowany.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Kieruję się w stronę morza, zaciekawiony ujściem, aby zanurzyć
rękę i stopę w mieszance wody rzecznej i morskiej, dotknąć przerwanej
ciągłości, hipotetycznego punktu rozdziału. </i>(Magris)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Chciałem zobaczyć, jak kontynent pogrąża się w morzu, chciałem
zobaczyć, jak ziemia opada i wślizguje się pod powierzchnię wód, jak
zostawia za sobą ludzi, zwierzęta i rośliny, jak umyka od swoich zajęć,
strząsa z siebie ten cały bałagan historii, ludów, języków, ten
starodawny pierdolnik zdarzeń, zamęt losów, chciałem zobaczyć, jak szuka
odpoczynku w wiecznym półmroku głębin w obojętnym i monotonnym
towarzystwie ryb i wodorostów.</i> (Stasiuk)</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Symptomatyczne – i niezwykle zastanawiające – że Stasiuk, najpiękniej
chyba opisujący swoje oczekiwania wobec spotkania z ujściem, nic
właściwie o tym spotkaniu nie pisze. Dwukrotnie pojawiają się w jego
książce wzmianki o drodze nad morze, ale najpierw ów oczekiwany finał
rozmywa się w dygresjach, za drugim z kolei razem ucięty zostaje
zastanawiającym, eskapistycznym konkretem: „Ja spałem na kwaterze pod
makatką z widokiem Mekki”. Spotkanie z ujściem – do którego w tekście
nie dochodzi – potraktowane zostało jako zbyt osobista rzecz, by o niej
wspominać. Thorpe również nie wspomina o ujściu, ale wspomina o drodze w
jego kierunku. Chociaż akurat Thorpe’a ujście nie powinno interesować
aż tak bardzo – podąża przecież w odwrotną stronę, ku źródłom, na
dodatek obierając za punkt wyjścia latarnię morską, czyli „kilometr
zero”, od którego liczona jest długość Dunaju. Ale widać sile
przyciągania ujścia nie można się oprzeć:</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Wdrapuję się więc na ogrodzenie, prąc wytrwale ku morzu, którego
wprawdzie już nie widzę, lecz które słyszę coraz wyraźniej, jak odbija
się echem od nowych domów za cmentarzem, tkwiących w piasku niczym
kraby(…). Piasek pod moimi bosymi stopami staje się nagle miękki, zaraz
potem rozlega się bolesny chrzęst muszli, wreszcie dostrzegam białe
linie fal na ciemnym tle. Przynajmniej raz Morze Czarne jest naprawdę
czarne. Latarnia morska na końcu długiego falochronu pulsuje białym
światłem. Idę i idę, zupełnie sam na tym brzegu.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Niewidoczne morze, zmierzch, ziemia niczyja pomiędzy wodą a lądem,
ujście, które cały czas pozostaje poza zasięgiem wzroku. Podobnie jest w
powieści Hakla, w której bohater pragnie dotrzeć nad Morze Czarne, by
wsypać do niego prochy ojca („Fakt, że Morze Czarne jest najbardziej
obrzydliwym z mórz. Istnieje jednak szansa, że prochy przepłyną przez
Bosfor do Morza Marmara, przez Dardanele do Egejskiego i potem już z
górki, do Śródziemnego. Chociaż kilka molekuł mogłoby tego dokonać”).
Samo ujście nie jest tutaj istotne, chyba że chcemy je rozumieć
symbolicznie. Ale atmosfera jest podobna do tej, którą wykreował Thorpe
(co ważne – i Thorpe, i Hakl, i Magris „zaślubiny z morzem” poprzedzają
wizytą na cmentarzu na plaży):</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Wstaję i idę. Szybko się ściemnia. Nic nie widzę. Czasem potykam się i
kopię coś blaszanego, czasem darń. Gdzieś niedaleko szumią przewody
elektryczne. W marszu wbijam sobie pod żebro jakiś ostry kolec. Siadam w
kucki, obmacuję się, nic ze mnie nie leci. Ból powoli cichnie(…).</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>
</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nagle czuję pod nogami leniwy przypływ fal. Pianę, morszczyn. To tu.
Ściągam szmaty, kładę na plecaku. Gatki zostawiam. Woda jest zimna, dno
usiane śliskimi przedmiotami. Zanurzam się po łydki, po kolana, po splot
słoneczny. Dobrze, dobrutko. Otwieram i sypię. Na razie, nie gniewaj
się. Miałeś przynajmniej mnie(…). Co z urną. Podrzucę potem na cmentarz,
do marynarzy. Zamykam ją, ostrożnie kładę na powierzchni. Płynie. Woda
jest nieruchoma, średnio gęsta, nijaka.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>
</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Zanurzam się w niej, nurkuję, pływam pod taflą. Otwieram oczy.
Zaglądam sobie z bliska prosto w pysk. Okropny widok, wciąż jednak dużo
lepszy, niż nie widzieć nic.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
U Magrisa również mamy do czynienia z podobną scenografią, jest też
obecny podobny motyw fizycznego wyczerpania, pojawia się wręcz coś na
kształt omamów:</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Powietrze jest parne, chce mi się pić, ktoś mnie woła z oddali, ale
nic nie rozumiem(…). Ujścia nie ma, Dunaju nie widać, wcale nie jest
powiedziane, że błotniste strumyki między trzcinami i piachem
przypłynęły tu z Furtwangen i musnęły po drodze Wyspę Małgorzaty.</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Magris błądzi po ogromnej przybrzeżnej równinie, chodzi bezradnie po
wydmach i plaży, wreszcie trafia na żołnierza, który wskazuje mu
miejsce, gdzie Dunaj wpada do morza. I choć gest żołnierza „przypomina
gest bladego i grzecznego psychagoga Tadzia-Hermesa, wskazującego jakiś
daleki punkt w bezmiarze, w morskiej nieskończoności, niweczącej wszelką
skończoność empiryczną”, rozwiązanie jest banalne i odzierające kres
Dunaju z wszelkiej magii:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Tym, co rozchełstany żołnierz pokazuje wyciągając z uśmiechem rękę,
jest wejście do portu, dyżurka, gdzie strażnik za niedbale pomalowanym
szlabanem, zamykającym przejście, kontroluje wchodzących, prosząc o
stosowny dokument.</i></div>
<i>
</i>
<div style="text-align: justify;">
<i>Tu należycie uregulowany Dunaj wpływa do strefy portowej,
zastrzeżonej tylko dla zatrudnionych, znika w morzu pod nadzorem
Kapitanatu.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
„A więc to już wszystko?” – pyta z niejakim rozczarowaniem Magris. Po
trzech tysiącach kilometrów, po podróży przez całą Europę, tylko
szlaban przypominający dawny CK porządek? Trzeba nadać temu jakiś sens,
wznieść to ostatnie tchnienie na wyżyny. „Kanał płynie wciąż do morza
łagodnie, spokojnie i pewnie, choć przestaje już być kanałem, granicą,
Regulation, a staje się swobodnym nurtem, otwiera się i oddaje wodom i
oceanom całego globu oraz wszelkiemu stworzeniu ich głębin”. Teraz
lepiej.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W najdalej wysuniętym na wschód punkcie Suliny (i Rumunii) wody
Dunaju mieszają się z wodami Morza Czarnego. Spokojna, dostojna śmierć.
Przypomina to Magrisowi pewien wers Marina.</div>
<br />
<i>Fa che la morte mia, Signor, la sia comò’l scôre de un fiume in t’el mar grando.</i><br />
<i>
</i><i>(Spraw, o Panie, żeby moja śmierć była jak wpływanie rzeki do wielkiego morza).</i><br />
<br />
Choć równie dobrze pasowałby tu wiersz Różewicza.<br />
<br />
<i>Czas na mnie<br />
czas nagli</i><br />
<br />
<i>
</i><i>co ze sobą zabrać<br />
na tamten brzeg</i><br />
<i>
</i>
<i>nic</i><br />
<i>
</i>
<i>więc to już<br />
wszystko<br />
mamo</i><br />
<i>
</i>
<i>tak synku<br />
to już wszystko</i><br />
<i>
</i>
<i>a więc to tylko tyle</i><br />
<i>
</i>
<i>tylko tyle</i><br />
<i>
</i>
<i>więc to jest całe życie</i><br />
<i>
</i>
<i>tak całe życie</i><br />
<br />
<br />
(tekst pierwotnie opublikowany na stronie Literackiej Nagrody Środkowej Europy "Angelus")<i> </i>Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-80746376357982903942015-06-27T14:36:00.001-07:002015-06-27T14:36:37.877-07:00WSPANIAŁE LATA 80. - Petr Šabach "Pijane banany"
<b>W Czechosłowacji było tak szaro i nudno, że aż śmiesznie –
twierdzi Petr Šabach</b><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhusgfylap3I9eeTTS8E7afG6FPnES_8dJt5Xq6B3noEHKUVDdbOLsJfHY6DR0UZ30aAgGM9cLT39glNqbA0gBb33qoZZQD45m4usPA6rlGwm-W0PqSpP4GTnVtuTKdVHfOqC6pFOSDcoA/s1600/256806_pijane-banany_643.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhusgfylap3I9eeTTS8E7afG6FPnES_8dJt5Xq6B3noEHKUVDdbOLsJfHY6DR0UZ30aAgGM9cLT39glNqbA0gBb33qoZZQD45m4usPA6rlGwm-W0PqSpP4GTnVtuTKdVHfOqC6pFOSDcoA/s320/256806_pijane-banany_643.jpg" width="228" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
„Coś mnie się zdaje, że czereśnie będą w tym roku spore
jak końskie jaja” – typowo szwejkowski początek <i>Pijanych
bananów</i> wyraźnie uświadamia, kto jest literackim mistrzem
Petra Šabacha, jednego z najpopularniejszych czeskich
humorystów. Oczywiście Jaroslav Hašek. Ale też Bohumil Hrabal.
Czyli dwaj giganci anegdoty, którzy na bazie knajpianej gadki –
typowo czeskiej specjalności – potrafili zbudować literackie
majstersztyki. Šabach nauczył się od nich, że nie istnieją
peryferie życia i że w każdym, nawet najbardziej banalnym
przejawie rzeczywistości kryje się literacki potencjał. Czwarta
już w polskim tłumaczeniu powieść Šabacha pokazuje, że mottem
twórczości autora „Gówno się pali” jest hasło „Im mniej,
tym więcej”. To główny paradoks tej twórczości, który
zapewnił jej spory sukces. „Zazdroszczę pisarzom amerykańskim.
Ci to mają fajnie. Wszystko z górki, serio, pod każdym względem
mają lepiej niż ja. Po pierwsze: mieszkają w Ameryce, gdzie non
stop coś się dzieje” – twierdzi główny bohater „Pijanych
bananów”. I zaraz udowadnia, że inni wcale nie mają gorzej, bo
nawet wysiadywanie pod trzepakiem może stać się nie lada przygodą.
Wystarczy tylko trochę fantazji – a tej młodym bohaterom powieści
Šabacha nie brakuje.</div>
<div align="JUSTIFY">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY">
Fantazja jest w „Pijanych bananach” kluczowa,
albowiem przy jej pomocy można ubarwić szarą codzienność lat
osiemdziesiątych w Czechosłowacji. O to przede wszystkim chodzi
bohaterom Šabacha – jak pokonać nudę i beznadzieję, jak dać
dyla z husakowskiej normalizacji, jak wykiwać system, nawet jeśli
jest to tylko system szkolnictwa. Nieustannie ironizujący Šabach
nie ukrywa jednak swojego sentymentu dla poprzedniej epoki, w której
wszelki chłam mógł stać się wartościowy (absurdalna chodliwość
„ceczek”), a wykonawcy spod znaku czechosłowackiego disco
święcili triumfy nawet na polskich listach przebojów. Dla
nieuleczalnych nostalgików lektura „Pijanych bananów” powinna
być – koniecznie z równoczesnym obejrzeniem „Pupendo” lub
jakiegokolwiek innego filmu na podstawie prozy Šabacha oraz
odtworzeniem na YouTube hitu <a href="https://www.youtube.com/watch?v=JqpzWUA-UWs" target="_blank">Holky z naší školky</a> – rzeczą
obowiązkową. A dla wszystkich pozostałych będzie z pewnością
świetną zabawą.</div>
<div align="JUSTIFY">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
Petr Šabach</div>
<div align="JUSTIFY">
"Pijane banany"</div>
<div align="JUSTIFY">
tłum. Julia Różewicz</div>
<div align="JUSTIFY">
Afera, Wrocław 2015</div>
<div align="JUSTIFY">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce" </div>
<div align="LEFT">
<br />
</div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-27783747932427804772015-06-12T14:48:00.004-07:002015-06-23T13:34:41.075-07:00NOWOŚCI Z CENTRALI - kwiecień/maj/czerwiec<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://www.blogger.com/null" name=".E2.80.9EZigeuner:_Begegnungen_mit_einem_ungeliebten_Volk.E2.80.9C"></a>
<i><span style="font-style: normal;"><b>Rolf BAUERDICK „Cyganie.
Spotkania z nielubianym narodem” (</b></span></i><i><i><b>Zigeuner:
Begegnungen mit einem ungeliebten Volk</b></i></i><i><span style="font-style: normal;"><b>)</b></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka niemieckiego – Robert Urbański</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">W.A.B.</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUFU5WC4LmR1eISfHpIBSMb1ubht0b_xl1MMLN6gI__wXt_iFeUkvISPYOJfGsuyrR_FmOF7V22fOpI8YtRsVKmt0t17WlXtIcEmKMTJu_8mI5kPB-fRSCcoFOYs84TQQuBR3wYdoC88w/s1600/bauerdick.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUFU5WC4LmR1eISfHpIBSMb1ubht0b_xl1MMLN6gI__wXt_iFeUkvISPYOJfGsuyrR_FmOF7V22fOpI8YtRsVKmt0t17WlXtIcEmKMTJu_8mI5kPB-fRSCcoFOYs84TQQuBR3wYdoC88w/s320/bauerdick.jpg" width="226" /></a></div>
<br />
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Rolf
Bauerdick, znany polskiemu czytelnikowi z głośnej powieści <i>Jak
Matka Boska trafiła na księżyc</i>, ruszył za Cyganami z aparatem i
notesem.</span></span></i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;"><br />Odwiedził
12 europejskich krajów, odbył ponad 100 podroży, żył z Cyganami,
był ich gościem. Książka, którą napisał, jest uczciwym
reporterskim sprawozdaniem, ale też ważnym głosem w dyskusji o
stereotypach, poprawności politycznej, a także powodach ksenofobii
i wykluczenia. </span></span></i>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i><span style="font-style: normal;"><b>G</b></span></i><i><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-style: normal;"><b>é</b></span></span></i><i><span style="font-style: normal;"><b>za
CS</b></span></i><i><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-style: normal;"><b>Á</b></span></span></i><i><span style="font-style: normal;"><b>TH</b></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>„<span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Literatura
na Świecie” 3-4/2015 – numer monograficzny</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXW7RNVcJXKui7KhcBRmP3RA0Y8gtUqPU1o0jpWLk67poWFl_p4mCiAiNU4UaqnlH74SLUqcWWgvekLSzgx8xOBhOWcsUBTUJYPc2Gwj3Dus3ZNiZGVL57dVYuLX85ARObBL1pcj6ouuY/s1600/csath.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXW7RNVcJXKui7KhcBRmP3RA0Y8gtUqPU1o0jpWLk67poWFl_p4mCiAiNU4UaqnlH74SLUqcWWgvekLSzgx8xOBhOWcsUBTUJYPc2Gwj3Dus3ZNiZGVL57dVYuLX85ARObBL1pcj6ouuY/s320/csath.jpg" width="246" /></a></div>
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Spis
treści:</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Géza
Csáth, </span></span></i><i><span style="font-weight: normal;">Opowiadania</span></i><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">,
przeł. Elżbieta Cygielska<br />Géza Csáth, </span></span></i><i><span style="font-weight: normal;">Dziennik
1897-1911</span></i><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">,
przeł. Mateusz Chmurski<br />Géza Csáth, </span></span></i><i><span style="font-weight: normal;">Notatki
z lata 1912 roku</span></i><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">,
przeł. Maciej Sagata <br />Géza Csáth, </span></span></i><i><span style="font-weight: normal;">Historia
mojego morfinizmu</span></i><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">,
przeł. Maciej Sagata<br />Géza Csáth, </span></span></i><i><span style="font-weight: normal;">Dziennik
1915-1916</span></i><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">,
przeł. Anna Górecka</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Géza Csáth, osiem stron z książki
pacjenta<br />
Mihály Szajbély, <i>Géza Csáth, diarysta</i>,
przeł. Miłosz Waligórski<br />
Géza Csáth,<i> Opowiadania</i>,
przeł. Wojciech Obiała<br />
Wojciech Obiała, <i>Dzieci Csátha</i><br />
Géza
Csáth, <i>Felietony</i>, przeł. Wojciech Obiała<br />
<i>Géza
Csáth w listach</i>, przeł. Anna Górecka<br />
Géza Csáth,
<i>Dziennik kobiety chorej umysłowo</i>, przeł. Wojciech
Obiała<br />
Mateusz Chmurski, <i>Rąbek nieskończoności</i><br />
Dezső
Kosztolányi, <i>O chorobie i śmierci Gézy Csátha</i>, przeł.
Krzysztof Wołosiuk</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<i><span style="font-style: normal;"><b>Leonid
CYPKIN „Lato w Baden” (</b></span></i><i><i><b>Лето в
Бадене</b></i></i><i><span style="font-style: normal;"><b>)</b></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka rosyjskiego – Robert Papieski</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Zeszyty
Literackie</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGfWRJo1kWkynIbOGYorZ5XSZjyRnX2xM5zLA_oHnmBCM0sWP-x7A20Sh0UO8WxjwyAInIYeMuPzbrMR9g0xvxQn9Qk6XvR8o-331NN0soJ2o9x_PnjvDVwyHMQMnRnpNSPZqmkuMsyeI/s1600/cypkin.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGfWRJo1kWkynIbOGYorZ5XSZjyRnX2xM5zLA_oHnmBCM0sWP-x7A20Sh0UO8WxjwyAInIYeMuPzbrMR9g0xvxQn9Qk6XvR8o-331NN0soJ2o9x_PnjvDVwyHMQMnRnpNSPZqmkuMsyeI/s320/cypkin.jpg" width="208" /></a></div>
<i><i><span style="font-weight: normal;"><span id="goog_1595245266"></span><span id="goog_1595245267"></span>Przeglądając
podniszczone okładki książek w jednym z antykwariatów na
londyńskiej Charing Cross Road, odkryłam Lato w Baden. Powieść
ta, nie ulega to dla mnie wątpliwości, należy do
najwybitniejszych, najwyższych i najoryginalniejszych osiągnięć
XX wieku [...]. Z autobiograficznej opowieści nienazwanego z imienia
i nazwiska narratora przemierzającego ponurą sowiecką
rzeczywistość przeobraża się w historię podróży Dostojewskich.
W powieści pojawia się Puszkin, Turgieniew, a także wybitne
postacie dysydentów i pisarzy XX wieku — Cwietajewa, Sołżenicyn,
Sacharow, Bonner </span></i></i><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Susan
Sontag</span></span></i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"><br /></span><i><span style="font-weight: normal;">Pierwszorzędna
proza</span></i><span style="font-weight: normal;"> (Josif Brodski)</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-weight: normal;">Książka
Cypkina zajmuje osobne miejsce wśród najbardziej natchnionych i
oryginalnych dzieł literackich ubiegłego stulecia </span></i><span style="font-weight: normal;">(</span><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Joseph
Frank „New York Times Book Review”)</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
<b>László DARVASI "Kwiatożercy" (</b><b><i><span class="st">Virágzabálók</span></i>)</b><br />
przekład z języka węgierskiego - Karolina Wilamowska<br />
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLCCZqmGwymQ3_Z55ogrArwSbNtJgDzd_h-Lg1wCW_r3Rd-jdjIWgtthJyGEgkys5XnkF-V5WHTl_MubVWBs1gXXybeJKlEQKYBiS10eUmt0pflb1HS7uOu-sJp46LV7OUT8Js4KW1kq0/s1600/bbb.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLCCZqmGwymQ3_Z55ogrArwSbNtJgDzd_h-Lg1wCW_r3Rd-jdjIWgtthJyGEgkys5XnkF-V5WHTl_MubVWBs1gXXybeJKlEQKYBiS10eUmt0pflb1HS7uOu-sJp46LV7OUT8Js4KW1kq0/s1600/bbb.jpg" /></a>"Kwiatożercy" to wielowymiarowa opowieść o drodze ku wolności i o
niezwykłej sile poezji. Akcja toczy się w dziewiętnastowiecznym
Szegedzie, tętniącym życiem mieście wielu kultur. Główni bohaterowie –
Klara i trzech zakochanych w niej mężczyzn, nie żyją zgodnie z
powszechnie przyjętymi zasadami i żywią się kwiatami. Ta napisana
oryginalnym stylem, pełna głębokich fabuł powieść z pewnością spełni
oczekiwania nawet najbardziej wymagającego Czytelnika. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i><span style="font-style: normal;"><b>Leonidas
DONSKIS „Władza, wyobraźnia i pamięć: szkice o polityce i
literaturze” (</b></span></i><i><b>Galia, vaizduotė ir atmintis:
politikos ir literatūros etiudai</b></i><i><span style="font-style: normal;"><b>)</b></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka litewskiego – Małgorzata Gierałtowska</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Kolegium
Europy Wschodniej</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVFz5_ca6YtrngikEthRgzD_uTSABcfkZiZSVrUo_DFrBfPBWJK49eeZzkja3aYnbtirdoSvhCbMcUxoPwNZ-KLw4084mz_d8Zp-ghePhj1VCEHuvzcHxWDIyAMZN2wG4g9Qx2KfC6pvQ/s1600/donskins.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVFz5_ca6YtrngikEthRgzD_uTSABcfkZiZSVrUo_DFrBfPBWJK49eeZzkja3aYnbtirdoSvhCbMcUxoPwNZ-KLw4084mz_d8Zp-ghePhj1VCEHuvzcHxWDIyAMZN2wG4g9Qx2KfC6pvQ/s1600/donskins.jpg" /></a><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Związki
polityki i literatury są o wiele bliższe, niż można by było
sądzić. Wielkie szekspirowskie dramaty poddają analizie problemy,
które do dziś nie zostały w pełni przedstawione przez teoretyków
polityki. Doświadczenie totalitaryzmów XX wieku zostało najlepiej
opisane przez wielkich literatów – Czesława Miłosza czy Milana
Kunderę. </span></span></i><i><span style="font-weight: normal;">Literatura
klasyczna często znacznie trafniej obrazuje struktury
zorganizowanych form siły i władzy na świecie aniżeli czynią to
rozprawy z filozofii politycznej </span></i><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">–
z takiego założenia wychodzi Leonidas Donskis. W jaki sposób
rozumienie władzy politycznej odnosi się do literatury? Dlaczego
najwcześniejsze przejawy tolerancji politycznej i religijnej
pojawiają się w literaturze utopijnej, a nie w traktatach
filozoficznych?</span></span></i></div>
<div align="JUSTIFY">
Próbując odpowiedzieć na te pytania, litewski
filozof, sięgając po Machiavellego, Orwella czy Cervantesa,
dokonuje analizy relacji między władzą a wyobraźnią, polityką a
literaturą, a także zasadami rzeczywistości i wyobraźni.</div>
<div align="JUSTIFY">
<i>Leonidas Donskis jest znakomitym kontynuatorem
ważnej, choć mało w Polsce znanej, litewskiej tradycji liberalnej,
zrodzonej w środowiskach dysydentów i emigrantów. Swoją
wcześniejszą książkę „Tożsamość i wolność” poświęcił
jej koryfeuszom, wśród których są socjolog Vytautas Kavolis,
politolog Aleksandras Stromas i poeta Tomas Venclova. To w rozmowie z
nimi rodziła się jego koncepcja wyobraźni moralnej, która w tej
książce znajduje swoje rozwinięcie w dyskursie z Machiavellim,
Szekspirem, Cervantesem, Stendhalem, Miłoszem, Orwellem, Kunderą
czy Baumanem. Wyobraźnia moralna daje Donskisowi silny punkt
odniesienia w epoce „płynnej uczuciowości”, łącząc myśl z
działaniem oraz ucząc nowoczesnej miłości i przyjaźni. Fakt, że
autor tych rozważań został członkiem Parlamentu Europejskiego, a
ściślej jego ponadnarodowej frakcji Porozumienia Liberałów i
Demokratów na rzecz Europy, dowodzi, że pozostaje wierny
przekonaniu Machiavellego o tym, że teoria rodzi się z mądrej
praktyki, a poszukiwanie prawdy to „skuteczne działanie
potwierdzane przez historię”. </i><i><span style="font-style: normal;">(</span></i>Krzysztof
Czyżewski)</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><b>Max
FRISCH „Dziennik 1946-1949, 1966-1971” (</b></span></i><i><i><b>Tagebuch
1946-1949, 1966-1971</b></i></i><i><span style="font-style: normal;"><b>)</b></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka niemieckiego – Jakub Ekier, Krzysztof Jachimczak</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">W.A.B.</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><b>Max
FRISCH „Szkice do trzeciego dziennika” (</b></span></i><i><i><b>Entwürfe
zu einem dritten</b></i></i><i><span style="font-style: normal;"><b>
</b></span></i><i><b>Tagebuch</b></i><i><span style="font-style: normal;"><b>)</b></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka niemieckiego – Małgorzata Łukasiewicz</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">W.AB.</span></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEIhwBOF6Pdv5RSA4MIpWpyTGrcbEb_7fddeaxjMI1VcKg4Yv3pOcRVFuwd0rUP6FUuj22yDOWXiZg3HZW76Ri7vfXKIFtUuhcZ5tIhFOIcsQ1fUT3S_Lj1BkLo0O3SdC-_GSj9TBxXog/s1600/frisch+2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEIhwBOF6Pdv5RSA4MIpWpyTGrcbEb_7fddeaxjMI1VcKg4Yv3pOcRVFuwd0rUP6FUuj22yDOWXiZg3HZW76Ri7vfXKIFtUuhcZ5tIhFOIcsQ1fUT3S_Lj1BkLo0O3SdC-_GSj9TBxXog/s320/frisch+2.jpg" width="209" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZSmkfbIrBigTmTtfVMvwqAk0ws7QCMncMQ2yVmB-ssE3c7QpiTKBGl-2v63I3StvmMjE0_EkvLct96btucPlAPVLsDWm2xHCgK5SNB_Pu9fOPg3QSDoIWMDwkIDIur715s-LQZ96ATWw/s1600/frisch.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZSmkfbIrBigTmTtfVMvwqAk0ws7QCMncMQ2yVmB-ssE3c7QpiTKBGl-2v63I3StvmMjE0_EkvLct96btucPlAPVLsDWm2xHCgK5SNB_Pu9fOPg3QSDoIWMDwkIDIur715s-LQZ96ATWw/s320/frisch.jpg" width="211" /></a></div>
<br />
<i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Lata,
w czasie których powstawały zapiski do Dziennika, autor w dużej
mierze spędził na po podróżowaniu – po europejskich, w tym
polskich, miastach, po Stanach Zjednoczonych. Relacje z miejsc i
zdarzeń sprawiają, że książka jest historycznym świadectwem –
m.in. podnoszenia się Europy z gruzów po niedawno zakończonej
wojnie. Anegdoty, aforystyczne dialogi, listy, wątki
autobiograficzne przeplatają się z literacką fikcją – szkicami
utworów, z których wiele zostało później wydanych. Duża dawka
autotematyzmu, rozważania o sztuce i literaturze, wzmianki o
innych pisarzach i dziełach, umożliwiają choć w części poznanie
umysłu wielkiego twórcy, jakim był Max Frisch. </span></span></i>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><i><span style="font-weight: normal;">To
wielka literatura, a także świadectwo europejskiej historii</span></i></i><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">
</span></span></i><b><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">
- Peter von Matt, Prezes Fundacji Maxa Frischa.</span></span></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<b>Bohumil HRABAL „Pabitele”
(</b><i><b>Pábitelé</b></i><b> )</b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
przekład z języka
czeskiego – Helena Gruszczyńska-Dębska, Edward Madany, Jan
Stachowski, Mirosław Śmigielski</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
czuły barbarzyńca</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvkWrz7V0v67nGNm2BzJOmseEqsa4eIjxNE8UzlZSST6KcDFQtSIBTvDpNsT4ZSMB6Os7gM3sNXu9RJWGN2ILlmJpXWC7zaUmqGDFeKSdHOEuaOVwBLwjfqPayAVVlw3lAgYutiAwga3M/s1600/hrabal.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvkWrz7V0v67nGNm2BzJOmseEqsa4eIjxNE8UzlZSST6KcDFQtSIBTvDpNsT4ZSMB6Os7gM3sNXu9RJWGN2ILlmJpXWC7zaUmqGDFeKSdHOEuaOVwBLwjfqPayAVVlw3lAgYutiAwga3M/s320/hrabal.jpg" width="203" /></a></div>
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">Zbiór
jedenastu opowiadań </span></span><i><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">Pabitele</span></span></i><span style="font-weight: normal;">
</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">(oryg.
</span></span><i><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">Pábitelé</span></span></i><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">,
1964), drugi z kolei w dorobku Bohumila Hrabala, po raz pierwszy
ukazuje się w języku polskim w swoim oryginalnym, nadanym mu przez
autora kształcie – zawiera m.in. opowiadania nigdy dotychczas nie
tłumaczone na polski oraz utwory w nowych przekładach. Tytułowi
pabitele to stworzony przez pisarza neologizm, odnoszący się do
nieskrępowanej językowej inwencji natchnionych gawędziarzy i
opowiadaczy, barwnych bohaterów obecnych w całej jego twórczości.
</span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><i>Tak
więc pabitel to człowiek, przed którym piętrzy się nieustannie
ocean natarczywych myśli. Jego monolog płynie bez przerwy, raz jak
rzeczka podziemna w jamie myśli, kiedy indziej zaś wycieka ustami.
Właśnie pabienie przez sztafetę ludzkiego języka jest podawane z
ust do ust niczym płonąca pochodnia. Pabitel jest narzędziem
języka, wzbogaca go o wszystkie odcienie i smaczki, którymi
interesuje się językoznawstwo. Pabitel przeważnie niczego nie
czytał, za to dużo widział i dużo słyszał. I niemal niczego nie
zapomniał. Pogrążony w swym monologu wewnętrznym, obnosi się z
nim po świecie jak paw z pięknymi piórami. Kiedy nie toczy rozmowy
z innymi, pabitel wiedzie ją sam ze sobą, przekazuje informacje o
sprawach, których znaczenie wyolbrzymia, zmienia i przekręca, gdyż
pabitel filtruje rzeczywistość przez diamentowe oczko inspiracji.
Pabitela przepełnia zachwyt dla świata widzialnego, zatem ów ocean
cudnych wizji nie daje mu spać. Niepohamowana żądza mówienia
sprawia, że wygląda to tak, jakby język wybrał pabitela, by
poprzez jego usta ujrzeć siebie i dowieść swych możliwości.
Pabitel potrafi uatrakcyjnić swe komunikaty nożyczkami, ucinając w
pewnym momencie rozmowę, by przejść do czegoś z całkiem innej
beczki. Umie utrzymać w napięciu temperaturę i temperament tekstu,
którego czuje się bohaterem.</i></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;">
(Bohumil Hrabal, </span><i><span style="font-family: Times New Roman, serif;">O
pabitelach</span></i><span style="font-family: Times New Roman, serif;">)</span></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Sándor M</b><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><b>Á</b></span><b>RAI
„Cztery pory roku” (</b><i><b>A négy évszak</b></i><b>)</b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
przekład z języka
węgierskiego – Feliks Netz</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Czytelnik</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguZDB0c3GYeUYUKJEaonxWmirc78Ftphg_kS6tWFP4pfrKi87h_01UzlTfMng4OlSUCZzIodtIkBq1jti4s4Kec2KQ4hkGt_VUIqisOgi6izyiI07KbuqXZ8mpC_QCviianE_nGSfNHV8/s1600/marai.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguZDB0c3GYeUYUKJEaonxWmirc78Ftphg_kS6tWFP4pfrKi87h_01UzlTfMng4OlSUCZzIodtIkBq1jti4s4Kec2KQ4hkGt_VUIqisOgi6izyiI07KbuqXZ8mpC_QCviianE_nGSfNHV8/s320/marai.jpg" width="212" /></a><i><span style="font-weight: normal;">Cztery
pory roku </span></i><span style="font-weight: normal;">(1938) to
trzeci po </span><i><span style="font-weight: normal;">Księdze ziół</span></i><span style="font-weight: normal;">
(1943, wyd. pol. 2003) oraz </span><i><span style="font-weight: normal;">Niebie
i ziemi</span></i><span style="font-weight: normal;"> (1942, wyd.
pol. 2011) zbiór miniatur Sándora Máraiego w tłumaczeniu Feliksa
Netza. Tomik podzielony jest na dwanaście części odpowiadających
kolejnym miesiącom, a w każdej z nich Márai w swoich „epigramach
prozą” spisuje nastroje i spostrzeżenia towarzyszące przemianom
pogody i rytmom natury; notuje znaki, które, jak pisze, zaczęły
„przemawiać do mnie równocześnie z bezpośredniej obserwacji i
ze snu, z doświadczenia i myśli, z wierszy i krajobrazów, z muzyki
i rzeczy, ten cudowny promieniujący zimny blask, to subtelne i
bezlitosne odczucie”. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Kornelijus PLATELIS „Oda na
pękniętą wazę i inne wiersze”</b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
przekład z języka
litewskiego – Adam Pomorski, Rasa Rimickaitė</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Kolegium Europy
Wschodniej</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4scmxlDvTscN2pKEXFxePQslNiD1zT2gfMqDqv2ZOAviijPGT5nLyYTJOg9dYuaVT_gIC9tFBFih14ca1qB3imLdkSy6xXwwmpeVVxOAVOUUWMy0PdN8-F5kpZQHHFXHky1lxfgu1puU/s1600/platelis.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4scmxlDvTscN2pKEXFxePQslNiD1zT2gfMqDqv2ZOAviijPGT5nLyYTJOg9dYuaVT_gIC9tFBFih14ca1qB3imLdkSy6xXwwmpeVVxOAVOUUWMy0PdN8-F5kpZQHHFXHky1lxfgu1puU/s320/platelis.jpg" width="217" /></a></div>
<span style="font-weight: normal;">Zbiór wierszy </span><i><span style="font-weight: normal;">Oda
na pękniętą wazę </span></i><span style="font-weight: normal;">to
specjalnie wyselekcjonowany do polskiego wydania dorobek poetycki
Kornelijusa Platelisa. Obejmuje on ponad trzydzieści pięć lat
twórczości czołowego litewskiego poety, poczynając od
debiutanckiego tomiku </span><i><span style="font-weight: normal;">Słowa
i dni </span></i><span style="font-weight: normal;">z 1980 roku,
kończąc na jego ostatnim, nagradzanym tomie </span><i><span style="font-weight: normal;">Zjawiska
krasowe </span></i><span style="font-weight: normal;">z 2010 roku.
Dzięki znakomitym tłumaczom, Adamowi Pomorskiemu i Rasie
Rimickaitė, dostajemy szansę poznania szerokiego spektrum jego
kontrastowej, ironicznej i głęboko erudycyjnej poezji, czerpiącej
zarówno z kanonu światowego, jak i z tradycji litewskiego
modernizmu.</span></div>
<div align="JUSTIFY">
<b><span style="font-weight: normal;">Kornelijus
Platelis </span></b>(ur. 1951) – jeden z najwybitniejszych
współczesnych poetów litewskich, tłumacz i eseista. Były prezes
Litewskiego PEN Clubu, w latach 1991–1993 wiceminister kultury i
oświaty, a 1998–2000 minister oświaty i nauki Republiki
Litewskiej. Wydał dotychczas dziewięć zbiorów poetyckich,
opublikował także dwa tomy esejów o ekologii kultury i poezji
(1989 i 2011). Przetłumaczył i wydał tom poetycki T. S. Eliota,
wybór wierszy Seamusa Heaneya oraz zbiór poezji Ezry Pounda. Z
języka polskiego tłumaczy poezję Naruszewicza, Mickiewicza,
Miłosza i Szymborskiej. W roku 2002 dorobek Platelisa uhonorowany
został Litewską Nagrodą Narodową w dziedzinie kultury i sztuki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Pavol RANKOV „Matki” (<i>Matk</i><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><i>ý</i></span><span style="font-family: Times New Roman, serif;">)</span></b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">przekład
z języka słowackiego – Tomasz Grabowski</span></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Książkowe
Klimaty</span></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeYQKJjPr1AsQLSU93-l4tEltfKMkE_VxMyk22Cm9Xfol8N9D8iZg3kOM5VRlB7qMmrnBpFPvDRPNZddt__pS75MsYIKJ3OQN0opIb5vLJzkAKs6CG6b122vFEDIStZjHxw1LBWNLxiVQ/s1600/rankov.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeYQKJjPr1AsQLSU93-l4tEltfKMkE_VxMyk22Cm9Xfol8N9D8iZg3kOM5VRlB7qMmrnBpFPvDRPNZddt__pS75MsYIKJ3OQN0opIb5vLJzkAKs6CG6b122vFEDIStZjHxw1LBWNLxiVQ/s1600/rankov.jpg" /></a>Po
wyzwoleniu Czechosłowacji przez Armię Czerwoną w 1945 roku, młoda
kobieta o imieniu Zuzana zostaje oskarżona o zdradę kochanka,
radzieckiego partyzanta.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Zesłana
do Gułagu, rodzi syna. Chłopcu udaje się przeżyć. Codzienność
Zuzany to wieloletnia walka o przetrwanie wśród kobiet, które
więcej dzieli niż łączy. Po śmierci Stalina zesłańcy mogą
wrócić do swoich domów. Syn Zuzany będzie jednak, jak przystało
na sowieckiego obywatela, nosił czerwoną chustę pionierów wokół
szyi... Sześćdziesiąt lat później kobieta rozmawia z pewną
studentką, która przygotowuje pracę na temat macierzyństwa w
trudnych warunkach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Martin REINER „Lucynka, Macoszka i
ja” (</b><i><b>Lucka, Maceška a já</b></i><b> )</b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
przekład z języka
czeskiego – Mirosław Śmigielski</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Stara Szkoła</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<b><span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;">Splot
ludzkich losów jest zawsze tajemnicą. Spektaklem, w którym
przenika się czas i przestrzeń.</span></span></b></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm9-QrKeV3U1QrwAi64NytOyfX08hSxjFlFxrVvJIHDlpSyrNHgUnTTnAk_-jtSLQmjYVEfB7lupv-Pd9yMQlNKlaHQxbzBAsLm7zP1dEHVeXjmhP9JNKCl22mu5wgGYBHCLs2h3ho0zw/s1600/reiner.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm9-QrKeV3U1QrwAi64NytOyfX08hSxjFlFxrVvJIHDlpSyrNHgUnTTnAk_-jtSLQmjYVEfB7lupv-Pd9yMQlNKlaHQxbzBAsLm7zP1dEHVeXjmhP9JNKCl22mu5wgGYBHCLs2h3ho0zw/s320/reiner.jpeg" width="225" /></a></div>
<b><span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;">Co
się stanie, gdy zapętlą się losy trojga tytułowych bohaterów –
małej Lucynki, zapomnianego poety i nieśmiałego brneńskiego
listonosza? Co się stanie, gdy postaci spojrzą sobie w oczy i
dotkną własnych historii?</span></span></b></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;">Lucynka,
Macoszka i ja</span></span></i><b><span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;">
to opowieść o poszukiwaniu, miłości oraz sile przeszłości.
Jednak książka Martina Reinera to nade wszystko urzekająca fabuła
i starannie przemyślana konstrukcja. Ta powieść – choć w dużej
mierze oparta na prawdziwych wydarzeniach – zabiera czytelników do
innego świata. Znacznie piękniejszego.</span></span></b></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b><span style="font-size: small;"><i><span style="font-weight: normal;">Czytelnik
ma tu do czynienia z prozą niemal doskonałą</span></i></span></b><b><span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;">
(Pavel Janoušek, „Tvar”)</span></span></b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Mykoła RIABCZUK „Ukraina. Syndrom
postkolonialny” (</b><i><b>Постколоніальний
синдром</b></i><b>)</b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Kolegium Europy
Wschodniej</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTQViJo9r5gDXbTYtQ4ysqFfnv7CbsCZogr2lwguIxgSjEBEoBdVhxqpvWBziE4kBAH-nwe8R2w97nypMANfdSa5nX-2Du43_Iht2gsYjDd7UGVKLsVyslePTcPwmVCE2maDgc8Jt7Awo/s1600/riabczuk.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTQViJo9r5gDXbTYtQ4ysqFfnv7CbsCZogr2lwguIxgSjEBEoBdVhxqpvWBziE4kBAH-nwe8R2w97nypMANfdSa5nX-2Du43_Iht2gsYjDd7UGVKLsVyslePTcPwmVCE2maDgc8Jt7Awo/s320/riabczuk.jpg" width="234" /></a></div>
<i><span style="font-weight: normal;">Ukraina.
Syndrom postkolonialny</span></i><span style="font-weight: normal;">
to zbiór najważniejszych esejów Mykoły Riabczuka z ostatnich lat,
częściowo publikowanych wcześniej w polskiej prasie. Autor
koncepcji „dwóch Ukrain” podejmuje próbę odpowiedzi na pytania
o dzisiejszą Ukrainę jako punkt odniesienia obierając perspektywę
postkolonialną. Porusza aktualne, ważne, a niekiedy trudne tematy –
ukraińskie rozdarcie między Wschodem a Zachodem, polityczne
problemy związane z dziedzictwem rosyjskiego kolonializmu i ich
związki z kulturą czy kwestia Stepana Bandery. Odnosi się także
do bieżących wydarzeń, takich jak protesty na Majdanie.<br />Jak
określa w przedmowie do polskiego wydka czeskiego ania autor,
</span><i><span style="font-weight: normal;">Syndrom postkolonialny</span></i><span style="font-weight: normal;">
to „szkice dotyczące nie tylko stosunków ukraińsko-rosyjskich,
ale także ukraińsko-ukraińskich (ukraińsko-„kreolskich”);
artykuły poświęcone nie tylko problemom politycznym, związanym z
kolonializmem i jego dziedzictwem, ale także – w pierwszym rzędzie
– problemom kulturowym (w najszerszym tego słowa znaczeniu) i
psychologicznym.”<br />Naukowa rzetelność w połączeniu z
publicystycznym polotem sprawia, że książka może być atrakcyjna
zarówno dla specjalistów, jak i wszystkich zainteresowanych
współczesną Ukrainą.</span></div>
<div align="JUSTIFY">
<i>Mykoła Riabczuk to osoba, od której bardzo
wiele się nauczyłem. Właściwie ciągle się uczę. Riabczuk jest
przede wszystkim błyskotliwym politologiem, który nie tylko
reprezentuje wybitny poziom intelektualny oraz nienaganny styl, ale
także pokazuje moralny wymiar swojej profesji: kim powinien być
prawdziwy, a nie wynajęty politolog. Jest, można rzec, sumieniem
tego zawodu. </i><i><span style="font-style: normal;">(</span></i>Jurij
Andruchowycz)</div>
<div align="JUSTIFY">
<i>Riabczukowska diagnoza kondycji tożsamości
ukraińskiej jest wręcz bezlitosna, ale nie ulega on, częstej wśród
ukraińskich publicystów, pokusie, by szukać winnych tego stanu
rzeczy w zewnętrznym otoczeniu. Przełamanie i zwalczenie tych
schematów jest podstawowym wyzwaniem dla ukraińskiej inteligencji.
</i><i><span style="font-style: normal;">(</span></i>Bogumiła
Berdychowska)</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Wasyl SŁAPCZUK "Księga zapomnienia" (</b><b><i>Книга забуття</i>)</b><br />
przekład z języka ukraińskiego - Wojciech Pestka<br />
Wysoki Zamek <b></b><br />
<b><br /></b>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2q4p_BAE6uDbt-qpNM5wz_K8zGlkQz7eMh3LjqfEbQNBjANBLLB4AqBHTzeiXP8n08My7NriPqqYrFxgtoRV6DgLYAUAd9d1fWTI1Dm9NbFaCXh2sWbLxVvs1tzGXzAiNGn5tcq-IXcE/s1600/wysoki.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2q4p_BAE6uDbt-qpNM5wz_K8zGlkQz7eMh3LjqfEbQNBjANBLLB4AqBHTzeiXP8n08My7NriPqqYrFxgtoRV6DgLYAUAd9d1fWTI1Dm9NbFaCXh2sWbLxVvs1tzGXzAiNGn5tcq-IXcE/s1600/wysoki.jpg" /></a><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 150%;">„Księga zapomnienia” to książka
przeciwko wojnie. Wojnie w każdym znaczeniu tego słowa, w każdym jego
sensie. Tej, która teraz toczy się na Ukrainie, tej która toczyła się w
Afganistanie, tej, którą wszyscy pamiętamy z lekcji historii…</span></span></span>
<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.0001pt;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 150%;">To
jest książka przeciwko wojnie, w której z ręki jednego człowieka ginie
drugi człowiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek by nie miała miejsca. </span></span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">
<span style="line-height: 150%;">Autor, </span><span style="line-height: 150%;">Wasyl
Słapczuk, uczestnik wojny w Afganistanie, podejmuje po 30 latach od jej
zakończenia próbę rozrachunku. Jego powieść jest pozbawiona opisów walk
i heroizmu, to opowieść o rzeczywistości, której sam doświadczał
każdego dnia: okrutnej, brudnej, niemożliwej do zrozumienia i
pozbawionej logiki.</span></span></span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Gy</b><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><b>ö</b></span><b>rgi
SPIR</b><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><b>Ó</b></span><b>
„Niewola” (</b><i><b>Fogság</b></i><b>)</b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
przekład z języka
węgierskiego – Elżbieta Cygielska</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
W.A.B.</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg671u6Ihfp8Iav9VZpU0IO06xitdl2iDv5scy8KI7xmo5zXsvW47t8bs34PwXjgJe9Gp-_osoaFcUQxoe2VlJXdqiW8bUey37j9wC0MyzhBpKxHm4HnNYF4oj7-UG8-o7Hl8NeydG5oiM/s1600/spiro.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg671u6Ihfp8Iav9VZpU0IO06xitdl2iDv5scy8KI7xmo5zXsvW47t8bs34PwXjgJe9Gp-_osoaFcUQxoe2VlJXdqiW8bUey37j9wC0MyzhBpKxHm4HnNYF4oj7-UG8-o7Hl8NeydG5oiM/s320/spiro.jpg" width="214" /></a></div>
Bestsellerowa
powieść węgierskiego pisarza, autora głośnych <i>Iksów</i>,
ukazuje świat Żydów w pierwszym wieku po Chrystusie. Młody Uri
dorasta w rzymskiej społeczności żydowskiej. Ze względu na
postępującą wadę wzroku nie może znaleźć odpowiedniej pracy,
przez co pogarsza i tak nie najlepsze relacje z ojcem. Ten ryzykuje
cały majątek, by w zamian za pożyczkę, której udziela Agrypie,
wysoko postawionemu urzędnikowi, jego syna włączono w skład
delegacji wiozącej coroczną ofiarę do Jerozolimy. Wskutek
nieporozumienia Uri zostaje wzięty za agenta Agrypy, co owocuje
wieloma nieoczekiwanymi wydarzeniami.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Petr </b><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><b>Š</b></span><b>ABACH
„Pijane banany” (</b><i><b>Opilé banány</b></i><i>)</i></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
przekład z języka
czeskiego – Julia Różewicz</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Afera</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDStzTKPGAM9CN6N-Pl54976ZuEHVRydAT7jDngLDWW54PoueKlX5r72do3qvUYbgEPKS8PZ6eIeJpFvVCZwl_4pTPyeTrgPdNC6EV1gJ4iXDQSIXv8VIDfBJcBH8ich8O5kptmrqxEAk/s1600/sabach.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDStzTKPGAM9CN6N-Pl54976ZuEHVRydAT7jDngLDWW54PoueKlX5r72do3qvUYbgEPKS8PZ6eIeJpFvVCZwl_4pTPyeTrgPdNC6EV1gJ4iXDQSIXv8VIDfBJcBH8ich8O5kptmrqxEAk/s320/sabach.jpg" width="225" /></a></div>
Praga,
cudowne lata osiemdziesiąte. W szkołach uczą, że kultura
przywędrowała zza wschodniej granicy, w radiu króluje koncert
życzeń, a najłatwiej dostępną rozrywką jest przesiadywanie na
podwórku pod trzepakiem. Jak przetrwać w szarej rzeczywistości i
nie umrzeć z nudów? Da się. Wystarczy mieć szesnaście lat, parę
koron na piwo i kumpli – kumpli na śmierć i życie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br />
Bohaterowie
„Pijanych bananów” zabierają nas do zalatującego osiedlową
knajpą świata szczeniackich wybryków, pierwszych miłości,
rozczarowań, na pozór banalnych marzeń, błahych i poważnych
kłopotów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br />
Mistrz
anegdoty Petr Šabach jak zawsze niezawodnie wywołuje w czytelniku
ataki niepohamowanego śmiechu, a równocześnie nastrój nostalgii i
udowadnia, że nawet mało atrakcyjne życie, w jeszcze mniej
atrakcyjnych czasach można nie tylko znieść, ale wręcz szczerze
pokochać.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<b>Judith W. TASCHLER „Nauczycielka”
(Die Deutschlehrerin)</b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
przekład z języka
niemieckiego – Aldona Zaniewska</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
W.A.B.</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGMN4CkRElMGwke7kv9CfTeZfdMzUj0SDh0GK-KI8zyST0IeGuL1MkdFQ3BAA0SJgU4WU25z9UA0FG3XIbDYswRS6_vyUbCkmmr-P0bWmLI-14xjVPVm9Q_ZDxPtWe20MMrMBuIgh6Mhc/s1600/taschler.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGMN4CkRElMGwke7kv9CfTeZfdMzUj0SDh0GK-KI8zyST0IeGuL1MkdFQ3BAA0SJgU4WU25z9UA0FG3XIbDYswRS6_vyUbCkmmr-P0bWmLI-14xjVPVm9Q_ZDxPtWe20MMrMBuIgh6Mhc/s320/taschler.jpg" width="202" /></a>Mieli
wspólną namiętność: miłość do literatury, do słuchania
historii i opowiadania, do fantazjowania… Dokąd ich doprowadziła?
Piękna i frapująca powieść "Nauczycielka" to połączenie
thrillera i romansu, książka gorąco przyjęta przez krytyków i
czytelników.<br />
<br />
Matylda i Xaver byli niegdyś nierozłączni,
łączyła ich miłość i literatura, ale pewnego dnia on odszedł
bez słowa – po prostu spakował swoje rzeczy i zniknął.<br />
Matylda
przeżyła załamanie nerwowe, długo nie mogąc zrozumieć motywów
postępowania Xavera. Po latach udało się jej odnaleźć spokój
ducha i swoje miejsce w życiu: w odległym mieście uczy języka
niemieckiego i literatury, lubiana przez uczniów, ma przyjaciół i
własne sprawy. Nagłe pojawienie się dawnego kochanka, który
tymczasem odniósł sukces jako pisarz książek dla młodzieży,
budzi w kobiecie zarazem czułe i bolesne wspomnienia, dając
początek dziwnej grze obojga: jej głównym motywem staje
niewyjaśniona sprawa zaginięcia syna Xavera z inną kobietą.
Niegdysiejsi kochankowie, swego czasu tak zafascynowani mocą
opowiadania historii, snują coraz dalej idące fantazje na temat
zaginionego dziecka.<br />
<br />
Czy Xaver zataja coś przed Matyldą?
Opowieść o miłości i literaturze, zmienia się w opowieść o
zemście i winie – fascynujący thriller psychologiczny, który
trzyma w napięciu do ostatniego rozdziału.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Cristian TEODORESCU „Medgidia,
miasto u kresu” (</b><i><b>Medgidia, oraşul de apoi</b></i><b>)</b></div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
przekład z języka
rumuńskiego – Radosława Janowska-Lascar</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Amaltea</div>
<div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjNvQvO4Szt6TZ3fjOF7p2QOTmErAhMdvU4ZLf-qwEvPNg99oMaCLgxWQWeateB3Up3cJG_3KDFGkWp1i34aSpwEc4JYhljzsSkhC3LptWqMfFcDC9NOSq57Jv0oXWfcSO77fl1IByLKI/s1600/teodorescu.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjNvQvO4Szt6TZ3fjOF7p2QOTmErAhMdvU4ZLf-qwEvPNg99oMaCLgxWQWeateB3Up3cJG_3KDFGkWp1i34aSpwEc4JYhljzsSkhC3LptWqMfFcDC9NOSq57Jv0oXWfcSO77fl1IByLKI/s320/teodorescu.jpg" width="203" /></a></div>
<span style="font-weight: normal;">Jak opisać
historię rodzinną, aby nie uronić nic z migotliwej atmosfery
dawnych czasów, na którą składają się przecież zarówno
wielkie wydarzenia historyczne, jak i drobne lokalne wypadki?
Cristian Teodorescu czyni to w swojej powieści z humorem i prawdziwą
swadą. </span><i><span style="font-weight: normal;">Medgidia, miasto
u kresu</span></i><span style="font-weight: normal;"> to
reportażowo-poetycka mozaika ułożona ze 103 szkiców. Ich
bohaterami są: lokalny restaurator Stefanek, kobieciarz i namiętny
karciarz, kelner marzyciel Januszek, niegdyś pracujący w Orient
Expressie, zasadniczy major Scipion, jego żydowska kochanka, lekarka
Lea, safandułowaty sędzia, listonosz Claudiu – po godzinach
skrytobójca, żołnierze niemieccy i radzieccy oraz dziesiątki
innych barwnych postaci. Całe to ludzkie panoptikum tworzy jedyny w
swoim rodzaju portret międzynarodowej społeczności Rumunii lat 30.
i 40. XX wieku, burzliwych czasów pomiędzy powstaniem Żelaznej
Gwardii a zapadnięciem żelaznej kurtyny. Nieco ironiczne, ale i
pełne szczerego liryzmu spojrzenie autora sprawia, że ta pozornie
odległa epoka staje się dla czytelnika światem bliskim i
intrygującym.</span></div>
<div align="JUSTIFY">
Za <i>Medgidię, miasto u kresu</i> autor otrzymał
Narodową Nagrodę Prozatorską „Ziarului de Iaşi”, nagrodę
Kolokwiów o Rumuńskiej Powieści w Alba Iulia oraz nagrodę
prozatorską Związku Pisarzy Rumuńskich.</div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-12032185765507035302015-05-19T13:23:00.001-07:002015-05-19T13:23:08.612-07:00JESTEM NARCYZEM NA WSPAK - wywiad z Markiem Bieńczykiem
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Panie
Marku, zacznijmy – jeśli pan pozwoli – od futbolu, bo i tak
byśmy od tego tematu nie uciekli. Doskonale znany pańskim
czytelnikom Jan Jo Rabenda twierdzi, że w poetyce przestrzeni
Bachelarda brakuje fenomenologii boiska. Z poglądami Rabendy zawsze
było panu po drodze, ale mam wrażenie, że w tym wypadku Rabenda
staje się czymś więcej niż pańskim alter ego</b>.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Tak,
to dość plastyczny awatar. Oczywiście nieco autoironiczny, ale,
jak pan mówi, żyje życiem własnym. Jego istnienie rodzi się w
rodzaju pastiszu melancholicznej pseudonimizacji znanej od Burtona po
Pessoę. Teraz występuje jako literacki odrzutek – nikt go nie
chce i pewnie słusznie, wydawać – który żywi
utopijno-nostalgiczną wizję świata braci, świata braterstwa
wyczytaną w dzieciństwie, w starej książce o futbolu, która jest
zarazem książką o pięknie i moralnej czystości. I marzy –
kiepski poeta, ale dobry marzyciel – o boisku jako alegorii ziemi
bez wojen, bez przemocy. Jak naiwny Kandyd rozmawia o tym z ludźmi
dookoła i widzi, że wobec dzisiejszego świata, który doszedł do
kresu możliwości, świata „monoteizmu rynkowego”, jak mówi
jeden z jego rozmówców, nostalgiczne wspomnienie może byś czymś
więcej niż bierną tęsknotą.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Literatura
i futbol zawsze się łączyły. Sporo pisarzy grało w piłkę –
Esterhazy, Hrabal, Camus (jakoś nie mogę sobie wyobrazić tego
dandysa w stroju bramkarza). Znalazłoby się jeszcze kilku. Bieńczyk
na przykład. </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqeSe8ouXXSKZlSRSqcTPvY07J67mrjOhlI17FPZKcudOlVXuhppuvYuRiuti5Q9FQ03ESk4e526Dpe4vxnwugQfeI-ymk1VuR1Xho_M-YNMnH5LWh1rVhxcY3x1JYLao7eVYobEykp6g/s1600/jablko-olgi-stopy-dawida-eseje-i-jesienie-390.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqeSe8ouXXSKZlSRSqcTPvY07J67mrjOhlI17FPZKcudOlVXuhppuvYuRiuti5Q9FQ03ESk4e526Dpe4vxnwugQfeI-ymk1VuR1Xho_M-YNMnH5LWh1rVhxcY3x1JYLao7eVYobEykp6g/s320/jablko-olgi-stopy-dawida-eseje-i-jesienie-390.jpg" width="201" /></a>Pan
sądzi, że Camus był dandysem? Sam tak nie myślę, on był z
peryferii, z innego kontynentu, z biedy i jakoś temu pozostał
wierny. Owszem, filozofom czytającym „Człowieka zbuntowanego”
mógł się wydać dandysem filozoficznym w tym sensie, że nie
przejmował się ścisłością argumentacji, z dezynwolturą kleił
je całość. W każdym razie dziękuję za to miłe boiskowe
towarzystwo, ja też byłem najlepszy na bramce.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Skoro
użyłem słowa „peryferia”… Nie zajmowałem się tym bliżej,
ale wydaje mi się, że futbol wchodził do literatury tam, gdzie nie
było świateł rampy, czyli na przykład w Europie Środkowej,
właśnie na poboczach – jak to chcąc nie chcąc się odczuwało –
„prawdziwej” Europy. W Paryżu mało kto o futbolu pisał. U nas
na pewno to się łaczyło jakoś z poszukiwaniem przestrzeni
zastępczych, idealnych, gdzie można było wyrazić to, co gdzie
indziej podlegało ograniczeniom. Futbol, czy w ogóle sport, w
ciekawy sposób pomagał nam rozgrywać doświadczenie komuny. W
sposób, rzekłbym, akceptująco-negujący. Z jednej strony to były
nasze drużyny, z naszego kraju, to było nasze życie, to była
codzienność, której się mówiło „tak”, bo się w niej
tkwiło, bo się chciało jakoś fajnie żyć; a z drugiej strony
przez futbol mówiliśmy „nie”, mieliśmy w nosie wszelką
państwowość, wkładaliśmy w niego marzenia, które nic nie miały
wspólnego z socjalistycznym udziałem w socjalistycznym życiu.
Pamiętam dobrze, że gdy szedłem po zwycięstwach na Mundialu w
1974 do centrum miasta krzyczeć z chłopakami, tworzyć pochody, na
które zaraz rzucała się milicja, miałem poczucia, że wyjąc
„Kazimierz Deyna naszym przyjacielem jest”, buntuję się
antyustrojowo.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Spotykał
się pan na boisku z Jerzym Pilchem, który w "Drugim dzienniku"
zestawił – na wzór drużyny piłkarskiej – swoją jedenastkę
pisarzy (a właściwie dwie jedenastki plus rezerwowi). Skład
podstawowy: Płatonow, Faulkner, Mann, Dostojewski, Tołstoj,
Flaubert, Gogol, Borges, Proust, Babel, Szekspir. Zastanawiam się,
jak wyglądałaby pańska drużyna? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Pilch
miał niestety prawo pierwokupu. Aby się nie powtarzać, skład
nieco alternatywny: zachowuję Flauberta na lewej pomocy, i Prousta
na prawej obronie. Sebald na prawej pomocy, Diderot w środku pola,
wczesny Kundera z dziesiątką, Cioran na prawym skrzydle, Racine
jako lewy łącznik, Baudelaire i Bolaño jako stoperzy, na bramce
Hemingway, na lewej obronie Schulz. Jako joker Naborowski, poeta
barokowy. Naprzeciwko drużyna rosyjska, wynik mocno niepewny.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Myślałem,
że będzie jedenaście razy Proust, który jest w pańskiej książce
odniesieniem do wszystkich niemal zagadnień. Może nie tyle sam
Proust, co "W poszukiwaniu straconego czasu". Wszystko
można tam odnaleźć, wszystko można tym wytłumaczyć. Absolutne
arcydzieło? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Drużyna
z samego Prousta grałaby w tył i w poprzek boiska. Może dlatego
lubię dawną barcelońską tiki-takę... Arcydzieło absolutne?
Absolutne pewnie nie, zresztą nie umiem takiego sobie wyobrazić.
Proust niekiedy watuje, dopisuje za dużo – kto zresztą tego nie
robi. Przywołuję go ciągle z całą świadomością rzeczy jako
rodzaj stałego punktu odniesienia czy tła, książkę książek –
bo „Jabłko Olgi” też jest – poniekąd – książką o
książkach. Poza wszystkim u Prousta interesuje mnie jego
nieprawdopodobna uważność na szczegół, na gesty chociażby. No i
interesują mnie zwłaszcza jedne z podstawowych napięć
„Poszukiwania...”: zachwyt versus suchość serca; oczarowanie
versus umieranie, odchodzenie; literatura a życie – bo to one
tworzą oś konstrukcyjną „Jabłka Olgi”.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Skoro
mowa o niespodziewanych literackich odkryciach – wiedział pan, że
wspomniany Jerzy Pilch w jednym z dawnych felietonów także odnosił
się do wiersza Zbigniewa Herberta "Dalida"? Robił to
oczywiście w kontekście piłkarskim. Tak jak Pan Cogito "odgaduje
bezbłędnie daty swego życia" dzięki piosenkom Dalidy , tak
Pilch pamięta pewne daty dzięki wielkim meczom i wielkim turniejom.
Najważniejszy był dla niego mundial w Chile z 1962 roku. Dla pana,
mlodszego od Pilcha o cztery lata (cztery lata! mundialowa
miara), jest to pewnie turniej w Anglii, rok 1966? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Nie,
nie pamiętałem, pięknie dziękuję za podpowiedź! Widzi pan, to
się jakoś pokoleniowo wszystko zgadza. Co do dat, tak, Anglia 1966,
do niedawna pamiętałem wszystkie wyniki tamtych meczów, a tych z
ostatnich mundialów – nie pamiętam niemal w ogóle. Tak działa
pamięć, która to, co dawne wyostrza kosztem niedawnego, lecz, z
drugiej strony, obrazuje to, co się stało z dzisiejszym futbolem:
przez rozmnożenie rozgrywek, ilości drużyn, wszystko staje się
nieostre, nie może być przecież igrzysk tam, gdzie są wieczne i
nieskończone igrzyska. A cyfry – daty, wyniki – to są
matematyczne szyfry tego, co przeżyliśmy. 3:2 z Argentyną na
mistrzostwach w Niemczech w 74 to coś więcej niż wynik, to wraz z
innymi cyframi, które w pamięci pozostały, cyfrowy zapis mojego
istnienia.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Był
to prawdopodobnie czas, gdy czytał pan "Do przerwy 0:1"
Bahdaja czy "Klub jedenastu" Eduarda Bassa (dziękuję za
wskazówkę – sięgnę!). Dorzućmy to tych "książek
pierwszych" jeszcze Niziurskiego (też z fragmentami
piłkarskimi). Pamiętam, że Niziurskiego czytałem z łapczywością,
choć niektóre konteksty "Księgi urwisów" były juz dla
mnie niejasne. Natomiast Bahdaj – takie choćby "Stawiam na
Tolka Banana" – był już dla mnie nieczytelny. Myśli pan, że
lektury pańskiego dzieciństwa mogą byc dziś czytelne i aktualne?
Czy w ogóle książki mogą "wyjść z użycia", tak jak
słowa (przypomina pan między innymi ordynusa, serwus, koklusz i
dziwożonę)? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Bass
był pierwszy. Ma pan rację, Niziurskiego da się czytać dzisiaj,
Bahdaja, poza „Do przerwy 0:1”, trudno, chyba że się chce
szukać śladów dawnej codzienności. Niziurski miał język, który
ucho literackie również dzisiaj zauważy, nawet jeśli fabuły
wydają się teraz słabsze. Wiadomo, że Bóg literatury rozpoznaje
swoich po długich nieraz latach; wystarczy przejrzeć listy
bestsellerów sprzed wieku i to, co się z tamtych rzeczy dzisiaj
wydaje i czyta obecnie. Nigdy nie wiadomo, co zostanie w cieniu, a co
się przebije do podręczników. Książki nie wychodzą z użycia,
raczej zasypiają. Najgorszy los jest tych, z których nie da się po
latach nic wycisnąć, których nie da się czytać nawet jako
kuriozum. Z Bahdaja można chociaż wycisnąć parę językowych
drobiazgów czy opis warsztatu prywaciarza w w gomułkowskiej Polsce.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Trudno
też dzisiaj trafić na bohaterów literackich – zwłaszcza
głównych – o znacznej tuszy, jak choćby tytułowy Gruby z
powieści Aleksandra Minkowskiego. Na terror bycia fit, ogarniający
także literaturę, narzekał nie tak dawno Krzysztof Varga. Myśli
pan, że mamy problem z poprawnością? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Mamy
problem z poprawnością łamaną przez hipokryzję w życiu
politycznym, społecznym i obyczajowym. Ale myślę, że poprawność
jest raczej demonem dziennikarstwa niż literatury. A w obrębie
literatury bardziej krytyki niż pisarzy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>O
"książkach pierwszych" mówi i pisze się często. O
"książkach ostatnich" niezwykle rzadko. Niezwykle
przejmujący jest w pańskiej książce fragment, w którym opisuje
pan ostatnią ważną lekturę pańskiej matki. Nie myślał pan, by
poświęcić więcej uwagi temu zagadnieniu? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Trzeba
uważać, by nie wpaść w komedię „ostatnich słów”,
„mądrości” na pożegnanie. Albo w wyznanie spod ankieterskiego
znaku: „Jakie cztery książki zabrałbyś na bezludną wyspę?”.
Rzecz w tym, że nie da się niczego podsumować, nie da się
podsumować życia, które się przeżyło.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Na
starość zmienia się oczywiście sposób czytania. Dziecko, jeśli
wejdzie w książkę, czyta od dechy do dechy, przynajmniej taki mam
obraz czytającego dziecka z dawnych czasów, bo sam nie mam
potomstwa. Stary czyta wybiórczo, chwyta pojedyncze zdania,
fragmenty. W przypadku, o którym pan mówi, najbardziej uderzające
jest to, że ta staruszka czyta książkę jak dziecko, jakby miała
dziesięć lat. Ale też dlatego, że nie czytała książek przez
całe życie. My zbyt dużo przeczytaliśmy, aby pod koniec życia
zamknąć się w „książkach ostatnich”.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Przy pomocy książek
możemy żegnać się ze światem jako czytelnicy, ale równie
interesujące byłoby przyjrzenie się książkom, które
poszczególni autorzy pisali tuż przed śmiercią. Tutaj znów
pojawiłoby się "W poszukiwaniu straconego czasu"
redagowane gorączkowo przez Prousta w ostatnich dniach jego życia</b>.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Tak, Proust to jest
przykład wyjątkowo heroiczny. Od pewnego momentu w jego życiu już
nie ma nic, dosłownie nic innego poza książką. Leży na katafalku
w pokoju obitym korkiem i już tylko dopisywaniem i skreślaniem się
zajmuje. Dlatego Marcel wciąż sobie stawia pytanie: czy zdążę?
Albo, przykład świeższy, Roberto Bolaňo. To jest dla mnie
bohaterstwo, podobnie jak bohaterami są ci, co próbują coś pisać
w sytuacji ekstremalnego zagrożenia; mamy przykłady dzienników
pisanych w obozach czy w ukryciu. Nie tylko bohaterstwo fizyczne:
bohaterstwo woli przede wszystkim. Bo o tę jest zawsze najtrudniej.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Proust,
Nerval, Marilyn Monroe, Hopper, Zidane – bohaterów pańskiej
książki łączy między innymi to, że są w swoich dziedzinach
wręcz ikonami. Wydawać by się mogło, że trudno napisać coś
nowego o MM. Panu się udaje. Nie obezwładnia pana ogrom materiału?
</b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Gdybym
podchodził do nich akademicko, zapewnie nic bym nie napisał;
bibliografia, jak pan mówi, jest przeżająca, w wypadku Prousta aż
śmiech pusty bierze. Luksus pisarski polega na tym, że można się
uczepić jednego zdania, jednego obrazu, jednej fotografii. Uchwycić,
czy raczej się zachwycić, bo takie pisanie zaczyna się od
zachwytu. W przypadku Prousta zobaczyłem „jaśniej w zachwyceniu”
jeden mały akapit i z niego wszystko wyszło. O Prouście „ogólnym”
nic by się nie udało wymyślić.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Z
postaci mniej znanych – co z tego, że fikcyjnych – mamy w
"Jabłku Olgi..." kopistę Bartleby'ego z opowiadania
Melville'a. Tyle tylko, że ten bohater robi ostatnio niesamowitą
karierę. Jego "wolałbym nie" stało się
nieoczekiwanie(?) jednym z najprecyzjniejszych opisów dzisiejszego
świata. Skąd moda na Bartleby'ego? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
O
Bartlebym pisałem kiedyś, teraz istotnie stał się postacią aż
tak bardzo „popularną”, że poświęciłem mu tylko jeden
akapit, czując, że włażę w teren zbyt już mocno ukształtowany.
Ale czytany on jest tak różnie. Najczęściej jego słynna formuła
„wolałbym nie” przerabiana jest na hasło społecznego oporu,
buntu. Bartleby staje się ikoną odmowy, protestu przeciwko
porządkowi społecznemu. Odmowy kogoś (tak opisywał nowego
Bartleby’ego Baudrillard), kto nie tyle nie zgadza się na takie
czy inne postępowanie władzy, ale odrzuca różne alternatywy do
wyboru, które władza proponuje. Staje się powoli bohaterem naszych
czasów.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Wśród
postaci, o których pan pisze, jest jeszcze mało znana francuska
aktorka Dominique Sanda, a raczej jej portret. Czytaniu twarzy
poświęcał pan zawsze dużo uwagi. Jestem ciekaw, czy interpretuje
pan czasami własną? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
W
domu u mnie mówią, że nigdy nie używam lustra. I właściwie to
prawda, jestem ikonoklastą siebie samego. To pewnie nie jest też
całkiem zdrowe, rodzaj narcyzmu na wspak. Żadnych własnych
wizerunków z własnej woli w Sieci. Nie mam siły walczyć z
wydawcami, by zrezygnowali ze zdjęcia na okładce, poddaję się
sesjom fotograficznym. Ale od pewnego czasu nie pozwalam już, na ile
się da, na nagrywanie, kiedy jestem zapraszany na jakieś publiczne
spotkania.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>A
gesty, które – jak pan pisze – mają nad nami władzę? Jaki
jest gest rządzący Markiem Bieńczykiem? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Niestety
gest chwytania się za twarz, zakrywania jej dłońmi; przemywam
dłońmi twarz na sucho. No. nie jestem z tego dumny. Gdy ktoś
bliski podobny gest wykonuje, sam dostaję szału.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Mówiąc
o bohaterach tej książki, trzeba wspomnieć o osobach panu bliskich
– matce, ojcu, Oldze i Dawidzie. Zwłaszcza ta tytułowa para zdaje
się być szczególnie znacząca. Dlaczego za ich pomocą przekracza
pan gatunkowe ramy eseju i przesuwa się ku prozie? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Olga
i Dawid to moi przewodnicy; pomagają mi wypowiedzieć moje dwa
podstawowe doświadczenia życiowe. Doświadczenia te przyjmują
różne postacie w książkach czy obrazach, o których piszę; stąd
eseje o Prouście czy Hopperze, stąd to spotkanie bohaterów żywych
i napisanych czy namalowanych. Właściwie uważam się za czytelnika
naiwnego, nigdy nie robiłem większych różnic między zdarzeniem z
życia realnego i z życia książkowego; jestem pisarzem
egzystencji, piszę o, jakby rzekł Kundera, tematach egzystencji i
to mnie interesuje przede wszystkim. A to, czy widzę je i opisuję
jako doświadczenia realne czy jako doświadczenia lekturowe, nie ma
znaczenia. „Jabłko Olgi” jest na swój sposób jedną
opowieścią, gdyż dotyczącą kilku powracających tematów, które
mają stanowić o jej spójności. Nawet jeśli składają się na
nią teksty pisane w różnym czasie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Niezwykle
intrygująca jest postać Dawida, uciekiniera z getta lwowskiego, w
zasadzie wiecznego uciekiniera, który nie może się zatrzymać. Kim
był? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Wie
pan, w książce nie jest powiedziane, że ucieka z ghetta i że
ucieka we Lwowie. Można się domyślić pewnych rzeczy. Proszę
wybaczyć, odpowiem teologicznie: Dawid jest tym, kim jest... w tej
książce.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Nie
on jeden spośród pańskich bohaterów ucieka. Uciekinierami,
dezerterami z życia są tu niemal wszyscy. Tak jak niemal wszyscy są
melancholikami. Czy melancholia zawiera w sobie chęć ucieczki? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Nie
wszyscy, Dawid nie jest melancholikiem, ale oczywiście wielu
uciekających jest. Zwłaszcza tych uciekających w głowie. To widać
od razu, na pierwszy rzut oka: rozmowa z nimi jest trudna, nie ma ich
tutaj, uciekają w siebie, uciekają gdzieś myślami, nie umieją
patrzeć w oczy, bo spojrzenie w oczy to przyznanie, że czas
istnieje, że ta chwila jest ważna, podczas gdy melancholik chce się
wymknąć czasowi, uciec tam, gdzie aktualnie jest jak najmniej.
Często ucieka realnie, odchodzi, wszystko, tylko nie być tutaj –
tak brzmii jego zew</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Czy
istnieją miejsca melancholiogenne? Gdy pisze pan o uciekinierach
z/do Korsyki, mam wrażenie (poparte dodatkowo lekturą "Campo
Santo" Sebalda), że tak. </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Melancholia
jako topos jest raczej wędrowna: w poszczególnych okresach wiąże
się bardziej z pewnymi przestrzeniami, które w kolejnych porzuca.
Ruiny rzymskie na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku
były miejscem par excellence melancholicznym, wokół nich powstawał
wówczas mocny dyskurs melancholiczny. Dzisiaj są one dla nas puste,
podobnie jak od melancholii uwalniają się miasta, kiedyś nią
przez pisarzy nasączone, jak Wenecja czy Paryż. Mówię na poziomie
zbiorowym, bo indywidualnie każdy ma swoje odrębne doświadczenia.
Powstają nowe przestrzenie dla melancholii, wręcz już kosmiczne,
jak to pokazuje film „Grawitacja”. Ale niewątpliwie pewne
pejzaże są predestynowane do melancholizacji. Dla Ciorana była to
środkowa Hiszpania na przykład, myślę, że miał rację. Przy
czym każdy pejzaż melancholiczny wywołuje inny rodzaj
doświadczenia. Brzegi Atlantyku, zwłaszcza w Portugalii, wywoływały
przez wieki melancholię lekką, naznaczoną tęsknotą, <i>saudade</i>.
A Korsyka coś bardziej drapieżnego, niespokojnego. No i są miejsca
pojedyncze, rozsiane po całym świecie, odgrzebywane przez
wyobraźnię melancholijną.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Takimi
miejscami są także bunkry. Pisze pan o bunkrach Muru Atlantyckiego,
a zarazem cytuje Stasiuka, opisującego bunkry w okolicy Drohiczyna.
"Wspomnienie za wspomnienie: w ten sposób bunkry Stasiuka i
moje bunkry tworzą przeciwstawne granice. Z jednej strony rysują
zachodnią granicę Zachodu, z drugiej jego aktualną granicę
wschodnią". To nie jedyne powiązanie między wami. Jest
jeszcze Grochów. Idealny dla melancholików. Zastanawiam się, kiedy
napisze pan książkę o Grochowie? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
No
tak, powiedziałem Andrzejowi: ukradłeś mi tytuł; przygotowuję
parę opowiadań, które się dzieją na Grochowie mniej więcej,
może uda się skończyć, ale tytułu już nie mam, bo mi zabrał.
Napisałem dłuższy wywód o tym naszym pokrewieństwie, ale w końcu
nie dałem go do „Jabłka Olgi”. Istotnie, przez wiele lat, nie
znając się, byliśmy sąsiadami. Otoczenie geograficzne ma duży
wpływ na wyobraźnie, sposoby myślenia, odczuwania i pisania; to
dobrze wiadomo. Mam wrażenie, że w pewnym sensie łączy nas
rozbieżna zbieżność. Choć chodziłem do szkół dłużej niż on
i otrzymałem standardową, grzeczną edukację, podczas gdy on był
w dużej mierze samoukiem, to nauczyliśmy się na Grochowie, miejscu
niedookreślonym, półmiejskim-półwiejskim, pewnego, rzekłbym,
outsiderstwa. To widać w samym pisaniu, i on, i ja jesteśmy
właściwie pozagatunkowi, choć każdy na inny sposób. I czuję też
zbieżności w tych naszych odjazdach: on, nie znoszący Zachodu, na
Wschód; ja nie znoszący Wschodu (czy raczej zafascynowany przez
Wschód, lecz z różnych przyczyn, o których nie będę tu
wspominał, odrzucający go) na Zachód. Szukamy po dwóch stronach
kontynentu, odnoszę wrażenie, czegoś podobnego.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Pod
koniec książki popada pan w ton katastroficzny, pisząc o wojnie i
terroryzmie. "Bo nie mówcie, że tego nie czujecie, że zaraz
coś nie rąbnie, że niebo nie wisi nad nami jak ciężka pokrywa i
nie zsyła nam dni ciemniejszych niż noce. Butelka wody, odzież na
zmianę, cztery kanapki do chlebaka. Uciekać, trzeba uciekać".
Widać to zwłaszcza – na zasadzie kontrastu – w tekście
poświęconym Sempému. Jego ilustracje, ukazujące Francję nieco
wyidealizowaną, poetycką, łagodną nawet wtedy, gdy jest ukazana w
krzywym zwierciadle, wydają się w kontekście ostatnich wydarzeń
niepokojąco nieaktualne, oderwane od rzeczywistości. Czy tamtej
Francji Sempégo już nie ma? Czy coś się skończyło – we
Francji, w Europie, na świecie? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Tak,
coś się skończyło. Poczucie to zewsząd narasta, nie ma co
udawać, że tak nie jest. Mówią to histerycy jak ja, i analitycy
jak u nas choćby Leder, a na świecie Žižek. Setki innych,
ekonomistów, historyków, pisarzy. Może nawet nie tyle chodzi o
koniec, co o początek, o wyobrażenie, że stanie się wkrótce coś
niewyobrażalnego, że musi się stać. Jasne, że taki fantazmat
końca powtarza się w dziejach Europy co jakiś czas. Raz, niekiedy
parę razy na jedno stulecie. Tak jakby ludzkość do końca nie
mogła uwierzyć we własne istnienie i musiała co kilkadziesiąt
lat doprowadzić je na skraj; jakby ludzkość nie mogła znieść
ciężaru własnego istnienia. Więc to się wciąż powtarza, trzeba
na to wziąć poprawkę, ale powtarzają się też wojny.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Tamtej
Francji Sempégo nie ma, bo to była Francja trochę odwieczna,
trochę przedwojenna. Jednak u Sempégo, trzeba to powiedzieć,
jesteśmy we Francji białej, albo parysko-intelektualnej, albo
prowincjonalno-sielskiej. Ale też jest w Europie coraz mniej Europy,
rozpada się jedność, która była najpiękniejszą rzeczą, jaka
mogła się w Europie zdarzyć. Nie udało się z wielu przyczyn,
lecz dlatego także, że tak mało siebie w nią się wkładało.
Każdy kraj ma swoje przewiny, dawne demoludy traktowały często
Europę jak partię komunistyczną: listę obecności trzeba
podpisać, trzeba mieć legitymację, żeby był święty spokój i
pensję mieć wypłaconą, ale tak naprawdę to nie nasza sprawa, to
robią jacyś „oni”. Wiele partii w Polsce traktowało i traktuje
Europę jak PZPR; nie znoszę tego.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Wszystko
jest do ułożenia od nowa, ale kiedy prześledzi się sposób, w
jaki Europa układała się na nowo i dawała sobie impuls budowy
nowego prządku, zauważy się łatwo, że następowało to zazwyczaj
po wojnach. Unia Europejska była próbą ułożenia czegoś na nowo
w sposób ewolucyjny, bez cezury wojennej, i coraz bardziej się
wydaje, że to się nie udało.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b>Przepraszam,
że zakończę patetycznie – ale czy w kontekście powyższych
rozważań wierzy pan (jak Sempé, powtarzający to za Grossmanem),
że "dobro zbawi świat"? </b>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
Wie
pan, patos mi w ogóle nie przeszkadza; właściwie to jestem za
patosem, nie rozumiem, jak można zachowywać się niepatetycznie na
małej kulce wirującej w nieskończonym kosmosie, w „przerażającej
ciszy nieskończonych przestrzeni”. To jakiś brak wyobraźni,
mówić spokojnie i ważąc słowa. Jestem za patosem, i jestem za
ckliwością, czyli patosem w mikroskali.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
A
co do pańskiego pytania, nie, nie wierzę; myślę, że będzie tak,
jak dotąd: świat będzie falował między wojną a pokojem, między
rzeziami a ogrodami, między przemocą a braterstwem. Dobro będzie
wracało, zbawiało świat na krótką chwilę. To może nie jest
jeszcze najgorsze rozwiązanie. </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
(tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce")</div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-12800488994584376832015-05-08T13:46:00.000-07:002015-05-08T13:46:01.241-07:00HUMOR Z GŁOWĄ - Zdenĕk Svĕrák, Podwójne widzenie"
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<b>Opowiadania
Zd<span style="font-family: Times New Roman, serif;">e</span>nka Sv<span style="font-family: Times New Roman, serif;">ĕ</span>r<span style="font-family: Times New Roman, serif;">á</span>ka
to gotowe pomysły filmowe</b></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
„Gdybyście
mnie spotkali, być może mielibyście wrażenie, że skądś mnie
znacie” - zdanie rozpoczynające jedno z opowiadań zamieszczonych
w tomie <span style="font-weight: normal;">„Podwójne widzenie”</span>
wiele mówi o ich autorze, czyli <span style="font-weight: normal;">Zd</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">e</span></span><span style="font-weight: normal;">nku
Sv</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">r</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">á</span></span><span style="font-weight: normal;">ku</span>.
W Czechach znają go wszyscy. Wraz z Ladislavem Smoljakem powołał
wszak do życia J<span style="font-family: Times New Roman, serif;">á</span>rę
Cimrmana, absolutnego geniusza wszelkich dziedzin, który w
głosowaniu na Największego Czecha zdobył bezapelacyjnie pierwsze
miejsce (ostatecznie tytułu tego nie otrzymał, ponieważ był
postacią fikcyjną – jakie to czeskie!). Ale <span style="font-weight: normal;">Zd</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">e</span></span><span style="font-weight: normal;">n</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">k
Sv</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">r</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">á</span></span><span style="font-weight: normal;">k</span>
jest nie tylko autorem sztuk teatralnych poświęconych Cimrmanowi.
Jest także scenarzystą filmowym i aktorem – udanie łączył te
role chociażby w wyreżyserowanych przez jego syna Jana filmach
„Kola” i „Butelki zwrotne” (Oscar dla najlepszego filmu
nieanglojęzycznego). Jest też pisarzem – po książce dla dzieci
„Ucieszki Cieszka” w tłumaczeniu polskim ukazuje się wreszcie
wybór jego opowiadań.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiERAWIAXi6J6BaGA-l0nzVf7x4PwVPRhJ8JMK4Q6Hz8VnlpCFj6C8ulgh7dt0HO8HWAwoMe4OulXAPKbljgdmCFRn7RSVhWoNkJcJ1vUt78dp76iJc4jHH6C3HmtHRfVfzrLjpKWAO5YY/s1600/sverak.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiERAWIAXi6J6BaGA-l0nzVf7x4PwVPRhJ8JMK4Q6Hz8VnlpCFj6C8ulgh7dt0HO8HWAwoMe4OulXAPKbljgdmCFRn7RSVhWoNkJcJ1vUt78dp76iJc4jHH6C3HmtHRfVfzrLjpKWAO5YY/s320/sverak.jpg" width="204" /></a>Opowiadania
<span style="font-weight: normal;">Zd</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">e</span></span><span style="font-weight: normal;">nka
Sv</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">r</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">á</span></span><span style="font-weight: normal;">ka</span>
odwołują się do tradycji czeskiej humoreski, tej literackiej
specjalności narodowej, która jest gatunkiem absolutnie osobnym i
wyjątkowym. Dość łatwo można je scharakteryzować –
przedstawiają zazwyczaj zwyczajnych bohaterów zmagających się z
codziennymi perypetiami, o których opowiada się potocznym językiem,
często w formie zabawnych dialogów, nie rezygnując przy tym z
wrażliwości spojrzenia. Najważniejszy jednak jest tutaj
specyficzny humor – daleki od satyry i złośliwego wyśmiewania
wad. Właściwością twórczości <span style="font-weight: normal;">Sv</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">r</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">á</span></span><span style="font-weight: normal;">ka</span>
jest śmiech dobrotliwy, współczujący, spełniający niejako
terapeutyczną rolę. Lubimy tych bohaterów, bo są tak samo jak my
śmieszni i nieporadni, tak samo boksują się z życiem. A
jednocześnie zazdrościmy im tego, co mówi o Czechach narodowy
stereotyp – spokoju, pogody ducha i (w opowiadaniach <span style="font-weight: normal;">Sv</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">r</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">á</span></span><span style="font-weight: normal;">ka</span>
jest to szczególnie widoczne) swobody obyczajowej. </div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Pod
względem artystycznym nie są to arcydzieła. <span style="font-weight: normal;">Sv</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">r</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">á</span></span><span style="font-weight: normal;">k</span>
nie będzie – bo nie chce być – drugim Hrabalem. Ma raczej
temperament scenarzysty – najważniejsze są dla niego anegdoty,
sytuacyjne dowcipy i chwytliwe pomysły. A tych jest tu co niemiara –
choćby kulturalny taksówkarz, mechanik samochodowy dorabiający
jako znachor czy Wietnamka ucząca się czeskiego z krzyżówek. Nic
dziwnego, że czeskie kino jest dla polskich filmowców wzorem do
naśladowania. Trudno kręcić mądre komedie, gdy się nie ma
takiego opowiadacza jak <span style="font-weight: normal;">Zd</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">e</span></span><span style="font-weight: normal;">n</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">k
Sv</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">r</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">á</span></span><span style="font-weight: normal;">k</span>.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;">Zd</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">e</span></span><span style="font-weight: normal;">n</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">k
Sv</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">ĕ</span></span><span style="font-weight: normal;">r</span><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-weight: normal;">á</span></span><span style="font-weight: normal;">k</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">"Podwójne
widzenie"</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Dorota
Dobrew, Jan Węglowski</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Książkowe
Klimaty, Wrocław 2015</span></div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-66005062172576651002015-04-22T13:25:00.003-07:002015-04-22T13:25:30.111-07:00KSIĄŻKA Z DROGĄ W TYTULE - POLSKA (I NIE TYLKO) POWIEŚĆ DROGI<br /><div class="like-btn right">
<div class="fb-like fb_iframe_widget" data-action="like" data-href="http://xiegarnia.pl/artykuly/ksiazka-z-droga-w-tytule/" data-layout="button_count" data-share="false" data-show-faces="false">
<span style="height: 20px; vertical-align: bottom; width: 102px;"></span></div>
</div>
<div class="lead">
<div style="text-align: justify;">
Sieć polskich dróg krajowych i autostrad budowano
(i buduje się) mozolnie od stu lat. Tym bardziej dziwne, że polska
literatura nie doczekała się powieści drogi. Ale jest szansa na zmianę.
Niesie ją „Siódemka” Ziemowita Szczerka.</div>
</div>
<br />
<strong>Polskie drogi nie istnieją</strong><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Powieść drogi, jak również film drogi – gatunki kanoniczne w kulturze
amerykańskiej (ale nie tylko, o czym za chwilę) – w Polsce właściwie
nie istnieją. Fabularny motyw wędrówki jako sposobu dochodzenia do
samoświadomości, wybijania się na niezależność, docierania do prawdy o
sobie i o świecie, ale też oswabadzającego pędu ku wolności, nie ziścił
się w polskich warunkach z wielu powodów, z których dwa są
najważniejsze. Po pierwsze – odwieczny topos bohatera-wędrowca,
człowieka w drodze, rzecz jasna w jego współczesnym aspekcie kulturowym,
pojawił się wraz z narodzinami „Beat Generation”. Biblią tego ruchu
stała się opublikowana po raz pierwszy w 1957 powieść „W drodze” (On the
Road) Jacka Kerouaka. Dla jej bohaterów – i dla protagonistów
większości późniejszych powieści i filmów wykorzystujących motyw drogi –
wędrówka staje się wyrazem buntu przeciw zastanej rzeczywistości,
outsiderskiej postawy wobec odgórnie narzucanych norm. Nic dziwnego, że w
Polsce Ludowej taka postawa nie mogła być opisana za pomocą literackich
lub filmowych środków. Włóczęga-buntownik, uciekinier z siermiężnej
ludowej rzeczywistości mógł się pojawić jedynie w poezji o bitnikowskich
inklinacjach – najpierw u Stachury, potem u Podsiadły.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkcZMh02mK1Isc-U9DqahA5pQNxbZXc5vMdpm2GiT4tmvVXsZuiPbBrshaLasxtR7xYoqPRyWEpZLdaD5eC6JcIEwoC2vroq4Ip6U1XY_EF0nrjPYvdnWE-VsMXwyfE-Mr6kjdzsSfVa0/s1600/podr%C3%B3%C5%BC.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkcZMh02mK1Isc-U9DqahA5pQNxbZXc5vMdpm2GiT4tmvVXsZuiPbBrshaLasxtR7xYoqPRyWEpZLdaD5eC6JcIEwoC2vroq4Ip6U1XY_EF0nrjPYvdnWE-VsMXwyfE-Mr6kjdzsSfVa0/s1600/podr%C3%B3%C5%BC.jpg" height="227" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
W prozie (oraz filmie) i droga, i wędrowcy pojawiali się rzadko. W
„Następnym do raju” Marka Hłaski (powieści, jak „W drodze”, z roku 1957)
drogi tak naprawdę nie ma, choć bohaterami są kierowcy. Inne „drogowe”
dzieła z okresu PRL są już naznaczone ingerencją systemu – kierowca PKS
Marian Szyguła (niezapomniany Wiesław Gołas), główny bohater serialu
„Droga”, w swoich służbowych wyjazdach poznawał bolączki ówczesnych
Polaków, zaś Duduś i Poldek z „Podróży za jeden uśmiech” niby
realizowali marzenie o beztroskiej włóczędze, choć kto czytał powieść
Bahdaja (lub oglądał zrealizowany na jego podstawie serial), ten wie, że
wszystko było dokładnie nadzorowane. Opiekuńcze państwo czuwa. Przez
długie lata najmocniejszym polskim akcentem pojawiającym się w
kontekście buntowniczej opowieści drogi pozostawało nazwisko bohatera
filmu „Znikający punkt” (Vanishing Point) – Kowalski.</div>
<br />
<strong>Droga-Matka</strong><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4BW1dddqcdSAG_ApT7J2mCC2BcqkiwPOFOROZyHeS7vjGZNyHrkxI6eTW0hGm9ksiWktFYx_hNVZg7qze3uxlrEKVGc0bJRn_qmT2PwQ1hEqIphc0zYdzQ6ofxHlHPS-oBT_11PqV28Y/s1600/full_siodemka_szczerka_okladka_770.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Drugi powód nieobecności polskich utworów wykorzystujących motyw
drogi jest okrutnie prozaiczny – przez długi czas sieć dróg (rozumianych
oczywiście po amerykańsku jako asfaltowe wstęgi ciągnące się po
horyzont) istniała w Polsce w formie zalążkowej. Trudno sobie wyobrazić
brawurowy rajd po naszych wertepach. Brak dróg, a co za tym idzie całej
infrastruktury drogowej, powodował, że w Polsce przez długi czas nie
mogły powstać powieści drogi ani rozmaite warianty „drogowej”
literatury. W 1982 roku Julio Cortazar z żoną Carol Dunlop opisali w
„Autonautach z Kosmostrady” podróż z Paryża do Marsylii tzw. francuską
Autostradą Południową. Najwięcej miejsca zajmują w książce opisy
postojów na ponad 60(!) parkingach przy autostradzie. Rzecz w Polsce
sprzed 30 lat nie do pomyślenia. Francja Francją, ale ojczyzną opowieści
drogi są Stany Zjednoczone. Amerykanie, którzy jeden ze swoich
założycielskich mitów zbudowali na motywie wędrówki, już w 1926 roku
doczekali się wybudowania kultowej Route 66, czyli Drogi-Matki, jak ją
nazwał w „Gronach gniewu” John Steinbeck. Podróż Route 66 – ale i sama
droga, przecinająca Stany Zjednoczone ze wschodu na zachód – przez lata
obrosła ogromną ilością kulturowych reprezentacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZfOidywdSnb0JOLEDZg_Kz30AWNv9D0sN_NskVxPVUJjK79r_5Sdk6woKMsWQPaM-ntMn-nAZ8X5_H0ZRjmCr1cFElt4h1-mQ6njL-MlNKvneVS3ROUaCMEzRjLY-UxhsaNmiP0pVrns/s1600/route_66.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZfOidywdSnb0JOLEDZg_Kz30AWNv9D0sN_NskVxPVUJjK79r_5Sdk6woKMsWQPaM-ntMn-nAZ8X5_H0ZRjmCr1cFElt4h1-mQ6njL-MlNKvneVS3ROUaCMEzRjLY-UxhsaNmiP0pVrns/s1600/route_66.jpg" height="212" width="320" /></a>Podobnie kulturotwórcze okazały się podróże przez pustkowia Australii
(większość australijskich filmów) czy Ameryki Południowej („Dzienniki
motocyklowe” Che Guevary) oraz rosyjski bezmiar (tutaj akurat do
historii kultury przeszła trasa Kolei Transsyberyjskiej). Polska na tym
tle wypada ubogo – najzwyczajniej w świecie nie ma gdzie się rozpędzić,
nie mówiąc o złapaniu „epickiego” oddechu. Route 66 to prawie 4000
kilometrów – żeby przejechać ten dystans, jeden dzień nie wystarczy. A
dodajmy do tego ilość przydrożnych bogactw przyrodniczych, kulturowych i
historycznych! I nałóżmy na to podróż A2 ze wschodu na zachód Polski.
Nie ma co opisywać.</div>
<br />
<strong>Szos polskich królowa</strong><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Nic więc dziwnego, że polscy pisarze, jeśli zabierali się do
opisywania kraju z perspektywy podróżnej, wybierali krótkie dystanse i
preferowali raczej tempo piechura. A co za tym idzie, ograniczali się do
miast. Jak choćby Krzysztof Varga, który wyprawia Stefana, bohatera
swojej najnowszej powieści „Masakra”, w odyseję alkoholową po nocnej
Warszawie. Ta powieść drogi, czy też raczej drogi przez mękę (Stefan
peregrynuje po stolicy na straszliwym kacu) za punkt wyjścia obiera inną
warszawską powieść – „Wniebowstąpienie” Tadeusza Konwickiego, które
również można czytać z planem miasta w dłoni. A jest jeszcze przecież
„Zły” Leopolda Tyrmanda czy, z rzeczy nowszych, „Nocne zwierzęta”
Patrycji Pustkowiak. Inne miasta również doczekały się szczegółowych
opisów – czy to Gdańsk (Paweł Huelle, Stefan Chwin i Gűnter Grass), czy
Białystok („Niehalo” Ignacego Karpowicza), czy Opole (poemat „Dwanaście
stacji” Tomasza Różyckiego). Mało kto jednak odważył się wyruszyć w
Polskę. Andrzej Stasiuk, gigant prozy podróżnej, zazwyczaj pisał o
swoich wędrówkach poza granice kraju – na południe („Jadąc do Babadag”,
„Taksim”) oraz na wschód („Wschód”). Jednakże właśnie we „Wschodzie”
pojawiło się pierwsze chyba w literaturze polskiej wyznanie miłości (w
duchu amerykańskiego uwielbienia dla Route 66) do konkretnej drogi, a
mianowicie do drogi wojewódzkiej nr 801, czyli tzw. Trasy Nadwiślańskiej
prowadzącej z Warszawy do Puław.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4BW1dddqcdSAG_ApT7J2mCC2BcqkiwPOFOROZyHeS7vjGZNyHrkxI6eTW0hGm9ksiWktFYx_hNVZg7qze3uxlrEKVGc0bJRn_qmT2PwQ1hEqIphc0zYdzQ6ofxHlHPS-oBT_11PqV28Y/s1600/full_siodemka_szczerka_okladka_770.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4BW1dddqcdSAG_ApT7J2mCC2BcqkiwPOFOROZyHeS7vjGZNyHrkxI6eTW0hGm9ksiWktFYx_hNVZg7qze3uxlrEKVGc0bJRn_qmT2PwQ1hEqIphc0zYdzQ6ofxHlHPS-oBT_11PqV28Y/s1600/full_siodemka_szczerka_okladka_770.jpg" height="320" width="221" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak pierwszą stu-, a nawet dwustuprocentową polską powieścią drogi
jest „Siódemka” Ziemowita Szczerka, która już w tytule anonsuje drogowe
konotacje, a w początkowej apostrofie rozwiewa wszelkie złudzenia co do
głównego bohatera. Nie jest nim Paweł Żmejewicz, dziennikarz portalu
informacyjnego Światpol.pl, mknący swoim oplem vectrą z Krakowa do
Warszawy, ale droga krajowa nr 7, prowadząca przez cały kraj z południa
na północ i mająca historyczne znaczenie. Siódemka to „szos polskich
królowa, droga, która jest kręgosłupem polskiego państwa” (tutaj się ze
Szczerkiem nie zgodzę – drogowym kręgosłupem, osią, pionową belką w
krzyżu, który dźwiga ten kraj, jest dla mnie, zgodnie zresztą z
numeracją, jedynka – przyp. MR).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Paweł jedzie do Warszawy „przez zgrabne Słomniki, niezapomniany
Miechów, Jędrzejów, co to zobaczyć i umrzeć, Kielce – metropolię
środkowopolską, prężną Skarżysko-Kamienną, rozmaszysty Radom, dumne
Whitebanks, godny Grójec” i chłonie polski krajobraz, tę Polskę w wersji
hard, Polskę najpolstszą, skrytą pod kostką brukową i blachą falistą,
oraz spotyka w trakcie swojej podróży indywidua, które pomagają mu ten
kraj zrozumieć. Jest wśród nich ekipa rebeliantów estetycznych,
przystankersi przesiadujący w barach na stacjach benzynowych,
postszlachcic na zagrodzie, niemiecki autostopowicz, którego fascynuje
postapokaliptyczny charakter Polski. Po drodze Paweł zalicza „siedem
cudów siódemki” – architektoniczne kurioza, urągające poczuciu estetyki i
zbudowane bez pozwolenia zajazdy, zameczki, hotele. Do celu nie
dojedzie – gdy będzie pod Radomiem, wybuchnie wojna, rosyjskie wojska
przekroczą polską granicę i wszystko się skomplikuje. Ale zdąży
zrozumieć jedną rzecz (osiągnięcie samoświadomości dzięki byciu w drodze
– najważniejszy postulat powieści drogi spełniony!) – nie ma sensu
obrażać się na polski „rozpierdol”, bo w pełni oddaje on stan ducha
Polski i jej mieszkańców. Szczerek dostrzega estetyczny chaos, ale nie
nawołuje do rewolucyjnych działań. „Lubiłeś to wszystko tak, jak się
lubi rzeczy po prostu znane od dzieciństwa i kojarzące się z domem.
Rzeczy dla Polski pospolite, rzeczy ojczyste, najoczystsze,
najpolstsze”. Jest w tej melancholii coś ze Stasiuka. Żeby to poczuć,
trzeba trochę pojeździć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
(tekst ukazał się pierwotnie w portalu xiegarnia.pl) </div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-1364046540074942572015-04-20T00:46:00.003-07:002015-04-20T00:46:53.002-07:00GRA W WISIELCA - Zbigniew Mikołejko "We władzy wisielca. Tom 2"<div class="lead">
<div style="text-align: justify;">
„Kiedy latem 2012 roku zaczynałem
pisać książkę o wszechmocy wisielca w wyobraźni i praktyce Zachodu, nie
przypuszczałem nawet, w jaką wstępuję otchłań” – zwierza się Zbigniew
Mikołejko we wstępie do drugiego tomu swojej opasłej monografii figury
wisielca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWqZZ3XH6nGPsvjiUt-RQsGENWNLHryflHgX0LSz7nuGTC5pjrrCAaBHvonLUaatKo3ZE9LSGdF8vjHy-gzmxQjfCdwBRDTw1BpKx5sOOx4rTgZ6FXZxdb-9pDch5OEi5wEtVd-MAbBZY/s1600/Mikolejko_-_We_wladzy2_320px.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWqZZ3XH6nGPsvjiUt-RQsGENWNLHryflHgX0LSz7nuGTC5pjrrCAaBHvonLUaatKo3ZE9LSGdF8vjHy-gzmxQjfCdwBRDTw1BpKx5sOOx4rTgZ6FXZxdb-9pDch5OEi5wEtVd-MAbBZY/s1600/Mikolejko_-_We_wladzy2_320px.jpg" height="400" width="286" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Wyznanie to nie tylko wyjaśnia
podjęcie dalszej podróży po „złowrogim lesie” szubienic, ale akcentuje
przejście od wyobraźni do praktyki. O ile bowiem w tomie pierwszym „We
władzy wisielca”, opatrzonym podtytułem „Z dziejów wyobraźni Zachodu”,
autor skupiał się przede wszystkim na symbolicznych reprezentacjach
kulturowego toposu wisielca, o tyle tom drugi („Ciemne moce, okrutne
liturgie”) przekracza granicę wyobrażonego, wkraczając w przestrzeń
historii, w której ów specyficzny trup w sposób okrutnie konkretny się
uobecnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W drugim tomie „We władzy wisielca” Mikołejko przedstawia dzieje
wisielca i szubienicznej śmierci w nowożytnej historii Wielkiej Brytanii
i Francji. Dwa pierwsze rozdziały poświęcone są egzekucjom dokonywanym
na szubienicy w Tyburn – okrytego złowrogą sławą głównego miejsca
straceń w Anglii (według szacunków od XII wieku aż po rok 1783, gdy
zrezygnowano z publicznych egzekucji, stracono na „Tyburn Tree” 40-60
tysięcy ludzi), „Lekcja czarownic” traktuje o wieszaniu podejrzanych o
czarnoksięskie praktyki czarownic, „Lekcja wojny” – o praktykowaniu kary
śmierci przez powieszenie w czasie wojny, „Filozof na stryczku” to
rzecz o straceniu na szubienicy filozofa z Wolterowskiego „Kandyda”, zaś
„Romantyczne liturgie” dokumentują swoistą fascynację trupem w okresie
romantyzmu oraz medyczne wykorzystanie zwłok wisielców w medycynie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Imponujące rozmachem kulturowych odniesień oraz ikonograficznym
bogactwem dzieło Mikołejki wśród wielu zalet ma jedną, która wybija się
na plan pierwszy. Autor „We władzy wisielca” nie ukrywa, że w swojej
podróży podążał śladami wielkich (m.in. Owidiusz, Potocki, Rembrandt,
Goya, Szekspir, Baudelaire, Norwid), ale nader często zmuszony był
dopiero wytyczać ścieżki („A jeszcze wiele rzeczy przykrytych było mgłą
niepoznania, ćmą zapomnienia, zepchniętych w nieświadomość zbiorową”).
To pionierskie przedsięwzięcie wymuszało niekiedy specyficzny styl
narracji, przypominający grę w szachy, gdy raz porusza się hetmanem, raz
pionem, a raz wybiera się nieoczywisty ruch konika. „Ale jakże inaczej
grać o wisielca – i samym wisielcem” – pyta Mikołejko. „Strategia
szachowa” przyniosła nieoczekiwane rezultaty. Wystarczy spojrzeć choćby
na rozdział pierwszy, w którym Mikołejko rozpoczyna swoją opowieść od
„człowieka śmiechu”, dziecięcego bohatera powieści Victora Hugo, który
został porzucony przez złodziei dzieci pod szubienicą, by płynnie
przejść do kazania na górze (krzyż, podobnie jak szubienica, jest wszak
„drzewem ludzkiego wynalazku”), wspomnieć o okrutnej baśni braci Grimm, w
której sperma wisielców przywraca wzrok ślepcowi, odnieść się do
symboliki kruków, radujących się z czekającej ich na szubienicy uczty,
przejść płynnie do nagrobnych rzeźb „transi”, prezentujących zmarłego w
stanie postępującego rozkładu, by wreszcie opisać angielski zwyczaj
smołowania wisielców oraz prezentowania ich nad brzegiem morza i
zakończyć wywód refleksją na temat przestrzeni sakralnej, którą wisielec
w oczywisty sposób narusza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Opowieść Mikołejki jest – pomimo dość odrażającego tematu –
hipnotyczna właśnie dzięki grze skojarzeń i wirtuozerskiemu prowadzeniu
wątków. Wisielec Mikołejki, ów reprezentant bezimiennej często rzeszy,
zyskuje w tych esejach podwójny status – mitotwórczy i społeczny
(artystyczny, polityczny, medyczny). I jako taki odsyła nas nie tylko do
przeszłości, ale także staje się figurą ponowoczesną, w której kumulują
się mniej lub bardziej uświadomione społeczne emocje. Wisielec jest
bowiem – jak w klasycznych baśniach – ciągle żywy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zbigniew Mikołejko</div>
<div style="text-align: justify;">
"We władzy wisielca. Tom 2"</div>
<div style="text-align: justify;">
słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2014</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
(tekst ukazał się pierwotnie w portalu xiegarnia.pl) </div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-41401509704585693912015-04-19T01:48:00.001-07:002015-04-19T01:48:50.247-07:00GÜNTER GRASS - BIBLIOGRAFIA<b>BIBLIOGRAFIA PRZEDMIOTOWA
</b><br />
<div align="LEFT">
(utwory Güntera Grassa przetłumaczone na język
polski)</div>
<br />
<br />
<b>Aż do wymiotów</b><br />
<div align="LEFT">
Tłum. Jacek Bocheński</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnjBjf9JUhaehYLBHKT-wwOFvC9RTJwNY7Vrzgf4xPLKq2PHqX16wYzRyBH3DIOAiGKjUWVJ85tkExGmrtecTuIr1KiNZ6-jy0MJAOiu3wVF5fzsVoJy5-__qG5kuPhma2DjxO0O2p2Fo/s1600/a+-+86.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnjBjf9JUhaehYLBHKT-wwOFvC9RTJwNY7Vrzgf4xPLKq2PHqX16wYzRyBH3DIOAiGKjUWVJ85tkExGmrtecTuIr1KiNZ6-jy0MJAOiu3wVF5fzsVoJy5-__qG5kuPhma2DjxO0O2p2Fo/s1600/a+-+86.jpg" height="200" width="145" /></a></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP-9eqI5RpjaAEWkrTBx14J_sY9IbbKEJkhyJ95C3yFzlbHX4zMw5Aw5uwVDtlkgIwSEPiC9ZipY8DA44d_1xfaSXiAMKfy-w6zIAbeKSTXkD0ipoi4dSTjhL0kf-E4wWHM_muqVeW8pI/s1600/a+-+88.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP-9eqI5RpjaAEWkrTBx14J_sY9IbbKEJkhyJ95C3yFzlbHX4zMw5Aw5uwVDtlkgIwSEPiC9ZipY8DA44d_1xfaSXiAMKfy-w6zIAbeKSTXkD0ipoi4dSTjhL0kf-E4wWHM_muqVeW8pI/s1600/a+-+88.jpg" height="200" width="143" /></a><br />
<div align="LEFT">
Wolni i Solidarni, Warszawa 1986</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
Wydawnictwo Federacji Młodzieży Walczącej, Gdańsk
1988</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<div lang="de-DE">
<br /></div>
<div lang="de-DE">
<br /></div>
<div lang="de-DE">
<br /></div>
<div lang="de-DE">
<br /></div>
<div lang="de-DE">
<br /></div>
<div lang="de-DE">
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div lang="de-DE">
<b>Blaszany bębenek</b></div>
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny: </span><span lang="de-DE"><i>Die
Blechtrommel</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut </div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwsza część sławnej Trylogii gdańskiej, przetłumaczona na
kilkadziesiąt języków i sprzedana na całym świecie w milionowych
nakładach. Największe dzieło autora, który w roku 1999 został
uhonorowany literacką Nagrodą Nobla. Historia Oskara Matzeratha,
który w akcie sprzeciwu wobec świata dorosłych w wieku trzech lat
postanawia, że nie będzie rosnąć. Ale także historia
przedwojennego Gdańska i zawiłego związku Niemców, Kaszubów i
Polaków, którzy od wieków żyli w tym mieście.</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2QYpPSgOeaBNgBBwdy_R9Vz7IPl4Ckg5N67oD23BeVAAy-YbvBk3aLw3p_l_bZiLIZKltPq6UZ02X4ufwO9ycYiYHS5aduRro7PwfZuez9vdF_bw0lW3qes4f-Lf3LAXq4aWrn2e-kEY/s1600/bb+ii+tom.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2QYpPSgOeaBNgBBwdy_R9Vz7IPl4Ckg5N67oD23BeVAAy-YbvBk3aLw3p_l_bZiLIZKltPq6UZ02X4ufwO9ycYiYHS5aduRro7PwfZuez9vdF_bw0lW3qes4f-Lf3LAXq4aWrn2e-kEY/s1600/bb+ii+tom.jpg" height="200" width="137" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY9720kKu5hpJxNfkNqLamZtc6RYQOBgRonMUZz1Z8IaFQLR-DQdFPen2ri3GEOfUP4_ANlu5OqIbdta2UBk-pbh-4GmztG2X_nuKA0g929vt89QbqN80nW4nmVBxWJ6KZCppLEbZHF4I/s1600/bb+piw.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY9720kKu5hpJxNfkNqLamZtc6RYQOBgRonMUZz1Z8IaFQLR-DQdFPen2ri3GEOfUP4_ANlu5OqIbdta2UBk-pbh-4GmztG2X_nuKA0g929vt89QbqN80nW4nmVBxWJ6KZCppLEbZHF4I/s1600/bb+piw.jpg" height="200" width="122" /></a><br />
Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1979 (wydanie
w 2 tomach)</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
PIW, Warszawa 1983, 1984</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2qsE-4YHwtVDyufS5Z0qlAwvGIQSjR1fRGaRvJtiPmX2HBeUNldkbC5whNeCHRsD19oE8nfCbVOwzf9_Wz73VXiwsUxSuBwG0Oz5rrkHQtyU5hguAwLVUQ5jxDED4Qytqqfk8VCvXWmA/s1600/bb+morskie+91.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2qsE-4YHwtVDyufS5Z0qlAwvGIQSjR1fRGaRvJtiPmX2HBeUNldkbC5whNeCHRsD19oE8nfCbVOwzf9_Wz73VXiwsUxSuBwG0Oz5rrkHQtyU5hguAwLVUQ5jxDED4Qytqqfk8VCvXWmA/s1600/bb+morskie+91.jpg" height="200" width="143" /></a><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1991, 1992</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRb6nQ5pHoGFYZp_0D4rCmqAfk064iE-aBmezAm1suuZi1gF8YgEGCWhUBp1lHZWeYvKBQjkqkKClLFZGosr6KB1APnVOH8TbRiWJ1-L_2iCQ_-tpoVDE67GpX3Nu0LBl69pIzn8kyFoo/s1600/bb+oskar+1994.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRb6nQ5pHoGFYZp_0D4rCmqAfk064iE-aBmezAm1suuZi1gF8YgEGCWhUBp1lHZWeYvKBQjkqkKClLFZGosr6KB1APnVOH8TbRiWJ1-L_2iCQ_-tpoVDE67GpX3Nu0LBl69pIzn8kyFoo/s1600/bb+oskar+1994.jpg" height="200" width="121" /></a> </div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Polnord - Oskar, Gdańsk 1994</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJoP-uTXSYPsAvqNS8cGSmU05xuyNYpoRuEMAHkGnytEFuyYtJvSVmv2DsoB4olFxBVSIiD4kNAM6brc38FPFJX39wXsAPVX1wLe8HVaOBbvFx5zFfFWI6ce7f6Adf126oFhHK08xua_s/s1600/bb+gw.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJoP-uTXSYPsAvqNS8cGSmU05xuyNYpoRuEMAHkGnytEFuyYtJvSVmv2DsoB4olFxBVSIiD4kNAM6brc38FPFJX39wXsAPVX1wLe8HVaOBbvFx5zFfFWI6ce7f6Adf126oFhHK08xua_s/s1600/bb+gw.jpg" height="200" width="116" /></a> </div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Porozumienie Wydawców, Warszawa, Polnord - Oskar,
Gdańsk 2000 </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi27g2a3VoqOOPvlZzUfoeGd4LKPXmrIDcxbiu4J_SAtHVCllWdeD2HgUOo4_R77846gW5KYzFhxLvrU1crzoD-GBE4ytZID8NGIKKhsKi1Kvn5_QpOBApVtgIdfp3RL_SOe-thxKd1sic/s1600/bb+oskar+01.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi27g2a3VoqOOPvlZzUfoeGd4LKPXmrIDcxbiu4J_SAtHVCllWdeD2HgUOo4_R77846gW5KYzFhxLvrU1crzoD-GBE4ytZID8NGIKKhsKi1Kvn5_QpOBApVtgIdfp3RL_SOe-thxKd1sic/s1600/bb+oskar+01.jpg" height="200" width="141" /></a></div>
<div align="LEFT">
<br />
Polnord - Oskar, Gdańsk 2001</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQIMWhex9S2zCCvWiSquvKbVz-_VBvfg5XNIDQIT9T8BvJR6GDb_VzlWKUzGg51xyzxXKD8jeFwtm9IqgN_zexZbC0JL6H1EnGGdZvdxDUiepB3odO8PgU46KlA_0IG4H5I5k5TVtd9Dg/s1600/bb+klasyka.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQIMWhex9S2zCCvWiSquvKbVz-_VBvfg5XNIDQIT9T8BvJR6GDb_VzlWKUzGg51xyzxXKD8jeFwtm9IqgN_zexZbC0JL6H1EnGGdZvdxDUiepB3odO8PgU46KlA_0IG4H5I5k5TVtd9Dg/s1600/bb+klasyka.jpg" height="200" width="153" /></a> </div>
<div align="LEFT">
<br />
Mediasat Poland, Kraków 2004 </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5hM4V7jwsss-QWsJgFbHTbwVW-d9JDpWgYXHIr0yUdzbN6CNUbx5TRbDxfuZ6iJkE9686EHqR_WWGVus8QIQfVqUugIDw4_47tndcjbBwKAs_v9hwx8peY8V74iZmqyPxEYxtk5blKBw/s1600/bb+dziennik.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5hM4V7jwsss-QWsJgFbHTbwVW-d9JDpWgYXHIr0yUdzbN6CNUbx5TRbDxfuZ6iJkE9686EHqR_WWGVus8QIQfVqUugIDw4_47tndcjbBwKAs_v9hwx8peY8V74iZmqyPxEYxtk5blKBw/s1600/bb+dziennik.jpg" height="200" width="138" /></a></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirC2-xDx9pCe13InJcDg2mWEeaubnxCWTySwvbT9MHXLie_dXmorwofZOGvwHH7Pi1bOuwAWLrgMjlkqt6jJcTOrbZRvx30tlooMZvcXsM9Z-v1AhHG-IuNtKPBoEhvqD1lLPEjsFbVns/s1600/bb+og.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirC2-xDx9pCe13InJcDg2mWEeaubnxCWTySwvbT9MHXLie_dXmorwofZOGvwHH7Pi1bOuwAWLrgMjlkqt6jJcTOrbZRvx30tlooMZvcXsM9Z-v1AhHG-IuNtKPBoEhvqD1lLPEjsFbVns/s1600/bb+og.jpg" height="200" width="120" /></a><br />
Axel Springer, Warszawa 2007 (dziennik)</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
Oficyna Gdańska, Gdańsk 2013</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Historie</b><br />
<div align="LEFT">
Tytuł oryginalny:<i> Geschichten</i></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Wawrzyniec Sawicki</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAwYGu2KFGFuy1aynMdl2Z0nPhc6sszEM2Cp8o6jtDBxOrYCagZDBS-J0ajST1epRdAcF68FHbrQd-ELi94SpslNMu7wGQuqUKITSECvOsxNxcLd25heoH3NBZi1knKmVk6tP9rrvwON0/s1600/historie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAwYGu2KFGFuy1aynMdl2Z0nPhc6sszEM2Cp8o6jtDBxOrYCagZDBS-J0ajST1epRdAcF68FHbrQd-ELi94SpslNMu7wGQuqUKITSECvOsxNxcLd25heoH3NBZi1knKmVk6tP9rrvwON0/s1600/historie.jpg" height="200" width="146" /></a></div>
<div align="LEFT">
<br />
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1988</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Opowiadania.<br />
W pierwszym wydaniu niemieckim (1968),
jako autor figuruje Artur Knoff.<br />
Nie jest to stały pseudonim
Grassa, użył go tylko w tej książce.</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Idąc rakiem: nowela</b><br />
<br />
<div align="LEFT">
Tytuł oryginalny<i>: Im Krebsgang</i></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
Polnord - Oskar, Gdańsk 2002<br />
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="orphans: 0; widows: 0;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="orphans: 0; widows: 0;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM-uXO6oBHZMQ9iwKb5wuH2JZ1M6l8coEzz70xXZDqDs_E1jDm59e1OAiCcOY9bWDxaLUrIOnnRfJLFuYFLXVjf4RqyzJeGmKu1SHJZPAaPn2MFJT6LkGnhd9k76Inyv4o4mNuEGxbtJk/s1600/id%C2%A6%C5%AFc.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM-uXO6oBHZMQ9iwKb5wuH2JZ1M6l8coEzz70xXZDqDs_E1jDm59e1OAiCcOY9bWDxaLUrIOnnRfJLFuYFLXVjf4RqyzJeGmKu1SHJZPAaPn2MFJT6LkGnhd9k76Inyv4o4mNuEGxbtJk/s1600/id%C2%A6%C5%AFc.jpg" height="200" width="138" /></a></div>
<span lang="pl-PL">Mroźna
noc, zawieja śnieżna, wzburzone morze i tonący statek z tysiącami
ludzi na pokładzie to sceneria opisanej w </span><i><span lang="pl-PL">Idąc
rakiem</span></i><span lang="pl-PL"> tragedii "Wilhelma
Gustloffa", storpedowanego na Bałtyku w końcowej fazie drugiej
wojny światowej, 30 stycznia 1945 r. Zatopienie tego statku
płynącego z Gdyni (przemianowanej wówczas na Gotenhafen) do
Kilonii to największa katastrofa morska w dziejach - zginęło w
niej od siedmiu do dziewięciu tysięcy ludzi, cywilnych uciekinierów
z Prus Wschodnich i Pomorza Gdańskiego oraz wieluset żołnierzy i
żołnierek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="orphans: 0; widows: 0;">
Najnowsza
książka Güntera Grassa wydana w Niemczech u schyłku tegorocznej
zimy wywołała wielkie poruszenie w ojczyźnie pisarza i poza jej
granicami, od Francji i Polski po Chiny i Stany Zjednoczone. Autor
mówi tu pełnym głosem o sprawach, o których przez długie lata
mówiło się - nie bez powodu - głosem ściszonym: o cierpieniach
doznanych w ostatniej wojnie przez Niemców a pozostających w cieniu
cierpień zadanych innym.<br />
W
splecionej misternie z wielu wątków opowieści Günter Grass
dokonuje literackiej rekonstrukcji okoliczności i tła wydarzeń
sprzed lat i podejmuje spór o miejsce tej tragedii w świadomości
współczesnych. Przeszłość, zapominana lub pamiętana na różne
sposoby, żyje w ich psychice, jest przedmiotem zażartych dyskusji,
wpływa na ich postępki. Groźne jest zapomnienie, ale jeszcze
groźniejsza zła, jednostronna, zaślepiona tendencyjnością
pamięć, która prowadzi w książce do krwawego rozstrzygnięcia.<br />
Przerażająca
śmierć tysięcy pasażerów "Wilhelma Gustloffa" mieściła
się w okrutnych regułach wojny narzuconych światu przez
hitlerowskie Niemcy. <span lang="pl-PL">Warto o tym pamiętać
współczując ofiarom tragedii.</span></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br /></div>
<b>Kot i mysz</b><br />
<div align="LEFT">
Tytuł oryginalny: <i>Katz und Maus</i></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Irena i Egon Naganowscy</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;">Opowieść
Kot i mysz Güntera Grassa - wchodząca w skład Trylogii Gdańskiej
(obok wcześniejszego Blaszanego bębenka i późniejszych Psich lat)
- ukazała się w 1961 roku. Popularność utworu w latach
sześćdziesiątych spowodowała jego przeniesienie na ekran (w
filmie wystąpili synowie późniejszego kanclerza Willy Brandta).
Historia opowiedziana przez Pilenza, uczestnika i świadka wydarzeń,
ukazuje proces fizycznego i psychicznego dojrzewania grupy
gimnazjalistów, żyjących w Gdańsku w czasie drugiej wojny
światowej; szczególnie ekscytujące są dziej młodzieńca
nazwanego przez zafascynowanych nim rówieśników Wielkim Mahlkem.
Losy dorastających chłopców wpisane zostały w tło wojennych
realiów Gdańska. <span lang="pl-PL">Miasto wraz z najbliższymi
pisarzowi z lat dzieciństwa i młodości dzielnicami (Wrzeszcz -
Langfuhr, Brzeźno - Brösen) i przyległą Zatoką (z wrakiem
polskiego minowca) zostało sportretowane z niezwykłą
sugestywnością.</span></span></span></span> </div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc0-4FmP-5LeChKzyIf93oLaiLc3K0nC77e3M9ef_4ofVCWdtc8XAhcQio-C-nHrm24eVdvIgHqV9cy1RiWo_v3TCL1IgMmxkTXNb-0bg5w5vuHUBxVs8yLxvnYt-MQCV9tiu0xrac9nQ/s1600/kot+i+mysz+63.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc0-4FmP-5LeChKzyIf93oLaiLc3K0nC77e3M9ef_4ofVCWdtc8XAhcQio-C-nHrm24eVdvIgHqV9cy1RiWo_v3TCL1IgMmxkTXNb-0bg5w5vuHUBxVs8yLxvnYt-MQCV9tiu0xrac9nQ/s1600/kot+i+mysz+63.jpg" height="200" width="118" /></a></div>
<div align="LEFT">
<br />
Czytelnik, Warszawa 1963</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYp2G4aikkSbHmACDeMfaPG-ghbxgbhwTEfyBsSI8CO_R3_TvpMIbZKbc3WLXrQd_wUkwQPQzDLPHo-pN8mwxuvtcq9Y1T1ukIC0qLQEN9psbdDxPCsGI0RtmlRc6I1Qp2rQlSPuZn18c/s1600/kot+i+mysz+morskie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYp2G4aikkSbHmACDeMfaPG-ghbxgbhwTEfyBsSI8CO_R3_TvpMIbZKbc3WLXrQd_wUkwQPQzDLPHo-pN8mwxuvtcq9Y1T1ukIC0qLQEN9psbdDxPCsGI0RtmlRc6I1Qp2rQlSPuZn18c/s1600/kot+i+mysz+morskie.jpg" height="200" width="144" /></a><br />
<br />
<br />
Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1982</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj49mrZQjczCd33V97howPYCJr-i7haRzh4jdvpmzrx_C_a4Npn2LKszPqPIp4syyAU99WmLCKCiVjA38UhGckIrLyz83LF5Dbk_s5hIn_wfVttQMevR1br3Gpkhqnlf8AkNFVgmbjp7Sc/s1600/kot+i+mysz+90+czyt.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj49mrZQjczCd33V97howPYCJr-i7haRzh4jdvpmzrx_C_a4Npn2LKszPqPIp4syyAU99WmLCKCiVjA38UhGckIrLyz83LF5Dbk_s5hIn_wfVttQMevR1br3Gpkhqnlf8AkNFVgmbjp7Sc/s1600/kot+i+mysz+90+czyt.jpg" height="200" width="133" /></a><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Czytelnik, Warszawa 1990</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWBPW3AINVGiAeGVUPKyRSfaZnloQhN3JxYDROdUoPiFnR8zFqQkoTuQIHjhqsv1dKnUa4LiSeOqRkhh_rM5ZEnwB0Qtj25wVcoOM_TIiRhCIYYJtEIvPmQmH2GQT-Jrx6DFM-hxGh01E/s1600/kot+i+mysz+skar.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWBPW3AINVGiAeGVUPKyRSfaZnloQhN3JxYDROdUoPiFnR8zFqQkoTuQIHjhqsv1dKnUa4LiSeOqRkhh_rM5ZEnwB0Qtj25wVcoOM_TIiRhCIYYJtEIvPmQmH2GQT-Jrx6DFM-hxGh01E/s1600/kot+i+mysz+skar.jpg" height="200" width="121" /></a> </div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Polnord - Oskar, Gdańsk 1999</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="orphans: 0; widows: 0;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><br /><span lang="pl-PL"></span></span></span></span></div>
<div align="LEFT">
<b><br /></b>
</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Listopadia: 13 sonetów</b><br />
<div align="LEFT">
Tytuł oryginalny: <i>Novemberland: 13 Sonette</i></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Bolesław Fac</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjgS7qo5XPvy1u7eSxUz2rt3MFyXBLU54aOEvOEkcy8vWUpgWCo0cayuor6DHXF8XHni7c2-ChQcT_au936-EKW10ygJ1wsaEEqDg7MzviKK6MiHq2vYclBiYJYGolL044JMlhuBjMt3Y/s1600/list.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjgS7qo5XPvy1u7eSxUz2rt3MFyXBLU54aOEvOEkcy8vWUpgWCo0cayuor6DHXF8XHni7c2-ChQcT_au936-EKW10ygJ1wsaEEqDg7MzviKK6MiHq2vYclBiYJYGolL044JMlhuBjMt3Y/s1600/list.jpg" height="200" width="120" /></a></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 1994</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Jaka dziwna zbieżność. Zarówno dla nas, jak i dla
Niemców listopad to »niebezpieczna pora«. Znaczące daty,
brzemienne w skutki zdarzenia... W tej niezwykłej wypowiedzi
literackiej pisarz wyraża swój niepokój i swoje oburzenie z powodu
narastania gwałtu »brunatnego«, a także tolerowania tych faktów
w dzisiejszych Niemczech" - od tłumacza. </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Opublikowany
w 1993 roku tom sonetów pt. "Listopadia" ("Novemberland")
wybitnego pisarza niemieckiego Güntera Grassa (urodzonego w 1927
roku w Gdańsku) stał się od razu wydarzeniem literackim.</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br /></div>
<b>Miejscowe znieczulenie</b><br />
<div align="LEFT">
Tytuł oryginalny: <i>Örtlich betäubt</i></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 1997</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjavA9a9bUC3TD6ZD5z8vd7kaskcDB3nrBfA6sJSm0S5fVKpQ-OxZCqqNwbTh-z9PHYCoHDb8DF2kFpn38OwCcS8l0IU5Ia5apsjqvBg6DrcljLiwU3G9BXuI4NJcnPAZe79vHBRmRqi4k/s1600/miejscowe.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjavA9a9bUC3TD6ZD5z8vd7kaskcDB3nrBfA6sJSm0S5fVKpQ-OxZCqqNwbTh-z9PHYCoHDb8DF2kFpn38OwCcS8l0IU5Ia5apsjqvBg6DrcljLiwU3G9BXuI4NJcnPAZe79vHBRmRqi4k/s1600/miejscowe.jpg" height="200" width="120" /></a>Powieść "Miejscowe znieczulenie" ukazała się w
Niemczech w roku 1969, pomiędzy najważniejszymi dziełami Güntera
Grassa: w kilka lat po Trylogii Gdańskiej ("Blaszany
bębenek","Kot i mysz","Psie lata"), na
kilka lat przed "Turbotem". Był to okres wytężonej
aktywności politycznej autora, który w owym czasie zaangażował
się głęboko w kampanię wyborczą niemieckiej socjaldemokracji i
jej przywódcy — późniejszego kanclerza — Willy Brandta. <br />
W
"Miejscowym znieczuleniu" Grass opisuje ówczesny stan
ducha Niemców: poczucie zastoju, oczekiwanie zmiany, bezkompromisowy
bunt młodości i sceptycyzm wieku dojrzałego. Pojawiają się też
echa lat wojny i hitleryzmu — częsty u pisarza motyw
nieprzezwyciężonej przeszłości. <br />
Bohater powieści,
Eberhard Starusch, czterdziestoletni profesor berlińskiego
gimnazjum, cierpi z powodu bólu zębów i musi poddać się
długotrwałemu leczeniu. Fotel dentystyczny staje się u Grassa
jakby sofą psychoanalityka. W ciągu kolejnych wizyt Starusch
przeprowadza rozrachunek z życiem własnym i całej swojej
generacji, bilansując porażki, zaniechania i frustracje. Będąc w
młodości buntownikiem sympatyzuje z buntem młodych, ale sam już
nie jest do niego zdolny przystosował się do otaczającego świata,
jego wrażliwość i wola działania i zostały w imię tzw. zdrowego
rozsądku „miejscowo znieczulone”, Czy trwale i nieodwracalnie?</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br /></div>
<div align="LEFT">
<b>Moje stulecie</b></div>
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginaln</span><span lang="de-DE">y:
</span><span lang="de-DE"><i>Mein Jahrhundert</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 1999</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipk4Qst-EkRFXgi17Tus8VBhRgb64YPZ5YeMv-Z7h7UOaGcJAOBnSRXlI31XRzrNZlWky-nhb0oimYd9Lt-wdXAD62sQ-2lNv2eaYZI7Ihp9WNHaY7xd7R6dybAcvFDvbs64fDy7s_Ctw/s1600/moje.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipk4Qst-EkRFXgi17Tus8VBhRgb64YPZ5YeMv-Z7h7UOaGcJAOBnSRXlI31XRzrNZlWky-nhb0oimYd9Lt-wdXAD62sQ-2lNv2eaYZI7Ihp9WNHaY7xd7R6dybAcvFDvbs64fDy7s_Ctw/s1600/moje.jpg" height="200" width="120" /></a></div>
Na koniec wieku Günter Grass obdarza czytelników setką opowieści
<i><span lang="pl-PL">Mojego stulecia</span></i>, po jednej na
każdy kolejny rok - od 1900 do 1999. W książce występuje
kilkudziesięciu narratorów - świadków epoki. O niezwykłych i
powszednich sprawach swego życia i swego czasu mówią coraz to inni
ludzie - obojga płci, różnego wieku, wykształcenia i zawodu,
odmiennych zapatrywań. Mówią ofiary i oprawcy. Coraz to inni
Niemcy opowiadają o wydarzeniach politycznych, artystycznych,
naukowych, obyczajowych i sportowych - ważnych i dramatycznych,
czasami pogodnych, częściej przerażających, z których wyłania
się obraz mijającego stulecia. Obok bezimiennych uczestników
dwudziestowiecznych dziejów zabierają głos postacie zapisane w
historii, jak cesarz Wilhelm II, pisarze Gottfried Benn i Bertolt
Brecht, Ernst Jünger i Erich Maria Remarque, a także autor
"Blaszanego bębenka". <span lang="pl-PL">Kalejdoskop
ludzkich losów układa się w "Moim stuleciu" w złożony
wizerunek targanej sprzecznościami niemieckiej zbiorowości.</span></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br /></div>
<b>Niemieckie rozliczenia: przeciw tępemu nakazowi jedności</b><br />
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny: </span><span lang="de-DE"><i>Deutscher
Lestenausgleich: wider das dumpfe Einheitsgebot</i></span><span lang="de-DE">
</span><span lang="de-DE"><i> </i></span>
</div>
<div align="LEFT">
Tłum. Małgorzata Łukasiewicz</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeEfh0SeNgbHV0BtfAXeneBZiHmGjF-gv-CLI1v5u8YuNr0R2v11xNTxOdp3amUIC2t0fD4Fmm2nrRRCNfrbRVqk_ArZxOShHUtNLTATYMTopCD7hS-pA_FEu89YSZraoCKXUIEYtqjk4/s1600/niemnieckie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeEfh0SeNgbHV0BtfAXeneBZiHmGjF-gv-CLI1v5u8YuNr0R2v11xNTxOdp3amUIC2t0fD4Fmm2nrRRCNfrbRVqk_ArZxOShHUtNLTATYMTopCD7hS-pA_FEu89YSZraoCKXUIEYtqjk4/s1600/niemnieckie.jpg" height="200" width="122" /></a>Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1990</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co zrobić z dwoma państwami niemieckimi po zburzeniu Muru, w
Europie zmierzającej do integracji? <br />
Günter Grass
wielokrotnie zabierał głos w kwestii niemieckiej, mówiąc o nauce,
jaką Niemcy winni wyciągnąć z przeszłości, wielokrotnie też
przeciwstawiał się idei zjednoczonych Wielkich Niemiec. <br />
Z
jego wystąpień, artykułów i wierszy na ten temat z lat 1961-1990
składa się ta książka.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div align="LEFT">
<b><br /></b>
<br />
<b><br /></b>
<br />
<b><br /></b>
</div>
<div lang="de-DE">
<b>Ostatnie tańce</b></div>
<div align="LEFT">
Tytuł oryginalny:<i> Letzte Tänze</i></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg06JdXdjJrRtmYtvVY6fRy8ANEK-TqqamE0_OSUpQxsuZ4YYSfn-UJgWVtg5mjEvhkgIdnZKtYsaxFirEzGejItozHtGeDE0QAkDi7r5bGIzyoRvaRx6HEmTY60bK84felPxA10WPf5Cw/s1600/ostatnie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg06JdXdjJrRtmYtvVY6fRy8ANEK-TqqamE0_OSUpQxsuZ4YYSfn-UJgWVtg5mjEvhkgIdnZKtYsaxFirEzGejItozHtGeDE0QAkDi7r5bGIzyoRvaRx6HEmTY60bK84felPxA10WPf5Cw/s1600/ostatnie.jpg" height="200" width="140" /></a>Polnord - Oskar, Gdańsk 2002 </div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Tom zawierający wiersza i rysunki autora "Blaszanego bębenka".</div>
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
Tonacja większości utworów jest elegijna. Autor przywołuje swoją
przetańczoną młodość, wspomina okres dojrzałości, podkreśla
rolę miłości w wieku starszym. Mimo rozrachunku z przeszłością
tom jest manifestacją życia. Papież niemieckiej krytyki, Reich-Ranicki, napisał, że "Ostatnie
tańce" to dzieło godne "największych niemieckich poetów,
od Goethego poprzez Heinego po Brechta".:</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Pan Kichot i inne wiersze</b><br />
<div align="LEFT">
Tłum. Bolesław Fac</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZxZmqPILjVUOdvBcHdHjMM39LYF1rSQgVN22z0xAEY9D-FyFZkf6XrYfzE0PaVrVEmcvNh2AzoG4wEzOj3mYE8Li6RkLEmrZcIqvpajGlA52xW_JWq6jf9Ez-xDkm3-Uus-vXR4IJJGA/s1600/pan+kichot.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZxZmqPILjVUOdvBcHdHjMM39LYF1rSQgVN22z0xAEY9D-FyFZkf6XrYfzE0PaVrVEmcvNh2AzoG4wEzOj3mYE8Li6RkLEmrZcIqvpajGlA52xW_JWq6jf9Ez-xDkm3-Uus-vXR4IJJGA/s1600/pan+kichot.jpg" height="200" width="139" /></a></div>
Hybrydy, Warszawa 1985</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Płody umysłu, czyli Niemcy wymierają</b><br />
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny:</span><span lang="de-DE"><i>
Kopfgebürten oder die Deutschen sterben aus</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Leon Żylicz</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Alfa, Warszawa 1992</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiELV9IRilxE6VNpSBiLho4cg-I_FwUQtFL_uBcOVplkpLasvNiAxaDzacvpoMjb6FJaNLGpO2q-1i9pMHWNdYXSRXJ8yeil1R2gtHZXWxIoPzciuIGIZXkybtWMas9Wc43rROAqQ19RLc/s1600/p+%C3%A9ody.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiELV9IRilxE6VNpSBiLho4cg-I_FwUQtFL_uBcOVplkpLasvNiAxaDzacvpoMjb6FJaNLGpO2q-1i9pMHWNdYXSRXJ8yeil1R2gtHZXWxIoPzciuIGIZXkybtWMas9Wc43rROAqQ19RLc/s1600/p+%C3%A9ody.jpg" height="200" width="136" /></a></div>
„Płody umysłu..." to utwór, w którym czytelnik
odnajdzie niemal wszystkie cechy pisarstwa Güntera Grassa, znane Mu
z wcześniejszych powieści niemieckiego Autora, takich jak na
przykład "Blaszany Bębenek", "Psie lata" czy
"Turbot": zamiast jednego zasadniczego tematu, epickiej
ciągłości i jednolitej koncepcji zobrazowanej rzeczywistości -
barokowe bogactwo epizodów i detali, przeplatanie różnych
płaszczyzn czasowych, tworzenie z faktów i zmyśleń mozaikowego
świata, w którym, jak powiada sam autor, "jedynie chaos
funduje porządek". W porównaniu jednak z poprzednimi utworami
Grass osiąga tu niebywałe mistrzostwo w posługiwaniu się swoją
techniką pisarską i w doprowadzaniu jej teoretycznych założeń
do... absurdu.</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br /></div>
<br />
<b>Pokazać język</b><br />
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny:</span><span lang="de-DE"><i>
Zunge zeigen</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Słąwomir Błaut</div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="orphans: 2; widows: 2;">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 2003</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7HRAKv5bJBklbkDFPQSxgNQQHez3u41JePK0kWLQv-qBcASswmMUwlpOP1SzdMcNhlnoihZSl_Gh-D_MjAHkF1tE79eA6bebruTc8hpNzq3PPOUJDSwbmtomKvBGQgg6I5j65HKoogu0/s1600/pokaza%C2%A6%C3%A7.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7HRAKv5bJBklbkDFPQSxgNQQHez3u41JePK0kWLQv-qBcASswmMUwlpOP1SzdMcNhlnoihZSl_Gh-D_MjAHkF1tE79eA6bebruTc8hpNzq3PPOUJDSwbmtomKvBGQgg6I5j65HKoogu0/s1600/pokaza%C2%A6%C3%A7.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
<span lang="pl-PL">W roku 1986 Günter Grass wyjechał do Indii na
wielomiesięczny pobyt między mieszkańcami Kalkuty. Z bengalskiej
metropolii i wielu innych miejsc na subkontynencie przywiózł obfity
plon zgromadzony w tomie </span><i><span lang="pl-PL">Pokazać język</span></i><span lang="pl-PL">
(1988): nadzwyczaj plastyczny zapis autorskich doznań, obserwacji i
refleksji, 12-częściowy poemat oraz cykl ilustracji - 16 z nich
jest reprodukowanych w tym wydaniu.</span> Jak głosi legenda, bogini Kali pokazała język na znak
zawstydzenia, bo w morderczym szale omal nie zabiła swego boskiego
małżonka Śiwy. W książce Grassa pokazywanie języka to
zawstydzona reakcja przybysza z Europy na rzeczywistość
współczesnych Indii, która fascynuje i przeraża. Pośród bujnej roślinności i kamiennych pustkowi, chylących się
ku upadkowi wspaniałych świątyń i tysięcy slumsów, pośród
mieszkańców pałacowych rezydencji i bezdomnych nędzarzy autor
stara się pojąć codzienność i odświętność tego kraju, jego
udręki i marzenia. Zapowiada, że Kalkuta, siedlisko niewyobrażalnej biedy i poniżenia,
będzie odtąd dla niego miarą wszystkich rzeczy.</div>
<div align="LEFT">
<b><br /></b>
</div>
<b>Powódź oraz małe formy</b><br />
<div align="LEFT">
Tłum. Karol Toeplitz</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-kX7zo6YAaSTF660bjzAngsd_SGFg5cB5VESmJ4a0-EXywUhOp3OxBABQ5AfGtWHAyNPx9tlHtzBVIiwD48bm5bmgS_yWg38ckXVmRfjtj1fLQJ615k8iiraUvtjT42YgCy2Fvp_SWhg/s1600/pow+-+%C2%A6.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-kX7zo6YAaSTF660bjzAngsd_SGFg5cB5VESmJ4a0-EXywUhOp3OxBABQ5AfGtWHAyNPx9tlHtzBVIiwD48bm5bmgS_yWg38ckXVmRfjtj1fLQJ615k8iiraUvtjT42YgCy2Fvp_SWhg/s1600/pow+-+%C2%A6.jpg" /></a></div>
Wydawnictwo Naukowe Akademii Pomorskiej, Słupsk 2007</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<b><span style="font-weight: normal;">W
książce znajdują się m.in.: sztuka teatralna „Powódź”,
okolicznościowe wiersze, listy i eseje Güntera Grassa</span></b></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Przy obieraniu cebuli</b><br />
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny:</span><span lang="de-DE"><i>
</i></span><span lang="de-DE"><i>Beim Häuten der Zwiebel</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 2007</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNNbKakt-Ba1kFozzwOGiLcou_-hCrbNndToKiJoMzoVEQEdkZgfXbc8vPB61qsFJ1cK0UBeNkoInMbVku5GVuGen3z-49frANTKnKVLOYodvP8XiEp5XyyfX5TNcCsPWZCq8uuXPbN28/s1600/przy+o.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNNbKakt-Ba1kFozzwOGiLcou_-hCrbNndToKiJoMzoVEQEdkZgfXbc8vPB61qsFJ1cK0UBeNkoInMbVku5GVuGen3z-49frANTKnKVLOYodvP8XiEp5XyyfX5TNcCsPWZCq8uuXPbN28/s1600/przy+o.jpg" height="200" width="123" /></a></div>
W powieści Güntera Grassa "Przy obieraniu cebuli"
autentyczność zdecydowanie góruje nad fikcją, pamięć nad
wyobraźnią. Po Oskarze z "Blaszanego bębenka", po Amselu
i Maternie z <i><span lang="pl-PL">"</span></i>Psich lat<i><span lang="pl-PL">"</span></i>,
po Mahlkem z "Kota i myszy" oraz wielu innych wymyślonych
postaciach - tym razem w roli głównej występuje sam Autor,
wspominając raz ciepło, raz nostalgicznie, to znów gorzko
dwadzieścia młodych lat swego życia. Pomagają mu w tym cebula i
bursztyn.</div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
<span lang="pl-PL">Początek to 1 września 1939, wybuch drugiej
wojny światowej - obrona Poczty Polskiej w Gdańsku i walki o
Westerplatte - dla 12-letniego wówczas gdańszczanina kres
dzieciństwa. Koniec książki to rok 1959 - premiera "Blaszanego
bębenka" na frankfurckich targach książki, start do wielkiej
literackiej kariery. Między tymi dwiema datami burzliwe czasy,
dramatyczne koleje losu, młodzieńcze zaślepienia i zaniechania po
latach surowo przez Autora osądzone. Głównymi motywami </span><i><span lang="pl-PL">Przy
obieraniu cebuli</span></i><span lang="pl-PL"> są: bolesny
rozrachunek z własną przeszłością, miłość do matki, do
spotkanych kobiet, do rodzinnego Gdańska, walka o przetrwanie na
froncie, w obozie jenieckim, w kopalni, wśród powojennych ruin,
przemożna pasja rysunkowego, rzeźbiarskiego, pisarskiego tworzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
O książce zrobiło się bardzo głośno na całym świecie, zanim
jeszcze ukazała się na rynku, gdy Autor wyjawił uwierającą go od
60 lat, a opisaną na kartach "Przy obieraniu cebuli"
tajemnicę, że pod sam koniec wojny, mając 17 lat, służył - z
poboru, nie z wyboru - jako czołgista w Waffen-SS. Dla sympatyków
pisarza było to przykre zaskoczenie. Dla jego nieprzyjaciół okazja
do gwałtownych ataków. Ów wojenny epizod wydaje się jednak tylko
skazą na godnym podziwu życiorysie wielkiego niemieckiego pisarza,
gdańskiego patrioty, przyjaciela Polaków, długoletniego orędownika
niemiecko-polskiego pojednania.</div>
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
<br /></div>
<br />
<b>Psie lata</b><br />
<div align="LEFT">
Tytuł oryginalny:<i> Hundejahre</i></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut<br />
<br />
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
<i><span lang="pl-PL">Psie lata</span></i><span lang="pl-PL"> to
ostatnia część - po </span><i><span lang="pl-PL">Blaszanym
bębenku</span></i><span lang="pl-PL"> i </span><i><span lang="pl-PL">Kocie
i myszy</span></i><span lang="pl-PL"> - wielkiego dzieła Güntera
Grassa - Trylogii Gdańskiej. Trzeba dodać, że najbardziej ceniona
przez samego autora.</span></div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
<span lang="pl-PL">W dwóch pierwszych księgach powieści (</span><i><span lang="pl-PL">Ranne
szychty</span></i><span lang="pl-PL"> i </span><i><span lang="pl-PL">Listy
miłosne</span></i><span lang="pl-PL">) - rozgrywających się na
tle pejzażu Gdańska i Żuław. Grass opowiada o radościach i
trudach dorastania, o młodzieńczych marzeniach i bolesnych
rozczarowaniach, o miłości, przyjaźni i zdradzie. Indywidualne
losy bohaterów splata z historią Niemiec, od końca pierwszej wojny
światowej do klęski Trzeciej Rzeszy w 1945 roku. Księga trzecia,
rozrachunkowa (</span><i><span lang="pl-PL">Materniady</span></i><span lang="pl-PL">)
- osadzona w realiach początkowo czterech stref okupacyjnych, a
potem Republiki Federalnej - doprowadzona jest do czasów cudu
gospodarczego w połowie lat pięćdziesiątych. W te ramy czasowe
wpisuje Grass obraz nieznanego przedtem barbarzyństwa. Nie
demonizuje przedstawionego świata, zawsze go uzwyczajnia,
potwierdzając tym samym przekonanie Hannah Arendt o banalności zła.
Niemieckiego drobnomieszczanina obwinia pisarz o bierność i
milczące przyzwolenie na narodowy socjalizm, krwawą światową
wojnę, obozy zagłady, a po upadku Trzeciej Rzeszy zarzuca temu
samemu "poczciwemu" drobnomieszczaninowi szybką utratę
pamięci, zamazywanie własnej przeszłości i pogrążanie się w
zachłannym konsumpcjonizmie.</span></div>
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB8qQc9GpR16P89fZCqEo8K4uTK_VLxAGhhCQsEE1KWKaj74kG7CTFmoZ-LgVMnLt5a0f6HyhnRxm7yAGq3y8oy8XxGM0M5PnM6M8phtleF9Pth-gGcuPEq-NPe-xwax-AQFqjZAJFxJ0/s1600/psie+morskie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB8qQc9GpR16P89fZCqEo8K4uTK_VLxAGhhCQsEE1KWKaj74kG7CTFmoZ-LgVMnLt5a0f6HyhnRxm7yAGq3y8oy8XxGM0M5PnM6M8phtleF9Pth-gGcuPEq-NPe-xwax-AQFqjZAJFxJ0/s1600/psie+morskie.jpg" height="200" width="139" /></a></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhW-DPEBksbkR9isZbkUQQSGuojmFN70dXmtLPO7IwgF-5OgyJGVmr6LLZ7YDTP45-99w_bj2Q9OKWf5exOS8KY9MV-48esVGJxyymx6ZZX5iPrO7v1_roBjEqsMkppEnuwzDtCVYJgAKk/s1600/psie+lata+1998.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhW-DPEBksbkR9isZbkUQQSGuojmFN70dXmtLPO7IwgF-5OgyJGVmr6LLZ7YDTP45-99w_bj2Q9OKWf5exOS8KY9MV-48esVGJxyymx6ZZX5iPrO7v1_roBjEqsMkppEnuwzDtCVYJgAKk/s1600/psie+lata+1998.jpg" /></a><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2eSR_4P78ZGJ40DumOuPnhSeJELrmZib0UkMGyRzgc7t3Lrly5vEgGqMqDRUF3HdCJT7ccwUL1FQNSTAYSBmih1zTf_oAUS3ZoWF7CADPF-AnJVFMM9qDGKcFuFK_yfpJoTLWAH2DihE/s1600/psie+dziennik.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2eSR_4P78ZGJ40DumOuPnhSeJELrmZib0UkMGyRzgc7t3Lrly5vEgGqMqDRUF3HdCJT7ccwUL1FQNSTAYSBmih1zTf_oAUS3ZoWF7CADPF-AnJVFMM9qDGKcFuFK_yfpJoTLWAH2DihE/s1600/psie+dziennik.jpg" height="200" width="113" /></a>Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1990</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Polnord - Oskar, Gdańsk 1998</div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Axel Springer, Warszawa 2007</div>
<br />
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Rozległe pole</b><br />
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny:</span><span lang="de-DE"><i>
Ein weites Feld</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 2000</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGknQUNQv8F6dxUgc4Zj_1R-469DHJeaTnJNwxDIkjTmFrMBOgVV1xIGI67T_ldPVl-9fclJHbHrg3TLMKi6H1efJWrgDn6rSGMjeCtg8XS0TZcSyse_7fojzdggeBv_eJsJaEH-dQq2o/s1600/rozleg+%C3%A9e.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGknQUNQv8F6dxUgc4Zj_1R-469DHJeaTnJNwxDIkjTmFrMBOgVV1xIGI67T_ldPVl-9fclJHbHrg3TLMKi6H1efJWrgDn6rSGMjeCtg8XS0TZcSyse_7fojzdggeBv_eJsJaEH-dQq2o/s1600/rozleg+%C3%A9e.jpg" height="200" width="138" /></a></div>
Pisząc o sprawach ludzkich Grass często odwołuje się do
zwierzęcych alegorii. Tym razem na kartach powieści wielokrotnie
pojawia się ptak, perkoz dwuczuby, symbol trawiącej bohatera
tęsknoty za dalekimi krainami, pragnienia ucieczki od powszedniości
i nowego początku w innym wymarzonym miejscu...Czy Theo Wuttke i
towarzyszący mu krok w krok Hoftaller, główne postacie Rozległego
pola , to duet na miarę najsławniejszej powieściowej pary: Don
Kichota i Sancho Pansy? W Niemczech powieść wywołała literackie
trzęsienie ziemi. Kością niezgody stał się przede wszystkim
wyrażany przez Grassa od dawna, a potwierdzony w powieści głęboki
sceptycyzm wobec zjednoczenia Niemiec. Decydujący głos należał do
czytelników, którzy murem stanęli po stronie autora.</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<b>Rzeczy znalezione: dla tych, co nie czytają</b><br />
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny: </span><span lang="de-DE"><i>Fundsachen
für Nichtleser</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="orphans: 2; widows: 2;">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 2002</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1oCi2NOH54gCa2zhYvcaef_LcCUMJzhwkBZKJlr0hCOk1lJLtIsAq9NLjJhr-T9bI2mqCcq2kZmL3tNsjTonTrBMgGTBieOuOQWkzpJDcOSJrXyiyc-O7qRuTArirsdNJH_rvRnTQtxY/s1600/rzeczy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1oCi2NOH54gCa2zhYvcaef_LcCUMJzhwkBZKJlr0hCOk1lJLtIsAq9NLjJhr-T9bI2mqCcq2kZmL3tNsjTonTrBMgGTBieOuOQWkzpJDcOSJrXyiyc-O7qRuTArirsdNJH_rvRnTQtxY/s1600/rzeczy.jpg" height="200" width="136" /></a></div>
131 poetyckich miniatur i 116 akwarel - najdobitniej
ukazują wszechstronność artystycznych talentów Güntera Grassa.
Ten wybitny prozaik, poeta, dramatopisarz jest również cenionym
rzeźbiarzem, grafikiem i malarzem.<br />
Codzienność w domowym zaciszu i pośród
przyrody, w ogrodzie i w podróży, we wspomnieniu i w fantazji jest
dla autora krainą niezwykłości, ciągłych odkryć i zdziwień.
Tytułowe "rzeczy znalezione" to dziesiątki na pozór
drobnych przejawów życia, obserwacji, myśli, uczuć, zdarzeń,
przedmiotów, zasługujących na utrwalenie w malarskim obrazie i
poetyckim słowie, domagających się uogólnienia, dowcipnego lub
melancholijnego spointowania. Grassowskie akwarele przenikają się z
wierszami, stapiają w jedno, z tego zespolenia powstają
akwarelo-wiersze, czyli - jak nazywa je twórca - akwasze (niem.
Aquadichte).</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<b>Skrzynka: opowieści z ciemni</b><br />
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginal</span><span lang="de-DE">ny:</span><span lang="de-DE"><i>
Die Box: Dunkelkammergeschichten</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 2009</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="orphans: 0; widows: 0;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzN4g5m3LPbcexajHZ8ocUjacDNketge350KXUP2uAzU32nBOkQZlVW5WIZ9w3wUMCneYtpevA7vJV5ZPuMc3oNbjt9xibqJiG4G-nlk6k4gf2xOyZVAw0RcIzg8ry5ZMgck39nYGe5xY/s1600/skrzynka.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzN4g5m3LPbcexajHZ8ocUjacDNketge350KXUP2uAzU32nBOkQZlVW5WIZ9w3wUMCneYtpevA7vJV5ZPuMc3oNbjt9xibqJiG4G-nlk6k4gf2xOyZVAw0RcIzg8ry5ZMgck39nYGe5xY/s1600/skrzynka.jpg" height="200" width="145" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;">Jak
to już nieraz bywało u Grassa, tak i w jego najnowszej książce
realizm nie może obyć się bez magii. Centralną postacią utworu
jest Maryjka, fotografka - czarodziejka rodem z warmińsko -
mazurskiej ziemi, długoletnia przyjaciółka Grassów. W jej rękach
tytułowa Skrzynka, pospolity aparat fotograficzny z dawnych lat,
staje się magicznym kluczem, który pozwala zaglądać w przeszłość,
odgadywać przyszłość i przede wszystkim spełniać skrywane
marzenia. Obdarzona nadzwyczajną mocą Maryjka z czarno-białych
zdjęć Skrzynki układa barwne, pełne fantazji, dowcipne "opowieści
z ciemni". Docieka prawdy o ludziach, którzy marzą albo coś
ukrywają, podtrzymuje na duchu, wskazuje drogę zabłąkanym.</span></span></span></div>
<div align="LEFT">
<b><br /></b>
</div>
<div lang="de-DE">
<br />
<br />
<b>Spotkanie w Telgte</b></div>
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny: </span><span lang="de-DE"><i>Das
Treffen in Telgte</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut<br />
<br />
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
"Spotkanie w Telgte" (1979), najkrótsza obok "Kota i
myszy" z powieści Güntera Grassa, laureata Nagrody Nobla '99,
uchodzi za jeden z jego najcelniejszych utworów. Przyszłość znowu
wiąże się tu nierozerwalnie z teraźniejszością, wiek
siedemnasty odsłania rozliczne analogie do wieku dwudziestego.</div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="orphans: 0; widows: 0;">
<span lang="pl-PL">Tytułowe
spotkanie, opisane z wielkim rozmachem i swadą, to zdarzenie, do
którego mogłoby dojść w rzeczywistości kilkaset lat temu, doszło
jednak dopiero współcześnie - choć w siedemnastowiecznej scenerii
- w wyobraźni autora. To z jego woli u schyłku wojny
trzydziestoletniej, pośród zniszczeń i okrucieństw, do małej
westfalskiej mieściny zjeżdżają się poeci niemieckiego baroku,
ich wydawcy i krytycy, żeby rozmawiać o losach kraju i
posłannictwie literatury, żeby apelować o pokój i ład moralny
oraz - choćby daremnie - bić na alarm. Przybywają z różnych
stron i krain: z Królewca w Prusach Książęcych, z Brandenburgii,
Bawarii, Jutlandii, Dolnego Śląska. I w drodze, i na miejscu
doświadczają przeróżnych przygód. Poważne narady przeplatają
się z biesiadowaniem, swawolą, miłostkami. Ścierają się
osobowości, poglądy, temperamenty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="orphans: 0; widows: 0;">
W
świecie - minionym i obecnym - który zdaje się obywać bez piękna
i zawartej w słowie pisanym refleksji, Grass udowadnia, że piękno
i refleksja są temu światu niezbędnie potrzebne.<br />
<br /></div>
</div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS0r_M42Jg1dYu6WXkuAl9rMbGsksmoWWUM8Uvn8fSqNrUVYeLH8Rj5VUDb-JsMyef0-yyZtQxYF-OM_IoXGc2NB1eSHgVGRHHyJwV2nSeQM-8RHdzvxipPNVRWBGgTTdBSq3rzIFSphs/s1600/spotkanie+czyt.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS0r_M42Jg1dYu6WXkuAl9rMbGsksmoWWUM8Uvn8fSqNrUVYeLH8Rj5VUDb-JsMyef0-yyZtQxYF-OM_IoXGc2NB1eSHgVGRHHyJwV2nSeQM-8RHdzvxipPNVRWBGgTTdBSq3rzIFSphs/s1600/spotkanie+czyt.jpg" height="200" width="125" /></a></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi44bdzSoIZieaIa5GsYcuEfd6jNfmrFU0YVsudeAnUtcxFTX2VLwaPJWU8Ttgln-pikQNCAmSYygEkHQBukXbkmRHOq1By4-65MQmOF6H-iZqbnkAHVe-ouoYYNjVVIJL8LfhXIvvVGNc/s1600/spotkanie+oskar.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi44bdzSoIZieaIa5GsYcuEfd6jNfmrFU0YVsudeAnUtcxFTX2VLwaPJWU8Ttgln-pikQNCAmSYygEkHQBukXbkmRHOq1By4-65MQmOF6H-iZqbnkAHVe-ouoYYNjVVIJL8LfhXIvvVGNc/s1600/spotkanie+oskar.jpg" height="200" width="200" /></a>Czytelnik, Warszawa 1992</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Polnord - Oskar, Gdańsk 2000</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<div align="LEFT">
<b><br /></b>
</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Szczurzyca</b><br />
<div align="LEFT">
Tytuł oryginalny: <i>Die Rättin</i></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut<br />
<br />
Na kartach tej powieści ożywają postacie z baśni braci Grimm,
gotyckie malowidła, legendy o szczurołapie i Winecie, mieście
zatopionym gdzieś na dnie Bałtyku, pojawiają się bohaterowie
Blaszanego bębenka : Oskar Matzerath i babka Koljaiczkowa, a
jednocześnie do głosu dochodzą pytania, lęki i rozterki trapiące
ludzkość u schyłku dwudziestego wieku. </div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfBOE1Hw8HFYCqUA0x_vtp613tTmx10iKGuceY2klWoBcsVRA0-KfVAZlQfpeLH3H8oKt_58EdTvFZIf12Bsue2MRr-nvN_dwgsYH1lX5d8PdZMZ_3nCi9K_gDh_XwJOpFpyKv3z06DI4/s1600/szczu+piw.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfBOE1Hw8HFYCqUA0x_vtp613tTmx10iKGuceY2klWoBcsVRA0-KfVAZlQfpeLH3H8oKt_58EdTvFZIf12Bsue2MRr-nvN_dwgsYH1lX5d8PdZMZ_3nCi9K_gDh_XwJOpFpyKv3z06DI4/s1600/szczu+piw.jpg" height="200" width="126" /></a></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxZp5Gj9fa7NEIZl3CzCcALzkDeZ0TDboriZ9yUhq6dF4Yr7v0KQ5rv30jo2ZI6193XuGQRS5DM7MPg4xzOcvBJLgQ5-H2XBocve8n1kyvGjfLiFaGExZyZ5lSEyY-G8OTDpdQeZnSiow/s1600/szczu+oskar.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxZp5Gj9fa7NEIZl3CzCcALzkDeZ0TDboriZ9yUhq6dF4Yr7v0KQ5rv30jo2ZI6193XuGQRS5DM7MPg4xzOcvBJLgQ5-H2XBocve8n1kyvGjfLiFaGExZyZ5lSEyY-G8OTDpdQeZnSiow/s1600/szczu+oskar.jpg" height="200" width="141" /></a>PIW, Warszawa 1993</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Polnord - Oskar, Gdańsk 2001</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Turbot</b><br />
<div align="LEFT">
Tytuł oryginalny: <i>Der Butt</i></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 1995</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyob5xawds7RooL2JAzNWegTB9PhSE6MZApt2Aaf1QvTMcSZDCdWq_JsnoO9lc69sXWQQaEIFaYwmuVJohri66uldKN3NuQhcIPA8y-fViJIMLvWYIxh7CDC2JhefHabyfVKXaaoL4MEM/s1600/turbot.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyob5xawds7RooL2JAzNWegTB9PhSE6MZApt2Aaf1QvTMcSZDCdWq_JsnoO9lc69sXWQQaEIFaYwmuVJohri66uldKN3NuQhcIPA8y-fViJIMLvWYIxh7CDC2JhefHabyfVKXaaoL4MEM/s1600/turbot.jpg" height="200" width="116" /></a></div>
„Turbot” ukazał się w Niemczech w 1977 roku. Z
miejsca stał się bestsellerem, przełożony na kilkanaście
języków, opublikowany został m.in. w Anglii i USA, Skandynawii,
Francji, Hiszpanii i Włoszech. Autor Turbota został wyróżniony
licznymi nagrodami (m.in. we Włoszech. Premio Internazionale
Mondelio i Premio Letterario Viareggio).<br />
Akcja powieści
rozgrywająca się w ciągu kilku tysięcy lat - od czasów neolitu
do współczesności - umiejscowiona jest na Ziemi Gdańskiej; nad
Wisłą, Motławą, Radunią. Jej problematykę najlepiej
charakteryzują słowa umieszczone w tytule wstępnego eseju pióra
Marii Janion: Mężczyzna, Kobieta, Dzieje. Demiurgiem tych dziejów
jest turbot, legendarna ryba ze znanej baśni O rybaku i jego
żonie.<br />
Pisarz przełamuje rozliczne tabu: obyczajowe, polityczne,
kultowe, i prowokuje wyobraźnię czytelników kontrowersyjną wizją
wyzwalania człowieka z narzuconych mu ograniczeń.<br />
Powieść
przez długie lata nie mogła ukazać się w Polsce ze względów
politycznych. Jednym z jej wątków są bowiem wydarzenia z Grudnia
70 roku na Wybrzeżu: protesty robotnicze, strzelanie do
stoczniowców, długoletnia zmowa milczenia ówczesnych władz wokół
ofiar i winowajców.</div>
<div align="JUSTIFY">
<br />
<br /></div>
<b>W drodze z Niemiec do Niemiec: dziennik roku 1990</b><br />
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny: </span><span lang="de-DE"><i>Unterwegs
von Deutschland nach Deutschland: Tagebuch 1990</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 2012</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiOwEUUsqP0s40Tsba-nqj_Do3usNJ5xsHYzGgqgZR7pVaRLQULV5cRlTIp3Ix9nSQPIG0ktNUdg2M_K5UaetWVzowNw36qbVSlBT9UL-ktGSOeyqvVwSBqjL-IwR5cM3HvuDCNBwmh4w/s1600/w-drodze-z-niemiec-do-niemiec.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiOwEUUsqP0s40Tsba-nqj_Do3usNJ5xsHYzGgqgZR7pVaRLQULV5cRlTIp3Ix9nSQPIG0ktNUdg2M_K5UaetWVzowNw36qbVSlBT9UL-ktGSOeyqvVwSBqjL-IwR5cM3HvuDCNBwmh4w/s1600/w-drodze-z-niemiec-do-niemiec.jpg" height="200" width="131" /></a></div>
Dziennik roku 1990, "W drodze z Niemiec do Niemiec",
odsłania kolejny - po "Przy obieraniu cebuli" i
"Skrzynce"- rąbek Grassowskiej prywatności. Jest to
prywatność wypełniona rozlicznym zajęciami. Autor "Blaszanego
bębenka" zimą sadzi agawy w portugalskim ogrodzie, latem zrywa
jeżyny i szuka grzybów na duńskiej wyspie Mon, jesienią zbiera
jabłka w behlendorfskim sadzie. Z zamiłowaniem gotuje, ucztuje,
rozprawia z przyjaciółmi, podróżuje (w ciągu roku dwa razy
odwiedza Polskę). Pielęgnuje więzi rodzinne, przejmuje się
sprawami ośmiorga dzieci i ich matek, przeżywa radości i smutki,
narodziny, choroby i pogrzeby w bliskim otoczeniu, z niepokojem o
przyszłość obserwuje zmiany klimatyczne, degradację środowiska,
zarzewie wojny na Bliskim Wschodzie. Stale obmyśla nowe projekty
książek, artykułów, przemówień, raz po raz oddaje się
nieodpartej pasji do rysowania.</div>
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0.21cm; orphans: 0; widows: 0;">
Głównym wątkiem dziennika jest jednak najważniejsze dla Niemców
wydarzenie roku 1990 - zjednoczenie. Günter Grass miał własną,
bardzo wyrazistą wizję procesu zjednoczeniowego i kształtu
ustrojowego przyszłych Niemiec, diametralnie różną od tej, jaka
po upadku berlińskiego muru była realizowana w przyśpieszonym
tempie. Chciał, żeby doszło do połączenia obu krajów jako
równoprawnych partnerów, nie zaś po prostu do przyłączenia
słabszej NRD do potężnej RFN. Przestrzegał, bił na alarm,
przekonywał do swoich racji przemierzając NRD wzdłuż i wszerz,
uczestnicząc w dziesiątkach spotkań, rozmów, wieczorów
autorskich, dyskusji, konferencji i wieców. Walczył do ostatka, ale
w starciu marzeń z realiami górę wzięły twarde realia.</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br /></div>
<b>Wiersze wybrane</b><br />
<div align="LEFT">
Tłum. Bolesław Fac</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaCsvjsSjA_IhQv8_UvKDOlF_dbwoSbBsn9tLsmd38w2-0ysqkP0T35mUzkGJYbvR_wm7kdMaHwdM6OimvSWmoWfTXSpWjtaRVdcGKpGYmKg97jj6JjbI2bQA2xz2vNSgCN3lxQ6WHavU/s1600/wiersze.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaCsvjsSjA_IhQv8_UvKDOlF_dbwoSbBsn9tLsmd38w2-0ysqkP0T35mUzkGJYbvR_wm7kdMaHwdM6OimvSWmoWfTXSpWjtaRVdcGKpGYmKg97jj6JjbI2bQA2xz2vNSgCN3lxQ6WHavU/s1600/wiersze.jpg" height="200" width="139" /></a></div>
<br />
Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1986</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Wybór z: </span><span lang="de-DE"><i>Gesammelte
Gedichte</i></span><span lang="de-DE"> 1971, </span><span lang="de-DE"><i>Aufsätze
zur Literatur</i></span><span lang="de-DE"> 1980</span></div>
<div align="LEFT" lang="de-DE">
<br /></div>
<div lang="de-DE">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Wróżby kumaka</b></div>
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny: </span><span lang="de-DE"><i>Unkenrufe</i></span></div>
<div align="LEFT" lang="de-DE">
Tłum. Sławomir Błaut<br />
<br />
Opowieść o miłości, swoiste love story po pięćdziesiątce.
On - Niemiec, profesor uniwersytetu - urodzony w Gdańsku. Ona -
Polka, konserwatorka zabytków - urodzona na Litwie. Poznają się
przypadkowo w Gdańsku w 1989 roku. Chcą się przyczynić do
pojednania skłóconych w przeszłości swoich narodów. Zakładają
Polsko-Niemieckie Towarzystwo Cmentarne. Chcą dać prawo zmarłym do
powrotu na swoje rodzinne ziemie. Będą grzebać zmarłych w ich
krainie dzieciństwa. A wszystko non profit ze szlachetności w imię
pojednania. Czy nadszedł czas budowania powszechnej zgody,
"europejskiego domu"? </div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPwrzMFT1aRWYOYidpjJyX1P6u_6ef8aR3yOLQiLzvvVIE-MxkjVSKElCQTO07IH9LnP3dNnJOpl6urxYNEYdVuHmHJIFM584i4T-45ZPquANfJ05C2o_psQ4ky1ZKpAgZNtHKMJrkW6E/s1600/wr+-+-by+oskar+I.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0a27_yulcDXNWFEoF2Jkm9IFQDADZlhDMZMqvdPdsRDCitC9Hk4Tv9RQXAYHRMVkEW_2sN-kyFTZMOwJf1IP505maWLIoX-TqsEWB2YknmHQA1oRZjdgScrr0oJ26Pfci2cu6riZrCe0/s1600/wr+-+-by+morskie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0a27_yulcDXNWFEoF2Jkm9IFQDADZlhDMZMqvdPdsRDCitC9Hk4Tv9RQXAYHRMVkEW_2sN-kyFTZMOwJf1IP505maWLIoX-TqsEWB2YknmHQA1oRZjdgScrr0oJ26Pfci2cu6riZrCe0/s1600/wr+-+-by+morskie.jpg" height="200" width="150" /></a></div>
<br />
<br />
Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1992<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPwrzMFT1aRWYOYidpjJyX1P6u_6ef8aR3yOLQiLzvvVIE-MxkjVSKElCQTO07IH9LnP3dNnJOpl6urxYNEYdVuHmHJIFM584i4T-45ZPquANfJ05C2o_psQ4ky1ZKpAgZNtHKMJrkW6E/s1600/wr+-+-by+oskar+I.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPwrzMFT1aRWYOYidpjJyX1P6u_6ef8aR3yOLQiLzvvVIE-MxkjVSKElCQTO07IH9LnP3dNnJOpl6urxYNEYdVuHmHJIFM584i4T-45ZPquANfJ05C2o_psQ4ky1ZKpAgZNtHKMJrkW6E/s1600/wr+-+-by+oskar+I.jpg" height="200" width="121" /></a></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuf1Yz3KAWC96b-f85OM9VDl24lbZIpUmFI3tbcpPbM2SthcWiLLCtkYA9wX0q1QI-Wex_8vKGGjzlPmg1WlL9Q0Jj1w77W9mfwuW5sqKHSk47DdYVvHsXTBh_7-w3lq3sHHUb3gxyR4M/s1600/wr+-+-by+oskar+2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuf1Yz3KAWC96b-f85OM9VDl24lbZIpUmFI3tbcpPbM2SthcWiLLCtkYA9wX0q1QI-Wex_8vKGGjzlPmg1WlL9Q0Jj1w77W9mfwuW5sqKHSk47DdYVvHsXTBh_7-w3lq3sHHUb3gxyR4M/s1600/wr+-+-by+oskar+2.jpg" height="200" width="141" /></a></div>
<div align="LEFT">
<br />
Polnord - Oskar, Gdańsk 1999</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Polnord – Oskar, Gdańsk 2004
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<b><br /></b>
</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Z dziennika ślimaka</b><br />
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Tytuł oryginalny: </span><span lang="de-DE"><i>Aus
dem Tagebuck einer Schnecke</i></span></div>
<div align="LEFT">
Tłum. Sławomir Błaut<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;">Günter
Grass w 1972 roku wydał powieść „Z dziennika ślimaka”. Jest
to książka o wyrazistym wątku autobiograficznym. Autor - pod
koniec lat '60 mocno zaangażowany w działalność polityczną,
występujący w kampanii wyborczej na rzecz zachodnioniemieckiej
socjaldemokracji i późniejszego kanclerza Willy Brandta - objaśnia
w książce powody i cele swej obywatelskiej aktywności, dzieli się
refleksjami, przywołuje na świadków Albrechta Dürera, Artura
Schopenhauera i Augusta Bebla. Pisarz wskazuje najwłaściwszą jego
zdaniem drogę życiową: drogę stopniowej przemiany. Wybiera
ślimaka na symbol niespiesznego, dalekiego gwałtownym zrywom, ale
rozważnego i wytrwałego dążenia do celu. W głoszeniu ślimaczej
filozofii wspomaga autora fikcyjna postać gdańskiego profesora
gimnazjalnego Hermanna Otta, nazywanego Wątpiszem, który na
Kaszubach przez pięć lat ukrywał się przed hitlerowcami.
Teraźniejszość bowiem - jak to często bywa u Grassa - powiązana
jest silnie z przeszłością, z latami hitleryzmu i z tragedią
skazanej na zagładę żydowskiej społeczności Gdańska.</span></span></span> </div>
</div>
<div align="LEFT">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfI8ZLGKpDK5HnnizwgXTGm1ZbIG1QjyDFuI8qW-r5rT5S74EzdHAwQl6YHk-Cj18UqQNTPd7BJ8-oVnbNzHWSTupkXGKt2pr7MDKQbxzwhU4rjXK-gbdOFW9y8fDZ23UW8jxuWaXJVME/s1600/z+dziennika+morskie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfI8ZLGKpDK5HnnizwgXTGm1ZbIG1QjyDFuI8qW-r5rT5S74EzdHAwQl6YHk-Cj18UqQNTPd7BJ8-oVnbNzHWSTupkXGKt2pr7MDKQbxzwhU4rjXK-gbdOFW9y8fDZ23UW8jxuWaXJVME/s1600/z+dziennika+morskie.jpg" height="200" width="140" /></a></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmBuAP5zg71_HPwRSnjRUv55wQu3lJqUXZKBSb3g4CkwUFnWA5lWiOMnuGFHfSHXLWgk_1OMlz3a49O88YKUVGyE3bm4f40kF2rQds0qTuX1Dh5GUiaeRU4ZIU8yEQz3jnFoBz1NLE8Z4/s1600/z+dziennika+oskar.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmBuAP5zg71_HPwRSnjRUv55wQu3lJqUXZKBSb3g4CkwUFnWA5lWiOMnuGFHfSHXLWgk_1OMlz3a49O88YKUVGyE3bm4f40kF2rQds0qTuX1Dh5GUiaeRU4ZIU8yEQz3jnFoBz1NLE8Z4/s1600/z+dziennika+oskar.jpg" height="200" width="120" /></a>Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1991</span></div>
<div align="LEFT" lang="pl-PL" style="orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<br />
<br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;">Polnord
- Oskar, Gdańsk 1999</span></span></span></div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="orphans: 0; widows: 0;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>BIBLIOGRAFIA PODMIOTOWA</b><br />
(książki, druki ulotne i katalogi wystaw poświęcone twórczości
Güntera Grassa)<br />
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
Mieczysław Abramowicz</div>
<div align="LEFT">
<b>Gdańsk według Güntera Grassa</b>
</div>
<div align="LEFT">
Urząd Miejski. Biuro Prezydenta ds. Kultury, Sportu i
Promocji. Referat Promocji, Gdańsk 2007
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ9_LfCIPSTM2Wv2kk-KxuaLFIaT0e2yJyihscTX7vdRDg6MLQr1GKou7NQ5r5KTLzSfDj7b47saeBkqaGe4EnHGX-DfH3QXg1nO2eSMblPUACtUff8-OJge62d_Guz495ddQn2ZsQjU4/s1600/gda+%C3%A4sk+wed+%C3%A9ug.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ9_LfCIPSTM2Wv2kk-KxuaLFIaT0e2yJyihscTX7vdRDg6MLQr1GKou7NQ5r5KTLzSfDj7b47saeBkqaGe4EnHGX-DfH3QXg1nO2eSMblPUACtUff8-OJge62d_Guz495ddQn2ZsQjU4/s1600/gda+%C3%A4sk+wed+%C3%A9ug.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
„Gdańsk według Güntera Grassa” to kolejna
promocyjna publikacja z cyklu nietypowych przewodników po
mieście.<br />
Układ przewodników zaprojektowany został przez
wyobraźnię pisarzy, a ich zawartość stanowią cytaty z
najbardziej znanych książek autorów, dla których miasto nad
Motławą jest literackim bohaterem i partnerem dialogów.</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Lidia Burakowska-Ogińska</div>
<div align="LEFT">
<b>W kalejdoskopie polskości: </b><b>Grass</b><b>,
Bienek, Dönhoff o Polsce</b></div>
<div align="LEFT">
Wydawnictwo Naukowe Unikat 2, Katowice 2012 </div>
<div align="LEFT">
<br />
<br /></div>
Ryszard Ciemiński<br />
<b>Kaszubski werblista: rzecz o Günterze Grassie </b>
<br />
<div align="LEFT">
<span lang="en-US">Tower Press, Gdańsk </span><span lang="en-US">1999</span><span lang="en-US">
</span>
</div>
<div align="LEFT" lang="en-US">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgteC52SMd4sXMFwKrMXQorHEBjfpuarMXHuvnykkf2qE_bj_6S1BMCKhXSMDOotDCszC0Z7dMxgHF7EWWPGkwR1q8jWqV2oVqmhsYpnO_9Edg9bvez76jp62n5arTvfq1jJeLCPwpTkXM/s1600/Kaszubski-werblista-Rzecz-o-G-Grassie_Ryszard-Cieminski,images_product,4,83-87342-17-3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgteC52SMd4sXMFwKrMXQorHEBjfpuarMXHuvnykkf2qE_bj_6S1BMCKhXSMDOotDCszC0Z7dMxgHF7EWWPGkwR1q8jWqV2oVqmhsYpnO_9Edg9bvez76jp62n5arTvfq1jJeLCPwpTkXM/s1600/Kaszubski-werblista-Rzecz-o-G-Grassie_Ryszard-Cieminski,images_product,4,83-87342-17-3.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
Ryszard Ciemiński szczegółowo odsłania kulisy wydarzeń i
skandali związanych z recepcją Grassa - zarówno tych z czasów
PRL-u, jak i tych z lat 90-tych. Pisze także o mało znanych
kaszubskich korzeniach noblisty, o jego zawirowaniach politycznych,
oskarżeniach o bluźnierczość czy "political uncorretness",
jakie wielokrotnie mu stawiano. <br />
"Kaszubski werbalista"
to jednak przede wszystkim zapis licznych, intensywnych spotkań z
wybitnym pisarzem, wielokrotnie podkreślającym swój związek z
Gdańskiem i Pomorzem, które stały się kanwą i tematem wszystkich
ważniejszych dzieł Guntera Grassa.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
Bolesław Fac</div>
<div align="LEFT">
<b>Günter Grass</b><b> – przyjaciel z ulicy Lelewela
</b>
</div>
<div align="LEFT">
Czec, Gdańsk 1999
</div>
<div style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZJOG37jUZfQKY4kC6FYIdFlmX_jCaekimw0fw6Y_89WNveWMUnoPGvr1uoftBD_FbNrLSbR_u4bq49sRTqlOipATsXydORY-hos7pmTZXbVWQc_G64zfjnA3s9vhMhjQTILxvK12YRqk/s1600/gg+przyjaciel.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZJOG37jUZfQKY4kC6FYIdFlmX_jCaekimw0fw6Y_89WNveWMUnoPGvr1uoftBD_FbNrLSbR_u4bq49sRTqlOipATsXydORY-hos7pmTZXbVWQc_G64zfjnA3s9vhMhjQTILxvK12YRqk/s1600/gg+przyjaciel.jpg" height="200" width="141" /></a></div>
Książka
zawiera następujące teksty: Miejsca rodzinne, Podróże
sentymentalne, O literaturze i polityce - rozmowa z Grassem, Guntera
Grassa film o Gdańsku, Sprawa tożsamości - rozmowa z reżyserem
"Blaszanego bębenka", Niemal wszystkie jego książki,
Przed dwukropkiem poszukuje się posłusznych słów, O kaszubskich
wątkach w twórczości Grassa, Jesienny Grass, Drażnił ogłupiałych
i zarozumiałych, List Grassa do Faca, Biogram Guntera Grassa.</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Jacek Grzybowski, Maria Mroczkiewicz, Leszek Rybicki
</div>
<div align="LEFT">
<b>Günter Grass</b><b>: bibliografia polska za lata
1958-2000 </b>
</div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 2000
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVJ86pAvUh78SgIqZhXkNADc5UhkYSr8GrSJzeyRab6I1ygxshsUDFzjtVLgWSWrEIr-EBXFG5k_lkEC32_-I1LI9oVhPXSgy02S62rOONap9Iz4ToQyzUzZe-99tEoWzN9NZBDgvj6pM/s1600/bibliografia.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVJ86pAvUh78SgIqZhXkNADc5UhkYSr8GrSJzeyRab6I1ygxshsUDFzjtVLgWSWrEIr-EBXFG5k_lkEC32_-I1LI9oVhPXSgy02S62rOONap9Iz4ToQyzUzZe-99tEoWzN9NZBDgvj6pM/s1600/bibliografia.jpg" height="200" width="138" /></a></div>
Pierwsza pełna polska bibliografia Güntera Grassa, laureata
literackiej Nagrody Nobla, zawiera 1300 pozycji rejestrujących
książki wydane w Polsce, utwory Grassa publikowane w polskich
czasopismach, wywiady z pisarzem oraz wszystko to, co na temat Grassa
i jego twórczości napisano w Polsce lub po polsku - od rozpraw
naukowych po artykuły w prasie codziennej.</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT" lang="de-DE">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Norbert Honsza</div>
<div align="LEFT" lang="de-DE">
<b>Gűnter Grass. Biografia</b></div>
<div align="LEFT">
Polnord - Oskar, Gdańsk 2014</div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnOqxNg65Nj4dDubyvewJzT__EbXgaCppPTphK8VaZfQCuvN9Yykf6sMb4iQTQhTIcgNb0RjBfd23akMF-7pkC5hlx337bfLDd8lqxzCAYDH1gR24hA72JX2eRZkHIJgXSbLVqr2iI5W8/s1600/honsza+biografia.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnOqxNg65Nj4dDubyvewJzT__EbXgaCppPTphK8VaZfQCuvN9Yykf6sMb4iQTQhTIcgNb0RjBfd23akMF-7pkC5hlx337bfLDd8lqxzCAYDH1gR24hA72JX2eRZkHIJgXSbLVqr2iI5W8/s1600/honsza+biografia.jpg" height="200" width="142" /></a></div>
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Norbert Honsza</div>
<div align="LEFT">
<b>Güntera Grassa portret własny</b><b> </b>
</div>
<div align="LEFT">
Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego. Wrocław 2000
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK4cR3ar_-wchNMA5X5Z994JiTyjE-tcWaeXcrCFGACjhOXqB1MYcG8vRj_kRtvPv_8k7g9pejOUf9VnsWdoCVRz-lP88UwU_Ef0STtYseKJzs9st2O75CuK03u3Edi1R34RbKfiA5pt8/s1600/Guntera-Grassa-portret-wlasny_Norbert-Honsza,images,30,83-229-2056-3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK4cR3ar_-wchNMA5X5Z994JiTyjE-tcWaeXcrCFGACjhOXqB1MYcG8vRj_kRtvPv_8k7g9pejOUf9VnsWdoCVRz-lP88UwU_Ef0STtYseKJzs9st2O75CuK03u3Edi1R34RbKfiA5pt8/s1600/Guntera-Grassa-portret-wlasny_Norbert-Honsza,images,30,83-229-2056-3.jpg" height="200" width="135" /></a></div>
Wydana nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Wrocławskiego
publikacja autorstwa prof. Norberta Honszy pt. "Güntera Grassa
portret własny" poświęcona jest nie tylko, jak to bywa
zazwyczaj, prozatorskiej twórczości pisarza (Honsza omawia m.in.
utwory: "Miejscowe znieczulenie", "Turbot",
"Spotkanie w Telgte", "Szcurzyca", "Wróżby
kumaka", "Rozległe pole"). Autor zajmuje się również
dramatami i liryką, zwraca uwagę na polityczne aspekty twórczości
ubiegłorocznego noblisty, jego "syndrom polski" oraz
recepcję w Polsce.</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Karol Koczy<br />
<b>Mała pochwała wielkiego Grassa
</b><br />
<div align="LEFT">
Foka, Szczecin 1999
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMK8foGZtqI4-sF2oBBbEn6kvmf7u50Y4aFtCXZ5yjHXmvQQwpPtcicV0dXkEkvvfKyPPtD6zoXuDQivSuZ-AxP31k_5PRYWObNUadx2-eQXLAuUfIB-m7LdX2iSFnxphyyTgWV6pvleo/s1600/ma+%C3%A9a+pochwa+%C3%A9%C2%A6%C5%AF.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMK8foGZtqI4-sF2oBBbEn6kvmf7u50Y4aFtCXZ5yjHXmvQQwpPtcicV0dXkEkvvfKyPPtD6zoXuDQivSuZ-AxP31k_5PRYWObNUadx2-eQXLAuUfIB-m7LdX2iSFnxphyyTgWV6pvleo/s1600/ma+%C3%A9a+pochwa+%C3%A9%C2%A6%C5%AF.jpg" height="200" width="141" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Magdalena Latkowska</div>
<div align="LEFT">
<b>Günter Grass</b><b> i polityka </b>
</div>
<div align="LEFT">
Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2008
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZZST9SGHCtGXKJjo0lKqYd0JJ09CQC1BqDaa0PccnvZ_r0_QjtiCemJVHMDItbIRe9vjbyNMja8TR6dzrAMNaKllDmSYcU9bD_96Sz0YPgpd-Cwcdky2OoUk4yBo10d_G_lfnzMY4a1A/s1600/ggrass+i+polityka.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZZST9SGHCtGXKJjo0lKqYd0JJ09CQC1BqDaa0PccnvZ_r0_QjtiCemJVHMDItbIRe9vjbyNMja8TR6dzrAMNaKllDmSYcU9bD_96Sz0YPgpd-Cwcdky2OoUk4yBo10d_G_lfnzMY4a1A/s1600/ggrass+i+polityka.jpg" height="200" width="127" /></a></div>
Praca poświęcona jest politycznej i publicznej aktywności oraz
literackiej twórczości Güntera Grassa, współobecnego we
wszystkich ważnych wydarzeniach, które kształtowały obraz
dzisiejszej Europy. Grassa można by określić mianem zoon
politikon, ponieważ jego teksty mają charakter dialogu, a tworzona
przez niego literatura nie da się jednoznacznie oddzielić od
polityki i historii. Jest to erudycyjnie i źródłowo bardzo dobrze
udokumentowany tekst, łączący aspekty literackie i polityczne.
Przedstawia również wizerunek Grassa jako autora zaangażowanego w
sprawy publiczne.
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Anna Majkiewicz<br />
<b>Proza Güntera Grassa: interpretacja a przekład
</b><br />
<div align="LEFT">
Wydawnictwo Śląsk, Katowice 2002
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXYDxfSC1JYjKGcTHaD64wBH0HOp81SCdHFS4mXex8iMH_5FnlRUscThWIr8fMW1k3MPj5Tyeen44guMBhf8FQ38trDWXDFOFPqFNQOP3e_tjesEQZt4yexU7QoUBLJyCMi2CLNg36rFA/s1600/proza+gg.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXYDxfSC1JYjKGcTHaD64wBH0HOp81SCdHFS4mXex8iMH_5FnlRUscThWIr8fMW1k3MPj5Tyeen44guMBhf8FQ38trDWXDFOFPqFNQOP3e_tjesEQZt4yexU7QoUBLJyCMi2CLNg36rFA/s1600/proza+gg.jpg" height="200" width="138" /></a></div>
Czternasty tom cyklu "Studia o przekładzie".</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-weight: normal;">Jan Miziński</span><br />
<b>Gra w historię: o prozie Güntera Grassa
</b><br />
<div align="LEFT">
Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
Lublin 1994
</div>
<div align="LEFT">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWtdQT1RwCIODKH0dyihFmX44tBrQhVQYP3lA8B5FVU6NI7lK9S8xGzh-atuCFL_ZjoLGmP-wJOCgKb45P4CERcS92IZGlJP6Kf_2OEHqguw9z1_vFnf9HCJcahY1zzPSPfWEi1oa4n80/s1600/gra+w+histori%C2%A6%C3%96.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWtdQT1RwCIODKH0dyihFmX44tBrQhVQYP3lA8B5FVU6NI7lK9S8xGzh-atuCFL_ZjoLGmP-wJOCgKb45P4CERcS92IZGlJP6Kf_2OEHqguw9z1_vFnf9HCJcahY1zzPSPfWEi1oa4n80/s1600/gra+w+histori%C2%A6%C3%96.jpg" height="200" width="132" /></a></div>
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Hubert Orłowski<br />
<b>Przemoc, tabu, trauma ofiar: wokół najnowszej opowieści
Güntera Grassa
</b><br />
<div align="LEFT">
Instytut Zachodni im. Zygmunta Wojciechowskiego, Poznań
2002</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
Zbigniew Światłowski</div>
<div align="LEFT">
<b>Günter Grass</b><b> </b>
</div>
<div align="LEFT">
Czytelnik, 1987
</div>
<div align="LEFT">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9eiAzTvaosVcVyrBzAZNjCc1gkYXHy0stqSAE_BOXaHzq8CnBfn4IF-8PIWUa-US1AoLo0H4R0_ZNJLUhwfIcDp0NjYhyphenhyphenQJuW21mUEBOp1MPabFbsDPmlYYwNSFmL2zCgCp6coU1h6YE/s1600/grass++%C5%A4miwa+%C3%A9owski.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9eiAzTvaosVcVyrBzAZNjCc1gkYXHy0stqSAE_BOXaHzq8CnBfn4IF-8PIWUa-US1AoLo0H4R0_ZNJLUhwfIcDp0NjYhyphenhyphenQJuW21mUEBOp1MPabFbsDPmlYYwNSFmL2zCgCp6coU1h6YE/s1600/grass++%C5%A4miwa+%C3%A9owski.jpg" height="200" width="125" /></a></div>
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Zbigniew Światłowski
</div>
<div align="LEFT">
<b>Günter Grass</b><b> – portret z bębenkiem i
ślimakiem </b>
</div>
<div align="LEFT">
Polnord – Oskar, Gdańsk 2000
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" lang="de-DE" style="orphans: 0; widows: 0;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihyUoVBYhyphenhyphen8kKU60hsOxUrqPSJCWQVfhQP2TWLquzd0KZZux_67gj8YeVyT4Mvz-iSuyYW9awpIYBNg_j5XPmZpfNI2kTTNQrjxUdCaWk6gCTT8rcVmqXYhACrhG9UcBpBmLK2G3VCG48/s1600/gunter-grass-portret-z-bebenkiem-i-slimakiem.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihyUoVBYhyphenhyphen8kKU60hsOxUrqPSJCWQVfhQP2TWLquzd0KZZux_67gj8YeVyT4Mvz-iSuyYW9awpIYBNg_j5XPmZpfNI2kTTNQrjxUdCaWk6gCTT8rcVmqXYhACrhG9UcBpBmLK2G3VCG48/s1600/gunter-grass-portret-z-bebenkiem-i-slimakiem.jpg" height="200" width="131" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;">"...Mało
który pisarz współczesny szczycić się może tak liczną i
doborową zarazem gminą admiratorów co Günter Grass. Ale kocha się
go z różnych powodów. Jedni uwielbiają pełnego inwencji
"bajarza", który wyjałowionej po awangardowych
eksperymentach epice przywrócił narracyjną barwność i
imaginacyjną swobodę. Innym najbliższy surowy krytyk niemieckiej
historii, kronikarz jej krwawych i haniebnych epizodów, anarchiczny
prześmiewca i obrazoburca, kpina godzący w nacjonalistyczne
ideologie, patriotyczne mity, kłamstwa polityki i kłamstwa kultury.
<span lang="pl-PL">Literaccy smakosze rozkoszują się językową
wirtuozerią i witalnością Grassowskiej prozy, w której
polifonicznie współbrzmią plebejska dosadność, baśniowe
zaśpiewy, barokowa elokwencja, delikatny liryzm..."</span></span></span></span></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<span lang="de-DE">Heinrich Vormweg </span>
</div>
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE"><b>Günter Grass</b></span><span lang="de-DE"><b>
</b></span><span lang="de-DE"><b> </b></span>
</div>
<div align="LEFT">
Tłum. Jerzy Łukosz
</div>
<div align="LEFT">
Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2000
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVaCKr3W79ecuLt6A721S7UiAHcMIjA7wdzETB3m_yMMG3fx_EmFGI2nVzesVpL1H0TazM22P1gX_Kkjadt24mn7j-1MaHMXRQKmclgA387QG8Lc5iu39iEF0_mRPE9HmC-2J0lXkZhoI/s1600/gunter-grass-b-iext22020413.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVaCKr3W79ecuLt6A721S7UiAHcMIjA7wdzETB3m_yMMG3fx_EmFGI2nVzesVpL1H0TazM22P1gX_Kkjadt24mn7j-1MaHMXRQKmclgA387QG8Lc5iu39iEF0_mRPE9HmC-2J0lXkZhoI/s1600/gunter-grass-b-iext22020413.jpg" height="200" width="126" /></a></div>
Biografia przedstawia najważniejsze fakty z życia
najgłośniejszego po II wojnie światowej pisarza niemieckiego,
omawia jego główne dzieła i ich miejsce w literaturze niemieckiej,
a także rolę Noblisty z 1999 r. w życiu kulturalnym i
społeczno-politycznym powojennych Niemiec i Europy.</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span lang="de-DE"><b>Gdańskomania - Gdańsk literacki
w twórczości graficznej Güntera Grassa / Danzigmanie - das
literarische Danzig im graphischen Werk von </b></span><span lang="de-DE"><b>Günter
Grass</b></span><span lang="de-DE"><b> </b></span>
</div>
</div>
<div align="LEFT">
Red. Joanna Konopacka</div>
<div align="LEFT">
Gdańska Galeria Güntera Grassa, Gdańsk 2009</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvEdCd84QEVf82on_ldFpaUUVaQEu_hHFpzjQZ97J97JaALB9vpqch-onvZ5mJCUJli3n8xvev_AQIUtW9ERfEcrMriA5N9GZEoACUErgN299zi_LDCGYzfYln5IUBhax93NvALxt_qJU/s1600/gda+%C3%A4sko+mania.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvEdCd84QEVf82on_ldFpaUUVaQEu_hHFpzjQZ97J97JaALB9vpqch-onvZ5mJCUJli3n8xvev_AQIUtW9ERfEcrMriA5N9GZEoACUErgN299zi_LDCGYzfYln5IUBhax93NvALxt_qJU/s1600/gda+%C3%A4sko+mania.jpg" height="200" width="176" /></a></div>
Katalog
towarzyszy wystawie “Gdańskomania. Gdańsk literacki w twórczości
graficznej Güntera Grassa”, inaugurującej działalność
Gdańskiej Galerii Güntera Grassa. Jest on również częścią
festiwalu Grassomania - Tożsamość miejsca. Połączenie wybranych
grafik ściśle związanych z tekstami Grassa, w których motyw
miasta jest niezwykle istotny, inspiruje do przemyśleń nad
tożsamością Gdańska, tożsamością ludzi tu mieszkających,
pytań o to, co ją kształtuje i w jaki sposób. Publikacja nie
tylko przybliża twórczość Güntera Grassa, ale staje się punktem
wyjścia do międzykulturowego dialogu.</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<span lang="en-US"><b>Günter Grass</b></span><span lang="en-US"><b>:
cień. </b></span><b>Litografie, rzeźby </b>
</div>
<div align="LEFT">
Nadbałtyckie Centrum Kultury, Gdańsk 2005
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
W roku 2004 Günter Grass przystał na prośbę
duńskiej królowej Małgorzaty, by zilustrować kilka baśni
Andersena. Rezultatem pięciomiesięcznej pracy jest 97 litografii.
Zostały one wydane w książce Cień - bajki Andersena widziane
przez Güntera Grassa, za którą autor otrzymał tegoroczną nagrodę
im. <span lang="en-US">Hansa Christiana Andersena.</span></div>
<div align="JUSTIFY" lang="en-US">
<br />
<br /></div>
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE"><b>Günter Grass</b></span><span lang="de-DE"><b>:
grafika / </b></span><span lang="de-DE"><b>Günter Grass</b></span><span lang="de-DE"><b>:
grafiken</b></span><span lang="de-DE"> </span>
</div>
<div align="LEFT">
Red. Iwona Makówka, Krzysztof Stanisławski
</div>
<div align="LEFT">
Tłum. Ewa Pankiewicz, Ewa Wojaczek</div>
<div align="LEFT">
Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, Sopot 1997</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-bNmoK_khJPZWYIVW-GgZm6oS5KKrD1GHfYZgxnfjke0opKO06oPgcAVSqF8xJgtljh5C2AMHqfCMet7lf-vYMPj1V0lc5SX-E-BNCTGkuGce8M3EBdVAvh1uOzoc5IiKiC23fIH87SQ/s1600/grass+grafika+grafiken.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-bNmoK_khJPZWYIVW-GgZm6oS5KKrD1GHfYZgxnfjke0opKO06oPgcAVSqF8xJgtljh5C2AMHqfCMet7lf-vYMPj1V0lc5SX-E-BNCTGkuGce8M3EBdVAvh1uOzoc5IiKiC23fIH87SQ/s1600/grass+grafika+grafiken.jpg" height="133" width="200" /></a>Wydawnictwo
towarzyszące wystawie 52 grafik Guntera Grassa, która miała
miejsce w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, w sierpniu 1997 roku.
Prace pochodzą z prywatnych zbiorów artysty w Lubece. Katalog
ukazuje się z okazji 70-lecia urodzin Guntera Grass</div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Günter Grass</b><b>: grafika, rysunek, rzeźba. W
80-lecie urodzin </b>
</div>
<div align="LEFT">
Red. Małgorzata i Tadeusz Stapowicz
</div>
<div align="LEFT">
Tłum. Bolesław Fac, Danuta Serwotka
</div>
<div align="LEFT">
Galeria Sztuki Współczesnej Esta, Gliwice 2007
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<b>Günter Grass</b><b> i polski Pan Kichot </b>
</div>
<div align="LEFT">
Red. Maria Janion
</div>
<div align="LEFT">
słowo/obraz terytoria, Gdańsk 1999
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3XkWgyMvU6jmPldb2r_516Z84YBc0VDLji5CN11sPpd99jkwHiyAetmfDt0PzS85K17Uv0VELUF-jnb0Vnb4HhXv9oF28HdgbKR-F0H5BtDkys9dMgsZtTqX-4auLIwndVVtZUdLYxoE/s1600/gunter-grass-i-polski-pan-kichot-b-iext4012379.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3XkWgyMvU6jmPldb2r_516Z84YBc0VDLji5CN11sPpd99jkwHiyAetmfDt0PzS85K17Uv0VELUF-jnb0Vnb4HhXv9oF28HdgbKR-F0H5BtDkys9dMgsZtTqX-4auLIwndVVtZUdLYxoE/s1600/gunter-grass-i-polski-pan-kichot-b-iext4012379.jpg" height="200" width="121" /></a></div>
Znawczyni i badaczka duszy romantycznej i polskiej
mentalności od lat czyta i komentuje dzieło urodzonego w Gdańsku
niemieckiego pisarza. Czasem też wchodzi z nim w dialog bezpośredni.
Przygotowana przez nią książka rozpoczyna się od zapisu rozmowy z
Grassem, która odbyła się podczas jednego z jej seminariów w 1981
roku w Gdańsku.</div>
<div align="JUSTIFY">
"Książka 'Günter Grass i polski Pan Kichot'
pokazuje, że powiódł się projekt Marii Janion uczynienia z
pisarza 'brakującego ogniwa literatury polskiej'. (...) Żaden z
niemieckich pisarzy nie rozumie i nie zna Polaków tak jak Günter
Grass, ale żaden też nie jest tak dobrze u nas rozumiany i tak
wielbiony". (Mariusz Cieślik)</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Günter Grass</b><b>: literatura, sztuka, polityka.
Materiały z międzynarodowej konferencji naukowej, Gdańsk, 4-6. 10.
2007 r. </b>
</div>
<div align="LEFT">
Red. Marion Brandt, Marek Jaroszewski, Mirosław
Ossowski
</div>
<div align="LEFT">
Tłum. Marta Koszutska</div>
<div align="LEFT">
Fundacja Rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2009</div>
<div align="LEFT">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrHsF3vh3ZGpCNC_8lVTlD1YS0NBVp5hT9L6wyffWLYCtJ05gO1avbs_graZr33oLKzjvtE3b8DrZaJyWxKOixg4vPYvim3qL7EEXhHDAFHvUMy7QbHK-zU2q9CKJXLZU5VMNnJzuLAz8/s1600/ggrass+literatura+polityka.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrHsF3vh3ZGpCNC_8lVTlD1YS0NBVp5hT9L6wyffWLYCtJ05gO1avbs_graZr33oLKzjvtE3b8DrZaJyWxKOixg4vPYvim3qL7EEXhHDAFHvUMy7QbHK-zU2q9CKJXLZU5VMNnJzuLAz8/s1600/ggrass+literatura+polityka.JPG" height="200" width="138" /></a></div>
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Grass</b><b>: punkty widzenia </b>
</div>
<div align="LEFT">
Red. Maria Janion, Wacław Maksymowicz, Stanisław
Rosiek
</div>
<div align="LEFT">
Hybrydy, Warszawa 1984
</div>
<div align="LEFT">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0BFSQK9h25nlu17rd8Q_rSd0ScoaYtSfVozbnaFhKXQb2Dx8qJ5vgtYF4w9NFtFde4pp6g_unksE6WXBcx4oWhLZYvIIZWyatr16cRwB1WHV0xS9lU3Rnhs2YmCukaBB9MK1fnWnMZcY/s1600/grass+punkt.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0BFSQK9h25nlu17rd8Q_rSd0ScoaYtSfVozbnaFhKXQb2Dx8qJ5vgtYF4w9NFtFde4pp6g_unksE6WXBcx4oWhLZYvIIZWyatr16cRwB1WHV0xS9lU3Rnhs2YmCukaBB9MK1fnWnMZcY/s1600/grass+punkt.jpg" height="200" width="129" /></a></div>
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Günter Grass</b><b> – socjaldemokrata łączący
Polskę i Niemcy </b>
</div>
<div align="LEFT">
Fundacja im. Friedricha Eberta. Przedstawicielstwo w
Polsce, Warszawa 2008
</div>
<div align="LEFT">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfHFSlpL0YoC0AuL9KQxLN_Ckv2Q-pwbuGawx8p7fvO5h3_NVXOArYkVqixH6YQLOseo2usMhTOfebo-zfaBsxqVE86qK_Nq3kB-CBcEJFbu12MdyR7jYBemjnLP7rgWz31caC3O1Cr8c/s1600/grass_socjaldemokrata.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfHFSlpL0YoC0AuL9KQxLN_Ckv2Q-pwbuGawx8p7fvO5h3_NVXOArYkVqixH6YQLOseo2usMhTOfebo-zfaBsxqVE86qK_Nq3kB-CBcEJFbu12MdyR7jYBemjnLP7rgWz31caC3O1Cr8c/s1600/grass_socjaldemokrata.JPG" height="139" width="200" /></a></div>
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Oskar-Tulla-Mahlke...: śladami gdańskich bohaterów
Güntera Grassa / In Gdańsk unterwegs mit </b><b>Günter Grass</b></div>
<div align="LEFT">
Red. Elżbieta Rusak
</div>
<div align="LEFT">
Marpress, Gdańsk 1993
</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_DOCAKUajJLlftv8ktAHx9UYSkqSwSw9mVWTrI6bLR4W6A78JYIMfIr24WFlSu8L033YDETa_K12bWvEoVJPc205GuQg1DRmPltDbc6l0cCzq9WL8GzPyW5Xyd2U9CfltcWdXURip9-o/s1600/oskar.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_DOCAKUajJLlftv8ktAHx9UYSkqSwSw9mVWTrI6bLR4W6A78JYIMfIr24WFlSu8L033YDETa_K12bWvEoVJPc205GuQg1DRmPltDbc6l0cCzq9WL8GzPyW5Xyd2U9CfltcWdXURip9-o/s1600/oskar.jpg" height="200" width="134" /></a></div>
"Ach, cóż znaczy Ameryka wobec tramwaju z
numerem dziewięć, który jeździł do Brzeźna?..." - czytamy
w <i>Blaszanym bębenku</i>. Po takich i innych drogach dzisiejszego
i dawnego Gdańska prowadzi ten polsko-niemiecki literacki przewodnik
turystyczny. Przedstawione w nim trasy spacerów stanowią obrazową
informację zarówno dla mieszkańców Trójmiasta, jak i turystów z
Polski i Niemiec. Książka ta sprawi wiele radości wszystkim
czytelnikom zafascynowanym twórczością Grassa oraz tym, którzy
spacerując po mieście szukają kontaktu z dziełami.</div>
<div align="JUSTIFY">
Przedstawiony w niej dokładny opis okolicy,
połączony z propozycją spaceru, umożliwi poznanie tych miejsc.
Całość przeplatana jest licznymi cytatami, które mają przywołać
z pamięci i na nowo ożywić rozgrywające się tu niegdyś
wydarzenia opisywane przez Grassa.</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<b>Polskie pytania o Grassa </b><b> </b>
</div>
<div align="LEFT">
Red. Maria Janion
</div>
<div align="LEFT">
Hybrydy, Warszawa 1988
</div>
<div align="LEFT">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3imFxTnqN0kafwKMu2lqjk0-bCLDcHVpACSLJigr0BDhN3R-ODr74IIpckFCKhzdzdWEWWnGC-myw_DvgTdFO-PIO9Z-60HAbFM42RuV2f_j3H_6wwRUzmAg1kC9toJfTYu_slXstCEI/s1600/polskie+pytania+o+grassa.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3imFxTnqN0kafwKMu2lqjk0-bCLDcHVpACSLJigr0BDhN3R-ODr74IIpckFCKhzdzdWEWWnGC-myw_DvgTdFO-PIO9Z-60HAbFM42RuV2f_j3H_6wwRUzmAg1kC9toJfTYu_slXstCEI/s1600/polskie+pytania+o+grassa.jpg" height="200" width="175" /></a></div>
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Trójkąt Bermudzki Güntera Grassa</b>
<br />
<div align="LEFT">
Red. Maria Janion, Wacław Maksymowicz
</div>
<div align="LEFT">
Hybrydy, Warszawa 1984</div>
<div align="LEFT">
<br /></div>
<div align="LEFT">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLBiAQ8k0EFURUk-dQkX4DwvjPAG1ujwAGmnRGpPNTXM56J5nX7kusO67oM59RffM9lpYbvLOUQb__XjlVcKkR1CEEWmG_Owg2yrB0D3IkcvfzY248ffYXoaHqfhPDng3oRjw1mY_N7d4/s1600/tr+-jk%C2%A6%C5%AFt.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLBiAQ8k0EFURUk-dQkX4DwvjPAG1ujwAGmnRGpPNTXM56J5nX7kusO67oM59RffM9lpYbvLOUQb__XjlVcKkR1CEEWmG_Owg2yrB0D3IkcvfzY248ffYXoaHqfhPDng3oRjw1mY_N7d4/s1600/tr+-jk%C2%A6%C5%AFt.jpg" height="200" width="140" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Urodzony w Gdańsku </b><b>Günter Grass</b><b> </b>
</div>
<div align="LEFT">
Red. Maria Janion, Wacław Maksymowicz
</div>
<div align="LEFT">
Hybrydy, Warszawa 1984
</div>
<div align="LEFT">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKNZBVhDcU9inMJtMt8l3x-umoT2UkY1C8XMJFpEvPvDBSTkt9bOy0EP2aPLN2D6ZST0XJx7c2dvi5l40iciZ7UFUkDhhHdfSOgY9MbY0QstNqmUawl4iZFW5sTIn2PZKxzAtGFMD2w8w/s1600/urodzony.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKNZBVhDcU9inMJtMt8l3x-umoT2UkY1C8XMJFpEvPvDBSTkt9bOy0EP2aPLN2D6ZST0XJx7c2dvi5l40iciZ7UFUkDhhHdfSOgY9MbY0QstNqmUawl4iZFW5sTIn2PZKxzAtGFMD2w8w/s1600/urodzony.jpg" height="200" width="141" /></a></div>
<br /></div>
<div align="LEFT">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Wieczór poezji: Hans Magnus Enzensberger, </b><b>Günter
Grass</b><b> i Tadeusz Różewicz czytają swoje wiersze / Abend der
Poesie: Hans Magnus Enzensberger, </b><b>Günter Grass</b><b> und
Tadeusz Różewicz lesen aus ihrem dichterischen Werk </b>
</div>
<div align="LEFT">
Tłum. Andrzej Kopacki</div>
<div align="LEFT">
<span lang="de-DE">Goethe-Institut Warschau, Warszawa
</span><span lang="de-DE">2006</span><span lang="de-DE"> </span>
</div>
<div align="LEFT" lang="de-DE">
<br /></div>
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2F4.bp.blogspot.com%2F-UwCY9ChBhC8%2FVS9sJiaTfrI%2FAAAAAAAABFk%2FyATARSQp1UY%2Fs1600%2Fwr%252B-%252B-by%252Boskar%252BI.jpg&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPwrzMFT1aRWYOYidpjJyX1P6u_6ef8aR3yOLQiLzvvVIE-MxkjVSKElCQTO07IH9LnP3dNnJOpl6urxYNEYdVuHmHJIFM584i4T-45ZPquANfJ05C2o_psQ4ky1ZKpAgZNtHKMJrkW6E/s1600/wr+-+-by+oskar+I.jpg" -->Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-20424694928813531572015-04-18T11:16:00.002-07:002015-04-18T11:16:25.856-07:00SZLACHECTWO ZOBOWIĄZUJE - Evžen Boček "Ostatnia arystokratka
<div align="LEFT">
<b>Jak napisać w Czechach bestseller? Najlepiej
obśmiać szlachtę</b></div>
<div align="LEFT">
<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieP0u5k3rAWqPIwsJ7If_wGotKr-tN_aNInXJuCQb32NOnb2J9dukSAfBaeUmxALeLn7vfdPO3HSIgey6a_C9RA1GR2o9KK0VBdLRSlCT8qqb7MRTMukhM8hNN4jqPHFhqyr9Ek01lLzA/s1600/indeks.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieP0u5k3rAWqPIwsJ7If_wGotKr-tN_aNInXJuCQb32NOnb2J9dukSAfBaeUmxALeLn7vfdPO3HSIgey6a_C9RA1GR2o9KK0VBdLRSlCT8qqb7MRTMukhM8hNN4jqPHFhqyr9Ek01lLzA/s1600/indeks.jpg" height="320" width="222" /></a>Evžen Boček w "Ostatniej arystokratce" nie
oszczędza swoich bohaterów, czyli amerykańskiej rodziny o
arystokratycznych korzeniach, która przyjeżdża do Czech, by
zamieszkać w odzyskanym po latach rodowym zamku. Nie oszczędza też
czytelnika – od pierwszej strony i opisu próby przemytu prochów
antenatów w torebkach po słonych orzeszkach Boček nakręca spiralę
gagów. O komiczne sytuacje nietrudno, gdy powołuje się do życia
bohaterów jawnie karykaturalnych, a takimi są przedstawiciele
rodziny Kostków oraz trzyosobowy personel podupadłego zamku –
nadużywająca orzechówki sprzątaczka i kucharka o wyjątkowo
nieprzystającym do niej nazwisku Cicha, przejawiający muzyczne
zamiłowanie hipochondryczny ogrodnik oraz oporny wobec wszelkich
nowinek kasztelan o charakterze Obłomowa. Dodajmy do tego zaradną
bizneswoman, która przy pomocy poradnika marketingu próbuje
podźwignąć zamek i ich nowych właścicieli z finansowej ruiny, i
mamy gotową powieść śrubującą wyniki sprzedaży i uznaną za
najśmieszniejszą książkę roku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo dość schematycznego sposobu konstrukcji
bohaterów i fabuły <i>Ostatnia arystokratka</i> jest jednak czymś
więcej niż tylko zgrabnie skrojoną humoreską. Bočkowi udało się
bowiem celnie zdiagnozować socjologiczny fenomen, którym jest
ambiwalentny stosunek Czechów do arystokracji. Zgodnie z narodowym
stereotypem Czesi, będący narodem plebejuszy, mają awersję do
błękitnej krwi. Przedstawiciele stanu wyższego postrzegani są
jako wyobcowani ze społeczeństwa kosmopolici i utracjusze, którzy
– zamknięci w swoich zamkach i otoczeni służbą – oderwani są
od rzeczywistości. Z drugiej strony przeciętny Czech pragnie poznać
arystokratyczne zwyczaje, a do szlacheckich posiadłości ustawiają
się kolejki zwiedzających (o takim zainteresowaniu marzą niezdolni
do żadnej pracy właściciele zamku na Kostce). Czesi śmieją się
z arystokratów, a jednocześnie ich podziwiają. Wystarczy
przypomnieć, że księciu Karolowi Schwarzenbergowi – cichemu
bohaterowi drugiego planu z powieści Bočka – zabrakło 4,82%
głosów, by w wyborach prezydenckich w 2013 roku odnieść
zwycięstwo nad Milošem Zemanem. Być może prawie 80 tysięcy
czytelników, którzy kupili <i>Ostatnią arystokratkę</i>, chcieli
z arystokracji się pośmiać, ale przede wszystkim podejrzeć ich
życie. A Boček coś o tym wie – od 1992 roku jest kasztelanem na
jednym z morawskich zamków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Evžen Boček</div>
<div style="text-align: justify;">
"Ostatnie arystokratka"</div>
<div style="text-align: justify;">
tłum. Mirosław Śmigielski</div>
<div style="text-align: justify;">
Stara Szkoła, Radziechowy 2015</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
(tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce") </div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-89085267861980904822015-04-08T14:05:00.002-07:002015-04-08T14:05:44.334-07:00MIŁOŚĆ W CZASIE OKUPACJI - Ingeborg Bachmann "Dziennik wojenny"
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<em>„<span style="font-style: normal;"><b>To
najpiękniejsze lato mego życia” – pisze o roku 1945 młoda
Ingeborg Bachmann</b></span></em><em><span style="font-style: normal;">
</span></em>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-dxuPW4kW16qgpkWSL7IoRVhrctIdDE6D4nG4WF3c_1-RzEO62e2nA4zrxEibX2Qss_Qa7hY7UAjpVdPCe_Uk7L8a6UOpL_cCLyJweFLqQMw2VGW9jixe0g0yGdhXRiRUn_oo5n7Djug/s1600/bachmann.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-dxuPW4kW16qgpkWSL7IoRVhrctIdDE6D4nG4WF3c_1-RzEO62e2nA4zrxEibX2Qss_Qa7hY7UAjpVdPCe_Uk7L8a6UOpL_cCLyJweFLqQMw2VGW9jixe0g0yGdhXRiRUn_oo5n7Djug/s1600/bachmann.jpg" /></a><em>„<span style="font-style: normal;">Kochany
dzienniku, teraz jestem uratowana. Nie grozi mi wyjazd do Polski ani
szkolenie przeciwpancerne”. </span></em><em><span style="font-style: normal;">Ingeborg
Bachmann</span></em><em><span style="font-style: normal;"> pisze
te słowa w ostatnich miesiącach II wojny światowej. Jako 18-letnia
dziewczyna musiała zgłosić się jako nauczycielka do seminarium w
Klagenfurcie, by uniknąć wyjazdu do Polski w ramach służby pracy
Rzeszy. Nie ukrywa jednak swojej niechęci do nazistów, kiedy tylko
może ucieka z ośrodka – zamiast kopać rowy chowa się w
ogrodzie, gdzie w czasie nalotów czyta wiersze Rilkego i
Baudelaire’a. Notuje: „Z dorosłymi nie da się już rozmawiać”,
w czym zawiera się nienawiść do służalczych wobec władzy „panów
wychowawców”, ale też dystans wobec przedstawicieli tużpowojennej
brytyjskiej okupacji w Austrii. Do czasu, gdy pozna bliżej
brytyjskiego oficera Jacka Hamesha, starszego od niej wiedeńskiego
Żyda, który w 1938 roku uciekł do Anglii. Podczas pierwszego
spotkania nie wydał jej się atrakcyjny („niski i raczej brzydki,
w okularach”), wszystko się jednak zmieni, gdy odnajdą wspólny
temat – literaturę. Długie godziny rozmów o Mannie, Zweigu i
Hoffmansthalu spowodują, że młoda Ingeborg będzie wspominać
trudny rok 1945 w ekstatyczny sposób: „To najpiękniejsze lato
mego życia, i choćbym dożyła setki – pozostanie najpiękniejszą
wiosną i latem”.</span></em></div>
<div style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">Skromne
objętościowo zapiski z "</span></em>Dziennika wojennego<em><span style="font-style: normal;">"
to niezwykle emocjonalny opis odradzania się Europy po II wojnie
światowej, ale również dokumentacja mało znanego fragmentu życia
Ingeborg Bachmann i swoiste pendant do twórczości austriackiej
pisarki (kilka motywów znajdzie swoje rozwinięcie w jej
późniejszych utworach, w tym w legendarnej powieści „Malina”).
Przede wszystkim jednak to zapis młodzieńczej miłości, o czym w
dużej mierze przekonują dołączone do zapisków listy Hamesha
pisane do Bachmann z Izraela (odpowiedzi młodej pisarki się nie
zachowały). Przepełnione tęsknotą i poczuciem osamotnienia listy
stają się dokumentem uczucia niemożliwego do spełnienia. Ostatni
(?) z listów Hamesha datowany jest na 16 lipca 1947 roku. Nie
wiadomo, czy Bachmann odpowiedziała Hameshowi i czy miała jeszcze w
pamięci tamto „najpiękniejsze lato”. Wiadomo natomiast, że
kilka miesięcy później, wiosną 1948 roku, pozna Paula Celana –
i to właśnie korespondencja tych dwojga przejdzie do historii
literatury. „Dziennik wojenny” i korespondencja z Hameshem są na
tle pomieszczonej w „Czasie serca” korespondencji z Celanem
zaledwie mało znaczącym epizodem, aczkolwiek osobisty ton tych
tekstów i ich znaczenie dla biografii Bachmann są nie do
przecenienia.</span></em></div>
<div style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;"> </span></em></div>
<div style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">
</span></em><div style="margin-bottom: 0cm;">
Ingeborg Bachmann</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„Dziennik wojenny z listami od Jacka
Hamesha”</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
tłum. Małgorzata Łukasiewicz</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">(tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce")</span></em></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.27cm; margin-right: 1.27cm;">
<em><span style="font-style: normal;"><br /></span></em></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.27cm; margin-right: 1.27cm;">
<em><span style="font-style: normal;"></span><span style="font-style: normal;"></span></em><br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm;">
<br /><br />
</div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-72152355573032092672015-04-06T14:17:00.000-07:002015-04-08T14:07:15.354-07:00NOWOŚCI Z CENTRALI<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><b>Ingeborg BACHMANN "Dziennik
wojenny" (</b><i><b>Kriegstagebuch</b></i><i>)</i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">przekład z języka niemieckiego
Małgorzata Łukasiewicz</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Wydawnictwo Czarne</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCjSRiy1bY3gQ0A-BiTB3hxxZFXXn7Vg-QiZH4n6NA-cJ66HvxdahE9ddFtqhzqK4jaABBALcHZ1LHLFiNzLKUSlekWQTt4WoFQwRgDLbnlAKvSwFF-EfGl9KWgpa7OXmDnvi8j3goMqY/s1600/bachmann.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCjSRiy1bY3gQ0A-BiTB3hxxZFXXn7Vg-QiZH4n6NA-cJ66HvxdahE9ddFtqhzqK4jaABBALcHZ1LHLFiNzLKUSlekWQTt4WoFQwRgDLbnlAKvSwFF-EfGl9KWgpa7OXmDnvi8j3goMqY/s1600/bachmann.jpg" /></a><span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-style: normal;">"Dziennik
wojenny" j</span>est dokumentem mało znanego fragmentu życia
autorki. W krótkich, sugestywnych obrazkach opisuje ona ostatnie
miesiące II wojny światowej, nie ukrywając nienawiści do
nazistów, piętnując absurdy i chaos końca wojny, a także
pierwszego roku okupacji brytyjskiej w Austrii. Roku, który
zaowocował niezwykłym spotkaniem z brytyjskim żołnierzem Jackiem
Hameshem. Dla tego wiedeńskiego Żyda, który w 1938 roku uciekł do
Anglii, poznanie Ingeborg stało się głęboko poruszającym
doświadczeniem. Wspólnie spędzone lato znajdzie kontynuację w
listach, które zakochany Jäcki będzie pisał po wyjeździe do
Izraela. Listach odsłaniających jego dojmującą samotność,
poczucie wykorzenienia, tęsknotę za rodziną, zamordowaną w
obozach koncentracyjnych, ale także opisujących pierwsze lata
tworzenia się państwa Izraela i realia życia pierwszych lat jego
istnienia.
</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-style: normal;">"Dziennik"</span>
pokazuje nieznaną twarz przyszłej autorki "<span style="font-style: normal;">Maliny"</span>,
a uzupełniony przez poruszające listy napisane ręką wrażliwego,
głęboko poranionego wojną jej przyjaciela, staje się
przykuwającym uwagę dokumentem odradzania się Europejczyków po
zakończeniu II wojny światowej.</span><br />
<br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><a href="http://czytamcentralnie.blogspot.com/2015/04/miosc-w-czasie-okupacji-ingeborg.html" target="_blank">http://czytamcentralnie.blogspot.com/2015/04/miosc-w-czasie-okupacji-ingeborg.html</a> </span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;">Jana BE</span><span style="font-size: small;">ŇOVÁ
"Café Hiena" (</span><span style="font-size: small;"><i>Café
Hiena</i></span><span style="font-size: small;">)</span></span></h2>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;">przekład
z języka słowackiego Marek Kędzierski</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;">Wydawnictwo
Nisza</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span> <br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5pYYdiDbidRTccVGwTgtcd8cBtIH_h0_FBg_HcP856CoHFLv8vNINmHlphJCNmJXLm7gWOE7v5IZvJUEMI9newwbI5D_u71_MoQo-_uNkjqpCCdVRpFaXahGlErGrqc4ZwigmiOr4k8w/s1600/benova.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5pYYdiDbidRTccVGwTgtcd8cBtIH_h0_FBg_HcP856CoHFLv8vNINmHlphJCNmJXLm7gWOE7v5IZvJUEMI9newwbI5D_u71_MoQo-_uNkjqpCCdVRpFaXahGlErGrqc4ZwigmiOr4k8w/s1600/benova.jpg" height="320" width="207" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Czworo młodych
przyjaciół żyje po swojemu. "Nie pracowali w agencji
reklamowej, nie chcieli oszczędzać na lepsze mieszkanie i auto.
Często widywano ich w ekskluzywnych kawiarniach. Wszystkie zarobione
pieniądze przejadali, przepijali i przepalali. Żyli jak studenci
(według zasady: jedyne naprawdę zmarnowane pieniądze to te, które
się zaoszczędzi)". Piątym bohaterem tej historii jest
bratysławskie blokowisko. Podszyte humorem realistyczne opisy
przeplatają się z poetyckimi fantazjami, wspomnieniami z
dzieciństwa, odniesieniami do literatury.</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br />Książka wyróżniona
Nagrodą Literacka Unii Europejskiej.</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"> </span></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"> </span></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"> </span></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"> </span></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"> </span></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;">Evžen BO</span><span style="font-size: small;">Č</span><span style="font-size: small;">EK
"Ostatnia arystokratka" (</span><span style="font-size: small;"><i>Poslední
aristokratka</i></span><span style="font-size: small;">)</span></span></h2>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;">przekład
z języka czeskiego Mirosław Śmigielski</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;">Wydawnictwo
Stara Szkoła</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIesEEpxZqAKQv-xu_xBdmw8ems7fnYF2TNmD6IxEIb0eDhfMhMf1ypRL_DHZlkMe48n3ipM3ZqoX_FhbAWte6R9k4B8vCydmJN2qVXmXuCEeudTp_Qe9wI0b3U6uxzjJ17RNlNpcYPkc/s1600/bocek.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIesEEpxZqAKQv-xu_xBdmw8ems7fnYF2TNmD6IxEIb0eDhfMhMf1ypRL_DHZlkMe48n3ipM3ZqoX_FhbAWte6R9k4B8vCydmJN2qVXmXuCEeudTp_Qe9wI0b3U6uxzjJ17RNlNpcYPkc/s1600/bocek.jpg" height="320" width="222" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;">Rodzina
Kostków powraca z Ameryki do Czech, by przejąć dawną siedzibę
rodu – zamek Kostka. W zamku zastają dotychczasowych pracowników:
kasztelana, ogrodnika oraz kucharkę. Jak nowi właściciele poradzą
sobie w nowej rzeczywistości? Jak odnajdą się w rolach dotychczas
nieodgrywanych?</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;">Przewrotny
humor i galeria nietuzinkowych osobowości gwarantują dobrą zabawę.
Obok historii opowiedzianej w taki sposób nie można przejść
obojętnie. Mamy do czynienia z jedną z najzabawniejszych książek
XXI wieku!</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><b>Karel ČAPEK "Rozmowy
z T.G. Masarykiem" (</b><i><b>Hovory s T. G. Masarykem</b></i><b>
)</b></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">przekład z języka
czeskiego Piotr Godlewski</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Wydawnictwo Uniwersytetu
Warszawskiego</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3srR7zrw2Xn5jfBLWCIJguDbN0nkUlLdYZdvt0Ngp7_XR509H-C1agUdmu99AHrYKXL2MpLzHCO-sLJf4Hvr7aZcqT1n7xZr0YmrvV-vI7zkH6oFv2H8p7hbjdxgGJO-MNLdUBaLpRbw/s1600/capek.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3srR7zrw2Xn5jfBLWCIJguDbN0nkUlLdYZdvt0Ngp7_XR509H-C1agUdmu99AHrYKXL2MpLzHCO-sLJf4Hvr7aZcqT1n7xZr0YmrvV-vI7zkH6oFv2H8p7hbjdxgGJO-MNLdUBaLpRbw/s1600/capek.JPG" height="320" width="231" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Tomáš Masaryk i Karel
Čapek - filozof i polityk oraz pisarz i dziennikarz - te dwa
nazwiska już w latach międzywojennych, a także po doświadczeniach
niemieckiej okupacji i późniejszej zależności od ZSRR, stały się
wręcz symbolami czeskiej kultury i demokracji. Obydwaj pozostawili
po sobie trwały ślad w czeskim społeczeństwie, dla wielu byli
wzorami godnymi naśladowania. <br />Opowiadania, dramaty i powieści
Karela Čapka już od stu lat przekładane są na wiele języków,
również na język polski. Spory o Masaryka trwają wśród
historyków do dziś, bardziej zażarte niż w przypadku
któregokolwiek ze współczesnych polityków.
</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br />Rozmowy z T. G.
Masarykiem są dziełem o szczególnym charakterze, ważnym
dokumentem ukazującym postać tego uczonego i polityka w świetle
nieznanym dotąd w Polsce. Dowiadujemy się z nich zarówno o jego
dzieciństwie i młodości, jak też - co jest szczególnie
interesujące - o poglądach na wiele zagadnień filozoficznych,
życia politycznego, motywach, którymi się kierował w swym życiu
i działalności. Rozmówcą jest zwolennik Masaryka, który widzi w
nim męża stanu, a swymi pytaniami stara się poznać drogę wiodącą
z chaty wiejskiej do katedry uniwersyteckiej i najwyższego urzędu
państwowego.</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br />Jest to pierwsze
wydanie tej książki w przekładzie na język polski, a zarazem
jeden z ostatnich przekładów, który jest dziełem Piotra
Godlewskiego, uczestnika powstania warszawskiego, historyka,
znakomitego znawcy historii Czechów i Słowaków, ich kultury i
języków, niezrównanego tłumacza.
</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><b>Olga GRJASNOWA
"Rosjanin to ten, kto kocha brzozy" (</b><i><b>Der Russe
ist einer, der Birken liebt</b></i>)</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">przekład z języka
niemieckiego Elżbieta Kalinowska</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Wydawnictwo Czarne</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYB0SEEiMjSz_46fnC8OaHYUT3V0Ux7VVRIyBkQM34vBqq22HMKT8xezhhh6UoLdt7lv1oNO7bVwEsYtELzNUnVANukS7XommDll6a4wLUR7rCaqSPO2S80bvNqlegfY40PMzXlWnDrG0/s1600/grjas.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYB0SEEiMjSz_46fnC8OaHYUT3V0Ux7VVRIyBkQM34vBqq22HMKT8xezhhh6UoLdt7lv1oNO7bVwEsYtELzNUnVANukS7XommDll6a4wLUR7rCaqSPO2S80bvNqlegfY40PMzXlWnDrG0/s1600/grjas.jpg" /></a><span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Kim jest główna
bohaterka? Wychowała się w Azerbejdżanie w rodzinie o żydowskich
korzeniach, po wybuchu wojny o Górski Karabach przeprowadziła się
z rodzicami do Niemiec, a po śmierci chłopaka uciekła do Izraela,
by spróbować zacząć życie od nowa. Wszędzie jest obca i
jednocześnie wszędzie czuje się jak u siebie. Choć biegle włada
pięcioma językami, nieustannie zmaga się z niezrozumieniem.
"<span style="font-style: normal;">Rosjanin to ten, kto kocha
brzozy"</span> jest niezwykłą opowieścią o poszukiwaniu
tożsamości i miejsca w świecie. Mocną, zmysłową, balansującą
na granicy komedii i tragedii historią pokolenia, które nie zna
granic, ale nie ma też swojego domu.
</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><b>Jaroslav HA</b><b>Š</b><b>EK
"Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej"</b>
(<i><b>Osudy dobrého
vojáka Švejka za světové války)</b></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">przekład z języka czeskiego
Antoni Kroh</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Wydawnictwo Znak</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBLqERpymcgQuEw1YcCoBpnbLYxMd0b7FsD53Je7OEzYdnEH-yA-oMQitpf9JNo7cZ8eLbkvCB9VKFlpt5oQlzCtGsZMo9ogfZ_Ck2c3rVNcoEB8bfM40Q-JQZanAMX8gDpYwn01uo6g0/s1600/hasek.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBLqERpymcgQuEw1YcCoBpnbLYxMd0b7FsD53Je7OEzYdnEH-yA-oMQitpf9JNo7cZ8eLbkvCB9VKFlpt5oQlzCtGsZMo9ogfZ_Ck2c3rVNcoEB8bfM40Q-JQZanAMX8gDpYwn01uo6g0/s1600/hasek.jpg" height="320" width="219" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Z
okazji 100-lecia wstąpienia Jaroslava Haška do wojska Wydawnictwo
Znak prezentuje nowe wydanie "<i><span style="font-style: normal;">Losów
dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej</span></i><i>"
</i>w tłumaczeniu
Antoniego Kroha. </span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Kiedy
zamordowano arcyksięcia Ferdynanda, zmienił się porządek świata.
Jednak nic nie jest w stanie wstrząsnąć Szwejkiem na tyle, by
zechciał zmienić porządek, a właściwie bałagan swojego życia.
Nie zmienił się. Nie miał na to czasu.</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Od
wydania kultowej powieści minęło już prawie całe stulecie i
rzeczywiście nic się nie zmienia. Popularność niezbyt dobrego
żołnierza nie słabnie. Jego absurdalne losy przetłumaczono dotąd
na 55 języków, doczekały się licznych ekranizacji i adaptacji.</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Na
każdego znajdzie się paragraf. Głupota Szwejka wymyka się
wszelkim kategoriom. Choć w tej głupocie jest metoda. Przed wami
Szwejk. Idiota z urzędu. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><b>Maroš
KRAJŇAK
"Carpathia" (<i>Carpathia</i>)</b></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka słowackiego Weronika Gogola</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;">Wydawnictwo
Książkowe Klimaty</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdWzOZGNM1mE3OtkkBisPeZAURwkGTHvQyoeFWGCMY9qKBg_qa-6j0iu_RHmWi0MQ4vEGCOJ12Wf5bjBQ-TCG-3ECW_4BvzgB_EHG2ghrA55Kp-qlowsGdYCqx1TQM3wQEEBFybWRoU18/s1600/krajnak.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdWzOZGNM1mE3OtkkBisPeZAURwkGTHvQyoeFWGCMY9qKBg_qa-6j0iu_RHmWi0MQ4vEGCOJ12Wf5bjBQ-TCG-3ECW_4BvzgB_EHG2ghrA55Kp-qlowsGdYCqx1TQM3wQEEBFybWRoU18/s1600/krajnak.jpg" height="320" width="212" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;">Debiut
finalisty Anasoft Litera. Plastyczna opowieść bez jednej
ilustracji. W podróży do wnętrza ginącego świata towarzyszą nam
Andrij Pysanskij, Andy Warhol, Gotthard Heinrici i wiele innych,
barwnych postaci. Zmysłowa odyseja w czasie i przestrzeni, heroiczna
próba ocalenia od zapomnienia ziemi niczyjej,
polsko-słowacko-ukraińskiego pogranicza, ale także „emigranckiego”
środowiska Bratysławy. "</span><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Carpathia"
</span></span></i><span style="font-weight: normal;">jest
pierwszą częścią cyklu, który roboczo nazywamy "trylogią
łemkowską". </span></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><b>Josef
KROUTVOR "Praga mizerna i inne eseje" </b></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka czeskiego Joanna Derdowska i Michał Tabaczyński</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;">Pobocza
Peryferii</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_xKYt1WrKpR8esJsSDSjbftI2grEfDB-EaLri1ghyphenhyphenoOEHUfl0_PaoIPVB0r7jm5pDHl6M_z0AamYdMmPua9TnBoIny-PtilyQEDTAqa7M97hoThyphenhyphentQJoH5HdpYjOGbFGXs-xJiApdPcc/s1600/kroutvor.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_xKYt1WrKpR8esJsSDSjbftI2grEfDB-EaLri1ghyphenhyphenoOEHUfl0_PaoIPVB0r7jm5pDHl6M_z0AamYdMmPua9TnBoIny-PtilyQEDTAqa7M97hoThyphenhyphentQJoH5HdpYjOGbFGXs-xJiApdPcc/s1600/kroutvor.jpg" height="320" width="223" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;">Josef
Kroutvor jest klasykiem czeskiego eseju XX wieku, ale też wielkim
prawodawcą środkowoeuropejskiego mitu (w Polsce do tej pory znany
był jako autor eseju Europa Środkowa. Anegdota i historia). Praga
mizerna przynosi eseje Kroutvora z lat 80. i 90., opisujące
alternatywne składniki praskiej mitologii: mizerię dzielnic, które
do dziś najczęściej omijają turyści, mit Kafki czy Józefa K.
(którego dziwnym opacznym wcieleniem jest sam Kroutvor, który gra
często ta zbieżnością imienia i inicjału nazwiska: on tez jest
przecież Józefem K.). </span></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><b>Ermis
LAFAZANOVSKI "Hrapeszko"</b><span style="font-weight: normal;">
(</span><b><i><b>Храпешко</b></i></b><span style="font-weight: normal;">)</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka macedońskiego Aneta Sapeta</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;">Wydawnictwo
Toczka</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg26Kl1BTZOxIlHDZTqrNGS2YQxwzoq78u8iIb6eJdlAlWWDkdqdzZjVzkrqKmEYwM08SvGQJ9u3ludSbSBaJHtqaFhwjJLUW9wMkFtWOXJHWyg2WCZ5jupKvzJ6-XwIQXWIKYHgEow7dQ/s1600/Lafazanovski.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg26Kl1BTZOxIlHDZTqrNGS2YQxwzoq78u8iIb6eJdlAlWWDkdqdzZjVzkrqKmEYwM08SvGQJ9u3ludSbSBaJHtqaFhwjJLUW9wMkFtWOXJHWyg2WCZ5jupKvzJ6-XwIQXWIKYHgEow7dQ/s1600/Lafazanovski.jpg" height="320" width="200" /></a><span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;">Hrapeszko,
mistrz cięcia winorośli z doliny rzeki Wardar, opuszcza rodzime
Bałkany i kuszony perspektywą lepszego zarobku, rusza zadziwić
Europę swym ogrodniczym kunsztem. Nieoczekiwanie, daleko od domu,
odkrywa w sobie talent do tworzenia niezwykłych szklanych
przedmiotów, poznaje czym jest sztuka i sam zostaje uznanym artystą.
Żyje w ciągłym rozdarciu, pomiędzy sztuką a zwykłym rzemiosłem,
między dwoma mitami, mitem Wschodu i Zachodu, pomiędzy dwoma
światami, realnym i wyobrażonym, w końcu między dwoma kobietami.
Nie odnajduje się w żadnym miejscu, pozostając tułaczem dręczonym
nieustannym pragnieniem znalezienia się gdzie indziej.</span></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Niezwykła, wieloznaczna powieść o miłości, pasji i wiecznym
dualizmie, o sztuce tworzenia i przetrwania, o mozolnej wędrówce
zwanej życiem. O Hrapeszku, człowieku i artyście.</span><br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-style: normal;"><b>Marin
M</b></span></i><i><span style="font-style: normal;"><b>Ǎ</b></span></i><i><span style="font-style: normal;"><b>LAICU-HONDRARI
"Bliskość" (</b></span></i><i><i><b>Apropierea</b></i></i><i><span style="font-style: normal;"><b>)</b></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka rumuńskiego Dominik Małecki</span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Wydawnictwo
Książkowe Klimaty</span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgYG517V-TbV46lThI7X_CF302engWlgcqUloXj1qfgPmA2eOG0pAOUHmorubtNzBUlvym9hXDeJRT4koi_Ct4zyVLucRK86bWxTjPI4Pt1eW0h2IvkH6qMTDmNeETWytTosb4dpCP7HY/s1600/maraicu.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgYG517V-TbV46lThI7X_CF302engWlgcqUloXj1qfgPmA2eOG0pAOUHmorubtNzBUlvym9hXDeJRT4koi_Ct4zyVLucRK86bWxTjPI4Pt1eW0h2IvkH6qMTDmNeETWytTosb4dpCP7HY/s1600/maraicu.jpg" height="320" width="204" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">"Bliskość"</span></span></i><span style="font-weight: normal;">
to splatające się z wolna losy kilku postaci, ich głosy, relacje
ułożone niechronologicznie, przeplatające się, nawiązujące do
siebie, przedstawione ze sporego czasowego dystansu, co nadaje
powieści nieco melancholijny klimat. Całość ma w sobie jakieś
ryzyko, element przygody, pewną czułość. "</span><i><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Bliskość"</span></span></i><span style="font-weight: normal;">
to między innymi Andaluzja, mało snu, dużo dymu, budki
telefoniczne, samochody, statki, latino jazz i poezja, dużo poezji,
dużo literatury. To właściwie książka o literaturze, jej
oddziaływaniu. </span></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<h1 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b> </b></span></span></h1>
<h1 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b> </b></span></span></h1>
<h1 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b> </b></span></span></h1>
<h1 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b> </b></span></span></h1>
<h1 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b> </b></span></span></h1>
<h1 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b> </b></span></span></h1>
<h1 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b> </b></span></span></h1>
<h1 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b> </b></span></span></h1>
<h1 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b>Uładzimir
NIAKLAJEU "</b></span><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>Automat
z wodą gazowaną z syropem lub bez. Powieść mińska"</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><b>
(Аўтамат з газіроўкай з сіропам і без)</b></span></i></span></h1>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Przekład
z języka białoruskiego Jakub Biernat</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Kolegium
Europy Wschodniej</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKMteJqqzI0M-aXA3DEk_EHhxR0-XN2MDeAW5r3KoCAn7HkrM_mOASkdvLqpFwqOYsRrVRI4n3Qqk3_afkLnaAnMGXs1PRye0zo59KazZ2eKGms8XeIkerUB27WV4NjT-mrhQjjrktIqQ/s1600/niakl.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKMteJqqzI0M-aXA3DEk_EHhxR0-XN2MDeAW5r3KoCAn7HkrM_mOASkdvLqpFwqOYsRrVRI4n3Qqk3_afkLnaAnMGXs1PRye0zo59KazZ2eKGms8XeIkerUB27WV4NjT-mrhQjjrktIqQ/s1600/niakl.jpg" height="320" width="203" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Powieść
Uładzimira Niaklajewa, białoruskiego poety i prozaika, ale także
dysydenta i kandydata na prezydenta Białorusi została wyróżniona
Nagrodą im. Jerzego Giedroycia za najlepszą książkę prozatorską
w języku białoruskim w 2012 roku. Opowiada o czasach młodości
autora – Mińsku w czasach odwilży lat sześćdziesiątych,
środowisku stiljagów – ówczesnych hipsterów, ale i kagiebistów
czy milicjantów.</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i>Złoty pył młodości, który rozprzestrzenia się w
przenikniętej światłem przestrzeni mińskiej powieści Uładzimira
Niaklajewa, jest esencją tej książki. Nawet jeśli nie wszystko
było tak, jak opisał to autor, jednak ten romantyzm naszej
młodości, czystość naszych porywów, przyjaźń, miłość,
muzyka, poezja – wszystko było właśnie takie. I oprócz smaku
wody gazowanej z syropem, czytając powieść, poczułem jeszcze smak
tamtego powietrza – w Mińsku początku lat sześćdziesiątych,
„ostatnich lat odwilży, której wiosenny zapach dotarł już z
Moskwy do Mińska (…).</i><br />z posłowia Wiktara Ledzieniewa</span><br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>Ilma
RAKUSA "Mało morza mało" (</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><i><b>Mehr
Meer</b></i></span></i><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>)</b></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka niemieckiego Ryszard Wojnakowski</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Wydawnictwo
OD DO</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp-Fb2pm2EkOkocBehz0g5EB6KLjYcRg7Tlt9qA4X369gIFa0UEsJLR36W43wjYKlv9n5m0ii8vMZdvVFoboocDS2Z-GIlAPCVNrXYxgdR0U0nwJwXYkOtfJfHUjajEelI_GOQS0Izlfk/s1600/rakusa.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp-Fb2pm2EkOkocBehz0g5EB6KLjYcRg7Tlt9qA4X369gIFa0UEsJLR36W43wjYKlv9n5m0ii8vMZdvVFoboocDS2Z-GIlAPCVNrXYxgdR0U0nwJwXYkOtfJfHUjajEelI_GOQS0Izlfk/s1600/rakusa.jpg" height="320" width="225" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">"Mało
morza mało", to coś więcej niż opowieść autobiograficzna z
historią w tle. To udana próba przywołania tego, co umyka z
pamięci, a przesądza o klimacie wielu miejsc i spotkań. Dźwięki,
zapachy, kolory, nastroje, pojedyncze obrazy i zmysłowe doznania
zostały odtworzone tu z niezwykłą plastycznością. Dzieciństwo
Rakusy zbiegło się z bogatą w wydarzenia epoką w dziejach Europy,
która wówczas na nowo się kształtowała. </span></span></span></i></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><a href="http://czytamcentralnie.blogspot.com/2015/02/pokoj-do-sjesty-ilma-rakusa-mao-morza.html"><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">http://czytamcentralnie.blogspot.com/2015/02/pokoj-do-sjesty-ilma-rakusa-mao-morza.html</span></span></span></a></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b><i>W.G. SEBALD. Antropologia, literatura, fotografia</i> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b><br /></b></span></span></i></span></h2>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOtqPT3LvOxU2vfOoW04823vJgQ1ZUzD_eIiUapThGRbbE5wRVTdBbb1GiBpaTaxLL6y7-5thYXLIhF4IdimBRnUnb3DmT0Dgdsb6KmiSLiUZooWegstunj2dar9U6YAVvJi7UmotwNCA/s1600/okladka_3_2014.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOtqPT3LvOxU2vfOoW04823vJgQ1ZUzD_eIiUapThGRbbE5wRVTdBbb1GiBpaTaxLL6y7-5thYXLIhF4IdimBRnUnb3DmT0Dgdsb6KmiSLiUZooWegstunj2dar9U6YAVvJi7UmotwNCA/s1600/okladka_3_2014.jpg" height="320" width="227" /></a></div>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;">Twórczości W.G. Sebalda poświęcony jest najnowszy </span></span></i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;">numer czasopisma "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa (3-4/2014 (306-307)), w którym znaleźć można m.in. fragmenty książki "</span></span></span></span><span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;">Unerzählt" (Nieopowiedziane) W.G. Sebalda i Jana Petera Trippa oraz rozmowę z autorem przeprowadzoną przez Eleanor Wachtel.</span></span></span></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"> </span></span></span></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;">Szczegółowy spis treści numeru można znaleźć na <a href="http://www.konteksty.pl/numery/63,306-307" target="_blank">stronie internetowej "Kontekstów"</a></span></span></span></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"> </span></span></span></span><span style="font-size: large;"><span style="font-weight: normal;"><span class="st"></span></span></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b> </b></span></span></i></span></h2>
<h2 align="JUSTIFY" class="western" style="margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>Saša
STANI</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>Š</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>IĆ
"Noc przed festynem" (</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><i><b>Vor
dem Fest</b></i></span></i><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>)</b></span></span></i></span></h2>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka niemieckiego Alicja Rosenau</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Dom
Wydawniczy PWN</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguvm8K8xhj1AG6gBhdtyV8uo2N50vLwXAN2yq1wgqsohDdk9-XXcKtqBAhjdz2KuSZhOppqZk94-k1bHfT6ABaaolHypkhmBkTYqU3Li2JDXREoVxAkf4Ts_A_LI2nTdROoF3Bsji2PFA/s1600/stanisisc.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguvm8K8xhj1AG6gBhdtyV8uo2N50vLwXAN2yq1wgqsohDdk9-XXcKtqBAhjdz2KuSZhOppqZk94-k1bHfT6ABaaolHypkhmBkTYqU3Li2JDXREoVxAkf4Ts_A_LI2nTdROoF3Bsji2PFA/s1600/stanisisc.jpg" height="320" width="222" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Noc
poprzedzająca festyn w prowincjonalnym miasteczku Fürstenfelde w
krainie Uckermark. Nikt nie widział włamania do Domu Regionalnego,
ale wiejskie archiwum zostaje otwarte. Bezsennych mieszkańców
martwi jednak nie to, co zostało skradzione, ale to, co się
wydostało na zewnątrz. Dawne historie, baśnie i legendy,
zapomniane tajemnice i wstydliwe sekrety snują się po wsi wraz z
ludźmi. Składają się na powieść o długiej nocy, na mozaikę
wiejskiego życia, w której spotykają się zasiedziali i napływowi,
zmarli i żywi, rzemieślnicy, emeryci i szlachetni rabusie w
piłkarskich trykotach. Każdy chce coś doprowadzić do końca w noc
przed festynem. Potem może być już za późno… </span></span></span></i></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>Zdeněk
SV</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>Ě</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>R</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>Á</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>K
"Podwójne widzenie" (</b></span></span></i><i><span style="font-size: small;"><i><b>Pov</b></i></span></i><i><span style="font-size: small;"><i><b>í</b></i></span></i><i><span style="font-size: small;"><i><b>dky,
Nov</b></i></span></i><i><span style="font-size: small;"><i><b>é</b></i></span></i><i><span style="font-size: small;"><i><b>
pov</b></i></span></i><i><span style="font-size: small;"><i><b>í</b></i></span></i><i><span style="font-size: small;"><i><b>dky</b></i></span></i><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>)</b></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka czeskiego Dorota Dobrew i Jan Węglowski</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Wydawnictwo
Książkowe Klimaty</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfsmkCaDnGqu3lEB1ptn83GPiwZAkkuXX7zR0kkGTE1Y4gd2jNCe2uOQRG7Zr7bQ6WSW3hR_nKyg9KGgDG03kbsDkieAyESJE4CVmr9b-GHWqIqqtWUH4MJxYF2QTTTyllcMgZjqLj-bI/s1600/sverak.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfsmkCaDnGqu3lEB1ptn83GPiwZAkkuXX7zR0kkGTE1Y4gd2jNCe2uOQRG7Zr7bQ6WSW3hR_nKyg9KGgDG03kbsDkieAyESJE4CVmr9b-GHWqIqqtWUH4MJxYF2QTTTyllcMgZjqLj-bI/s1600/sverak.jpg" height="320" width="204" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Pisanie
opowiadań jest jak trzymanie w ręku pestki i tworzenie wokół niej
czereśni. Albo śliwki – mówi o swojej twórczości Zdeněk
Svěrák. "Podwójne widzenie" to zbiór dziewiętnastu
opowiadań, z których pierwsze powstało powstało w roku 1966 a
ostatnie w 2008. Pestką każdego z nich jest codzienność i dlatego
każdy może tu odnaleźć znajome sytuacje i znajomych ludzi.
</span></span></span></i><b><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Wyrafinowany,
inteligentny humor</span></span></span></b><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">,
miejscami zadziorny, miejscami podszyty smutkiem, niesamowity zmysł
obserwacji i nieprzeciętne wyczucie języka (co dla Tłumaczy, jak
sami przyznają, stanowiło nie lada wyzwanie) charakteryzują każdą
opowieść, którą tworzy Svěrák. Podwójne widzenie to także
jeszcze jeden dowód na to, że </span></span></span></i><b><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Czesi
to mistrzowie formy, ciętej ironii i empatii w prawdziwie
Hrabalowskim stylu</span></span></span></b><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">.</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Prezentowane opowiadania zostały uhonorowane
podwójną nagrodą Magnesia Litera w kategorii Nagroda Czytelników
(2004 i 2012), a także podwójnym tytułem „Czeski Bestseller”
(2008 i 2011). W 2014 r. otrzymał nagrodę im. Miroslava Švandrlíka
przeznaczoną dla autorów najlepszych książek humorystycznych.</span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><b>Varujan
VOSGANIAN "</b></span></span></i><b>Księga Szeptów"
(</b><i><b>Cartea șoaptelor</b></i><b> ) </b></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">przekład
z języka rumuńskiego Joanna Kornaś-Warwas</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><i><span style="font-size: small;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;">Wydawnictwo
Książkowe Klimaty</span></span></span></i></span></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">
</span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4E1ibnkjmWS0Cz4KYJs3w3BpFu3lJDnDi6-jQIm8SowOxQV1Gq4UsTlOebbF_adIMVTAcSW4rqVPgje0alE-VyMgPF8BZix7Ze0Ru6UfwAyxRBZzlpu-BwhE9xLcrPD7w1j4dNhEaGw8/s1600/vos.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4E1ibnkjmWS0Cz4KYJs3w3BpFu3lJDnDi6-jQIm8SowOxQV1Gq4UsTlOebbF_adIMVTAcSW4rqVPgje0alE-VyMgPF8BZix7Ze0Ru6UfwAyxRBZzlpu-BwhE9xLcrPD7w1j4dNhEaGw8/s1600/vos.jpg" height="320" width="232" /></a></div>
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">"Księga szeptów"
zaczyna się w malowniczej scenerii, na ormiańskiej uliczce z
Focșani lat 50. ubiegłego stulecia, pośród oparów świeżo
palonej kawy i zapachów ze spiżarni babci Armenuhi, pośród
starych ksiąg i fotografii dziadka Garabeta. Jednak czytelnikowi nie
jest dane doświadczyć niezmąconej intymności przywoływanego
domu, nie jest też zaproszony, by uczestniczyć w jakiejkolwiek
pogawędce wesołych ludzi, którzy snują, w czasie pokoju,
opowieści o Arze Pięknym lub Tigranie Wielkim. „Ormiańscy starcy
dzieciństwa" Varujana Vosganiana nie mają do opowiedzenia
radosnych zdarzeń, lecz fakty wręcz niepokojące. Opowiadając
starają się zrzucić ciężar traumy – swojej i swoich
poprzedników. Historia ludobójstwa Ormian z 1915 roku, historia
niekończących się konwojów wygnańców w marszu śmierci na
pustyni Deir-ez-Zor, historia Ormian, którzy obrali drogę
uchodźstwa, zostały odmalowane na stronach powieści wręcz
olśniewająco.
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-4231816279529328742015-04-03T00:41:00.001-07:002015-04-03T00:41:12.635-07:00HRABAL DZIECKIEM PODSZYTY - Bohumil Hrabal "Złocieńka"
<div style="text-align: justify;">
Hrabal, zapatrzywszy się w swoich „pabitelskich”
bohaterów, plotących, co im ślina na język przyniosła, często
konfabulował. Dlatego, czytając wywiady, których udzielał, nie
można wszystkiego, co mówił, traktować serio. Był niczym jego
stryj Pepin, z monologów którego należałoby odsiać co drugie
zdanie, by stały się wiarygodne. Ale co z tego, skoro rzeczywistość
nie bywa tak piękna jak fikcja. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9ZUfh5Pj-N1xTbuyFSkPIv3e6S0MNOxAP_K1I5OiQF9OU7X1wShfstgtb03yv-YrxFOGkc8JTl4wTDz2eDmWKH7DmJVJwupL0EdSN9HeCSR7ZlngvuzMeEv48QIb8i9dqR6HrZ3_CQyI/s1600/indeks.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9ZUfh5Pj-N1xTbuyFSkPIv3e6S0MNOxAP_K1I5OiQF9OU7X1wShfstgtb03yv-YrxFOGkc8JTl4wTDz2eDmWKH7DmJVJwupL0EdSN9HeCSR7ZlngvuzMeEv48QIb8i9dqR6HrZ3_CQyI/s1600/indeks.jpg" height="320" width="225" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim zatem sięgniemy po jedyną napisaną przez
Hrabala książkę dla dzieci, warto dowiedzieć się, co sam miał
na ten temat do powiedzenia. To na swój sposób urocze, jak w
rozmowie z Laszlo Szigetim co chwila zaprzecza sam sobie („drybluje
na chustce do nosa” – w zgodzie z oryginalnym tytułem tego
wywiadu-rzeki). Najpierw mówi więc: „Napisałem kiedyś na
zamówienie bajkę dla dzieci”, a potem dodaje: „Gdyby mi teraz
ktoś zaproponował, żebym napisał sztukę teatralną czy książkę
dla dzieci, musiałbym odmówić, ja nigdy nie oglądałem się na
zamówienia”. Lepiej zatem sięgnąć do faktów – krótka bajka
„Złocieńka” ukazała się w wydawnictwie Mladá fronta w roku
1965. Data jest istotna, ponieważ w tym samym roku ukazały się
„Pociągi pod specjalnym nadzorem” i tom opowiadań „Sprzedam
dom, w którym już nie chcę mieszkać”. W takim sąsiedztwie
„Złocieńka” – choć była adresowana do innego czytelnika –
musiała przepaść. Dlatego Hrabal zdecydował się dołączyć ją
do trzeciego wydania tomu wczesnych opowiadań „Pábitele” –
jako pełnoprawne opowiadanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czym zatem jest „Złocieńka” – bajką dla dzieci czy typową
dla wczesnego Hrabala zasłyszaną historią, jednocześnie okrutną
i wzruszającą? Chciałoby się powiedzieć, że jest i tym, i tym.
Opowieść o pracującym w wiejskiej spółdzielni pastuchu krów
Krzysztofku i o stadzie jego podopiecznych, w którym na pierwszy
plan wybija się tytułowa Złocieńka, ma cechy bajki dziecięcej
(obdarzeni ludzkim głosem bohaterowie zwierzęcy, umoralniający
happy end, „łagodny” język, pełen metafor i porównań), ale
gdy spojrzeć na nią z perspektywy pozostałych utworów Hrabala,
dostrzeżemy w niej elementy obecne w innych tekstach: zwyczajnych
bohaterów z ich prostymi życiowymi mądrościami czy zaczerpniętą
z pism Schopenhauera kategorię Alle Liebe ist Mittleid, którą
Hrabal zwykł często tłumaczyć jako współczucie dla zwierząt
(„Jeśli nigdzie nie można było mnie znaleźć, to znaczyło, że
leżę w stajni, z wołami albo z końmi”). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wydaje się jednak, że czytelnik dziecięcy nie będzie
specjalnie usatysfakcjonowany „Złocieńką” (zwłaszcza dla
dzisiejszych dzieci będzie to ramotka rozgrywająca się w trudnych
do pojęcia realiach). Sam Hrabal podkreślał zresztą, że dzieci
nie ma i nie rozumie ich postrzegania świata. I jeśli pisze dla
dzieci, to raczej „dla dużych dzieci, które są w każdym z nas,
dorosłych”. I tak chyba należy „Złocieńkę” traktować –
jako opowiadanie dla dużych dzieci. Zwłaszcza tych, które są
nieprzytomnie zakochane w twórczości Hrabala. Z pewnością wybaczą
autorowi pewien brak lekkości, który pojawiał się, gdy autor ten
pisał na zamówienie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystkim natomiast – i dzieciom, i dorosłym – spodobają się
z pewnością świetne, „łaciate” ilustracje Agaty Dębickiej.</div>
<br />
<br />
Bohumil Hrabal<br />
„Złocieńka”<br />
il. Agata Dębicka<br />
tłum. Wojciech Soliński<br />
czuły barbarzyńca, Warszawa 2014<br />
<br />
(tekst ukazał się pierwotnie w "Chimerze") <br />
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-6561236416079118292015-04-01T13:00:00.001-07:002015-04-01T13:00:22.534-07:00POLESIE - KONIEC MITU - Małgorzata Szejnert "Usypać góry. Historie z Polesia"
<div align="LEFT">
<br />
</div>
<div align="LEFT">
<b>Mityczne Polesie od dawna nie istnieje. Nowe z
trudem się rodzi – przekonuje Szejnert</b></div>
<div align="LEFT">
<br />
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmLH3HSvde176qgLJrwxnY6ZCi4c3cHPRSvqdxQgfnJ1S2A4fX3jUAQKTCAwm8hXWi1JYWbPU0n0eC4csUU-VnHe-GrEFJXrkVCIxvwfBmvuvz8V6qnKLPTo0D1gtsO1uW9Pf8bcuzEMc/s1600/f521b89e-1e6d-49cd-bfc9-a8265352cb14_714x.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmLH3HSvde176qgLJrwxnY6ZCi4c3cHPRSvqdxQgfnJ1S2A4fX3jUAQKTCAwm8hXWi1JYWbPU0n0eC4csUU-VnHe-GrEFJXrkVCIxvwfBmvuvz8V6qnKLPTo0D1gtsO1uW9Pf8bcuzEMc/s1600/f521b89e-1e6d-49cd-bfc9-a8265352cb14_714x.jpg" height="320" width="225" /></a></div>
<div align="JUSTIFY">
Ryszard Kapuściński nie zdążył napisać książki
o rodzinnym Pińsku i okolicach. Gdyby taka powstała, autor „Podróży
z Herodotem” prawdopodobnie zaczął by ją tak, jak Małgorzata
Szejnert rozpoczyna „Usypać góry. Historie z Polesia”
– nawiązaniem do greckiego historyka, który w „Dziejach”
wspomina ludy mieszkające nad „morzem poleskim”. Mieszkańcy tej
bagnistej krainy, w czasach roztopów zamieniającej się w ogromne
rozlewisko, posiedli – według Herodota – umiejętność
zmieniania się w wilki. Mroczny urok Polesia, krainy niedostępnej i
tajemniczej, jest wciąż tak samo pociągający jak przed wiekami, o
czym Szejnert przekonuje, prezentując historie cudzoziemców
przybyłych nad Prypeć. Są wśród nich Adrian Carton de Wiart,
weteran brytyjskich wojen w Afryce, który polował w poleskich
puszczach wraz z Karolem Radziwiłłem, amerykańska badaczka Arktyki
Louise Boyd podróżująca samochodem po poleskich bezdrożach w roku
1934 czy pewna Szwedka, która przybyła do Pińska kilkanaście lat
temu – zachęciło ją pierwsze zdanie „Imperium”
Kapuścińskiego.</div>
<div align="LEFT">
<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
Historie tych osób uczyniła Szejnert klamrą opowieści o
krainie, która utraciła swoją tożsamość. Nieprzypadkowo „Usypać
góry” różni się od poprzednich reportaży tej autorki –
Giszowiec, Ellis Island i Zanzibar jawiły się jako miejsca
naznaczone ciągłością ludzkich losów. Książka o Polesiu nie ma
– bo mieć nie może – podobnie epickiej struktury. Dlatego
„historie” z podtytułu książki nie chcą się ułożyć w
jedną „historię”. Każda z nich jest elementem strzaskanej
mozaiki. Skomplikowana przeszłość Polesia, miejsca
wielonarodowościowego i wielowyznaniowego, odbija się w losach
tamtejszych mieszkańców, głównych bohaterów książki Szejnert.
Wykorzenieni i prześladowani za wszelką cenę pragną ocalić swoją
tradycję i kulturę na zgliszczach tego, co pozostało po
niszczycielskiej działalności kolejnych władz. Zarośnięte
cmentarze, zburzone kościoły, spalone dwory, wyludnione wsie,
sztucznie zmieniony krajobraz – w takiej scenerii Poleszucy walczą
o pamięć, ale i o przyszłość. Przy okazji walczą też z
syndromem homo sovieticusa zaszczepionym w nich przez sowiecką
władzę. Znamienne są słowa starego Nikołaja, który lepi
cerkiewne świece: „Ludzie by chcieli, ale bez kierownika nikt się
nie ruszy”. Trudno białoruskim Poleszukom usypać góry, na
których „będą rosły kartofle i duma narodowa” jak w wierszu
Uładzimira Lankiewicza, z którego Małgorzata Szejnert wzięła
tytuł książki. Książki, będącej wyjątkowym hołdem dla
wyjątkowej krainy, której śladów trzeba szukać niemal wyłącznie
w archiwach i ludzkiej pamięci. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Małgorzata Szejnert</div>
<div style="text-align: justify;">
"Usypać góry. Historie z Polesia"</div>
<div style="text-align: justify;">
Znak, Kraków 2015</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
(tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce") </div>
<div align="LEFT">
<br />
</div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-45244765727071198102015-02-17T13:10:00.001-08:002015-02-17T13:10:26.866-08:00POKÓJ DO SJESTY - Ilma Rakusa "Mało morza, mało"
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHF8XQJhS_6VqENQFKSsxPrpT0RX0WHt8ycKJq2fVkVaGVp3_-4R_jZGW2tZ71reKYmDJNiiWvJ17hKLxpEYEoherMV0oqZP582pf_xaiNUCOy9fb99tVXpDm839f0ccSn19m-omWYrzk/s1600/a9404810-2bf1-42d2-952c-d75e28fa093e_900x.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHF8XQJhS_6VqENQFKSsxPrpT0RX0WHt8ycKJq2fVkVaGVp3_-4R_jZGW2tZ71reKYmDJNiiWvJ17hKLxpEYEoherMV0oqZP582pf_xaiNUCOy9fb99tVXpDm839f0ccSn19m-omWYrzk/s1600/a9404810-2bf1-42d2-952c-d75e28fa093e_900x.jpg" height="320" width="200" /></a></div>
„Mało morza mało” szwajcarskiej pisarki Ilmy Rakusy nie jest
zwyczajną powieścią autobiograficzną. Ale inaczej być nie może
– wszak Rakusa, poliglotka i kosmopolitka, mogłaby swoją
biografią obdzielić kilka osób. Urodziła się w 1946 roku w
Rymawskiej Sobocie na Słowacji jako córka Węgierki i Słoweńca,
następnie mieszkała w Budapeszcie, Lublanie i Trieście, by
ostatecznie osiąść w Zurychu. Aczkolwiek słowo „osiąść”
jest w wypadku żyjącej na walizkach Rakusy nie na miejscu. Trzeba
bowiem uzupełnić tę oszałamiającą układankę o studia w Paryżu
i Leningradzie, o wizyty w Pradze (w 1968 roku!) i w Austrii, o
podróże na Ukrainę i Litwę, gdzie poszukiwała śladów rodzinnej
przeszłości (okazuje się, że z jej przodkami spokrewniony był
polski poeta romantyczny Władysław Syrokomla). „Przejechałam
wzdłuż i wszerz, przede wszystkim na szynach, wschodnią Europę,
na której rozpina się sieć historii rodzinnej” – pisze Rakusa,
ale „Mało morza mało” nie jest ani klasyczną sagą rodzinną,
ani też historyczno-geograficznym dokumentem epoki. To przede
wszystkim upoetyzowana autobiografia mentalna, feeria zmysłów i
osobliwe ćwiczenia z pamięci.<br />
<br />
<br />
Sześćdziesiąt dziewięć krótkich rozdziałów, w których
Rakusa zamknęła opowieść o swoim dzieciństwie i młodości,
składa się na niezwykły katalog odwiedzonych miejsc i spotkanych
ludzi. Niezwykły, bo wielość miejsc, mieszanka języków i
krótkotrwałość relacji powodowały u dziecięcej bohaterki zawrót
głowy. Przed wszechobecnym nadmiarem oferowanym przez świat
fizyczny uciekała więc w wyobraźnię. Jej dzieciństwo było
właściwie „pokojem do sjesty”, gdzie musiała odpoczywać przez
dwie popołudniowe godziny. Udawała, że śpi – w istocie leżała
z zamkniętymi oczami, a to, co zobaczyła, usłyszała, poczuła i
posmakowała tego dnia i poprzednich, wracało do niej ze
zwielokrotnioną siłą, by zmienić się w półsenne marzenie.
„Marząc na jawie, stwarzałam sobie świat” – to zdanie
najlepiej określa charakter „Mało morza mało”, książki,
która jest w zasadzie powieściowym pokojem do sjesty. Tylko tutaj
to, co zachłannie przeżyte, filtrowane jest przez pamięć i
wzbogacane o elementy imaginacji. Efektem końcowym jest skrajnie
subiektywny liryczny pamiętnik. Tajemniczy i nieoczywisty. Językowo
rozbuchany. Dziwny – tym rodzajem dziwności, który jest
nieodparcie pociągający.
<br />
<br />
<br />
Ilma Rakusa<br />
"Mało morza, mało"<br />
tłum. Ryszard Wojnakowski<br />
Wydawnictwo OD DO, Łódź 2014<br />
<br />
<br />
(tekst ukazał się pierwotnie w "Polityce") Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-3970937248666844802015-01-23T08:30:00.001-08:002015-01-23T08:30:40.587-08:00"NIE MA JUŻ STRACHU PRZED LATANIEM" - rozmowa z Ingą Iwasiów<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Czytała pani komentarze pod
recenzją „W powietrzu” na Onecie?</span></b><span style="color: black;"></span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Na Onecie? Chyba nie.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Dawno nie czytałem tak
nienawistnych, wulgarnych opinii. Nikt z komentujących książki nie czytał.
Wystarczył im opis, by wszcząć „moralną krucjatę”. Nie wiem, czy to dobrze, że
o tym powiedziałem, bo teraz pani sprawdzi.<span>
</span></span></b><span style="color: black;"></span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Nie, nie sprawdzę, już się
nauczyłam tego, że nie należy szukać emocji negatywnych na różnych forach. A pisząc
tę powieść, przecież wiedziałam, co robię, przewidziałam możliwość wulgarnych
komentarzy. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Większość tych komentarzy była
pisana przez kobiety...</span></b><span style="color: black;"></span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPEjH7x8oPMuULp7uzy7J-j9L-FxGt9CKo1WMDZF_FH2q93PT_fhzG0_35xHLkvt-mdD9N9KVUgH4HRB3ACeWsMllFAN5M1KnFeDeTwcQpFMqyKu9x42ZlPQOm1anzEsxSDKwkfAe2fac/s1600/w-powietrzu-b-iext26343780.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPEjH7x8oPMuULp7uzy7J-j9L-FxGt9CKo1WMDZF_FH2q93PT_fhzG0_35xHLkvt-mdD9N9KVUgH4HRB3ACeWsMllFAN5M1KnFeDeTwcQpFMqyKu9x42ZlPQOm1anzEsxSDKwkfAe2fac/s1600/w-powietrzu-b-iext26343780.jpg" height="400" width="262" /></a><span style="font-size: small;"><span style="color: black;">(westchnienie) Nie chciałabym
zaczynać od protekcjonalnej uwagi,<span> </span>że
mamy do czynienia z fałszywą świadomością kobiet. Programowo wyłączam
takie oceny, ponieważ jestem nauczycielką akademicką i muszę mieć w tej sprawie
jakiś program. Nie nawracać ludzi i nie mówić im, że są mądrzy, głupi,
wrażliwi, niewrażliwi. Po prostu staram się w ogóle nie oceniać innych ludzi z
wyższościowych pozycji. Ta zasada dotyczy również komentatorów wszelkiej maści.
Nie pierwszy raz mi się zdarza, że mam do czynienia z takimi opiniami, które
najczęściej nie są poparte ani znajomością tekstów, ani znajomością mojej
działalności, ani nawet znajomością ze mną, choć tutaj można by postawić znak
zapytania: czy ten obszar hejtu nie jest też obszarem możliwych reakcji na
sprawy osobiste.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Mówimy o komentarzach
internetowych, gdzie można się ukryć pod anonimowym nickiem. Ostatnio pojawiła
się natomiast pewna sprawa...</span></b><span style="color: black;"></span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Poli Dwurnik zapewne.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Tak. Tu komentatorami są osoby, o
których można by pomyśleć, że są artystycznie i intelektualnie wyrobione, a
popadają w ten sam ton. Mentorski.</span></b><span style="color: black;"></span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Tak. I tu znów mogłabym posłużyć
się stereotypem i powiedzieć, że o dziwo wypowiada się więcej mężczyzn ze
świata artystycznego, pisarskiego w bardzo protekcjonalny sposób. W ogóle nie
dopuszczając do siebie myśli, że mamy do czynienia z jakąś kreacją,
niekoniecznie ze szczerą opowieścią, z jakąś konstrukcją narracyjną, a nie
prawdą o Poli Dwurnik. Faktycznie jest jakieś podobieństwo. Czytałam już
jej nowy felieton i pomyślałam, że będzie kolejna okazja do tego, żeby Poli
Dwurnik mocno przyłożyć. Ocenianie kobiety przychodzi wszystkim łatwo. Fakt, że
ocenianie innej kobiety przychodzi łatwo także kobietom, jest bardzo
interesujące. Dzisiaj, korzystając z dnia spędzonego w Łodzi, byłam na wystawie
Ewy Partum. Jej wypowiedzi z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, które
powinny być, wydawałoby się, nieaktualne –<span>
</span>wypowiedzi dotyczące kobiety w świecie, kobiety w sztuce, kobiety w
społeczeństwie –<span> </span>znakomicie pasują do
sprawy Poli Dwurnik. To co Partum mówi pre-feministycznym językiem o tym, że
jeśli kobieta chce być szczera, chce zaistnieć w świecie sztuki, chce się
wypowiedzieć, musi najpierw przebić mur konwencji społecznych, w których jest
umieszczona. W zasadzie konflikt między normą społeczną a potrzebą ekspresji
jest konfliktem nierozwiązywalnym. I tak jak nagość w galerii sztuki szokowała
czterdzieści lat temu, tak dziś powiedzenie czegoś, co wygląda na opis
swobodnego życia poza galerią naraża kobietę na ataki. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Bohaterka powieści „W powietrzu”
jest po trosze taką Polą Dwurnik.</span></b><span style="color: black;"></span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Tak, trochę tak. Nawet chwilami
posługuje się infantylnym językiem, oczywiście wziętym w narracyjny cudzysłów,
lecz jednak pisze naiwne wiersze, cytuje naiwne wiersze i czasem nazywa rzeczy
w sposób kwiecisty. Więc rzeczywiście mogłaby być bohaterką na wzór podmiotu
felietonów Poli Dwurnik, gdyby nie to, że wymyśliłam ją wcześniej.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Chciałem jeszcze wrócić na
moment do przykrego wydarzenia, kiedy wykluczona panią z kapituły nagrody
Gryfia za, jak to określono, psucie wizerunku. Czy to samo środowisko nie uzna
teraz, że „W powietrzu” psuje wizerunek poważnej akademiczki?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Mój wizerunek, moja decyzja. Jeśli
instytucja, jaką jest nagroda literacka, uznała, że ja mogę psuć jej wizerunek,
to oczywiście nie rozumiała tego, czym jest nagroda tak pomyślana, jak
pomyśleliśmy ją wspólnie z tymi, którzy potem bali się o swoją reputację, ale
jednak z moim znaczącym, a nawet przeważającym udziałem. Czyli nagroda dla
autorki, za której koncepcją stało ileś lat mojej pracy i doprecyzowywania
tego, czym ta literatura kobieca w Polsce jest. Oczywiście rozumiem intencje
pana pytania i zupełnie też serio odpowiedziałam, że jeśli ta powieść psuje mój
wizerunek, biorę takie ryzyko na siebie, na moich warunkach. Oczywiście
wulgarne komentarze nie są wymarzoną przez autorkę reakcją, naruszają moje tak
zwane dobra osobiste. Nie wszystko można kontrolować. Natomiast ja swoją
obecność w literaturze rozumiem jednak jako fach ryzykowny, jako gest
ryzykowny. I właściwie pewnie o każdej mojej książce można by powiedzieć,
że była mniej lub bardziej ryzykowna, oczywiście o tyle mniej, że może
faktycznie rzadziej balansowałam na granicy powagi akademickiej. Chociaż
pisałam wiersze erotyczne i opowiadania o ciemnych emocjach. Tym razem miałam
ochotę pójść na całość. Uznałam, że nie muszę ostrożnie rozglądać się czy
bronić swojej pozycji. Bez minoderii: mam mocną pozycję w nauce i staram się ją
umacniać dobrą pracą. A deprecjonować mnie jako pisarkę, przy okazji jako
nauczycielkę akademicką zawsze można było. Nawet z okazji opublikowania
poważnej i pozbawionej wątków erotycznych powieści „Bambino” odzywały się gnomy
z uwagami „kto tej pani dał profesurę?”. Poza tym nie chodziło mi o prowokację.
Sam gest prowokacji jest gestem pustym w dzisiejszym świecie. Natomiast bycie
narratorką nieoczywistą wydaje mi się wciąż możliwe i atrakcyjne. Raz więc
piszę o rozpaczy, a kiedy indziej o rozkoszy. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">W jednym ze wcześniejszych
wywiadów powiedziała pani, że pierwsze czytelniczki uznały te powieść za nadto
fantastyczną. </span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Tak, „W powietrzu” na pewno nie
jest powieścią realistyczną, którą można by uznać za dziennik kobiety
spełnionej, jak chciał tego wydawca, ponieważ nagromadzenie zdarzeń
w życiu mojej bohaterki jest nierealne. Zdarzeń, które są ciągiem
satysfakcji seksualnych. Jak powiedział jeden z moich przyjaciół krytyków, moja
bohaterka nie da się polubić, bo ma więcej orgazmów w jednym rozdziale niż
niejedna osoba przez rok. No i w tym sensie jest to powieść
nierealistyczna, fantazja na temat spełnionego, przynajmniej seksualnie, życia.
Chociaż myślę, że w ogóle życia spełnionego. Próbowałam, nie używając tonu
poważnego, zastanowić się<span> </span>nad tym, jak
żyjemy i kim jesteśmy. Nie tak jak moja spełniona bohaterka. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Czyli w tym przekroczeniu
realności, dotyczącym rozbuchanej seksualności, byłoby to spełnienie norm
powieści erotycznej, bo tak ta powieść jest chociażby przez wydawcę określana. </span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Oj, to na pewno jest także powieść
erotyczna według mojego wzoru i nie chcę uciekać przed takim określeniem
gatunkowym. Powieść erotyczna pisana w kontrze do popularnej powieści
erotycznej. Choć z drugiej strony – sama to komplikuję – powiedziałabym, że
moim zdaniem dająca się czytać w takiej funkcji, jaką ma spełniać popularna
powieść erotyczna: można się nią lekko ekscytować i bawić. Ale jest w kontrze w
takim sensie, że jednak, choć ma optymistyczny ton, nie prowadzi nas po sznurku
do spełnienia, które oferują nam zwykle powieści erotyczne, czyli do życia
szczęśliwego, do ślubu z komedii romantycznych, do ułożenia sobie życia.
Powieści erotyczne, jako część wypowiedzi popkulturowych, często nas do tego
właśnie podprowadzają. Oferując rzekome naruszanie norm, tak naprawdę prowadzą
nas z powrotem do normy. W swojej powieści próbuję pokazać, że bez jakiegoś
specjalnego programu możliwa jest do pomyślenia<span> </span>biografia, w której normy są po prostu nieobecne. Nie muszą być
naruszane, bo są po prostu nieobecne. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Przeczytałem kilka recenzji tej
książki i jestem mocno skonfudowany, bo oto w jednej recenzent zżyma się na
bohaterkę za jej rozpasanie, w drugiej zaś ktoś narzeka, że nie ma w niej nic
pikantnego. Czy ten dualizm nie jest znakiem naszych czasów? Z jednej strony
jesteśmy bombardowani erotyką, a z drugiej chcą nam zakładać moralny kaganiec.</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Tak, myślę, że to bardzo celne
sformułowanie. Żyjemy w takim właśnie schizofrenicznym świecie, w którym z
jednej strony mamy pornografizację kultury, a z drugiej strony mamy
nowy purytanizm, przywoływanie nas do porządku, straszenie seksualnością,
dyskurs antygenderowy, który jest częścią tego zjawiska. Mogłabym próbować
podejść krytycznie do recenzji, które są krytycznymi odpowiedziami na moją
powieść, ale<span> </span>myślę, że większość tych
recenzji jest po prostu świadectwem konfuzji, w jakie ta powieść wpędza. Ja się
z tego bardzo cieszę. A swoją drogą – jaką bardziej pikantną powieść znają
autorki i autorzy recenzji? Chętnie przeczytam. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Rzeczywiście, te recenzje często
rozpoczynają się zdaniem: „Mam z tą książką problem”.</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Właśnie. No i bardzo dobrze,
powieść była pomyślana jako nieoczywista. Pozornie jest powieścią o dość
swobodnie podchodzącej do seksu kobiecie. Ustępstwo Iwasiów na rzecz
popkultury. Ale ja jednak, choć tego wprost nigdzie, w żadnych wtrętach
narracyjnych nie rozwijam, próbuję dialogować z różnymi powieściami, które
ukazały się w ostatnim czasie, z różnymi nastawieniami, poglądami,
stereotypami. I w związku z tym pewnie jest tak, że w zależności od tego, w jakim
nastroju ktoś ją czyta, czego się spodziewa, czy od jakiego miejsca zaczyna,
taką też powieść widzi. Dla jednych jest to powieść o biednej, nienasyconej,
samotnej kobiecie, a dla innych jest to powieść nieprzyzwoita. Jedni mówią, że
jest to powieść o spełnieniu, a drudzy, że o niespełnieniu. Jedni że popularna,
inni że feministyczna. W moim zamierzeniu miała być krytyczna, dialogiczna i
zabawna. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Z jakimi modelami powieści, czy
też z konkretnymi tytułami, wchodziła pani w dialog?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Przede wszystkim w samym tytule
jest nawiązanie do powieści Eriki Jong „Strach przed lataniem”, powieści z
początku lat siedemdziesiątych, Sam tytuł „W powietrzu” oznacza, że nie ma
już strachu przed lataniem. Oczywiście jest to odległe nawiązanie, ale o tyle
ważne, że wyznacza moją feministyczną tradycję. Pisałam o seksie i o
kobiecości, by opowiedzieć coś ważnego na temat usytuowania kobiet dzisiaj.
Unieważniłam wstępnie istnienie „strachu przed lataniem”. Oczywiście wiem, że
strach istnieje. Oczywiście wiem, że wiele otwartych w latach siedemdziesiątych
pytań nie znalazło do dzisiaj odpowiedzi, dołączyła do nich<span> </span>panika moralna, która wiele odpowiedzi
zawiesiła czy nawet cofnęła. Ja tego programowo, w powieści, nie przyjmuję do
wiadomości, zakładam, że bohaterka robi, co chce bez poczucia winy. Ktoś by
mógł powiedzieć: „Ale cóż to za odkrycie Ameryki w XXI wieku!”. A jednak
okazuje się, że takie banalne założenie sprawia wrażenie utopii. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">A nawiązania do polskich powieści?
„Ości” Ignacego Karpowicza?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">„Ości” Karpowicza oczywiście
przeczytałam przed napisaniem mojej powieści. Tak, próbowałam<span> </span>wejść w dialog i z „Ośćmi”. Bo z jednej
strony Karpowicz opisuje też pewną utopię, próbuje<span> </span>prognozować, pokazać, że będzie taka nieodległa przyszłość, kiedy
wszystkie zakłamane konfiguracje społeczno-erotyczne unieważnimy i możliwe
jest otwarcie nowego etapu związków międzyludzkich opartych już nie na
mieszczańskiej hipokryzji, która ma się nadal dobrze, tylko na negocjacjach.
Kiedy przeczytałam tę powieść, zrozumiałam, że zasadniczy problem diagnozy
polega na tym, że ludzie są z jednej strony<span>
</span>emocjonalni, zaś z drugiej popędowi. A jeszcze z trzeciej
strony<span> </span>budują związki na zastanych
scenariuszach kulturowych. Te scenariusze kulturowe zakłócają wizję wolności,
którą rysuje Karpowicz. Mówiąc już najprościej, żeby tej sprawy nie zostawiać
niedomkniętej, istnieje coś takiego jak zazdrość, o której naturę możemy się
spierać, ale ona w moim przekonaniu zakłóca na przykład ideał związku
poliamorycznego. Dlatego w finale mojej powieści w zakładam nieheteronormatywny
związek: bohaterka ma dwoje partnerów – kobietę i mężczyznę. Ale warunkiem
zaistnienia tego trójkąta jest to, że osoby grające w nim główne role znajdują
się w dużej odległości geograficznej od siebie. Oczywiście pośrednio odpowiadam
na konfigurację Karpowiczowską. Groteskowo i bliższej rzeczywistości
społecznej. Okej, jestem za nieheteronoratywnością, wolnością i negocjacjami w
miejsce przymusów, ale jestem też realistką. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Gdybyśmy chcieli nawiązania do
innych dzieł też ułożyć w trójkąt, to brakuje nam jeszcze jednego wierzchołka.
Była Erica Jong, był Karpowicz, to może jeszcze Houellebecq?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Oczywiście, jak pewnie każdy w
ostatnich latach, czytałam Houellebecqa i zżymałam się na diagnozę, iż
permisywizm wróży zagładę.<span> </span>Moja
odpowiedź jest przecząca – nie musi wróżyć zagłady, zaś ton etyczny
Houellebecqa nie musi być obowiązujący. Więc nawiązanie istnieje, ale też w
odwróceniu, bo chciałam, żeby moja powieść była przede wszystkim śmieszna.
Co jest też odpowiedzią na powagę Houellebecqa. Ale nie chciałabym przypisywać
„W powietrzu” tych wszystkich<span>
</span>kontekstów i podchodzić z trochę nadętą powagą do własnych zamiarów. Bo
jednak pisząc powieść odczuwałam dużą frajdę i chciałabym też, żeby była
czytana najpierw jako coś zabawnego, coś co raczej przekłuwa balon powagi wokół
seksualności i nieco nas może ośmiela. Swoją drogą to jedna ze strategii
pisarstwa feministycznego.<span> </span></span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Główna bohaterka „W powietrzu”
mówi w pewnym momencie o jednym ze swoich partnerów: „Każdy powinien mieć jedną
taką stratę, żeby o niej gadać”. Czy tę wypowiedź można odnieść do historii
polskiej literatury, która nie przerobiła chyba do tej pory tematu
seksualności?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Odpowiedź
jest<span style="color: black;"> skomplikowana, ale i
prosta. Uczestniczyłam w wielu dyskusjach na temat literatury erotycznej. Na
dodatek „W powietrzu” nie jest moją pierwszą<span>
</span>książka próbującą się mierzyć z językiem erotyzmu. W „Smakach i
dotykach” było tego sporo, oczywiście w zupełnie innych rejestrach, seks był
tam raczej dramatem, a teraz za wszelką cenę chciałam, żeby nie był dramatem.
Ale biorę udział w dyskusjach i nieustannie słyszę, że jest jakiś problem
z polszczyzną i erotyzmem, że ten temat jest trudny poprzez brak tradycji, że
nie mamy prozy erotycznej, jak choćby we Francji. Zastanawiam się, czy ten brak
istnieje w języku,<span> </span>czy może
w głowach? Można sądzić, że to jest to samo, ale sądzę, że nie. Problem z
pisaniem o seksualności nie jest taki, że mamy trudności z układaniem
odpowiednich metafor, tylko właśnie z tym, żeby zawiesić metafory i spróbować
po prostu opowiedzieć tak, jak się o tym myśli w trakcie. Zrobić sobie
takie ćwiczenie, które będzie stylistyczne, ale też mentalne. Czy jesteśmy w
stanie tak pisać, jakbyśmy uprawiali miłość? Być może problem – który jest
problemem literatury polskiej – jest w naszej obyczajowości i w naszych
głowach. Z zainteresowaniem czytałam książki, które powstawały w ostatnim
czasie, choćby prozę Wojciecha Kuczoka, Konrada Kędera czy Grażyny Plebanek. I
za każdym razem miałam wrażenie, że problemem stylistycznym jest w nich pojemność
cudzysłowu. Jego rozszerzanie lub ścieśnianie. Polscy autorzy stosują wielki
cudzysłów wówczas, kiedy piszą o seksie, a kiedy z cudzysłowu rezygnują –
tracą, że tak powiem, grunt. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Przypomniała mi się jeszcze jedna
powieść, którą czytałem dość dawno ją i nie pamiętam, czy ten cudzysłów w niej
był, ale chyba nie. To „Mała pornografia” Dariusza Bitnera.</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Tak, to by burzyło moją definicję
tego, że cudzysłów generalnie przeszkadza, bo czasem brak cudzysłowu też może
przeszkodzić. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Właściwie nie do końca się zgadzam
określeniem „W powietrzu” jako powieści erotycznej. Widziałbym w niej raczej
powieść obyczajową, która obrazuje kilka dekad z historii naszego kraju poprzez
kontekst seksualności. Okazuje się, że wybujały peerelowski seks równoważył
zniewolenie ideologiczne. Uwalniał jednostkę spod władzy systemu.</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Tak, to jest paradoks. W tamtych
czasach słuchało się Martyny Jakubowicz, „W domach z betonu nie ma wolnej
miłości”, ale jak się zaglądało do tych domów z betonu, było całkiem sporo
wolnej miłości i nie chodzi tylko o pokłosie ideologii hippisowskiej w wersji
wschodnioeuropejskiej. Seksualność była mniej obecna w dyskursie publicznym.
Komunizm, estetyka i moralność socjalistyczna miały rys purytański. Może z
powodu tej purytańskiej obyczajowości – że praca, a nie przyjemność – nikt
publicznie nie rozważał „grzechów” narodu, nie wchodził ludziom do łóżek.
Owszem, na zdradę męża można było się poskarżyć Radzie Zakładowej czy POP, ale
artykułów w gazetach na temat epidemii rozwiązłości nie publikowano.<span> </span>„Make love not war” – w wersji bloku
wschodniego brzmiałoby „kochaj się, nie tylko pracuj”. Na początku lat
osiemdziesiątych, przed stanem wojennym, w DKF-ach oglądało się „Emmanuelle”.
Traktowaliśmy te seanse<span> </span>jako gest wyzwalający,<span> </span>polityczny. Dziś natomiast, choć pornografia
jest wszechobecna, jednocześnie nieustannie w dyskursie publicznym mówi się, co
jest normą, a co nie. I w tym sensie zabiera się nam, zawłaszcza naszą
prywatność. Gdy pisałam „W powietrzu”, było dla mnie ważne, żeby pokazać tę
różnicę. Że ludzie zawsze byli w swojej prywatności o wiele, by tak rzec,
nowocześniejsi. Nie wiem, to chyba nie jest dobre słowo, bo przecież, kiedy
mówimy o seksualności, mówimy o czymś, co wiązało ludzi od zarania. Trudno
powiedzieć, gdzie się zaczyna ten moment polityczny, nie chciałabym tutaj
przywoływać Foucaulta, ale jakoś tak jest, że gdy nam się instytucjonalizuje
seksualność, jednocześnie zabiera nam się jakiś kawałek wolności, być może coś,
co jest częścią człowieczeństwa, choć takie sformułowanie dla mnie samej brzmi
nieco niebezpiecznie fundamentalistycznie.<span>
</span></span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Zwrot polityczny.</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Tak, zwrot polityczny, który jest
zwrotem antyseksualnym. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Bohaterka powieści mówi w pewnym
momencie, stosując liczbę mnogą i stając się w pewnym sensie wyrazicielką
całego pokolenia: „My dzieci milczących rodziców, dziedziczyliśmy pijaństwo,
nieszczęście, biedę, byłyśmy potomkiniami cichych bohaterów licznych porodów.
Nasi chłopcy potomkami obdarzonych ułańską fantazją hazardzistów”. Czy to
znaczy, że to naznaczone klęską pokolenie nadrabiało seksem wszystkie braki?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Trochę tak jest. Choć oczywiście
ja z każdego zdania tej powieści z trudem bym się tłumaczyła, bo ona faktycznie
była pisana na<span> </span>ciągu przyjemnościowym.
Myślę, że zdanie, które pan z niej wyławia, jest raczej nietypowe. Przez tę
powieść prześwituje wszystko, co napisałam w poprzednich swoich tekstach. Także
ta bohaterka i ci bohaterowie, których sobie wymyśliłam na użytek
poprzednich powieści. Są oni bohaterami ukształtowanymi<span> </span>przez swoją pokoleniowość, przez swoją historię.
Więc nie będę tego zdania na siłę bronić, być może ono nie powinno się było
tutaj znaleźć, bo jest jednym z nielicznych takich zdań, w których próbuję
właśnie coś oceniać, gdzie interweniuję jako narratorka i próbuję powiedzieć,
co należy myśleć o skutkach i przyczynach życia w określonej epoce. Reszta
dzieje się właściwie w tych dynamicznych spotkaniach bohaterki z różnymi
ludźmi. Ale pewnie tak, pewnie taka też jest ta moja diagnoza, o której też
myślę jako o swojej biografii, bo na pewno należę do tego pokolenia, w którym
faktycznie o wielu rzeczach w domach się nie mówiło, z powodu cieni
przeszłości. Jednocześnie faktycznie było coś takiego, co można by nazwać
otwieraniem się,<span> </span>czy wyszarpywaniem
sobie wolności. Ale można się spierać, czy ono dokonywało się faktycznie
dopiero w moim pokoleniu, czy już wcześniej. Myślę, że<span> </span>przynajmniej dekadę wcześniej.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Z jednej strony mamy główną
bohaterkę o wyjątkowo bogatym życiu uczuciowym,<span> </span>z drugiej strony mamy bohaterki kobiece, które wpadają w,
jak pani to nazywa, fatalizm kobiecego losu. A jednocześnie w ich
biblioteczkach stoją na półce książki Simone de Beauvoir. Chyba nieczytane.</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">A to jest ciekawe, te
biblioteczki, w których nie brakowało klasyki literatury kobiecej
feminizmu. Oczywiście Simone de Beauvoir była tłumaczona z powodu lewicowości.
Ale faktycznie nigdy nie udało mi się zapytać żadnej z osób, w której
mieszkaniu te tomy widziałam, jak te kobiety, które miały by dzisiaj po
siedemdziesiąt-osiemdziesiąt lat, jak one rozumiały „Drugą płeć”. Jak realizowały
postulaty Beauvoir w swoim życiu. Nie można powiedzieć, że wcale nie
realizowały, bo być może opowieść o kobiecie udomowionej w PRL była
fasadą. Właścicielki biblioteczek pracowały, znajdowały miejsce w systemie,
który reprodukował wzory patriarchalne, a z drugiej strony dawał kobietom
przedszkola, stołówki, mrożonki w sklepach. Wszystko było przecież pomyślane
jako sposób na uwolnienie potencjału pracowniczego kobiety. I to jakoś<span> </span>luzowało z domowości, ale z drugiej strony
wpychało te kobiety z powrotem w koleiny – kiedy wracały do domu z pracy, już
po odebraniu dzieci z przedszkola i wypełnieniu wszystkich obowiązków
pracowniczych, powinny były zabrać się za robienie przetworów, ubrane w
schludne fartuszki. Jak to wyglądało w intymności, w<span> </span>realnym życiu, w domu, to jest oczywiście
sprawa otwarta. I nie jest dopowiedziane, na ile nasze babki i matki czuły się
pod presją<span> </span>wzorca patriarchalnego, a na
ile próbowały myśleć przez Simone de Beauvoir.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Kiedy wyprowadza pani swoją
opowieść w nowe czasy, już po przełomie, okazuje się, że głównym sektorem, w
którym realizowały się kobiety, była kultura. Czy to tylko wątek biograficzny,
czy może szersza diagnoza społeczna?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">To modernistyczny wzór, w którym
przez sztukę można uciec z zakleszczonej, kobiecej biografii. I oczywiście
wprowadzam ten motyw ironicznie. Moja bohaterka wydaje pismo „Bez kompromisów”
i robi na nim pieniądze. Cóż, redagowałam czasopismo „Pogranicza” i oczywiście
szłam na liczne kompromisy, co nie uchroniło tego pisma przed likwidacją. Dlatego
mojej bohaterce założyłam pismo „Bez kompromisów” i w dodatku odniosło ono
sukces. Więc z jednej strony zagrałam własną biografią, a z drugiej strony
z modernistycznym modelem emancypacyjnym, opisywanym na przykład przez
Alice Munro, której bohaterki są artystkami, aktorkami, dziennikarkami,
bibliotekarkami, pisarkami. Miękkie wyjście z dylematu usytuowania kobiety na
rynku pracy, gdzie może odnieść sukces pod licznymi warunkami lub w niszy.
Kobieta w „miękkich resortach” jednym słowem.<span>
</span>Patriarchatowi takie nasze usytuowanie jest na rękę, ale my nadal chcemy
równej płacy i połowy władzy. Tak, pisma bez kompromisu, które odniesie sukces,
po prostu nie ma. Trzeba pójść na bardzo liczne kompromisy i ewentualnie
redagować czasopismo dla kobiet, co niewiele załatwi. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Pojawia się w powieści bardzo
ciekawa diagnoza, zrównująca historię literatury przebiegającą sinusoidalnie, z
historii seksualności. Intrygujące jest, że główna bohaterka jest dużo bardziej
wyzwolona od swojej córki.</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">To jest obserwacja,<span> </span>którą dzielą się ze mną moje koleżanki,
mające już dorosłe dzieci. Ale też obserwacja szersza. Skąd biorą się
młodzieżowe ruchy wstrzemięźliwości, oburzeni Nabokovem studenci filologii i
młodzi bohaterowie powieści Houellebecqa? Odpowiedź na wyzwolone postawy w planie
rodzinnym bywa odpowiedzią konserwatywną, jakby faktycznie istniał<span> </span>jakiś mechanizm wyrównywania. Jeżeli w
jednym pokoleniu jest bardzo duża swoboda, następne pokolenie musi zrobić krok
do tyłu. Nie wiem, czy musi, jakie podłoże ma ta prawidłowość, bo przecież nie
biologiczne. Czy miałaby znaczyć, że dzieci bywają z jakichś powodów,
których do końca nie diagnozujemy, zażenowane swobodą swoich rodziców? Czy
dzieci ponoszą jakąś stratę z<span> </span>powodu
nienormatywności? Albo zwycięża propaganda monolitycznej rodziny, zbudowanej na
poczuciu obowiązku i planowej konsumpcji. Wzmożona kontrola instytucjonalna
naszej seksualności, wychowywanie dzieci w taki sposób, by były dodatkowymi
kontrolerami.<span> </span>Przebieg sinusoidy odpowiada
głównemu nurtowi naszych czasów. Dorosły dzieci<span> </span>wychowywane w szkole z religią, chronione za wszelką cenę przed
wszelkimi, nie tylko negatywnymi, przejawami własnej seksualności, a zarazem
mające dostęp w Internecie do rzeczy, jakie nie śniły się rewolucjonistom
seksualnym.<span> </span>Czy te dzieci nie są
najlepszymi strażnikami swoich rodziców?</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Być może mamy tu do czynienia ze
zwrotem politycznym, a może po prostu ze zwyczajnym buntem każdego pokolenia
przeciwko rodzicom. </span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Może tak. Cóż mogłyby więcej
zrobić dzieci? A więcej oznacza w tym wypadku mniej. Ale to oczywiście nie jest
jakaś prawidłowość bezwzględna, bo bywa też inaczej.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Bohaterka „W powietrzu” mówi o
swojej córce: „Na dziewczyny moja kochana córeczka nawet nie zerkała. Tę falę
wyrugowała z naszego kraju działalność misyjna zakonnic z Australii”. Przyznam,
że nie rozumiem.</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">(śmiech)<br />
<br />
</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Coś przegapiłem?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Nie, kreślę tu wizję globalnego
nawrócenia na aseksualność, bo kto wie… Jeżeli dzisiaj możemy spotkać na
lotniskach Adwentystów Dnia Siódmego, którzy przylatują do Polski<span> </span>ze Stanów Zjednoczonych, to kto wie, czy nie
przylecą zakonnice z Australii i nie będą rugować ewentualnego wzmożenia
lesbijskiego w naszym kraju. Wszystko jest w tym neokonserwatywnym świecie
możliwe.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Jaką radę dotyczącą seksualności
dałaby pani młodemu pokoleniu, tej generacji, której reprezentantką jest córka
głównej bohaterki? Dogadać się ze swoim tamagotchi?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">No tak, oczywiście. Przy czym
tamagotchi jest… Nie wiadomo, czy jest swoje, ono jest raczej delegatem
rozmaitych poglądów na temat tego, czym jest seksualność. Jest też moją
ironiczną odpowiedzią na popularną kulturę psychoanalityczną. Nie tylko dogadać
się, ale bawić się z nim/nią, bo jest zabawką. Przede wszystkim nie słyszeć
wokół siebie bezustannie tych głosów, które przywołują do porządku. Dałabym
taką radę: trochę więcej śmiałości. Trochę więcej śmiałości w realizowaniu
własnych scenariuszy życiowych. Nie dać politykom i moralizatorom rządzić
naszym życiem. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Na koniec chciałbym jeszcze wrócić
do tej sinusoidy, bo ona jest też w pewnym sensie widoczna w pani twórczości.
„W powietrzu” powstało po „Umarł mi. Notatniku żałoby” i to też jest znaczące
wychylenie. </span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">„W powietrzu” powstała po „Umarł
mi…” i obie te książki były pisane szybko. Na dużym hauście – emocji i
potrzeby. </span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">„W powietrzu” byłaby dopełnieniem
„Umarł mi…” czy raczej odskocznią?</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="color: black;">Ekscesem. Ja to sama tak na swój
użytek nazywam. Byłaby takim koniecznym ekscesem po tamtej, bolesnej dla mnie
książce. I właściwie to jest paradoks, ja już o tym w którymś wywiadzie
powiedziałam, że „W powietrzu” jest prawdziwą żałobą, autoterapią.<span> </span>Wybrzmieniem tego wszystkiego, co kończy się
depresją. „Umarł mi…” nie było autoterapią. Było<span> </span>coraz głębszym zanurzaniem się w smutek i dojściem do ściany
depresji. Natomiast „W powietrzu”, uwolniło mnie, a przynajmniej oddaliło od ściany.
</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><span style="color: black;">Obie książki, jak sądzę, ilustrują
także tezę o przemianach w zakresie społecznych tabu –<span> </span>seksu i śmierci.</span></b></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="color: black; mso-bidi-font-size: 9.0pt;">To jest akurat przypadek, nie wiem
czy tak jest, nad tym się nie zastanawiałam. Czy musiałam napisać o seksie po
pisaniu o śmierci. Może mogłam napisać o czymś zupełnie innym. Pisanie o seksie
wzięło się z atmosfery, która została wokół seksu wykreowana w kilku ostatnich
latach. Czyli tego pouczania nas, przywoływania do porządku, jakichś absurdów
dotyczących tożsamości seksualnej. Więc w zasadzie ten temat czekał,
bombardował i myślałam nad tym, jak na niego odpowiedzieć. Pewnie gdybym nie
napisała “Umarł mi…”, gdybym nie była w depresyjnym nastroju,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie odpowiedziałabym powieścią, tylko
dyskursywnie, wzięłabym udział w jeszcze jednej debacie na temat seksualności.
Ponieważ potrzebowałam czegoś naprawdę mocnego, śmiesznego i nieliczącego się z
oczekiwaniami wobec mnie – napisałam „W powietrzu”.</span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="color: black; mso-bidi-font-size: 9.0pt;">(pełna wersja rozmowy, która w skróconej wersji ukazała się w "Chimerze")</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br /><br />
</div>
Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8087174614582885369.post-84832400956928572422015-01-22T10:31:00.001-08:002015-01-22T10:31:03.689-08:00„POLACY MIESZAJĄ ZAWZIĘCIE, GDZIE TYLKO SIĘ DA” - wywiad z Magdaleną Parys<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:DoNotOptimizeForBrowser/>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMytMFrWsJl-yudvU08ER7AIYl7bhKpfQj8JbfBMsXej-bXnd8tFHfJWKSyATinA9qxRRzKuA2vX8rQlhla6WmT8iGOO_Y9zOIQByKQFB49z7QAH7t_eX7RSC4qjfFliswcJtvx5-Rw3E/s1600/listopad+1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMytMFrWsJl-yudvU08ER7AIYl7bhKpfQj8JbfBMsXej-bXnd8tFHfJWKSyATinA9qxRRzKuA2vX8rQlhla6WmT8iGOO_Y9zOIQByKQFB49z7QAH7t_eX7RSC4qjfFliswcJtvx5-Rw3E/s1600/listopad+1.jpg" height="320" width="203" /></a></div>
<br />
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<b>„Magik” to powieść, która ma
ponad 600 stron, kilkoro głównych bohaterów, różne plany czasowe i miejsca
akcji, dużą ilość wątków, które, meandrując, łączą się ze sobą. Jak się panuje
nad pisaniem takiej książki?</b></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
Trzeba
wejść w to na całość i poddać się książce. Intensywnie przez trzy lata żyć
życiem bohaterów i zapomnieć o własnym. <span style="mso-bidi-font-weight: bold;"></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
Cała historia zaczyna się
od przywołania faktów: „W 2010 roku w niemieckim urzędzie ds. materiałów Stasi
skasowano blisko 6 tonów akt (20 milionów stron). Szacuje się, że w czasach
żelaznej kurtyny około 4,5 tysiąca osób z Bloku Wschodniego próbowało uciec na
Zachód przez bułgarskie granice. Około stu z nich straciło życie”. </div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Dlaczego
informacja ta wypłynęła dopiero w roku 2010 i jakie wrażenie zrobiło to na
Niemcach?</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<span style="font-weight: normal;"></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<span style="font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<span style="font-weight: normal;">Zlikwidowano te akta
twierdząc, że tony niepotrzebnej makulatury zawalają ważny urząd i szczerze
mówiąc mało kogo to obeszło. Poza paroma byłymi opozycjonistami enerdowskimi i
dyrektorami muzeów nikt nie protestował. Zresztą ich bunt, oburzenie, choć
intensywne, były mało skuteczne, bo nie podgrzały ich media – katalizator
wszystkich skandali. Poza tym w dzisiejszych Zjednoczonych Niemczech jest tak,
że Zachodni Niemcy mają swoje zachodnie sprawy, a Wschodni mnóstwo bieżących
problemów. Żyje się szybko, a to, co wydarzyło się 25 lat temu, to jakaś
zamierzchła epoka lodowcowa. Chyba że wynika z tego skandal, w który zamieszane
są znane osoby albo ktoś wpływowy może na tym coś ugrać. Zatem mechanizm jak
wszędzie. Tym razem w sprawę nie był jednak zamieszany żaden celebryta, więc i
afery nie było. W ten sposób sprawa znikających akt umknęła uwadze opinii
społecznej i co tak naprawdę w tych aktach było, tego się już nigdy nie
dowiemy. A może nic w nich nie było? Tylko zwykłe książki telefoniczne, tak jak
utrzymywali urzędnicy? Kto wie? Nie jestem tropicielką spiskowych teorii, ale
mam bujną wyobraźnię i do tego typu wydarzeń podchodzę, nazwijmy to nieskromnie
– z twórczą pasją. Jeszcze coś zaważyło na tej historii. Dwa lata wcześniej
przeczytałam artykuły historyka Steffena Appeliusa, który natknął się w tym
samym urzędzie, potocznie nazywanym Urzędem Gaucka, na pewną wzmiankę, która
zaintrygowała go do tego stopnia, że wszczął prywatne śledztwo. Udał się do
Bułgarii, rozmawiał z patologami, byłymi pracownikami ambasady, pogranicznikami
i mieszkańcami przygranicznych wsi. Udało mu się dzięki temu udokumentować
kilkanaście przypadków ofiar, które zginęły podczas ucieczki przez bułgarskie
granice. <span style="background: none repeat scroll 0% 0% white;">Okazało się, że w latach
1961-89 granicę w Bułgarii próbowało sforsować ponad 4,5 tys. mieszkańców
demoludów. Większość z NRD. Mniej więcej trzem osobom na sto to się udawało.
Inne wracały do domów, gdzie czekały ich procesy i odsiadka. Ponad sto osób
zostało zastrzelonych, to byli zwykle młodzi ludzie. Ich ciała często
zostawiano na miejscu. Gniły albo pożerały je zwierzęta. To wszystko razem
podziałało na moją wyobraźnię i coś już pisało w mojej głowie scenariusz.
Broniłam się przed tym, bo nie chciałam pisać znów o granicach i ucieczkach.
Niestety, Appelius o</span>powiedział o tym niezwykle wyraziście w New York
Timesie i Spieglu i nie miałam wyboru. Przeczytałam skrupulatnie wszystko na
ten temat, dołożyłam jeszcze do tego znikające akta i przez następne trzy lata
pisałam „Magika”.</span></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Myśląc o ucieczkach z NRD, zwłaszcza z Berlina
Wschodniego, zazwyczaj myślimy o forsowaniu Muru…</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Granica
niemiecko-niemiecka między Berlinem Wschodnim a Zachodnim była praktycznie nie
do pokonania, tylko nielicznym się to udało.<span class="apple-converted-space"><span style="background: none repeat scroll 0% 0% white;"> W porównaniu z nią b</span></span><span style="background: none repeat scroll 0% 0% white;">ułgarska granica wydawała się enerdowcom
farsą. Myśleli, że to zadupie, że nikt nie pilnuje, tylko kozy się pasą, a za
miedzą przecież Grecja, Turcja i wolność. </span>Problem polegał na tym, że
była to granica pełna zasadzek, największą była jej podwójność. Ludzie
forsowali pierwszą granicę i myśleli, że są już po lepszej stronie. Tymczasem
wciąż jeszcze byli w Bułgarii. Wyłapywano ich i zabijano, kiedy myśleli że
granica już za nimi. <span style="background: none repeat scroll 0% 0% white;">Stasi płaciła
bułgarskim strażnikom granicznym za zabicie uciekiniera najmniej 2 tys. lewów.
Pogranicznikowi bardziej się opłacało zabić niż złapać. Za pojmanie żywego
dostawali tylko pięć dni urlopu.</span> </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>W Bułgarii ginęli również Polacy.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Owszem,
w mojej książce. W badaniach Appelius koncentruje się głównie na Niemcach, ale
czytałam, że wśród uciekinierów byli także Polacy. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Wątek bułgarski jest tylko preludium do właściwej
historii, czyli kryminalnego śledztwa wokół zabójstwa pewnej osoby zajmującej
się działalnością Stasi w Bułgarii. Jak wygląda w
dzisiejszych Niemczech dziedzictwo Stasi? Czy
poza wgłębieniem się w badania Appeliusa przeglądałaś akta w Urzędzie Gaucka,
spotykałaś się z byłymi funkcjonariuszami?</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText3" style="text-align: justify;">
Podkreślmy,
że śledztwa, które rozwiązują polski komisarz i polska dziennikarka w Berlinie.
Wciąż mówię w wywiadach o tej historii niemieckiej, a to przecież książka, w
której, pozwól na ten kolokwializm, Polacy mieszają zawzięcie, gdzie tylko się
da.</div>
<div class="MsoBodyText3" style="text-align: justify;">
Nie, nie byłam w Urzędzie Gaucka. Pracuję nietypowo,
unikam bezpośredniego kontaktu z urzędami i muzeami. Nie rozmawiam ze świadkami
wydarzeń. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale w relacjach świadków dominują emocje,
które pozbawiają mnie weny i paraliżują. Nie mam instynktu reportera. Jeśli
ktoś stoi przede mną, opowiada mi swoją historię, przeżył ją intensywnie i chce
się nią ze mną podzielić, to ja właściwie nie mam już nic do roboty. Mogę go
przytulić, pocieszyć, pomilczeć. Podobnie jest z archiwami. Idę do muzeum i po
chwili muszę wyjść. Już w pierwszej sali widzę tyle, że wystarczy na gruby tom.
Muszę sobie wszystko wymyślić sama, dopracować sama. Zosia Samosia. Pracuję,
czytając opasłe tomy, archiwalne artykuły, obserwuję ludzi, słucham, ale
wszystko dzieje się przypadkowo, czasem wystarczy jedno zdanie, nie chcę
wiedzieć niczego więcej. Poza tym jest jeszcze coś, mieszkam w Berlinie od
dziecka, w związku z tym bez przerwy spotykam różnych ludzi. Bohaterów, byłych
agentów Stasi, oprawców, ofiary, kolaborantów, ludzi z historiami.
Niejednokrotnie o przeszłości moich przyjaciół dowiaduję się przypadkiem po
latach. Jeden z moich znajomych był w 1989 roku młodym milicjantem po
wschodniej stronie. Niewiele brakowało, żeby w momencie, w którym padał mur,
zaczął strzelać do tych, którzy go obalali. Dziś to mój bardzo dobry
przyjaciel. Dzięki niemu dowiedziałam się, że nic nie jest wyłącznie białe i
czarne, nie jest nawet szare, że każdy z tych ludzi ma swoją przeszłość, swoje
motywacje, swoje powody, dlaczego był tym, kim był. To ważna lekcja tolerancji
i zrozumienia dla drugiego człowieka. Z drugiej strony, kiedy oglądam reportaż
poświęcony człowiekowi na wózku inwalidzkim, który spotyka się ze swoim oprawcą
z więzienia Stasi, nie podchodzę do tego już z takim zrozumieniem. Zmarnowany,
złamany człowiek siedzi na wózku inwalidzkim, a jego kat świetnie funkcjonuje i
dalej się odnajduje w rzeczywistości niemieckiej. To wszystko, co widzę i
słyszę, przekłada się potem na to, co piszę.</div>
<div class="MsoBodyText3" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Czy dzisiaj w Niemczech byli
funkcjonariusze Stasi zajmują wysokie państwowe stanowiska?</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
A jak myślisz? Oczywiście.
Teoretycznie ci, którzy wcześniej byli w Stasi, nie mogą być nauczycielami, nie
mogą pracować w policji, ale skoro giną akta, nie można im niczego udowodnić.
Można za to być politykiem. Nikt nie powiedział, że były agent Stasi, czy ktoś,
kto był w polityce już za czasów NRD, nie może uprawiać tej polityki ponownie.
Jak pokazuje przykład w Brandenburgii, może nawet dzięki temu zyskać nowe
rzesze wyborców.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Jeżeli ich powrót do polityki wyglądał tak, jak w
przypadku opisanego w powieści Herberta Krögera, byłego członka NSDAP, który po
wojnie przewodniczył Radzie Praw Człowieka (!), to nic mnie nie jest w stanie
zdziwić.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Po odkryciu sprawy
Krögera, którą zrekonstruowałam, czytając różne artykuły, nie mogłam przez
tydzień pisać. Wydawało mi się, że nie jestem już naiwna i niewiele potrafi
mnie zaskoczyć. A jednak wstrząsnęło mną, że oberhauptfuhrer Kröger zrobił tak
przewrotną karierę w NRD, zaczynając od stołka rektora słynnej uczelni, a
skończywszy na Radzie Praw Człowieka. <span style="background: none repeat scroll 0% 0% white;">Kröger był od 1933 roku członkiem<span class="apple-converted-space"> </span></span><span style="background: white;">SA,</span> <span style="background: none repeat scroll 0% 0% white;">od
1937 </span><span style="background: white;">NSDAP,<span class="apple-converted-space"> </span>a od 1938 SS. Sporo
tych członkowskich tytułów w elitarnych jednostkach militarnych NSDAP prawda? J</span>eszcze
jako dziecko przesiąkłam polską propagandą, która wmawiała nam przecież, że są
źli Niemcy z Zachodu i dobrzy ze Wschodu. I że na Wchodzie nie ma ani jednego
byłego esesmana, ani jednego gestapowca, no po prostu raj. Mieszkając w
Niemczech, szybko pozbyłam się tych iluzji, zrozumiałam, że nigdy nie zostały
przeprowadzone czystki, że ci ludzie trafiali na wysokie stołki tak samo jak w
Niemczech Zachodnich. A jednak Kröger wstrząsnął mną na nowo. Dlatego posłużył
jako modelowy przykład i ukochany nauczyciel głównego bohatera,
Schlangenbergera… Przy okazji bardzo polecam książkę Bartosza Wielińskiego „Źli
Niemcy”, w której opisane są przypadki Niemców, którzy pełnili różne funkcje w
SS czy Gestapo, a po wojnie potrafili zostać np. burmistrzem w
Szlezwiku-Holsztynie.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Kröger to wierchuszka, ale w
„Magiku” są też najmniejsze pionki NRD-owskiej machiny. Jak choćby Olaf Klimke,
szeregowy żołnierz straży granicznej przy murze, który tęskni za tamtym
ustrojem i uważa, że jest to chwalebna karta w jego historii. Jest jednym z
wielu. Tacy jak oni poszli potem do policji lub ochrony. Przypomina mi to
trochę „Psy” Pasikowskiego. </b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Naprawdę?
To super, „Psy” to mój ulubiony film z lat dziewięćdziesiątych.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>No i jest jeszcze opinia Bogusława Lindy na okładce
powieści…</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText3" style="text-align: justify;">
Początkowo Bogusław Linda miał czytać tę książkę. Pomysł,
by czytał audio-booka był mój. Wydawało mi się, że nikt nie powie „Kurwa, stul
tę mordę” tak jak on (śmiech). Okazało się jednak, że Mariusz Bonaszewski też
sobie świetnie poradził. Nie idzie o wulgarność, a o to aby oddać pewien
klimat, nadać historii i językowi wiarygodności. Pisząc tę książkę, cały czas
słyszałam i wyobrażałam sobie bohaterów mówiących tym swoim berlińskim
dialektem. To nie jest język literacki, to mowa potoczna, język ulicy, język
robotników i policji (śmiech). Dlatego dialogi pisałam najpierw po niemiecku i
potem trudno było mi znaleźć polskie odpowiedniki zdolne oddać klimat knajp i
lejącego się alkoholu. Ja w ogóle uwielbiam prawdziwe berlińskie knajpy, nie
mają one nic wspólnego z tymi znanymi nam z Polski. Piwo dostaje się tam w
dwulitrowych szklanych naczyniach, które z ledwością można podnieść. Popija się
je mocnym „schnapsem”. Niektóre lokale czynne są 24 godziny na dobę. To spadek
po Berlinie Zachodnim. Ale to już inna historia, opowiem ci o tym innym razem.</div>
<div class="MsoBodyText3" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Wspomniałem o Lindzie także
dlatego, że „Magik” to bardzo filmowa rzecz, niemal scenariuszowy gotowiec.
Zresztą okładka książki to już gotowy plakat filmu…</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText3" style="text-align: justify;">
Tak? Ale ja nie pisałam tego pod film. W ogóle podczas
pisania nie zastanawiam się, dla kogo to piszę i co z tego wyniknie. Podczas
pracy całkowicie wyłączam marketingowe zwierzę. Wszystko pisane „pod coś”
napawa mnie wstrętem i jest mi obce. Może zabrzmi to śmiesznie w dzisiejszych
czasach, ale stawiam na prawdę i autentyczność. Co do filmu, nie wyobrażam
sobie, żeby pisać „Magika” jeszcze raz jako scenariusz. To już za mną, nie
wracam do spraw zamkniętych. Myślami jestem przy kolejnej części. „Magik” to
dopiero pierwsza część trylogii berlińskiej.</div>
<div class="MsoBodyText3" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Główny czarny bohater „Magika” to
Christian Schlangenberger. Nie dość, że znaczące
nazwisko, to jeszcze takie überniemieckie, trudne do wymówienia. </b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Schlangenberger? Bo „Schlange”, czyli
wąż? O to mi chodziło! (śmiech) Ale to nazwisko…
żydowskie.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Schlangenberger po upadku
Muru przeszedł ze Stasi do polityki, szermując na terenach byłej NRD hasłami
powrotu do komunizmu. Czy takie przemówienia, jakie Schlangenberger wygłasza na
jednym z wieców, można dzisiaj usłyszeć we wschodnich landach?</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Nie no, co ty! Kiedyś mój
znajomy, niesamowity erudyta, przysłał mi mail, w którym pisał o feminizmie,
zaczął mnie na swój męski sposób uświadamiać, rozumiesz, mnie, „niewinną
niewiastę”. I tak sobie pomyślałam, że to byłoby świetne przemówienie, tylko
muszę je przerobić na modłę Schlangenbergera. Mój bohater gra na nostalgii za
poprzednim ustrojem, odwołując się do sytuacji kobiet ze Wschodu. I zyskuje
poklask, nie tylko wśród kobiet zresztą. Wiele jest w niemieckiej
rzeczywistości osób takich jak Schlangenberger, ale niewielu tak znakomitych
mówców i uzdolnionych kłamców. Niemcy wciąż dzielą się na Wessis i Ossis i tak
naprawdę się nie lubią. Ci ze Wschodu uważają tych z Zachodu za arogantów, a ci
z Zachodu uważają tych ze Wschodu za pucybutów, którzy odebrali im przywileje i
w ogóle wiedzie się im przez nich dużo gorzej niż przed upadkiem muru.
Oczywiście na salonach się o tym nie mówi. Natomiast Wschodni Niemcy często
wspominają czasy NRD z nostalgią. Jak by ich nie oceniać i o nich nie mówić, ci
ludzie mają swoją przeszłość i historię i nawet po tylu latach nie umieją się w
tej nowej niemieckiej przestrzeni odnaleźć. W Berlinie są muzea, są miejsca
pamięci, są pochody, jest dwudziestopięciolecie upadku Muru, jest po prostu
bomba, ale głównie dla turystów i dla nas z Zachodu. Ludziom z Berlina
Wschodniego i tych wszystkich wyładniałych, zapomnianych wiosek przygranicznych
jest naprawdę ciężko. Nie przekreślam ich i nie wpycham do worka „głupi” czy
„zły” tylko dlatego, że przemieszkałam po zachodniej stronie muru prawie całe
życie. Staram się zrozumieć, jakie mechanizmy manipulują ich słabościami i
decydują o wyborach przy urnie. Doskonale rozumiem, dlaczego stają się łatwym
narybkiem dla wszelkiego rodzaju nacjonalistycznych partii, idealną masą do
urabiania przez Die Linke czy PDS, przez karierowiczów w rodzaju
Schlangenbergera. Gra się im na sentymentach, tęsknotach i tanich obietnicach.
Temat w Polsce doskonale znany, prawda? Pamięć jest wybiórcza i zawodna,
szczególnie u samotnych, biednych i przegranych. A moim zdaniem NRD mimo
odnowionych ulic i autostrad coś przegrała. I jeśli można się utożsamić z kimś,
kto obiecuje i gładzi po głowie,<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>przypomina dobre czasy młodości, to wiadomo jak to się kończy.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Przemysł filmowy wykorzystuję tę nostalgię – wystarczy
przypomnieć „Good Bye, Lenin”, czy „Aleję Słoneczną”. Mniej jest obrazów
rozliczeniowych w rodzaju „Życia na podsłuchu”.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
„Życie na podsłuchu”,
film, który od razu dostał Oskara bez dyskusji i kłótni. Dlaczego? Bo jest
mocny, prawdziwy, dotknął tego, o czym mówić najtrudniej. Szarpnął brutalnie za
serce. Tu i teraz. Bezkompromisowo. Nie żadne wycieczki w przeszłość, w
bezpieczną historię. Bo widzisz, moim zdaniem, opisać współczesną historię i
zahipnotyzować nią ludzi, którzy jeszcze żyją i ją współtworzyli, i zrobić to
tak, że w nią wierzymy, to wielkie wyzwanie. Kiedy się udaje, musi być sukces.
Ten film jest cały czas we mnie, może dlatego że obejrzałam go dopiero trzy
lata temu, w nagrodę po napisaniu „Tunelu”. Kiedy piszę, nie oglądam dobrych
filmów, nie mogę. Boję się, że ktoś już nakręcił temat, który dopiero do mnie
przyszedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>„Magik” pokazuje że metody Stasi – podsłuchy, donosy,
agenci – w dzisiejszych Niemczech mają się równie dobrze jak dawniej.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Po napisaniu „Tunelu”,
mojej debiutanckiej książki, poznałam niesamowitego człowieka,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Burkharta Veigela, emerytowanego lekarza i
muzyka, i – jak się okazało – człowieka, który przez granicę
niemiecko-niemiecką przerzucił ponad 650 osób. Robił to w najróżniejsze
sposoby, przerabiał samochód, żeby w środku, gdzieś za deską rozdzielczą, móc
schować człowieka, kopał tunele, fałszował paszporty. Ówczesna minister
sprawiedliwości wydała na niego wyrok śmierci, próbowano go porwać, zastraszyć,
trudno sobie wyobrazić, co ten człowiek przeszedł. Bohater odznaczony
najwyższymi honorami przez prezydenta. A zaczęło się od tego, że w 1961 roku
zauważył, że na zajęciach (studiował medycynę w Berlinie Zachodnim) nie ma
kolegi, który mieszkał w Berlinie Wschodnim. Zgłosił się do mnie, gdy
usłyszał, że napisałam „Tunel”. Chciał napisać powieść, miał już dość pisania o
dokumentach i archiwach. Chciał się dowiedzieć, jak napisać fikcyjną historię,
żeby to się sprzedawało, dotarło do ludzi, wstrząsnęło nimi. Dlaczego o tym
mówię? Na spotkaniach, które z nim prowadziłam w Berlinie, po uwadze jednego z
czytelników, któremu podobał się film „Życie na podsłuchu”, czyli historia, jak
by nie patrzeć, z happy endem, Burkhart Veigel rozpłakał się. Zamarliśmy
wszyscy. Burkhart Veigel nie jest schorowanym złamanym staruszkiem, który
wzrusza się z byle powodu. To człowiek wielki jak góra, silny i niewyglądający
na swoje lata. Otarł wreszcie łzy i powiedział, że jego życie nie jest takie
jak w filmie „Życie na podsłuchu”. Że w życiu nie ma happy endów. Zamarłam.
Wstrząsnęło to mną i widownią bardziej niż oskarowy film. Dlaczego ci o tym
wszystkim opowiadam? Otóż ostatnio nagrywaliśmy dla niemieckiej telewizji
reportaż o mnie i o mojej książce „Tunel”. Veigel przyjął zaproszenie do
programu, pokazał jedyny zachowany oryginalnie tunel w Berlinie, pośmiał się,
pożartował, a pod koniec opowiedział nam, że w urzędzie Gaucka nie chcą wydać
mu materiałów dotyczących agentów Stasi, którzy jeszcze żyją. Niech to będzie
moją odpowiedzią na twoje pytanie, ok? </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Wróćmy do Schlangenbergera i do kobiet. Punktujesz w
wielu miejscach męski szowinizm w polityce. Jako motto jednego z rozdziałów
pojawia się obelżywa wypowiedź Korwin-Mikkego, są echa afery Strauss-Kahna. I
piszesz, że nadziei na zmianę nie ma – przynajmniej w Niemczech – bo feministki
są tutaj na wymarciu.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
Tak twierdzę. Owszem, mamy Merkel, jest Minister Obrony,
mama siedmiorga dzieci, jest pani premier Ewa Kopacz i newsy, że we francuskim
parlamencie na obrady przychodzi pani minister i karmi piersią. Co to jest? To
znaczy, że nas tam naprawdę jeszcze nie ma, że jest nas wciąż za mało, skoro
jest tylko o tym karmieniu piersią, i że, kurczę, no jak to, matka siedmiorga
dzieci została minister obrony?! Kochane stare dobre pozory. Bańki mydlane.
Pozornie wygląda na to, że kobiety są w polityce obecne, rządzą, potrząsają
światem wpływów i władzy, ale jak jest, wszyscy wiemy. To maskarada. W książce
specjalnie przechodzę w groteskę, żeby zwrócić na to uwagę, bo w momencie,
kiedy będę to opisywała tak jak wszyscy, nikt nie zauważy, że o tym piszę i to
jest chyba ten jedyny świadomy zabieg w „Magiku”. Nie dajmy się zwieść tym
pozorom, bo za każdą panią stoi sto męskich garniturów. Nie zapominajmy o tym.
Z przykrością obserwuję jeszcze jedno zjawisko, mianowicie kobiety, którym się
udało i nagle zjadają własny ogon. Zamieniają się w tych, których na początku
tępiły. Stają się jakimiś narwanymi mesjaszkami i zamiast przyciągać
odstraszają. Chciałabym żebyśmy były mądre, mądrze rządziły, nie popełniały
błędów, które teraz piętnujemy i nie tępiły innych, ponieważ różnią się czymś
od nas. To jest ten nowy wymiar, w który wierzę, któremu sekunduję.</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Centralną postacią kobiecą w „Magiku” jest Dagmara Bosch
(Boszewska), ceniona
dziennikarka. Wydaje się, że to postać, z którą w wielu fragmentach dzielisz
biografię.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Dorosła
Dagmara Bosch to literacka fikcja. Dałam jej tylko troszkę ze swojego
dzieciństwa. Kiedy przekracza 14 lat, na pewno już nie jest mną i nie ma ze mną
wiele wspólnego. W ogóle nie wiem, na ile wypada mi oceniać własnych bohaterów,
chyba nie wypada. Mogę powiedzieć jedynie, że Dagmara Bosch to piękna i pewna
siebie kobieta, dziennikarka z krwi i kości, która niczego się nie boi. Ja, w
przeciwieństwie do niej, boję się wielu rzeczy – kiedy Bonaszewski czytał
„Magika” na audio-booku, opisując szczegóły kolumbijskiego krawata, pozapalałam
wszystkie światła (śmiech). Więc pod tym względem niewiele nas łączy. W innych
chyba też nic.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Jej nazwisko nie jest jedynym polsko brzmiącym nazwiskiem
w tej książce. Jest jeszcze Tomas Kowalski, jest Romanowski, jest Tchapieski,
jest Barbara Matuszek. I tak się dziwnie składa, że oni wszyscy pracują w
policji. Czy to specjalny ukłon dla Polaków w policji niemieckiej? </b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Dla Polaków w policji
niemieckiej, dla Polaków w ogóle, w Niemczech, w Berlinie, w Europie. Dla
wiecznie wędrującego Polaka emigranta. Pomysł na ten natłok polskich nazwisk
wpadł mi na imprezie sąsiedzkiej. Niemcy uwielbiają się bawić, ale inaczej niż
my, lubią siedzieć, jeść, biesiadować i każdy powód ku temu jest dobry.
Sąsiedzi chętnie się spotykają na festynach i raz w roku mają swoją imprezę. Na
jednej z takich imprez poznałam pana Tchapieskiego, który opowiadał historię o
tym, jak zasiadał w zarządzie Siemensa. Razem z nim pracowali tam jeszcze
panowie Nowakowski i Kowalski. I on mi mówi: „Wie pani, co w tym wszystkim jest
najciekawsze? Ja w ogóle nie mówię po polsku, kompletnie nie wiem, czemu się
nazywam Tchapieski. Wszyscy mówili o nas „zarząd polski””. Zarząd Siemensa składał
się z Tschapieskiego Kowalskiego i Nowakowskiego i nic nie wiedział o swoich
polskich korzeniach, do Polski jeździł ten zarząd tylko do sanatorium do
Kołobrzegu, bo taniej. Spodobał mi się ten zarząd (śmiech). Rdzenni Niemcy.
Prawdziwy Berlińczyk Taschapiesky, Kowalski i Nowakowski. Nie trzeba być
językoznawcą, żeby się domyślić, że ich dziadkowie czy pradziadkowie byli
pochodzenia polskiego. Mój sąsiad Tchapieski bardzo się upierał, że nie mówi po
polsku, ale słyszałam, jak w ogródku wyrwało mu się polskie przekleństwo, może
przywiózł je sobie z sanatorium? (śmiech). Tych polskich końcówek w całych
Niemczech jest zatrzęsienie. Są często zniemczone i zamiast „i” mamy „y”, a
berlińskie przysłowie powiada „Prawdziwy Berlińczyk to Polak albo Ślązak”</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Berlin w "Magiku" jest zaludniony różnymi
nacjami. Tam właściwie z lupą trzeba szukać Niemca z dziada pradziada.
Właściwie jest tylko Schlangenberger. Poza tym jest Krenz, Niemiec nadbużański.
A oprócz tego Romowie, Bułgarzy, Turcy, jest nawet ekipa z Chile. No i
wspomniani Polacy.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Rzeczywiście. I ciekawe
jest to, że oni wszyscy mówią świetnie po niemiecku, prawda? Berlin jest
naprawdę głośny. Głośny i kolorowy. Nie tylko w przenośni. To jest niezwykle
miasto i jeszcze do tego proletariackie, żeby było weselej. Berlin jest jednym wielkim
kontrastem i jest zupełnie nieniemiecki. No chyba, że się pojedzie na
Zehlendorf, do takiej bardzo mieszczańskiej, zamożnej dzielnicy. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Mogłabyś mieszkać poza Berlinem?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Nie, nie wyobrażam sobie,
no chyba że w Toskanii. Ale tylko parę miesięcy w roku.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Berlin jest niezwykle inspirującym literacko miejscem?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Niezwykle. Każdy dom,
uliczka, drzewo i krzak patrzy na mnie, kiwa palcem i mówi: „A słyszałaś już o
tym?”. Berlin jest nieskończoną studnią ciekawostek i tajemnic, ciągłą
inspiracją. Próbowałam kiedyś, jako młoda dziewczyna, mieszkać gdzie indziej.
Przerwałam studia i wyjechałam do Gdańska. Urodziłam się w Gdańsku, myślałam
więc, że może tam jest moje miejsce. Próbowałam, ale nie dałam rady. Musiałam
wrócić do Berlina. Berlin to jest moje miejsce, ale za to ciągle się
przeprowadzam, mam na koncie 36 przeprowadzek, a przecież nie jestem jeszcze
taka stara…</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
<b>Berlin jest w twoich
książkach opisany niezwykle emocjonalnie, ale przy tym bardzo drobiazgowo. Czy
można by powołać do istnienia biuro podróży pt „Magik”, które by śladami tej
powieści oprowadzało turystów</b>? </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Wyobraź sobie, że już jest
coś takiego. Przewodnik, który oprowadza po Berlinie śladami „Tunelu” i
„Magika” po niemiecku i po polsku. Fantastyczny przewodnik po mieście, bardzo
go polecam, nie tylko na wycieczki śladami moich książek. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>W Berlinie mieszka wielu pisarzy spoza Niemiec, którzy
zdecydowali się pisać po niemiecku. Ty piszesz po polsku. Polka, która mieszka
w Niemczech, pisze o Niemcach i o Niemczech po polsku. Trochę to skomplikowane.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
No tak (śmiech). Trochę na
opak. Ale tak naprawdę, kiedy pracowałam nad „Tunelem”, opisywałam rzeczy,
które przeżyłam przed wielu laty, nie znając jeszcze języka niemieckiego.
Przeżyłam to, znając tylko jeden język. Myślę, że „Tunel” to niezwykle osobista
książka, choć nie jest o mnie. Zresztą moim zamierzeniem wcale nie było
napisanie powieści, myślałam raczej o opowiadaniu, które zaczęłam pisać po
polsku dlatego, że pisałam tam trochę o swoich nauczycielach z niemieckiej
szkoły. Myślałam, że może będzie bezpieczniej, jeśli to będzie po polsku i to
nigdy do nich nie dotrze. No ale dotarło właśnie teraz, przy okazji tłumaczenia
(śmiech). A „Magik” został napisany po polsku, bo miałam już swoje wydawnictwo,
które niecierpliwie czekało na następną książkę. Miałam też przychylnych
czytelników i krytyków. Poszłam najprostszą drogą.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>A jak wygląda przyjęcie „Magika” w Polsce? Jest w tej
powieści emblematyczna scena – Dagmara jedzie do Polski poprowadzić polityczny
program w telewizji. Pomimo tego, że jest świetnie obeznana z tematem i jest
gwiazda telewizyjną w Niemczech, ponosi porażkę w zetknięciu z polskim
piekiełkiem. Odsądza się ją od czci i wiary – i w telewizji, i w internecie.
Komentarze internautów, wypominających jej zdradę narodu, są groteskowe i przerażające.
Odbywasz właśnie trasę promocyjną i już się podobne komentarze pojawiają…</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Prześlij mi linka, zaraz
wrzucę to do następnej książki (śmiech). To nie jest tak, że w Niemczech na
forach nie ukazują się takie rzeczy, ale to, z czym spotkałam się na forach w
Polsce, osiąga niewyobrażalną skalę. To gotowce, aż się prosi, żeby je żywcem
wtłaczać do książek. Co do komentarzy obcych ludzi – kompletnie mi nie
przeszkadzają. To skanalizowanie frustracji nieszczęśliwych ludzi, które
przecież nie godzą we mnie, tylko odzwierciedlają jakiś ogromny społeczny
problem. A takie problemy niezwykle wstrząsają moją wyobraźnią. W powieści
mocno te wypowiedzi podkoloryzowałam, a i tak redaktor zwrócił mi uwagę, że są
to wypowiedzi całkiem delikatne i że w ogóle nie mam pojęcia, co tu w Polsce
się dzieje. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Interesujące są w powieści fragmenty, w których
porównujesz Polskę do Niemiec. Pojawiają się zaskakujące porównania – piszesz
między innymi, że niemiecka telewizja jest dużo bardziej szara i nudna od
polskiej.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Oglądając telewizję
polską, i tę publiczną, i prywatną, odczuwam duże estetyczne zadowolenie.
Prezenterki i dziennikarki są wypielęgnowane, zadbane, z przyjemnością na nie
patrzę i tym milej słucham, co nie znaczy że traktuję instrumentalnie. Odnoszę
po prostu wrażenie, że szanują mnie jako odbiorcę. Podoba mi się to. Poza tym
dlaczego my, kobiety, mamy wkraczać na sceny polityczne i medialne w
uniformach? Dlaczego kobiety mają przestać być kobietami tylko dlatego, że
wchodzą w męskie zawody? Teorie moich koleżanek, że ta chęć podobania się
wynika z różnych kompleksów i zacofania kobiety jako takiej, czy chęci
podporządkowania się mężczyznom, doprowadzają mnie do furii. Nie znoszę takich
uproszczeń i dopisywanych ról. Wracając jednak do prezenterek… W telewizji
niemieckiej prezenterka jest wycofana. Nie ujrzysz tam żadnych krótkich
spódniczek, ani jakichś odważnych dekoltów, ładnych butów. Prezenterki też nie
są specjalnie atrakcyjne. A im mniejszy zasięg ma dana telewizja, tym gorzej.
Pogodynka okręcona szalem sto razy, w jakichś buciorach… Rozumiem, że
awangarda, ale bez przesady. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Może chciała pokazać, że będzie zimno.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Może tak, ale dlaczego ma
tłuste włosy?</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>To ja już wolę zgrzebne
prezenterki, które nie mają przynajmniej okazji do opowiadania o politycznym
cyrku.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Wszystko
ma swoją cenę. Poza tym kto powiedział, że panel polityczny w niemieckiej TV to
nie cyrk? Tam po prostu widzowie okrzepli i patrzą na polityczne debaty jak na
„Bitwę na głosy” albo jak na „Mam talent”.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>To jest już tylko kolejny show. Nie wiem, co gorsze. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<b>Po ostatniej kropce w „Magiku” mamy jeszcze intrygującą
informację: „Koniec tomu pierwszego”.</b></div>
<div class="MsoBodyText2" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
„Magik” jest pierwszą
częścią trylogii berlińskiej. Przede mną kolejne dwa tomy, a pomysłów
przynajmniej na sto. Mam zupełnie odmienny problem od większości pisarzy – za
dużo pomysłów. „Magika” musiałam skracać, bo w pierwotnej wersji miał ponad
tysiąc stron. Co gorsza nie piszę o tym, o czym chciałabym naprawdę pisać.
Temat przychodzi do mnie sam, mówi: „Siadaj, pisz!”. I muszę pisać powieści
sensacyjne, mocne, o facetach, a ja chciałbym pisać o czymś innym.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">O czym?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
Chciałabym napisać jakieś
świetne czytadło, proszę, nie śmiej się, bo mówię poważnie, nowoczesne
„Przeminęło z wiatrem”.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK_uJxEHzeHlOGyzbbmC57zZ4I_bS8F_vpiEEkPUSyWRUYDLFd8XqfUgIsDsUCwBkikOMxUSdcC5BH10SinFJSc8EVwJoS1Lvd50P75B-crejhgQcD2zJnthil6SwhDhVQAOgE1riB3og/s1600/10392510_602589516538342_2204373161187091366_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK_uJxEHzeHlOGyzbbmC57zZ4I_bS8F_vpiEEkPUSyWRUYDLFd8XqfUgIsDsUCwBkikOMxUSdcC5BH10SinFJSc8EVwJoS1Lvd50P75B-crejhgQcD2zJnthil6SwhDhVQAOgE1riB3og/s1600/10392510_602589516538342_2204373161187091366_n.jpg" height="360" width="640" /></a> (fot. Helena Parys)</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
(pełna wersja wywiadu, który w skróconej formie ukazał się w "Chimerze") </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />Maciej Roberthttp://www.blogger.com/profile/01058234144774948200noreply@blogger.com0